Tymczasem w Absurdystanie 213

Alleluja! Długo oczekiwany raport podkomisji smoleńskiej Antoniego Macierewicza wreszcie został opublikowany! Wreszcie dowiedzieliśmy się jaka była prawda, jak najpepszy prezydent w historii wszechświata został zamordowany przez zbrodniczy sojusz Donalda Tuska z Władimirem Putinem. Ale czy na pewno? 

Kliknij TUTAJ aby przeczytać poprzedni odcinek cyklu.
Kliknij TUTAJ aby zobaczyć listę wszystkich dotychczasowych felietonów.

Zacznijmy od tego, dlaczego ta Macierewiczowa instytucja nazywa się podkomisją? Czy to może dlatego, że żeby być prawdziwą komisją potrzebowałaby prawdziwych ekspertów a tymczasem wśród jej członków – może poza Frankiem Taylorem – nikt nie miał zielonego pojęcia o lotnictwie? Nie to, że nie było w niej ekspertów, tylko że akurat byli to eksperci od biologii czy konstrukcji betonowych, a nie wypadków lotniczych. Do czego więc doszła ta ekipa po przepaleniu ponad 22 600 000 zł z publicznej kasy – że o innych kosztach, jak na przykład totalne zdemolowanie drugiego, w pełni sprawnego Tupolewa?

Ciężka praca polegająca na głębokich rozkminach i absurdalnych eksperymentach takich jak gotowanie parówek czy wysadzenie w powietrze blaszanej szopy – oraz niedoszłej na szczęscie do skutku próby wjechania z dużą prędkością w skrzydło samolotu samochodem z przyczepionym do jego dachu drzewem – wybrano wreszcie jedną z wielu licznych, propagowanych przez lata, idiotycznych teorii spiskowych.

Ku mojemu zawodowi nie była to niestety moja ulubiona teoria o sztucznej mgle i bąbelkach helu wypuszczanych przez Rosjan w celu zmiany właściwości aerodynamicznych przelatującego nad nimi samolotu, ale dużo nie tracicie, bo ostateczna wersja też jest dość kretyńska: w wyniku bardzo skomplikowanego spisku Rosjanie usunęli z lotniska urządzenia do automatycznego naprowadzania samolotu, które jeszcze kilka dni wcześniej bezpiecznie sprowadziły na ziemię samolot z Donaldem Tuskiem (jak wiadomo takie systemy można kupić w każdym sklepie z systemami naprowadzającymi a ich instalacja to tyle, co przyniesienie i rozłożenie w pobliżu pasa startowego jednej walizki), następnie rosyjscy kontrolerzy lotu zaczęli złośliwie błędnie naprowadzać nasz Air Potato One. Nasi świetni piloci przejrzeli jednak tą grę i w porę postanowili przerwać procedurę lądowania, ale podli Putinowcy byli na to przygotowani i zdalnie zdetonowali najpierw jedną bombę termobaryczną, która odstrzeliła samolotowi skrzydło, a następnie drugą, umieszczoną w kabinie, w wyniku czego samolot rozsypał się na kawałki. Niektórzy zwolennicy tej teorii twierdzili, że niektórzy z pasażerów przeżyli i dopiero na ziemi zostali zamordowani przez oczekujący tam na nich Specnaz. A wszystko to oczywiście wina Tuska. Jeśli macie jakieś wątpliwości, to tylko popatrzcie na te jakże subtelne plakaty które pojawiły się ostatnio w Warszawie.

