“Jako kobieta, jako matka, nigdy nie zrozumiem ani nie poprę protestujących. Wulgarne i chamskie zachowanie nie zdobi kobiet, przypominają mi watahy Papuasów i bezmózgich dzikusów zdolnych jedynie do bicia i bezmyślnego seksu. Niektórym w ogóle strach dać zapałki do ręki. Dla wszystkich bluzgających pseudokobiet należy stworzyć specjalne rezerwaty, w których będą wykorzystane jako inkubatory”
Kliknij TUTAJ aby przeczytać poprzedni odcinek cyklu.
Kliknij TUTAJ aby zobaczyć listę wszystkich dotychczasowych felietonów.
To wpis z oficjalnego facebookowego profilu posłanki PiS Marleny Maląg. Jak to zwykle bywa w takich przypadkach, twierdzi ona, że na konto włamali się jej hakerzy. Bo wiadomo, w dzisiejszych czasach hakerzy już się nie włamują do Pentagonu czy banków, zamiast tego postawili sobie za cel włamywanie się na konta w mediach społecznosciowych należące do posłów polskiej prawicy i wypisywanie tam rzeczy, które brzmią totalnie jak coś, co polscy prawicowi politycy mogliby powiedzieć. Dziwnym trafem takich odrażających wpisów nie znajdziemy na kontach np. Agnieszki Dziemianowicz-Bąk czy Adriana Zandberga…
Oczywiście nikt nie wierzy w tych hakerów. Większość komentujących jest przekonana, że posłanka po prostu strzeliła sobie o jednego drinka za dużo i napisała to, co naprawdę myśli. Ja jednak bym nie szedł tym tropem. Podejrzewam nieco inne, a równie proste wyjaśnienie. Jak wiemy (na przykład stąd albo stąd), PiS ma pod kontrolą potężne farmy internetowych trolli, które zawiadują licznymi hejterskimi profilami. Najprawdopodobniej po prostu ludzie obsługujący te twory zawiadują także profilami posłów w mediach społecznościowych i czasem zapomną się przelogować – stąd wysyp takich kompromitujących wpisów akurat u posłów PiS. Jedynym wyjątkiem byłby tu bohater jednego z ostatnich odcinków, który do internetu wrzucał nagie zdjęcia swojej sekretarki. Jestem przekonany, że ten akurat faktycznie sam się za bardzo rozpędził…
Biskupi mają tu nieco trudniej. Trudno zwalić na hakerów, jak się jakąś głupotę walnęło w trakcie transmitowanego w telewizji kazania. Na szczęście biskupi zawsze mogą liczyć na wymiar sprawiedliwości. I tak na przykład sąd rozpatrujący skargę na słowa arcybiskupa Jędraszewskiego, który nazwał osoby LGBT “tęczową zarazą” nie doszukał się w tych słowach niczego zdrożnego. Według sędziego biskup działał w szeroko rozumianym interesie społecznym, a jego przemówienie to była żarliwa obrona wiary chrześcijańskiej, do czego zobowiązuje go prawo kanoniczne. Ciekawe, czy gdyby jakiś działacz LGBT nazwał Kościół pasożytem a biskupów zarazą argumentacja byłaby analogiczna?
Tymczasem Rafał Trzaskowski ze swoich słów tłumaczyć się będzie musiał. Po tym, jak skrytykował bezpodstawną agresję policjantów wobec protestujących, dostał wezwanie na policji. Chce go ona ukarać z paragrafu o treści “Kto wykracza przeciwko wydanym z upoważnienia ustawy przepisom porządkowym o zachowaniu się w miejscach publicznych, podlega karze grzywny do 500 złotych albo karze nagany”. Zapamiętajcie więc to sobie: obrażanie osób LGBT: OK, krytykowanie przekraczających swoje uprawnienia policjantów – ŹLE.
A tymczasem Trzaskowski przecież nie jest jedyną osobą, którą martwi brak przestrzegania w Polsce praworządności i praw człowieka. Jeśli wierzyć TVN 24 na przykład, okazało się, że organizator niesławnej gejowskiej orgii w Brukseli, która zakończyła karierę pewnego węgierskiego polityka Fideszu, jest poszukiwany przez polską policję, jednak w roku 2017 Belgia odmówiła jego wydania, argumentując, że w sytuacji, w której w Polsce nie ma praworządności, jest ryzyko, że jego prawa zostałyby naruszone… I wcale im się nie dziwię, patrząc na to, jak działają w Polsce państwowe instytucje.
