Jeśli chcecie zrozumieć jak to jest być w Polsce przedsiębiorcą, wystarczy, że zapoznacie się z tym jednym newsem: pewna firma w Jaworznie wystąpiła do gminy o naprawę niezwykle dziurawej drogi, przy której stał jej magazyn. Otrzymała odpowiedź, że jak im przeszkadzają dziury, to niech sobie sami naprawią. Firma odpowiedziała, że droga należy do gminy, więc to obowiązek gminy utrzymywać ją w dobrym stanie więc oczekują jej naprawy, a jeśli w wyniku jazdy po dziurach uszkodzą im się pojazdy, to będą podawać gminę do sądu o odszkodowanie. Gmina odpowiedziała wprowadzeniem na tej drodze ograniczeniem prędkości do 5 km/h. Jak jedziesz 5 na godzinę, to nie wiadomo jakie dziury by nie były trudno coś uszkodzić, nie? A jeśli jechałeś szybciej, to sam sobie jesteś winny. Problem z głowy.
Kliknij TUTAJ aby przeczytać poprzedni odcinek cyklu.
Kliknij TUTAJ aby zobaczyć listę wszystkich dotychczasowych felietonów.
I tak to jest prowadzić biznes w Polsce. Państwo jest pierwsze do pobierania podatków, danin i opłat za wszystko co możliwe. Ale jeśli tylko człowiek oczekuje od państwa aby spełniało swoje obowiązki, wtedy zrobi wszystko, żeby się po prostu wykręcić od odpowiedzialności. Jak z tą drogą. Nic więc dziwnego, że jeśli gdzieś państwo odpowie na potrzeby posiadaczy okolicznych posesji to jest okazja do celebracji. Tak było w Ogrodzieńcu gdzie burmistrz wraz z garniturem lokalnych VIPów brał udział w uroczystości przecięcia wstęgi, otwierając nową inwestycję drogową: próg zwalniający.
Innego rodzaju okazja do celebrowania była we Wrocławiu. Miasto, które od dekad skupiało się w inwestowaniu w fajerwerki, zapominając o codziennych potrzebach mieszkanców zbudowało nam stadion na Euro 2012, wyremontowało drugi na World Games 2017, kupiło nam za ciężką kasę zdjęcia Marylin Monroe, z którymi nie bardzo wiedziało co zrobić a jednocześnie skrajnie zaniedbało sieć tramwajową w mieście. W rezultacie tragicznego stanu torowisk wykolejenia tramwajów są na porządku dziennym, a rękę na pulsie trzyma, między innymi, facebookowy profil “Czy wrocławskie MPK dziś już jebło?”. Wykolejające się wrocławskie tramwaje stały się memem znanym w całym kraju a ludzie u bukmacherów obstawiają zakłady dotyczące ilości wykolejeń. Niedawno lokalna gazeta uroczyście ogłosiła “setne wykolejenie się tramwaju w 2020 roku”, co spotkało się z ostrym protestem MPK, które zapytało “Droga gazeto, skąd takie rewelacje ? Wykolejenie na Leśnicy jest 83 wykolejeniem w tym roku.” Po dłuższej dyskusji udało się wreszcie dojść do źródła tej niespójności w liczbach: MPK jako wykolejenie liczy jedynie przypadek wypadnięcia tramwaju z torów wymagający użycia dźwigu. Przypadki multi-track drifting, w którym część tramwaju na rozjeździe jedzie w jedną stronę, a część w drugą, wrzuca do innej kategorii – bo tu często wystarczy po prostu wycofać zestaw przed rozjazd. Tak czy tak, spór wkrótce okazał się akademicki, bo liczby się zdezaktualizowały. Na chwilę, w której to piszę ilość wykolejeń w 2020 roku to 101 (albo 84, jeśli przyjmiemy metodykę MPK).
Cóż, ktoś mógłby powiedzieć, że to naprawdę idiotyczny i smutny powód do celebracji. Tyle, że tak naprawdę wrocławskie celebracje wykolejeń tramwajów nie są ani smutne, ani straszne, w porównaniu z tym, co działo się podczas obchodów 29. urodzin Radia Maryja. Jak zwykle tłumnie stawiła się reprezentacja kręgów rządowych (ktoś na Twitterze naliczył 27. członków rządu). Głównym elementem uroczystości była msza, podczas której łamano wszelkie możliwe regulacje związane z COVID-19 – nie przestrzegano ani odległości, ani maksymalnej liczby uczestników, ani obowiązku noszenia maseczek.
Ku zaskoczeniu absolutnie nikogo na miejscu nie pojawiła się policja, która pałkami czy choćby po dobroci rozgoniłaby tą nielegalną imprezę choćby z połową tej swady, z którą zajmuje się pacyfikowaniem wydarzeń związanych ze strajkiem kobiet. Policja była nieobecna tak, jak prezydent Duda. Choć ten ostatni przynajmniej przysłał wiernopoddańczy wobec Rydzyka list, w którym nazwał powstanie Radia Maryja kolejnym Cudem nad Wisłą o co najmniej takim samym znaczeniu dla historii jak zwycięstwo nad Bolszewikami.