Oczywiście eksperci z miejca wyśmiali te kretynizmy. Prawdziwa komisja prawdziwych ekspertów już dawno doszła do wniosku, że prawdziwą przyczyną katastrofy był tupolewizm – jak nazwano po tym wydarzeniu typową dla Polski mieszankę lekceważenia procedur, zaniedbań, nacisków z góry i kozackiej fantazji graniczącej z brawurą (że tylko o pilocie, który ręcznie zmienił ustawienia wysokościomierza, żeby uciszyć wrzeszczące na niego komunikaty “TERRAIN AHEAD, PULL UP, PULL UP” wspomnę). Teorię o eksplozji obalono już dawno, a jeśli to komuś nie wystarczy, to najnowsze doniesienia Macierewicza na bieżąco komentuje na przykład na Twitterze pewien chemik, a jeśli nawet jakieś znalazły się na pokładzie, to zwolennicy Macierewicza nie potrafią wyjaśnić w jaki sposób je tam wniesiono – nie mówiąc, o umieszczeniu ich w radykalnie trudno dostępnych z powodu konstrukcji samolotu miejscach…. Sam Macierewicz plącze się w zeznaniach, raz twierdząc, że nagrania z czarnej skrzynki są dowodem na zbrodnie Rosjan, innym razem, że zostały przez nich sfałszowane i nie potrawi wyjaśnić jak to jest, że jeszcze po odstrzeleniu samolotowi skrzydła piloci rozmawiali ze sobą jakby nigdy nic… A zresztą, szkoda czasu na te rojenia wariatów.

Zastanówmy się jednak jakie mogą być konsekwencje tego raportu. Z pewnością, skoro sporządziła go poważna (pfff) instytucja państwowa to nasz poważny (pfff) rząd podejmie teraz stosowne działania? Skoro, jak twierdzi Macierewicz, Moskwa zamordowała nam prezydenta to może powinniśmy wypowiedzieć Rosji wojnę? Albo chociaż zerwać z nią stosunki dyplomatyczne? Nie oczekuję jednak żadnych radykalnych działań, prawda jest taka, że nawet w samym pisie mało jest aż takich idiotów którzy byliby w stanie na poważnie wziąć te brednie. Poza tym jeśli to był zamach a nie wypadek, to rodziny smoleńskie, które przytuliły rekordowe w skali kraju astronomicznie wysokie odszkodowania musiałyby je teraz zwrócić, bo ubezpieczenie było od wypadku a nie od zamachu.

Więc jeśli cokolwiek z tego będzie, to Kaczyński będzie tego używał do swoich doraźnych, politycznych potrzeb, do podniecania najbardziej fanatycznej grupy swoich wyznawców i podżegania w nich nienawiści do Tuska. Niestety (choć może akurat jest to także jego świadome działanie) pomaga w ten sposób także Putinowi, który może użyć wyników Macierewiczowej komisji w swojej propagandzie. “Patrzcie” – mogą teraz mówić Rosjanie – “Polska oskarża nas o takie kretynizmy, co więc się dziwić Ukrainie, że też wymyśla jakieś rzekome zbrodnie w Buczy!”

Innym zyskiem dla Kaczyńskiego jest to, że rzucając oskarżenia na innych może dalej unikać rozliczenia z własnym sumieniem. Bo to on nalegał, żeby jego brat pojechał polansować się w Katyniu przed wyborami, to on – jak się podejrzewa – namawiał go do lądowania za wszelką cenę. Kaczyński na punkcie Smoleńska ma totalnego fizia i desperacko próbuje w przegryzanie swojej traumy wciącnąc cały naród. Jego miesięcznice Smoleńskie jednak są już dzisiaj tylko żałosnym pośmiewiskiem a swoją wąską grupkę fanatyków i lizusów musi odgradzać od reszty społeczeństwa grubym kordonem policjantów (a wszystko oczywiście za pieniądze podatnika). I nigdy nie jest mu mało, choć nie wiadomo, czy sam to wszystko wymyśla, czy podrzucają mu to usłużni przydupasi. W tym miesiącu ktoś na przykład wymyślił, żeby z okazji miesięcznicy smoleńskiej włączyć syreny przeciwlotnicze, bo najwyraźniej 12 lat comiesięcznej szopki jeszcze nie wystarczyło aby zagłuszyć sumienie Jarosława. Na szczęscie wiele syren pozostaje w gestii samorządów i wiele z nich odmówiło wykonania tego idiotycznego polecenia – wycie syren jest co prawda długo uświęconą tradycją świętowania rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego, ten raz w roku może jednocześnie służyć jako ich testowe uruchomienie i wystarczy. Na pewno jednak nie jest dobrym pomysłem wycie syren w momencie, kiedy na terenie naszego kraju znajdują się ponad dwa miliony uciekających przed rosyjskimi bombami Ukraińców – no chyba, że ktoś naprawdę chce tym biednym straumatyzowanym ludziom zrobić na złość…