Na przykład opisywane ostatnio przeze mnie urodziny Radia Maryja. Ojciec Rydzyk nie zostanie ukarany za łamanie przepisów ograniczających tego rodzaju zgromadzenia z powodu epidemii COVID-19. Sanepid ustalił z policją, że żadnych zasad nie złamało, nie przekroczono dopuszczalnej ilości uczestników, a wszyscy, poza celebrującymi mszę księżmi, mieli na sobie maseczki. Zdjęcie noszącego maseczkę Zbigniewa Ziobry można zobaczyć tutaj. Ah, wait… Ok, zapomnijcie że o tym wspominałem.
Tymczasem w Ursusie policja weszła do mieszkania, na którego balkonie wywieszono polską flagę z symbolem strajku kobiet. Właściciel mieszkania będzie odpowiadał za obrazę symboli narodowych, którą jest namalowanie na fladze błyskawicy. Chciałbym zwrócić uwagę p.t czytelników na tło zdjęcia ilustrującego ten na przykład artykuł, bo podczas kampanii prezydenckiej czymś normalnym był widok flagi z wypisanymi na niej hasłami poparcia Andrzeja Dudy. Jak to jest, że użycie flagi jako tła dla wyrażenia swojego poparcia dla PiS jest ok, a dla wyrażenia swojego sprzeciwu wobec PiS już jest jej obrazą?
Polacy już powoli przyzwyczajają się do tego, że jedno prawo jest dla nich, a inne dla nas. Tak jak wtedy, kiedy katolicka szkoła w Tarnowie olała zarządzenie o zamknięciu szkół z powodu epidemii. Powołano się na jakąś lukę prawną, która pozwala na to w przypadku, kiedy nie istnieje możliwość organizacji zdalnego nauczania, a lokalne kuratorium sprawę przyklepało. Za to jeśli na przykład w bloku nieopodal domu Kaczyńskiego z inicjatywy mieszkańców wystawiono “Dziady” dla przechodzących pod oknami uczestników Strajku Kobiet, policja robi wszystko, aby mieszkańcom budynku uprzykrzyć życie. Najwyraźniej prezesowi bardzo nie spodobała się interpretacja dzieła narodowego wieszcza, w którym to on jest tym dziadem, którego miejsce jest w przeszłości…
PiS zresztą generalnie lubi bardziej innego rodzaju imprezy. Na przykład pogrzeb 350 “nienarodzonych dzieci”. Niektóre z nich czekały w formalinie całe siedem lat, aby wreszcie zostać po chrześcijańsku pochowane. Cała ta szopka możliwa była dzięki polskiemu prawu, który szpitalom nie pozwala traktować fragmentów abortowanych płodów tak samo, jak innych odpadów medycznych. A ponieważ mało która kobieta po przeprowadzeniu aborcji jest zainteresowana “wzięciem do siebie zwłok swojego nienarodzonego dziecka”, szpitale nie bardzo mają co z nimi robić, dlatego chętnie pozbywają się ich na rzecz katolickich organizacji, które organizują im katolickie pogrzeby. Jak zwykle za nic mają zdanie kobiety, która przecież jakby chciała, żeby jej “nienarodzone dziecko” miało chrześcijański pogrzeb, to by mu taki zorganizowała…
Skoro mowa o szpitalach – wyszedł na jaw kolejny skandal związany z atrapą szpitala na Stadionie Narodowym. Okazuje się, że sprzątanie tej wioski potiomkinowskiej kosztuje dwa czy nawet trzy razy tyle, co sprzątanie prawdziwego szpitala podobnej wielkości. Jest to koszt 1223000 zł na miesiąc. I to pomimo tego, że do szprzątania agencje poszukiwały chcących pracować na śmieciówkach za 16 zł/h, “najchętniej Ukrainek”. Czy dla kogoś będzie niespodzianką, że kontrakt na sprzątanie przyznano bez przetargu, a właściwie w ogóle nie wiadomo na jakich zasadach?
I tak to się żyje w tym kraju. Podczas, gdy niektórym powodzi się lepiej, inni mają gorzej. Jak pisarz Igor Janek, nominowany do Paszportu Polityki, który już teraz oświadczył, że jeśli wygra, nie będzie mógł zaakceptować nagrody pienięznej, bo straci zasiłek na niepełnosprawne dziecko. Janek jest ojcem niepełnosprawnej córki i jej pełnoetatowym opiekunem, a polskie prawo nie pozwala komuś, kto pobiera zasiłek opiekuńczy, na dorobienie sobie nawet złotówki. I to pomimo tego, że specjaliści od lat argumentują, że tak nie powinno być – choćby dlatego, że dorywcza praca pomaga takim rodzicom uniknąć załamania i depresji… Tymczasem ponieważ nie ma takiej możliwości, wielu rodziców niepełnosprawnych dzieci musi polegać na szczodrości innych. Dzięki systemowi pozwalającemu oddawać 1% podatku na zbożne cele i licznym organizacjom charytatywnym, które potworzyły subkonta, co oznacza, że pieniądze idą na te dzieci, których rodzice najbardziej potrafią swoje potrzeby rozreklamować, przez co co roku w okolicy wypełniania PiTów polski internet zamienia się w festiwal żebraków, chore dzieci mogą liczyć na jakiekolwiek wsparcie finansowe, którego próżno szukać w kasie państwa. Tymczasem po zmianie przepisów ten 1% przechodzi przez jakąś nową instytucję, w której wydaje się znikać – rodzice alarmują, że w tym roku z 1% otrzymują nawet 80% mniej, niż w latach poprzednich. Fiskus i ministerstwo finansów nie palą się do wyjaśnienia organizacjom charytatywnym gdzie podziewają się te pieniądze…
Ja obstawiam, że gdzieś do PiSu. Bo tak to już jest, że w dzisiejszych czasach wszystkie pieniądze idą do PiSu. Nawet te z rządowego funduszu, z którego wspierane mają być w tym trudnym okresie samorządy. Bo i tu okazuje się, że wspierane są, owszem, ale jakoś dziwnie głównie te, w których rządzi PiS. I pewnie pytani o to będą szli w zaparte.
