To straszne jak bardzo prześladowani są w Polsce Chrześcijanie. Jak możecie pamiętać, w poprzednim odcinku informowałem o tym, że ZHP nie wymaga już od harcerzy ateistów żeby przyrzekali, że mają szczerą wolę służyć Bogu. To jednak jeszcze nie koniec tej historii. Widzicie, Rada Duszpasterska ZHP (tak, harcerze mają RADĘ DUSZPASTERSKĄ!) naprawdę się wkurzyła i wysmażyła soczyste oświadczenie. Według nich “usankcjonowanie zwolnienia się ze służby Bogu podważa tożsamość harcerza polskiego, narusza ponad stuletnią tradycję skautingu stworzonego przez Baden-Powella”. Wyrażają “nadzieję, że droga harcerskich ideałów pozostanie zawsze wierna służbie Bogu i będzie przestrzenią do rozwoju duchowego i religijnego kolejnych pokoleń”…
Kliknij TUTAJ aby przeczytać poprzedni odcinek cyklu.
Kliknij TUTAJ aby zobaczyć listę wszystkich dotychczasowych felietonów.
A ja akurat mam nadzieję na coś całkowicie przeciwnego. Bo zgadzam się z nimi kiedy zwracają uwagę na to, że dwie wersje przyrzeczenia “czynią niespójnym cały proces wychowawczy w ZHP”. Proponuję zatem uczynienie go spójnym poprzez jasny podział: w harcerstwie harcujemy a po religijne unosienia chodzimy do kościoła. Ten wyraźny rozdział nie tylko zapobiegnie niespójnościom ale i pozwoli pielęgnować idee Roberta Baden-Powella i tradycje polskiego harcerstwa, w którym niedomknięty wieniec laurowy na krzyżu symbolizuje to, że jest zawsze otwarte dla wszystkich, anie tylko dla katolików. Można przypuszczać że mój pomysł podoba się braci harcerskiej bardziej niż propozycje kapelanów, bo po zamieszczeniu swojego apelu na Facebooku zebrali jak dotąd 855 reakcji: 720 śmiejących się buziek, 67 wkurzonych buziek i jedynie 37 lajków. Dla porównania moja odpowiedź, w której postuluję rozdział kościoła od harcerstwa jak dotychczas obdarzona została 388 lajkami, 48 serduszkami i jedną jedyną smutną buźką. Wiem, że lajki na Facebooku to nie jest miarodajna metoda badania opinii publicznej, ale jakąś ideę nastrojów w organizacji myślę że daje…
Nastawienie instruktorów harcerskich do kapelanów, którym nie wsmak jest to, że ZHP nieśmiało próbuje przeciwdziałać zagarnianiu go przed kościół to nie jedyna sprawa, która mogłaby kościołowi przynieść nieco zmartwienia. Kardynał Dziwisz na przykład podczas obchodów 25. rocznicy wizyty Jana Pawła II w Zakopanem (w ogóle czujecie, papież do Zakopca przyjechał na niecałe cztery dni, a obchody rocznicy tego wydarzenia ciągną się już od miesięcy) gromił z ambony swoje owieczki lamentując jak to Polacy miast na kolanach całować postumenty setek pomników papieża, którymi obsrano już cały kraj, mają cześć nie tylko z tego absurdalnego kultu śmieszkować ale i co gorsza poważnie krytykować politykę Karola Wojtyły na tronie piotrowym i przypominać o tym, że krył on pedofilów. A kardynał Dziwisz pamięta dobrze, jak górale oddawali papieżowi cześć te 25 lat temu i wzywa ich do tego, aby dziś stanęłi w obronie jego czci. Cieszę się, że pamięć kardynałowi Dziwiszowi wraca, może wreszcie przypomni sobie jak sam krył pedofilów? Bo jak go jakiś czas temu pytali o to dziennikarze to jakoś dziwnie nic nie pamiętał…
Tymczasem Polska pogrążą się w rui i porubstwie. W jednym z warszawskich kin odbywał się niedawno przegląd filmów post-pornograficznych. Tymczasem przed wejściem zebrała się grupa dziwnie ubranych ludzi wykonujących jakieś dziwne praktyki sado maso – jedni klęczeli na bruku, drudzy ustawiali się w niewygodnych pozycjach z rozłożonymi ramionami i stali tak przez dłuższy okres czasu a jeden nawet okładał się sam pięściami po gębie. Okazuje się jednak, że nie byli to miłośnicy BDSM lecz grupa protestujących, którzy modlitwami i samoumartwianiem się próbowali prosić swojego Boga o wybaczenie. Co prawda nie bardzo wiedzieli za co, bo żaden z nich filmów pokazywanych na festiwalu nie widział, ale w nazwie było, że porn, to na pewno były grzeszne. Być może powinna być jakaś specjalna instytucja, która w imieniu narodu oceniała by pokazywane na festiwalu filmy? Na razie zanosi się, że będzie taka w telewizji: KRRiTV rozważa monitorowanie filmów i seriali w celu sprawdzenia, czy pokazuje się w nich właściwy model rodziny – czy postacie dbają o tradycję, jak wygląda podział obowiązków zawodowych i domowych… Ciekawe czy rodziny LGBT – bo i takie pojawiają się już w polskiej telewizji, choć rząd wciąż udaje, że nie istneją (Zbigniew Ziobro nawet zaangażował prokuraturę w sprawę małżeństwa gejów starającego się o legalizację swojego zawartego za granicą związku w Polsce) – również podlegać będą takiemu monitoringowi?