Ale w kontekście Ukraińców dzieją się także pozytywne rzeczy. W Warszawie miasto z pomocą komorników i firmy ochroniajskiej przejęło osiedle mieszkaniowe zwane Szpiegowem – zbudowane w celu zapewnienia lokali załodze pobliskiej ambasady Związku Radzieckiego a potem Rosji. Polska w zamian miała otrzymać analogiczne osiedle na terenie Moskwy, ale Rosjanie jakoś nie kwapili się do wypełnienia swojej częsci umowy, więc po latach przepychanek budynki te wreszcie wróciły do Polski. Prezydent Warszawy Rafał Trzaskowski miał nadzieję, że uda się w nich zakwaterować uchodźców z Ukrainy, ale okazało się, że zabudowania są w tragicznym stanie – ze ścian powyrywano armaturę sanitarną i przewody, poprzecinano nawet kable od windy, zostały praktycznie gołe ściany, które być może również trzeba będzie wyburzyć. Rosyjscy dyplomaci za stan posesji obwiniają Polskę, rzekomo “Obstrukcja władz polskich przez wiele lat uniemożliwiała nadanie temu budynkowi oficjalnego statusu rosyjskiego obiektu dyplomatycznego” i to miało doprowadzić do jego degradacji. (Ciekawe dlaczego Polacy nie chcieli przekazać Rosji za darmo tak cennej nieruchomości w centrum swojej stolicy, eh?). Złośliwi Polacy żartują jednak, że za demolkę odpowiadają Rosjanie, którzy myśleli, że jak ukradną z Polski krany i kable elektryczne i zawiozą je do domów, to też będą w nich mieli prąd i bieżącą wodę…

Inne wrogie przejęcie też nie idzie tak dobrze, jakby to miłośnicy Putinowskiego stylu polityki chcieli. Trybunał Konstytucyjny (obecnie pod kontrolą Pisowskiej kukiełki Julii Przyłębskiej) przegrał w sądzie sprawę, którą wytoczyła mu Helsińska Fundacja Praw Człowieka. Sąd uznał, że TK nie może odmawiać wydania dokumentów dotyczących ręcznego dobierania przez Julię Przyłebską pro-PiSowskich sędziów w kluczowych dla demolowania demokracji w Polsce sprawach. Idę o zakład jednak, że PiS się będzie odwoływać, a jak to nic nie da, to każe Przyłębskiej wydać wyrok, że polskie sądy są niezgodne z konstytucją czy coś takiego. Ale na pewno jest to dla nich pewne utrudnienie, więc punkt dla demokracji.

Na froncie wojny religijnej w Polsce Kościół też przegrywa, tracąc poparcie społeczeństwa w rekordowym tempie, ale to nie znaczy, że się poddaje. Zamiast tego próbuje zabetonować się na pozycjach, które już osiągnął. Wiceminister sprawiedliwości ogłosił właśnie, że kretyńskie prawo o “obrazie uczuć religijnych” stanie się jeszcze bardziej restrykcyjne, jednocześnie zabezpieczając prawo do obrażania innych przez osoby religijne. Innymi słowy jeśli powiesz, że religia katolicka jest głupia, to będziesz za to ścigany z pełną mocą prawa. Ale jesli powiesz na przykład, że gejów należy kamieniować na śmierć, bo tak mówi Biblia, to Twoje nienawistne słowa będą pod państwową ochroną.

