Zima 2021. Gęste opady śniegu. Polska nie widziała takiej śnieżnej zimy od lat. Nic więc dziwnego, że samochody poruszają się powoli. Rzadowe media obwiniają o sytuację opozycję. Trwają szczepienia na COVID. Wśród zaszczepionych poseł PiS, który wepchnął się bez kolejki po tym, jak krytykował, że inni wpychają się bez kolejki. Nie wszyscy jednak chcą się szczepić. Aktor Wojciech Olszański, dziś bardziej znany jako swoje alter ego, Aleksander Jabłonowski – samozwańcze sumienie patriotycznego narodu – wzywa naród do zamordowania Billa Gatesa zanim on zamorduje nas. Początkowo jeszcze niektórzy sądzili, że jego słowiańska wersja Adolfa Hitlera to kreacja artystyczna, dzisiaj raczej wszyscy się zgadzają, że jest to robota dla psychiatry.
Kliknij TUTAJ aby przeczytać poprzedni odcinek cyklu.
Kliknij TUTAJ aby zobaczyć listę wszystkich dotychczasowych felietonów.
A nie jest to jedyny taki przypadek w ostatnich latach. Wszyscy pamiętają chyba Mariusza Maxa Kolonkę, długoletniego amerykańskiego korespondenta mediów głównego nurtu. Kolonko już jakiś czas temu zaczął dryfować nieco na prawo i to pod kątem prostym z rzeczywistością, nic więc dziwnego że reflektory i kamery głównych stacji telewizyjnych musiał zamienić na schowek na szczotki, z którego w towarzystwie starych telewizorów i książek o teoriach spiskowych “mówił jak jest”. Dryft Kolonki zaniósł go już w całkowicie niezbadane obszary i doszło do tego, że po nieudanej próbie przeprowadzenia w Polsce #R-ewolucji (pomimo tego, że, o dziwo, udało mu się zebrać trochę zwolenników) ogłosił się “Prezydentem Stanów Zjednoczonych Polski na uchodźtwie”, przeniósł się ze składziku na miotły na kanapę przed kominkiem i stamtąd “rządzi”, wydając dekrety nakazujące aresztowania członków prawdziwego rządu.
Tymczasem Polska nieurojona jest w lockdownie. Czy tam narodowej kwarantannie. Czy tam nie jest w ogóle w niczym, bo rozporządzenia rządu wydawane z naruszeniem prawa są warte mniej więcej tyle, ile dekrety prezydenta Kolonki. Jeśli jednak wierzyć rządowi, to hotele powinny pozostawać zamknięte. Kiedy jednak popularny hotel i spa w Solcu Zdroju musiał zostać ewakuowany z powodu pożaru, wśród licznych ewakuowanych znalazła się Krystyna Pawłowicz, pracowniczka Trybunału mgr Przyłębskiej, oraz jej dwaj służący czy tam ochroniarze z SOP. Z charakterystycznym dla siebie wdziękiem pani Pawłowicz broniła się w mediach społecznościowych, że jej się SPA należy, bo jej lekarz polecił, a w ogóle żadnego pożaru nie było, jej tam też w ogóle nie ma, chociaż się nie ewakuowała, a w ogóle ODPIERDOLCIE SIĘ LEWAKI (streściłem własnymi słowami, ale styl mniej więcej zachowałem). PiS i TVP też zaraz pobieżyło z pomocą, twierdząc, że przebywanie Krystyny Pawłowicz w SPA było legalne, chociaż wciaż “obowiązują” przepisy z 24 Października według których sanatoria itp. powinny pozostawać zamknięte. Ale to pewnie też spisek lewaków.
