To był nerwowy weekend. Dziennikarze i publicyści prześcigali się w pisaniu sensacyjnych artykułów o niczym i snuciem spekulacji. Wszyscy byli zgodni co do jednego: to, co dzieje się w koalicji rzadzącej jest krytyczne i los naszego kraju wisi na włosku. W poniedziałem media jeszcze bardziej pompowały balona, rozpuszczając plotki i budując napięcie że po naradzie u Kaczyńskiego zostaną podjęte ważne decyzje. No i zostały podjęte. Jakieś. Jeśli wierzyć rzeczniczce PiS, która napisała na Twitterze, że “Podjęto decyzje o zdecydowanych rozstrzygnięciach. O szczegółach poinformujemy w stosownym czasie.”. Cytując klasyka: kapiszon. Więc o co chodziło?
Click HERE to read the previous part of the series
Click HERE to see all chapters of the series so far
Możecie nie pamiętać, ale rząd Mateusza Morawieckiego to nie rząd PiS a rząd koalicyjny. Wraz z PiSem mamy dwie przystawki – Polskę Razem Jarosława Gowina – renegata z PO – oraz Solidarną Polskę Zbigniewa Ziobro, który po tym, jak próbował postawić się Kaczyńskiemu wyleciał z hukiem z PiS. Za nim poszło jego kilku wiernych towarzyszy, jednak przekonawszy się o tym, że bez Kaczyńskiego są nikim, postanowili wrócić na łono partii karmicielki. Tyle, że akurat Kaczyński pamiętliwy jest, i na powitanie w stylu powrotu syna marnotrawnego Ziobro nie miał co liczyć. Czasy, w którym nazywano go delfinem już minęło. Dzisiaj ulubieńcem Kaczyńskiego jest Mateusz Morawiecki. Ale nie jest tak źle, bo i Ziobru coś tam skapnęło władzy i pieniędzy.
Tyle, że Ziobry to nie zadowala. Jemu marzy się władza absolutna. Dlatego widząc, że u Kaczyńskiego nic już po dobroci nie ugra, zaczął budować swoją pozycję w oparciu o medialne imperium Tadeusza Rydzyka, mając za zabezpieczenie wszystkie haki, jakie z pewnością udało mu się uzbierać na kolegów z PiSu dzięki pełnieniu funkcji prokuratora generalnego i ministra sprawiedliwości. Poczuł się już całkiem pewnie, dlatego kiedy pojawił się pomysł znaczącej redukcji rządu (a co za tym idzie i posad do podziału) – co jest samo w sobie słuszne, bo rząd polski rozdął się jak balon i jest dziś jednym z najliczniejszych w Unii Europejskiej – postanowił uderzyć i postawił się Prezesowi. Kaczyńskiemu się to nie spodobało. I nawet nie chodzi o te futra z norek, o które jest teraz tyle hałasu (pisałem o tym tydzień temu). Nie, chodzi o jego odmowę poparcia ustawy zapewniającej tym, którzy robili przewałki podczas epidemii bezkarność (oficjalnie tylko w przypadku, kiedy działali dla dobra narodu, ale wiadomo, że wszystko można pod to podciągnąć). I tym właśnie tak nacisnął Kaczyńskiemu na odcisk, bo bez tej ustawy do odpowiedzialności można by (teoretycznie, oczywiście) pociągnąć Morawieckiego. A w odróżnieniu o ustawy o fermach futrzarskich tu akurat PiS nie ma szans na wsparcie opozycji.
Tak więc przez cały weekend politycy PiS z przekonaniem opowiadali o tym, jak to koalicja już nie istnieje, że Ziobro (i Gowin, którego ludzie nie głosowali za ustawą o prawach zwierząt) mogą się już pakować i ze czeka nas rząd mniejszościowy. Ale po tym jak sobie wszyscy potupali nóżkami, atmosfera się nieco oczyściła. PiS zdał sobie sprawę z tego, że bez swoich satelitów nie ma szans na utrzymanie się przy władzy. Ludzie Ziobry zaczęli brać pod uwagę potencjalne straty wśród cywilów (to znaczy wszystkich wujków, szwagrów i żony na ciepłych posadkach w państwowych firmach i instytucjach, do których po usunięciu Solidarnej Polski z koalicji Ojczyzna Dojna obróciłaby się plecami – Oko.press nawet skompilował listę owych.