Przegłosowano także inne zmiany w prawie – tym razem dotyczące nazewnictwa ulic. I tak według nowych przepisów zmiana nazw ulic, których patronami są postacie ważne dla historii narodu – królowie, bohaterowie narodowi, prezydenci itd – będą mogły zostać zmienione jedynie kiedy na jaw wyjdą nowe informacje, z których wynika, że dana postać była na przykład komunistą albo zdrajcą narodu. Z jakiegoś jednak powodu do grupy owych postaci ważnych dla narodu zaliczono świętych i błogosławionych kościołów chrześcijańskich (czyli de facto głównie katolickiego), którzy komunistami działającymi na szkodę Polski się raczej nie mogą okazać, więc ulice nazwane ich imieniem będą praktycznie nie do ruszenia – jedynym wyjątkiem jest sytuacja, w którym na ich cześć będzie nazwane jeszcze bardziej godne i znaczące miejsce.

Młodzież dalej poddaje się religijnej indoktrynacji. W pabianicach na przykład zorganizowano dla uczniów szkół średnich konkurs matematyczno-religijny, w którym uczestnicy musieli rozwiązywać zadania dotyczące takich zagadnień jak ilość mąki potrzebnej na upieczenie tortu na wesele w Kanie Galilejskiej na którym był obecny Jezus, lub obliczyć ile czasu potrzebować będzie Dawid na dogodnienie Goliata jeżeli obaj poruszać się będą po okręgu. Ja wiem, że dla matematyki nie robi to różnicy CO się oblicza, ale nie mogę odpędzić od siebie wspomnienia, kiedy w podstawówce mój dziadzuś uczył mnie matematyki z przedpotopowego podręcznika wydanego jeszcze w czasach stalinowskich, dzięki czemu rozwiązywałem zadania dotyczące na przykład podjętego dla uczczenia rocznicy powstania Polskiej Zjednoczonej Partii Robotniczej zobowiązania podjętego przez załogę parowozu Pt47, która zobowiązała się przejechać jakiś tam dodatkowy procent kilometrów bez remontu głównego kotła… Na prawdę jesteśmy w takim momencie, że nawet w szkolnych zadaniach matematycznych potrzebna jest taka propagandowa nadbudowa?

Ale są też sukcesy… w pewnym sensie. Prorządowa propagandowa szmata Sieci (która niedawno zasłynęła tym, że zaraz po rozpoczęciu inwazji Rosyjskiej na Ukrainę opublikowała 11-stronicowy wywiad z ambasadorem Rosji) ogłosiła kolejnego laureata przyznawanego przez siebie tytułu Człowieka Wolności. W tym roku nie został nim ani pisowiec Mateusz Morawiecki, ani Pisowiec Andrzej Duda, ani nawet pisowska prezes Trybunału Julia Przyłebska czy pisowski szef Orlenu Daniel Obajrtek. Oni wszyscy już mają po jednej takiej statuetce, i to byłoby nie fair, bo Kaczyński taką też ma. Więc Człowiekiem Wolności tygodnika Sieci został w tym roku jeszcze raz Prezez PiS Jarosław Kaczyński. Z jakiegoś powodu PiSowskie media uważają, że to ważne, chociaż wszyscy inni tylko się z politowaniem śmieją, bo to oczywiście jest takie skrzyżowanie towarzystwa wzajemnej adoracji ze światowymi mistrzostwami speleologów we włażeniu Kaczyńskiemu w tyłek. Nawet jednak pomijając relacje braci Kremlowskich, przepraszam, Karnowskich z PiS to samo w sobie wygląda to idiotycznie. To tak jakby Człowiekiem Roku portalu Britské Listy zostawali na przemian Jan Čulík, Boris Cvek i Karel Dolejší – i tak w kółko macieju.

Jeśli chodzi o mnie, to mnie także to osiągnięcie Kaczyńskiego nie zaimponowało. Tylko w ostatnim tygodniu portal orynski.eu uznał mnie “Najwspanialszym Człowiekiem W Galaktyce Drogi Mlecznej I Pobliskich Obłokach Magellana“. I to aż pięć razy! Przebij to, Jarek!


Tekst powstał dla portalu Britské Listy
Ilustracja: Domena Publiczna

Comments

comments

Dodaj komentarz