No ale tak czy tak, kardynał Dziwisz może mieć trochę jazdy. Polacy nie mają już szacunku dla nikogo. Nawet wielmożny pan minister Michał Cieślak nie może liczyć na szacunek podczas wizyty na poczcie. Kiedy podczas wizyty w urzędzie pocztowym w Pacanowie nadział się na pracowników rozmawiających o rozkręcającej się spirali drożyzny, próbował przekonać ich, że wcale nie jest tak źle, a kiedy zwrócono mu uwagę, że nie każdy zarabia tyle, co poseł i minister, odciął się jednej z pracowniczek że nikt jej nie zabrania kandydować do sejmu. Ona odpowiedziała, że może i nie zabrania, ale ona nie umie kłamać, więc się do polityki nie nadaje, co tak bardzo ubodło ministra, że już za 10 minut została wezwana na dywanik gdzie zagrożono jej zwolnieniem dyscyplinarnym pomimo 25 lat nienagannej służby i 11 letniego stażu na stanowisku kierowniczki oddziału… Działania ministra nie spotkały się w społeczeństwie ze zrozumieniem i narobiło się tyle hałasu, że aż sam Kaczyński musiał wykopać Cieślaka z rządu Morawieckiego. Niektórzy mówią, że to pokazuje jakie PiS ma wysokie standardy, ale gdyby faktycznie miał, to do czegoś takiego w ogóle by nie doszło. Tymczasem kto wie ile takich spraw nigdy nie wychodzi na światło dzienne? Media donoszą na przykład, że źle się dzieje w zarządzanych przez tatę Patryka Jakiego opolskich wodociągach…
Czemu PiSowi tak zależy, żeby wszyscy włazili im w tyłek? Nie wystarczy, że robią to biskupi, których zdanie PiS tak bardzo sobie ceni? Jędraszewski na przykład podczas niedawnej mszy z okazji urodzin braci Kaczyńskich rozpływał się nad tym, jak to Lech Kaczyński “Był najwspanialszym z prezydentów III RP, bojownikiem o polską prawdę” i w ogóle królom był równy. Jak widać polskiemu Kościołowi nie wystarczy, że ludzie uciekają z niego aż się kurzy, chcą jeszcze, żeby uciekali z krzykiem…
Obawiam się jednak, że będą musieli uciekać na piechotę. Pracownica poczty (która ostatecznie nie straciła pracy) miała rację: ceny wymykają się spod kontroli. Benzyna już jest po blisko 8 złotych za litr, a Orlen przygotowuje się na dalsze podwyżki – wyświetlaczom cen na stacjach benzynowych dorabia się możliwość wyświetlania dodatkowej cyfry na początku – i sądząc po rozmiarach i kształtach wyświetlaczy może nie skończyć się na jedynce…
Orlen już przygotowany na “jedynkę” z przodu na wyświetlaczach – po lewej wyświetlacz stacji w marcu, po prawej w czerwcu.