No i tak doszło do sytuacji patowej. Kaczyński, pomimo buńczucznych zapowiedzi, nie może pozwolić sobie na zasadzenie kopa Ziobrze. Ziobro, pomimo tego, że trochę urósł w piórka, wciąż bez PiSu jest nikim, co nie znaczy, że jest gotów się wycofać – na razie trochę się tylko poprzymilał. W końcu ma za sobą również Rydzyka, o którego bardzo dbał, ładując miliony z funduszy przeznaczonych na pomoc ofiarom w rydzykowe przedsięwzięcia takie jak “Centrum Ochrony Praw Chrześcijan”. Oczywiście PiS też nie zapomina o swoim dotychczasowym sojuszniku – na przykład tylko na budowę Rydzykowego muzeum w tym roku pójdą 64 miliony. Całkowita suma którą ma otrzymać ten projekt wzrosła z 70 do 117 milionów.
Tadeusz Rydzyk oczywiście żadną kasą nie pogardzi, więc będzie ssał publiczną kasiorę wszelkimi możliwymi kanałami. Co się będzie przejmował, przecież to nie jest tak, że musi publikować jakieś sprawozdania finansowe czy płacić podatki (do dziś jego finansowe imperium zagmatwanych spółek, fundacji, szkół i instytucji kościelnych jest niemożliwe do rozgryzienia tak przez dziennikarzy jak i przez służby finansowe – choć akurat jakoś dziwnie nikt się do tego nie pali). Sytuacja w której Ziobro i Kaczyński na wyścigi próbują wkupić się w jego łaski to dla niego tak, jakby co chwila była gwiazdka… I jedyną łyżką dziegciu w tej beczce miodu są ci wredni biskupi z Kanady, którzy zabronili mu odwiedzin u bogatej kanadyjskiej Polonii z uwagi na jego ksenofobiczne i antysemickie wypowiedzi.
Tymczasem, jak zwykle, gdzie dwóch się bije, tam trzeci korzysta. Do gry wszedł ponownie prezes NIK Mariusz Banaś (pamiętacie go jeszcze?), który jakiś czas temu również wyszedł obronną ręką z próby sił z Kaczyńskim dając do zrozumienia, że ma w swoich teczkach wystarczająco brudów, żeby pociągnąć za sobą pół PiSu. Opublikował wyniki audytu, z którego wynika, że Beata Kempa w roli ministra do spraw pomocy humanitarnych nie przydała się na wiele. Może więc to i żadna strata, że stanowisko, które utworzono specjalnie dla niej zniknęło, kiedy udało jej się dostać na lepiej płatną fuchę europarlamentarzystki… Co ciekawe o ile Beata Kempa to człowiek Ziobry, raport NIK stawia w równie złym świetle rząd Mateusza Morawieckiego. Czyli Banasiowi udało się przywalić obu stronom konfliktu.