Tym czasem sam Rydzyk w swoim kazaniu odniósł się do niedawnych skandali pedofilskich w Kościele. Według niego biskup Janiak, oskarżany o krycie pedofilów, jest męczennikiem i ofiarą ataków. A jeśli chodzi o samych pedofili, to “że ksiądz zgrzeszył? No zgrzeszył. A kto nie ma pokus?”. Kazanie Rydzyka zostało powitane oklaskami – także ze strony Ministra Sprawiedliwości oraz Rzecznika Praw Dziecka (!).
Jedna z posłanek opozycji składa w sprawie tej imprezy doniesienie do prokuratury. Trochę jest naiwna. Owszem, policja zajęła się na przykład przypadkiem z Mszany Dolnej, gdzie w bierzmowaniu wzięło udział zbyt wiele osób, ale czy ona naprawdę wierzy, że znajdzie się prokurator mający odwagę choćby rozważyć postawienie zarzutu Rydzykowi za zorganizowanie imprezy, w której brał jego szef, Ziobro?
W naszym Toruniu ostatnio spisywano spacerujących po ulicach młodych ludzi. Policjo toruńska, gdzie jesteś teraz?
➡️ Składam zawiadomienie do prokuratury na te towarzystwo, w związku ze złamaniem obostrzeń. pic.twitter.com/Mn85F0FRTR— J. Scheuring-Wielgus (@JoankaSW) December 5, 2020
Na to, że dosięgnię ją silna ręka sprawiedliwości może za to liczyć kobieta, która rzuciła jajkami w drzwi kościoła. Grożą jej dwa lata za “obrazę uczuć religinych” a śledztwem zajmuje się Żandarmeria Wojskowa, bo kościół był garnizonowy (może nie wiecie, ale w Polsce mamy kościoły garnizonowe, czyli wojskowe. Pracujący tam księża mają stopnie (i pensje) oficerskie, a kościoły można znaleźć nawet w miastach, w których wojsko nie stacjonuje od lat, bo nikt nie ma jaj, żeby odebrać im te przywileje).
A jak wiadomo rzucanie jajkami w kosciół może go bardzo uszkodzić. Niszczenie murali, natomiast, żadnych strat nie przynosi. Dlatego nie liczę na takie zaangażowanie policji w sprawie upamiętniającego Strajk Kobiet muralu w Słubicach, który ledwie co został ukończony a został całkowicie zniszczony przez wandali. Wyznaczono nagrodę 5000 zł za wskazanie sprawców. Nie wiadomo jednak, czy uda nam się przeczytać o tym, że zostali złapani, bo kontrolowany przez rząd Orlen właśnie kupił Polska Press, wydawcę 20 z 24 największych gazet regionalnych, ponad 100 tytułów prasy lokalnej i 500 lokalnych portali internetowych:
Przejmujemy wydawnictwo @Polska_Press. Dzięki transakcji zyskamy dostęp do 17,4 mln użytkowników portali wchodzących w skład Grupy. Pozwoli nam to skutecznie wspierać sprzedaż i rozbudowywać narzędzia big data. To kluczowe zasoby w kontekście planowanego rozwoju sieci detalicznej pic.twitter.com/VarupMAz6w
— Daniel Obajtek (@DanielObajtek) December 7, 2020
Podobno firma chce w ten sposób zwiększyć sprzedaż, wejść na rynek ogłoszeniowy i zająć się rozwojem swoich narzędzi big data. Jednak jeśli pamiętamy, że Orlen ma już w swojej teczce Ruch, największego w Polsce dystrybutora prasy, raczej nie ma wątpliwości, że chodzi o realizację odwiecznego marzenia Kaczyńskiego o “repolonizacji mediów”. Gdzie “repolonizacja” oczywiście oznacza ich “pislamizację”. Kaczyński kiedyś mówił, że marzy mu się Budapeszt w Warszawie. Jeśli więc chodzi o kontrolę partii rządzącej nad mediami, to jest już blisko. W wielu innych aspektach również.
Nic więc dziwnego, że holenderski parlament zobowiązał rząd Niderlandów do postawienia Polski przed Europejskim Trybunałem Sprawiedliwości za łamanie praworządności i wzywa inne kraje Unii Europejskiej aby przyłączyły się do tego pozwu. I tak w ciagu pięciu lat rzadów Kaczyńskiego z wschodzącej gwiazdy Unii Europejskiej staliśmy się pariasem Europy.
Powracają już, odświeżone, dowcipy z czasów PRL-u. W ostatnim, który słyszałem, Kaczyński po śmierci idzie do piekła i spotyka tam Hitlera. Mówi mu “gdyby Polska miała Twoją armię, żaden wróg byłby nam niestraszny!”. Hitler mu na to odpowiada “gdybym miał Twoje media, Niemcy do dziś myśleliby, że wygraliśmy wojnę!”
Tekst powstał dla portalu Britské listy
Zdjęcie tramwaju: Radosław Drożdżewski via Wikipedia CC 4.0