Tymczasem partyjni koledzy Pawłowicz ostro walczą z przedsiębiorcami, którzy otworzyli swoje biznesy dla klientów innych niż politycy PiS. Ruch #Otwieramy przybiera na siłę, i cokolwiek sądziłoby się o tym, czy mądre jest otwieranie restauracji i innych lokali w dobie pandemii, nie można dziwić się zdesperowanym przedsiębiorcom, którzy dzięki chaotycznym działaniom rządu przy jednoczesnym braku pomocy nierzadko stoją na skraju bankructwa… Na szczęscie rząd postanowił wreszcie wziąć się do dzieła. Inspektorzy Sanepidu dostali wytyczne, aby przeprowadzać kontrole pod fałszywym pretekstem a następnie wręczać restauratorom wcześniej przygotowane decyzje o zamknięciu lokalu. A dla niepokornych zawsze w ofercie są policyjne pałki i broń gładkolufowa…
Wygląda jednak na to, że gnojenie zdesperowanych przedsiębiorców to jedyna dziedzina “walki z COVID-19” w której rząd wykazuje jakąkolwiek aktywność. Poza tym wszystko jak to w państwie PiS wali się. Ostatnio w internecie popularność zdobył apel jednego z bardziej zdesperowanych lekarzy:
Ale rząd ma ważniejsze rzeczy do roboty:
– Minister Edukacji będzie walczył z otyłością wśród szkolnych dziewczynek. Zaczął od wpędzania ich w kompleksy, choć problem występuje w pierwszej kolejności wśród chłopców. Ale minister widać bardziej przygląda się dziewczynkom…
– Jego kolega z rządu walczy z dwujęzycznymi tablicami na stacjach kolejowych w miejscowościach zamieszkanych przez mniejszość niemiecką. Bo “tu jest Polska!”.
– Zanosi się też na zmiany w IPN. Szefem jego wrocławskiego oddziału ma zostać były skin, aktywista neonazistowskich organizacji i wielki fan Leona Dergelle z doktoratem ze szkoły koranicznej dla radykalnych islamistów. To znaczy, przepraszam, z KUL, pomyliło mi się, bo to w dzisiejszych czasach już trudno odróżnić…
Żarty żartami, ale jeśli mieszkacie w Polsce albo jesteście stałymi czytelnikami, to pewnie już się zorientowaliście, że to jest własnie kierunek w krótym zmierza dzisiaj Polska. A radykalna prawica nawet się tego nie wypiera – ostatnio Krzyszof Bosak podzielił się linkiem do filmiku na YouTube, skarżąc się, że przedstawienie Gileadu w serialu “Opowieść Podręcznej” przedstawia chrześcijański konserwatyzm w złym świetle – tak, jemu nawet nic nie zgrzytnęło kiedy pośrednio przyznawał, że oni własnie w tym kierunku zmierzają… A co gorsza tego rodzaju poglądy są coraz bardziej normalizowane. Jeden z większych dzienników opublikował ostatnio na przykład wywiad z aktywistką antyaborcyjną, w którym mówi ona, że powinno rozważyć się kwestię karania kobiet za aborcje, bo dopóki samym kobietom kara nie grozi, będą kryć swoich partnerów i inne osoby, które pomogły im przeprowadzić zabieg…
Poza tym ostatnio w Polsce byliśmy świadkami kolejnej dramy w partii satelickiej PiS. Nie wiem do końca jak to tam dokładnie było, bo też nie uważam, żeby było warto poświęcać czas na rozgryzanie tematu. W skrócie: jedna strona twierdzi, że prezes Partii Porozumienie Jarosława Gowina uznał, że to, że jego nazwisko jest w nazwie partii wystarczy i nie przeprowadził wyborów na szefa partii. W rezultacie jego zastępca, czy jaką on tam funkcję pełni, Adam Bielan uznał, że w takim razie to on jest prezesem partii. Suma summarum wyszło na to, że Jarosław Gowin wywalił Adama Bielana i jego przydupasów z Porozumienia Bielana Gowina, czy tam na odwrót. Kogo to obchodzi. Jedyną istotną kwestią jest to, dlaczego oni się żrą akurat teraz? Czyżby Kaczyńskiego znowu swędziały kukle i próbował dołki kopać pod swoimi przystawkami, bo uwiera go fakt, że nie może rządzić sam? Adam Bielan na pewno chętnie przysłuży się byłemu prezesowi, bo on i jemu podobni synowie marnotrawni – jak Ziobro czy Kurski – bardzo chcieliby znowu wrócić na łono Partii Karmicielki i grzać się w ciepełku Ukochanego Przywódcy…