Poza tym w Polsce niewiele się działo. Chociaż nie, usłyszeliśmy o kolejnych wrażych ideologiach. Tym razem jest to “ideologia wmawiania nam, że mleko jest efektem gwałtu na krowach” a ostrzega nas przed nią sam minister rolnictwa. Z kolei Kościół zaangażował się w promocję homofobicznej ustawy Stop LGBT – oto mapa świątyń, w których zbierane są podpisy pod jej projektem:
Jedno z tych miejsc to kaplica Straży Granicznej w Nowym Sączu, i pomijając fakt zaangażowania się państwowej instytucji w tą akcję ja bardzo chciałbym wiedzieć: po jaką cholerę jest Straży Granicznej kaplica? Z drugiej strony kto wie, może niedługo żeby zostać wpuszczonym do kraju trzeba będzie odmówić w granicznej kaplicy dwie zdrowaśki? Nikt by się pewnie nawet specjalnie nie zdziwił, tak jak jakoś do porządku dziennego przechodzimy nad tym, że uczniowie, których rodzice nie wyrazili zgody na ich uczestnictwo w lekcjach religii, są i tak zmuszeni do przebywania w klasie w czasie ich trwania. Szkoły tłumaczą się, że z powodu epidemii uczniowie nie mają gdzie przechować się bezpiecznie przez okienko, ale przecież gdyby szkoły nie miały powszechnie w dupie zasady, że zajęcia nieobowiązkowe powinny odbywać się przed albo po lekcjach, nie byłoby to problemem, bo mogliby po prostu iść do domu…
Tymczasem polska walka z “ideologią LGBT” nie pomaga pozycji naszego kraju na arenie międzynarodowej. Skrytykował ją Parlament Europejski jak również Komisja Europejska, problem zauważono też za oceanem. Norwegia, która niedawno utrąciła zakusy PiSu na to, aby pieniądze z funduszy norweskich rozdzielał rząd, ogłosiła, że gminy, które ogłosiły się “strefami wolnymi od ideologii LGBT” nie dostaną od nich ani korony… A tu w grę wchodzą poważne pieniądze, dla takiego Kraśnika na przykład może to oznaczać utratę nawet 10 000 000 Euro… Raczej nie ma co liczyć, że straty wyrówna im z nawiązką wizyta ministra Ziobry z tekturowym czekiem…
Zapewne przydałoby się w takiej sytuacji, żeby Polska miała nieco większe znaczenie w Unii Europejskiej. Tymczasem wychodzi na to, że będziemy liczyć się jeszcze mniej.; Po raz pierwszy w historii UE kraj członkowski nie wystawił ani jednego kandydata do pracy w delegaturach UE – de facto unijnych ambasadach. Dlaczego? Do pracy w unijnej dyplomacji potrzeba jest doświadczenie. Ludzi z doświadczeniem dziś w MSZ praktycznie nie ma (przyznał to nawet niedawno w wywiadzie Czaputowicz) a ci, którzy doświadczenie mają, na poparcie PiS liczyć nie mogą, bo zdobywali je za poprzedniej władzy…
No ale przynajmniej TVP postanowiło oddać głos aktywistom LGBT. Organizacja feministyczna ze śląska opublikowała screen z rozmowy z dziennikarzem, który zwrócił się do nich z prośbą o to, aby podsunęli mu jakiegoś działacza LGBT (organizacja LGBT czy feministyczna, co za różnica, w końcu to jedno lewactwo, nie?). Byli gotowi dać mu powiedzieć dlaczego osoby LGBT chcą być traktowane jak reszta społeczeństwa. Komentarz zbędny…
No ale przynajmniej prezydent Duda ma nowego doradcę. Młoda prawniczka Kinga Duda, jeśli wierzyć prezydenckiej stronie internetowej, może pochwalić się bogatym doświadczeniem pracy w licznych kancelariach krajowcyh i międzynarodowych a nawet w Parlamencie Europejskim. A do tego ma za sobą studia podyplomowe w USA (co prawda na podrzędnym uniwersytecie katolickim, ale zawsze). Muszę przyznać, że jest to faktycznie imponujące CV jak na kogoś, kto skończył studia na UJ w zeszłym roku. Aż dziw, że nikt nie zaoferował jej normalnej pracy i musi kombinować z wolontariatem u taty…
* * *
Obiecana kontynuacja wątku z poprzedniego odcinka: Aplikacja AirPnP, mająca rzekomo łączyć ludzi śpieszących za potrzebą z tymi, którzy gotowi byli udostępniać swoje miejsca, do których nawet król chodzi piechotą, faktycznie okazała się ściemą, mającą na celu zwrócić uwagę na problem zbyt małej ilości toalet publicznych w stolicy.
Tekst powstał dla portalu Britské Listy
Zdjęcie Tadeusza Rydzyka użyte w kolażu: Manitarski (CC 4.0) via Wikipedia