Tak jak w zaparte idzie Rzecznik Praw Dziecka Mikołaj Pawlak, któremu udało się wyjść na wyjątkowego kretyna podczas wywiadu na żywo w RMF FM. Kiedy Robert Mazurek sprostował jego twierdzenie, że telefon zaufania dla dzieci jest otwarty całą dobę, ten zaprzeczył i oskarżył go o rozprzestrzenienianie fake newsów. Mazurek na żywo zadzwonił więc na numer telefonu zaufania i wspólnie wysłuchali automatycznej sekretarki informującej dzwoniącego, że telefon działa w godzinach od 8:15 do 20:00:
Ale oczywiście jak na prawdziwego PiSowca przystało nawet kiedy prosto w twarz wykazało mu się że kłamie, Pawlak dalej szedł w zaparte i na początku próbował argumentować, że to, że poza godzinami urzędowania pod telefonem nie dyżuruje nikt, z kim dziecko mogłoby porozmawiać, to nie znaczy, że telefon nie działa, bo przecież ciągle się można na niego dodzwonić. Potem zmienił śpiewkę i powiedział, że nie wie, kto tam umieścił to nagranie, ale się dowie. Podpowiadam, panie rzeczniku: to hakerzy! Włamali się panu do telefonu, powiedzieli pracownikom, żeby poszli do domu na noc, a następnie puścili tam to skandaliczne nagranie. Nie, nie musi pan dziękować…
Tymczasem studenci i uczniowie nie liczą, że dzwonienie na ten telefon pozwoli na rozwiązanie ich problemów. Dlatego po tym, jak petycja o odwołanie ministra Czarnka, pod którą podpisało się ponad 100 000 osób, została zlekceważona, zorganizowali strajk. Od 7 grudnia wielu z nich zamiast brać udział w zajęciach sprzątało lasy albo oddawało honorowo krew.
Tymczasem jeden z kolegów Czarnka z jego alma mater wziął udział w proteście antyszczepionkowców przeciwko szczepionkom na COVID, zorganizowanym przez ultraprawicową organizację. “Bóg stworzył tak człowieka, że jest on przystosowany do życia w wirusach. Trzeba umieć z nimi żyć. Większość z nas już prawdopodobnie przeszła koronawirusa, więc po co te szczepienia?” – pytał lider protestujących. Profesor Ryszard Zajączkowski z KUL jest podobnego zdania. Według niego, wystarczy “dbać o siebie i wzmacniać odporność”. Parę miesięcy temu Zajączkowski wygłosił wykład dotyczący pandemii. Według niego “mamy do czynienia z globalistycznym komunizmem, który chce rzucić na kolana narody i zrobić z ludzi niewolników“, a na poparcie swojej tezy, jako że nie jest wirusologiem ani lekarzem a znawcą literatury, miał słowa Norwida: “„Niewolnik to jest ten, któremu dać skrzydła do lotu, a on pójdzie nimi ulicę zamiatać”. Ale to podobno drugiej stronie brakuje argumentów…
I tak to się żyje w tej Polsce. Kobiety muszą walczyć o swoje podstawowe prawa. Idioci mianowani są ministrami odpowiedzialnymi za kształtowanie umysłów młodego pokolenia. Koronawirus rozplenia się aż furczy, a rząd zajęty jest wydawaniem państwowych pieniędzy na siebie i swoich kolesiów. A potem się niektórzy dziwią, kiedy w badaniach 64% Polaków w wieku od 18 do 29 lat deklaruje, że chciałoby mieszkać i pracować poza Polską…
Tekst powstał dla portalu Britské Listy
Zdjęcie Mikołaja Pawlaka: Sejm RP via Wikipedia (CC 2.0)