Tymczasem w Absurdystanie 201

Alleluja! Cóż za wspaniały czas na bycie Polakiem! Paliwa, na ten przykład, są dziś jednymi z najtańszych w Europie. Prawda, może kiedy tankujecie benzynę za ponad 6 złotych za litr na stacjach benzynowych tego nie odczuwacie – bo za przeciętną pensję Polak może kupić co najwyżej 700 litrów paliwa (dla porównania Czech 800 a Niemiec aż 1800), ale jak informują nas billboardy ufundowane przez państwowe koncerny paliwowe paliwo w naszym kraju jest jednym z najtańszych w Europie. Co technicznie jest prawdą. Jak przyjedzie do nas jakiś Niemiec to na pewno się ucieszy. Jak to ma ucieszyć pracujących w Polsce za polskie pensje Polaków – nie bardzo wiem. 

Najwyraźniej jednak propaganda już rządowi wystarcza. Pamiętacie jak dekadę temu Kaczyński domagał się od rządu aby obniżył ceny paliw obcinając akcyzę i podatki? To było jakoś wtedy, kiedy ceny pod pompami przekroczyły psychologiczną barierę pięciu złotych a baryłka ropy na światowym rynku kosztowała ze dwa razy tyle co dziś. Dziś jednak ten sam Kaczyński jest u władzy i uważa, że akcyzy i podatków obniżać nie można, bo “państwo nie może pozwolić sobie na obniżanie swoich dochodów”. No więc możecie sobie marudzić na ceny paliw, ale jak widać z billboardów jeśli to robicie, to świadczy to jedynie o waszej ignorancji, bo paliwo tak naprawdę jest tanie. 

Kliknij TUTAJ aby przeczytać poprzedni odcinek cyklu.
Kliknij TUTAJ aby zobaczyć listę wszystkich dotychczasowych felietonów.

Ciekawe, że o ile dochodów państwo nie powinno sobie obniżać, to już wydatki na propagandę nie podlegają żadnym ograniczeniu. Bo billboardy paliwowe to nie jedyna taka akcja w ostatnim czasie. 1.1 miliona złotych kosztować będzie nas kampania mówiąca dlaczego pomysł odbudowy Pałacu Saskiego w Warszawie jest świetny i dlaczego nas zachwyca. Ciemni Polacy woleliby, żeby Plac Piłsudskiego zostawić w spokoju, bo raz, że jest to ważne miejsce obchodów uroczystości państwowych w stolicy, a dwa, że grób Nieznanego Żołnierza urzadzony w pozostałych na placu ruinach jest chyba najbardziej symbolicznym miejscem w kraju, ale co oni tam wiedzą. 1.1 miliona z ich kieszeni na pewno przekona ich, że są w błędzie.

Wugląda na to, że Polska idzie już na pełnej parze śladami Korei Północnej. Ostatnio otworzono już nawet wioskę potiomkinowską “centrum prasowe” w pobliżu granicy z Białorusią, gdzie starannie wybrani pracownicy mediów mogą pojechać sobie na wycieczkę pod nadzorem Strażników Granicznych, którzy upewnią się, że prasa nie zobaczy niczego, czego nie powinna. Tymczasem prawdziwi dziennikarze piszący o prawdziwych sprawach mają problemy – Ewa Siedlecka na przykład za to, że pisała o hejterskiej kampanii sterowanej z Ministerstwa Sprawiedliwości. Okazuje się, że pisanie, że sędziowie, ktorzy podawali dalej na Twitterze wpisy z hejterskich troll-kont brali udział w tej akcji to pomówienia. Co ciekawe sama Siedlecka też została uznana winną podania dalej na twitterze tweeta innej dziennikarki piszącej o tej sprawie, więc już teraz nie wiem, czy podawanie dalej czyichś tweetów jest OK czy nie. Najwyraźniej zależy to od tego, czy jesteś za PiSem czy przeciwko.

Przesłanie musi być jasne a cały naród powinien mówić jednym głosem. Dlatego nawet dzieci angażuje się w głoszenie obowiązującego przesłania. Rząd zorganizował akcję #muremzapolskimmundurem. Częścią z nich jest rysowanie przez dzieci laurek dla “broniących naszych granic żołnierzy”. Galerię tych dziecięcych rysunków znajdziecie tutaj, ostrzegam jednak, że może to być najsmutniejsza i najstraszniejsza jednocześnie rzecz jaką dzisiaj zobaczycie. Nie jestem rodzicem, ale jakbym zobaczył, że moje dzieci rysują scenę, na której dwaj żołnierze i helikopter mierzą do rodziny z dzieckiem z karabinów to prędzej pomyślałbym o tym, żeby zabrać je do psychologa, niż żeby chwalić się tym w internecie. Nie jestem też przekonany że w obecnym klimacie politycznym mądre jest publikowanie obrazków – nawet dziecięcych – przedstawiających polską inwazję na Białoruś. I tak, to jest akcja rządowa a nie żadne oddolne pospolite ruszenie – Poczta Polska nawet oferowała darmową dostawę laurek dla żołnierzy na granicę (pod warunkiem, że nie są w zamkniętej kopercie – bo jeszcze by komuś przyszło do głowy napisać co naprawdę myśli o działaniach “obrońców naszych granic”. No a do tego był jeszcze ten kuriozalny koncert dla żołnierzy:

Poza takimi kuriozami jak zapomniany przez wszystkich, ale wierny PiSowi więc zawsze mogący liczyć na jakąś dobrą fuszkę Jan Pietrzak w koncercie wzięły udział zapomniane gwiazdy jednego przeboju zza granicy – na przykład Oceana (pamiętaliście, że była kiedyś taka gwiazdka eurodance’u?), Los Ketchup czy Lou Bega. Niestety, hity śpiewane były w oryginale (bardzo możliwe, że dlatego, że z playbacku) a szkoda. Bo przecież w tym kontekście Mambo no 5 brzmiałoby znacznie lepiej z tekstem dostosowanym do sytuacji:

“A little bit of tear gas in my life
A little bit of concertina by my side
A little bit of beating is all I need
A little bit of freezing is what I see”

Na szczęście na wysokości zadania stanął gwiazdor Disco Polo Sławomir Świerzyński, znany głównie z plagiatowania cudzych piosenek i kadzenia PiSowi w TVP zrobił dokładnie to. Wziął swój stary hit [Edycja: przepraszam, kolega własnie zwrócił mi uwagę, że i ten utwór jest plagiatem starej harcerskiej piosenki] i zmienił słowa w taki sposób, aby odpowiadały nowym oczekiwaniom rządowej propagandy:

To też nie jest nic nowego. W stalinowskiej Polsce też mieliśmy propagandowe przeboje o strażnikach granicznych – tyle że wtedy przynajmniej miały one zgrabnie napisane słowa i muzykę najlepszych kompozytorów tamtej ery:

A wszystko to w momencie, kiedy Jarosław Kaczyński wyrasta na lidera wolnej Europy. Tak przynajmniej jego akolici komentując szczyt, który PiS zorganizował w Warszawie, na który zjechały się radykalnie prawicowe i prorosyjskie partie z całej Europy. Poza Wiktorem Orbanem gościem specjalnym była Marine Le Pen (o której jeszcze tak niedawno PiS mówił, że mają z nią wspólnego tyle ile z Putinem), której zapewniono traktowanie godne głowy państwa, wliczając w to przejazd na bombach w obstawie policyjnej ulicami Warszawy, co jak sądząc po jej Twitterze bardzo jej zaimponowało:

Skoro jednak była to impreza prywatna czy partyjna a nie państwowa to nie bardzo wiadomo jaka była podstawa prawna do zapewnienia takiej obstawy liderce francuskiej radykalnej prawicy. Ale w Polsce już nikt nawet o takie rzeczy nie pyta. Pamiętacie że Stan Wyjątkowy na granicy z Białorusią już się skończył? Konstytucja nie pozwala na jego przedłużenie o kolejny raz. Ale PiSowi to nie przeszkadza – w ekspresowym tempie przepchnięto prawo, które pozwala ministrowi spraw wewnętrznych wydawać zakazy wstępu do danych obszarów wedle jego widzimisię. Co w praktyce oznacza właściwie dokładnie to samo tylko nazywa się inaczej. To oczywiście jest wbrew konstytucji, bo nie tylko ogranicza prawa obywatelskie, ale także zabiera prezydentowi jego wyłączną prerogatywę. Andrzej Duda, zwany (przez siebie samego głównie) niezłomnym co twardy jest jak Psikutas bez S bez szemrania podpisał to jak prezes kazał. A jako wisienkę na torcie mieliśmy ministra spraw wewnętrznych wydającego rozporządzenia w oparciu o przepisy, które wchodziły w życie dopiero dzień później.

A tymczasem przy granicy – niby poza terenem Stanu Wyjątkowego, ale jednak na obszarze gdzie w lasach wciąż ukrywają się przed polskimi “obrońcami granic” uchodźcy – ma odbyć się polowanie. Bo cóż złego może się stać jeśli na taki obszar wypuści się ludzi znanych z tego, że walą z pukawek do wszystkiego co się rusza i tłumaczą potem, że myśleli że to dzik?