Ale tak naprawdę to, że PiSowcy i ich przydupasy żrą się między sobą mało kogo obchodzi. W przeciwieństwie do kolejnego finału Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, który, pomimo opóźnienia i ograniczeń spowodowanych COVID-19 uzbierała w tym roku co najmniej 127 000 000 zł – tym razem na laryngologię, otolaryngologię i diagnostykę głowy. Może w tym roku nie uda się pobić rekordu, ale PiS i tak, jak co roku, dostaje cholery. Szczególnie widać to w TVP – jak widać Jacek Kurski nie może przeboleć tego, że choć kiedyś prognozował, że po “odcięciu” WOŚP od mediów publicznych okaże się, że cała akcja jest nic nie warta, rozwód z TVP Owsiakowi nie tylko nie zaszkodził, a zaowocował kolejnymi rekordami – od przejęcia władzy przez PiS coroczna zbiórka na chore dzieci osiąga niespotykaną wcześniej skalę – bo Polacy hojnie dają nie tylko żeby wspomóc szlachetny cel, ale także na złość wszystkim PiSowcom. TVP od lat nie może się zdecydować, czy chce orkiestrę szkalować czy ignorować (co samo w sobie jest absurdem, bo to jednak jedno z największych wydarzeń każdego stycznia). Jeśli chodzi o ignorowanie to w ubiegłych latach posuwali się nawet do tego, że z ubrania udzielającego stacji wywiadu politykowi po to, żeby PiSowców cholera brała.
Samo TVP nie do końca wie, co robić z tym fenomenem. Próbują ignorować. Co prawda ignorowanie jednego z najważniejszych wydarzeń stycznia w kraju samo w sobie jest trochę obciachowe, ale podwładnym Kurskiego to nie wystarcza. W poprzednich latach posuwali się nawet do komputerowego usuwania serduszka WOŚP z ubrania udzielającego im wywiadu polityka. W tym roku trochę się zagapili i na antenie poznańskiego TVP pojawiała się prognoza pogody, której prezenterka dumnie nosiła czerwone serduszko. Natychmiast straciła pracę, co dowodzi, że w TVP mogą pracować jedynie osoby bez serca. Co prawda jej szefostwo wypiera się i twierdzi, że po prostu akurat 31 stycznia skończył jej się kontrakt, ale jesli to prawda, to dlaczego prowadziła jeszcze pogodę kolejnego dnia, pierwszego lutego? I co się stało z tą kontrowersyjną prognozą pogody z ostatniego dnia stycznia, dlaczego zniknęła ze strony?
A pogodynka nie była jedyną osobą, która miała problemy z powodu stosunku TVP do WOŚP. Jej kolega reporter także wylądował na dywaniku po tym, jak odmówił przerobienia neutralnego materiału o WOŚP w taki sposób, żeby oskarżał Owsiaka o promowanie aborcji. Bo jak już się nie da zignorować, to przynajmniej poszkalować trochę trzeba. A że nie wszyscy w PiSowskich mediach mają jeszcze choć takie resztki przyzwoitości jak poznański reporter, prorządowe szczujnie pompowały (wbrew faktom) narrację, jakoby Owsiak był za aborcjami. I nie pierwszy raz widać skutki takiego szczucia – w Świebodzicach pijany mężczyzna zaatakował trzy piętnastoletnie wolontariuszki WOŚP, nazywając je “kurwami Owsiaka”. Twierdził też, że Owsiak zabija płody…
Poprzednim razem skoczyło się znacznie gorzej – dwa lata temu podczas finału WOŚP zamordowany został prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. I jak najbardziej można tu mówić jak jest – że za tą zbrodnię przynajmniej częsciowo odpowiedzialność ponosi TVP – szczujnia Kurskiego próbowała pozywać o zniesławienie ludzi, którzy przypisują im winę za szczucie przeciwko wrogom PiS i przegrała. Z wielką siłą propagandową wiąże się chociaż tyle odpowiedzialności. A siła jest olbrzyma – bo idą na to niezmierzone ilości pieniędzy. Jesli tylko uzmysłowicie sobie, że przez blisko 30 lat WOŚP uzbierał nieco ponad 1.4 miliarda złotych, za które zmienił oblicze polskich szpitali. Gdzie się nie obrócić, sprzet z czerwonym serduszkiem: od skanerów MRI przez karetki i specjalistyczne łóżka dla oddziałów geriatrycznych aż po wygodne krzesełka dla towarzyszącym dzieciom w szpitalach rodzicom. Tymczasem tylko w zeszłym roku propagandowa machina Kurskiego dostała od PiS dodatkowe 2 miliardy. Jakie są skutki – wszyscy widzimy.