Zdjęcie ePoznań pic.twitter.com/PQBpo9KPzn
— Waldy Dzikowski (@waldydzikowski) June 2, 2022
Tymczasem Lewica zwraca uwagę, że będący de facto monopolistą na rynku Orlen notuje rekordowe zyski i mógłby z łatwością doprowadzić do obniżenia ceny o złotówkę na litrze. Wielu wspomina jak wiele pomysłów na ulżenie kierowcom miał Kaczyński dekadę temu, kiedy za rządów Tuska paliwo podrożało z czterech do ponad pięciu złotych – wykorzystywano to nawet w spocie wyborczym. Tym razem jednak się nie da. Jak tłumaczy nam w TVP polska odpowiedź na Margeritę Simonian czyli Magdalena Ogórek paliwo nie może być tańsze, bo jakby było, to Czesi i Niemcy wykupiliby nam całą benzynę i dla Polaków i Ukraińców już by nie starczyło.
Red. M. Ogórek o tym dlaczego Orlen nie może obniżyć cen paliw. pic.twitter.com/EJObbcvCSM
— Ogladam”Wiadomości”,bo nie stać mnie na dopalacze2 (@OgladamW) June 9, 2022
Widzicie, rodacy. Może jest drogo, ale przynajmniej te cholerne pepiki nie będą w stanie oszczędzić paru haléřy na litrze 😉
Tymczasem jednak ropa i benzyna to nie jedyne paliwa które drożeją. Podobnie rzecz ma się z opałem – drewno opałowe podrożało już blisko dwukrotnie. Ludzie poważnie zaczynają bać się kolejnego sezonu grzewczego. Na szczęście rząd ma dla nich propozycję. Wiceminister Środowiska zwraca uwagę, że przecież ciągle można zbierać chrust w lesie. To prawda. Za zgodą leśniczego. I płacąc mu za samodzielnie zebrany chrust tyle, na ile wyceni wartość naszego leśnego żniwa. Bo zwykłe zbieranie chrustu w lesie to kradzież.
A gdyby rodacy mądrze inwestowali, może nie musieli by się obawiać osiągającej już według niektórych wskaźników 14% inflacji (najgorszy wynik w tym millenium)? Premier Morawiecki na przykład podczas gdy zapewniał wszystkich, że te straszenie inflacją to jedynie prowokacja wrażych sił, bo jest ona w odwrocie i nie trzeba się jej bać, wyjął swoje własne oszczędności z banku i zainwestował w chroniące przed inflacją (a do tego pozostające pod jego kontrolą) obligacje skarbu państwa. Wydał na nie 4.6 mln zł. Zapewne wielu ludzi poszło w jego ślady. Senator Bielecki na przykład, znany z bycia kasjerem PiSu i mózgiem operacji wyprowadzania pieniędzy ze SKOKów zainwestował ostatnio w papiery wartościowe wystawiane przez ojczysty kraj jego, który bardzo chciał wspierać jak na prawdziwego patriotę przystało, 10 milionów złotych.
Tymczasem nie zanosi się na to, żebyśmy dostali prędko pieniądze z europejskiego funduszu odbudowy. Podczas niedawnej wizyty w Warszawie Ursula von der Leyen jasno dała do zrozumienia że bez podjęcia kroków w celu przywrócenia w naszym kraju praworządności Morawiecki (a co za tym idzie zwykli Polacy) nie zobaczy z Brukseli złamanego eurocenta. Morawiecki specjalnie się nie przejął, mówiąc, że żadnych braków w praworządności nie ma, a poza tym Polska sra kasą i świetnie sobie poradzi, po czym poleciał do sejmu przekonywać posłow koalicji rządzącej że desperacko tych pieniędzy potrzebujemy bo nadchodzą chude lata. Posłowie jednak stwierdzili, że nie chcą zrobić przykrości naszemu drogiemu ministrowi sprawiedliwości i stosowne poprawki odrzucili, więc na przywrócenie polskiego wymiaru sprawiedliwości do europejskich standardów nie ma co liczyć.