No, ale niektórzy nie mogą nrzekać. Żona premiera Morawieckiego sprzedała działkę, którą kupili kilkanaście lat temu od kościoła. Za teren wart, wegłud ekspertów, 4 000 000 złotych zapłacili 700 000 kiedy wiadomo już było, że wartość działki tylko pójdzie w górę, bo już wtedy mówiło się o tym, że ta okolica zamieni się w centrum logistyczno przemysłowe regionu. Kiedy napisała o tym Gazeta Wyborcza, Morawiecki był oburzony i groził pozwami, a PiS obiecał prawo, które kontrolować będzie ściślej majątki polityków (co Morawieckiemu akurat różnicy nie robiło, bo przed wejściem w politykę majątek przepisał na żonę). Jego żona obiecała teren – przynajmniej ten potrzebny na planowaną w okolicy drogę – odsprzedać miastu po cenie zakupu a pieniądze przeznaczyć na cele charytatywne. Oczywiście z żadnej z tych obietnic nic nie wyszło, a teren po raz kolejny zmienił właściciela – niedawno powstała spółka zapłaciła pani Morawieckiej blisko 15 000 000 złotych. Złośliwi mówią, że Morawieccy pozbywają się ziemi, bo szykują się na to, że PiS utraci władzę i będą rozliczani, a w odróżnieniu od gotówki ziemi nie da wyprowadzić się do raju podatkowego…

Fortune zbije także firma mająca budować płot na granicy białoruskiej. Płot ma być znacznie droższy niż ten, który budują Litwini a zupełnie niespodziewanie (hehe, żartuję) zlecenie bez przetargu otrzymała firma kontrolowana przez polityków PiS. Pewną ironią jest fakt, że na budowę pójdą dziesiątki ton stali (widziałem pewne szacunki, których nie udało mi się potwierdzić, ale autor twierdzi, że na budowę tej konstrukcji pójdzie nawet 10% rocznej podaży stali tego konkretnego rodzaju) a większość stali w Polsce importujemy – głównie z Rosji i Białorusi. Czyli wyjdzie tak jak z tym murem Trumpa, tylko trochę na odwrót. W naszym przypadku za budowę zapłacimy fortunę, a na całej akcji zarobią sprzedający nam materiał do jego budowy Meksykanie.

Tymczasem kolejne efekty niesławnego “wyroku” Trybunału Prostytucyjnego w sprawie aborcji. Szpital w Białymstoku odmówił wykonania zabiegu kobiecie, której płód miał akranie – czyli brak kości czaszkowych. Taka wada jest nieuleczalna i kobieta wpadła w depresję i była gotowa targnąć się na swoje życie. Dwóch psychiatrów niezależnie od siebie zdiagnozowało u niej ciężką psychozę spowodowaną ekstremalnym stresem i zaleciło wykonanie zabiegu, ale szpital opierając się o opinię sponsorowanej z Kremla radykalnej organizacji fanatyków religijnych Ordo Iuris odmówił wykonania zabiegu – według Ordo Iuris życie matki nie było zagrożone.

Fanatycy triumfowali na swojej stronie ciesząc się z “uratowania dziecka” i postulując, aby kobietę umieścić w hospicjum (oni w ten sposób piszą “obóz koncentracyjny, w którym kobiety zmuszane są do donaszania ciąż a następnie obserwowaniu jak ich dzieci umierają w męczarniach”), na szczęście jednak ich radość była przedwczesna bo dzięki pomocy organizacji feministycznych kobieta dostała należną jej pomoc medyczną w innym szpitalu. Tymczasem ten Białostocki wypuścił oświadczenie, w którym wprost powiedziano że jeszcze rok temu zachowali by się inaczej, ale po wyroku Trybunału lekarze boją się utraty praw wykonywania zawodu i odpowiedzialności karnej.

Zachowanie fanatyków jest wyjątkowo podłe. Ale jeśli mysleliście, że to wariactwo to czekajcie, aż usłyszycie newsy regionu. Radni Dębicy na przykład deliberowali nad pomysłem wypuszczenia w miejskich lasach wilków, niedźwiedzia i krokodyli. Zwierzęta te miały rozwiązać problem wyjątkowo licznych w tej okolicy dzików, jako, że są one podobno ich naturalnymi wrogami (tak, napisałem krokodyli i nie pomyliłem się). Jak na razie krokodyli ani wilków w miejskich lasach nie wypuszczono.

Ale przebojem ostatniego tygodnia była rada miejska w Starym Sączu, podczas której debatowano odrzucenie niesławnej uchwały anty-LGBT. Podczas dyskusji głos zabrała radna PiS, która na początku coś tam niekoherentnie bredziła o tym, że Święta Kinga jest ich patronem i że mają tam już od tysiącleci jej Kościół (ciekawostka na dziś: chrześcijaństwo zawitało do Polski w roku 966) aby wkrótce przejść do odśpiewania Bogurodzicy:

I wiecie co jest najgorsze? Nie to, że jakiejś oszołomce się wydaje, że śpiewaniem średniowiecznych hymnów uratuje Polskę przez LGBT. Tylko to, że na jej gest wszyscy inni widoczni w kadrze powstali i do niej dołączyli.

Nie ma nadziei dla tego kraju…


Tekst powstał dla portalu Britské Listy
Zdjęcie główne: screen z paliwaweuropie.pl

Comments

comments

Dodaj komentarz