Ale nie zawsze widać, na co idą nasze pieniadze. Niektóre po prostu gdzieś giną w meandrach poplątanych zależności między spółkami skarbu państwa, fundacjami powiązanymi z PiS i innymi instytucjami. Tak jest na przykład z ciężkimi pieniędzmi, które ładuje się w Polską Fundację Narodową, a tymczasem efektów w postaci obiecanych hollywoodzkich hitów o polskiej historii nie widać. Nawet rejs jachtem dookoła świata nie wypalił. Dlatego zapewne trudno jest im przedstawić w publikacji Ministerstwa Kultury swoje sukcesy. Ale próbowali. I wyszło tak piękne, że muszę Wam tu zacytować większy fragment:
„Perspektywa ekonomii społecznej obliguje do uznania za aksjomat racjonalności działania podmiotów trzeciego sektora, w tym Polskiej Fundacji Narodowej, nie w kategoriach smithowskiej koncepcji homo oeconomicus, bowiem racjonalność inwestycyjna determinowana jest w przypadku fundacji, stowarzyszeń czy organizacji czynnikami społecznymi, a przez to ekwiwalentność interpretowana jest przez fakt uzyskiwania efektów społecznych jako konsekwencji realizowanych celów statutowych. Stanowi to antypodę ujęcia ekonomicznych rezultatów działań podmiotów komercyjnych, które z założenia są racjonalne w sensie ekonomicznym, ponieważ bazują na decyzjach stanowiących wynik wyborów kalkulujących decydentów w obszarze gry rynkowej. Analiza działań Polskiej Fundacji Narodowej jako egzemplifikacji struktury organizacji pozarządowych w sieciach kooperatywnych podmiotów, w okresie pandemii wywołanej wirusem SARS-CoV-2 warunkowana będzie przez dwie kluczowe idee obecne w ekonomii społecznej – redukcję monetarystycznej waloryzacji podejmowanych działań oraz ideę konstytuowania sieci potencjałów podmiotów trzeciego sektora i instytucji sektora finansów publicznych. Dokonując opisu i analizy projektów wielozmiennych oraz nastawionych na wspólnototwórcze i tożsamościowe efekty działań, należy wskazać inicjatywy, których realne konsekwencje charakteryzują się krótko- i długoterminowymi rezultatami realizowanych działań”.
Czy to po prostu kwiecisty sposób na wyrażenie treści “wzięliśmy Waszą kasę, a teraz spierdalajcie”? A może faktycznie desperacka próba uratowania tyłka? Przywodzi mi to na myśl dawne czasy, kiedy to studiowałem astronomię na UWr. Astronomii klasycznej uczyliśmy się tam z niemal równie klasycznego podręcznika profesora Rybki. Mi trafiło się pierwsze wydanie, z 1952 roku, w którym we wstępie wymieniano niedawne sukcesy astronomów z różnych krajów. Tak się jakoś złożyło, że nie bardzo było co wymieniać jeśli chodzi o Związek Radziecki, ale w stalinowskiej Polsce coś takiego było nie do zaakceptowania. Jak wybrnął z tego autor? Napisał, że astronomowie radzieccy odnoszą sukcesy “szczególne” a brak możliwości wymienienia co bardziej zasłużonych z imienia i nazwiska położył na karb tego, że “pracują oni kolektywnie, w myśl zasad materializmu dialektycznego”. Coś jakby w ten sam deseń, nie sądzicie?
Tekst opublikowano w portalu Britské Listy
Fotografia Krystyny Pawłowicz: Lucas Plewnia via Wikipedia, CC 2.0
Zdjęcie płonącego budynku: domena publiczna