Na razie więc PiS musi się skupić na przewalaniu na głupoty pieniędzy, które jeszcze mamy. I tak w Krakowie, którego mieszkańcy tak ostro sprzeciwiali zorganizowaniu tam olimpiady zorganizuje się olimpiadę, tylko mniejszą. Europejską. O zdanie mieszkańców miasta nikt nie pytał, bo przecież wiadomo, że nikt normalny nie chciałby w dobie kryzysu organizacji imprezy, która dotychczas miała dwie edycje – w Azerbejdżanie i Białorusi, kosztowała fortunę i nikogo nie obchodziła od mediów przez kibiców po samych sportowców włącznie. Prezydent Majchrowski uspokaja, że na imprezę pójdą pieniądze z budżetu centralnego (czyli wszystkich podatników) a nie tylko samych krakowian, a po wydarzeniu zostanie miastu wiele przydatnych sportowych obiektów. Jak przydatne są pozostałe po wielkich wydarzeniach sportowych obiekty pokazują stadiony po Euro 2012: taki na przykład Wrocławski stadion przynosi miastu jedynie wielką dziurę w budżecie, do tego stopnia, że poważnie rozmawia się o tym, czy go wyburzyć, czy przerobić na centrum obsługi obywatela. Jeśli Kraków po olimpiadzie dostanie kilka takich obiektów, to w sumie mógłby już teraz złożyć wniosek o bankructwo.
Ale być może rządowi uda się znaleźć jakieś wymówki pozwalające na przekonywanie swoich fanów, że tu tak naprawdę chodzi o obronność. Tak robią w temacie przekopu przez Mierzeję Wiślaną, którym przepłynął niedawno już pierwszy testowy statek a sznureczka armatorów chętnych do pływania do Elbląga, podobnie jak kogokolwiek chcącego zainwestować w rozwój tego niewielkiego rzecznego portu na zadupiu nie widać. Dlatego nową śpiewką jest to, jak bardzo przekop zwiększy możliwości naszej marynarki wojennej w przypadku napaści ze strony rosyjskiej, choć ekspertów militarnych będących w stanie wyjaśnić nas w jaki to niby sposób miałoby nam pomóc w takiej sytuacji próżno szukać. Podobnie jak próżno szukać tych zwałów bursztynu wartych fortunę, dzięki którym inwestycja miałaby praktycznie się zwrócić. Prace ziemne są już prawie zakończone a jak na razie pozyskano go około 17 kilogramów.
A skoro mowa o rosyjskich napaściach, jak mają się sprawy w temacie uchodźców z Ukrainy? Tak sobie. Początkowy zapał rodaków śpieszących do pomagania powoli przygasa. Armia wolontariuszy jest wyczerpana, powoli też musi wracać do swojego codziennego życia. Pojawiają się pierwsze napięca kiedy Ukrańcy muszą konkurować z miejscowymi o pracę czy mieszkania. Na szczęście wielu z nich było w stanie bezpiecznie powrócić do siebie albo wyjechać dalej na zachód, wciąż jednak tysiące pozostają w organizowanych przez rząd obozach przejściowych, a zamiast zadbać o ich rozmieszczenie w mniejszych miejscowościach, rząd kompresuje ich w coraz większych obozach molochach – niedawno na przykład zlikwidowano obóz na białołęce a mieszkającym tam dwunastu setkom uchodźców zaproponowano dołączenie do ponad 3000, którzy mieszkają już w halach w Nadarzynie… I to by było tyle w kwestii tego, jak to Polska nie musi budować obozów.
Drodzy czytelnicy, chciałem przeprosić za to, że ostatnio Absurdystany ukazują się mniej regularnie. Chciałem dołączyć się do pomocy uchodźcom z Ukrainy i w porozumieniu z przyjaciółmi zaangażowanymi w Polsce doszliśmy do wniosku, że najlepiej mogę pomóc podejmując się jakichś dodatkowych prac i przesyłając pieniądze do Polski. Trafiło się dobrze płatne zlecenie, troszkę się rozpędziłem i przez ostatnie kilka tygodni pracowałem na pełen etat na nocną zmianę wożąc po szkockich highlands cysterny z niebezpiecznym łatwopalnym płynem – znanym lepiej jako whisky. Po średnio 11-godzinnej nocnej zmianie nie bardzo miałem siły i czas na nic innego.
Obiecuję jednak, że postaram się powrócić do regularnych publikacji nowych odcinków w dwutygodniowych odstępach!
Tekst powstał dla portalu Britské Listy.
Zdjęcie Dziwisza: Bartosz Staszewski (CC 2.5)