Tymczasem w Absurdystanie 223

Największym wydarzeniem w ostatnich dniach było oczywiście uderzenie rakiety w przygraniczną wioskę. W eksplozji życie straciło dwóch obywateli Polski. Jednak media międzynarodowe poświęciły temu wystarczająco atencji a ponieważ – jak wychodzi z pobieżnego przejrzenia mediów społecznościowych – akurat ja wydaję się być ostatnim człowiekiem w Polsce który nie jest ekspertem w sprawach militarnych i technologii rakietowej, to wątpię, żebym akurat ja mógł dodać w tej dziedzinie jakiekolwiek wartościowe informacje. Dla porządku wspomnę tylko, że chwilowo główną hipotezą jest, że była to rakieta ukraińskiej obrony przeciwlotniczej, czemu zaprzeczają nasi sąsiedzi – choć akurat przyznanie się do winy nie zaszkodziłoby relacjom polsko-ukraińskim bo raczej nikt nie będzie winił Ukrainę o to, że próbuje się bronić przed kolejnymi terrorystycznymi atakami Rosji. Choć niektórzy ludzie przekonują, że atak na wioskę Przewodów był po prostu rosyjską pomyłką, bo tak się składa, że ma ona szerokość geograficzną Kijowa a długość geograficzną Lwowa, więc jeśli ktoś pomyliłby się przy przepisywaniu danych z tabelki mogłoby do dojśc do takiego błędu. Ale, jak mówiłem, nic nie wiem o tym, jak się strzela rakietami, więc nawet nie próbuję sugerować, że jest to w jakikolwiek sposób wiarygodna hipoteza

Kliknij TUTAJ aby przeczytać poprzedni odcinek cyklu.
Kliknij TUTAJ aby zobaczyć listę wszystkich dotychczasowych felietonów.

Natomiast jeśli na czymś się troszkę znam, to na polskiej polityce. I tu akurat muszę przyznać, że byłem zaskoczony tym, że rząd zachował się w miarę odpowiedzialnie. Nie było potrząsywania szabelką, wygrażania, wzywania do rozpętania trzeciej wojny światowej czy, w drugą stronę, oskarżania Zachodu o prowokowanie Rosji. Rząd (podobnie zresztą jak i społeczeństwo, jeśli nie licząc wyskoków niektórych ludzi z antypisowską obsesją takich jak Tomasz Lis) zachował się z grubsza tak jak powinien – unikał robienia sensacji i rozkręcania histerii, wygłosił niewiele mówiące oświadczenie i zaprosił naszych partnerów do współudziału w śledztwie. Owszem, gotowość niektórych jednostek podniesiono na wyższy poziom, ale żadnej histerii nie było. Chyba, że ktoś chce do tej kategorii zaliczyć eskortowanie samolotu z polską reprezentacją piłkarską przez myśliwce F-16. Chociaż akurat piłkarzom przydałaby się jakaś ochrona od środka samolotu po tym, jak na jaw wyszło, że jako ochroniarza dla Roberta Lewandowskiego zatrudniono neofaszystę z kryminalną przeszłością…

Tymczasem piłkarze to nie jedyni reprezentanci Polski, którzy w ostatnich czasach reprezentują nasz kraj za granicą. Minister zdrowia poleciał do stanów gdzie spędził tydzień. Celem była konferencja na temat biotechnologii. Sama konferencja trwała kilka godzin i składała się z briefingu prasowego i dyskusji panelowej a jej uczestnicy (głównie reprezentanci firm farmaceutycznych przebrani za członków sponsorowanych przez nie fundacji), podobnie jak organizatorzy, przyjechali w większości z Polski. Ale przynajmniej wszyscy ustalili, że powinni przedyskutować możliwość dalszej współpracy. Niektórzy krytykują, ale czy 400 000 złotych za tak oszałamiający suksces Polski w świecie to naprawdę tak dużo?

Owszem, co prawda polska służba zdrowia boryka się z poważnymi problemami finansowymi – ostatnio na przykład prasa donosi o przeludnionym oddziale psychiatrii dziecięcej, gdzie młodzi pacjenci muszą spać na porozkładanych w korytarzu materacachchildren in critical mental conditions are forced to sleep on the floor in the unit’s corridor. Ale widocznie po prostu te pieniądze które są wydawane są na nie te rzeczy co trzeba czy coś. Bo pieniędzy jest aż za dużo – bo gdyby nie to, czy rząd zdecydowałby się właśnie na obcięcie funduszy na służbę zdrowia o kolejne 77 miliardów w ciągu następnej dekady? Można by zapytać ekspertów, ale rząd nie czuł takiej potrzeby. „Z uwagi na jednoznacznie pozytywny lub neutralny charakter projektu, odstąpiono od konsultacji w celu umożliwienia uchwalenia projektowanych zmian w terminie pozwalającym na ich implementację równolegle z pracami związanymi z opracowaniem projektu ustawy budżetowej na rok 2023″ – napisano w dokumencie. Jakbym już gdzieś widział taki styl zarządzania… O, mam: tutaj:

Na szczęscie (dla niektórych) nie ma potrzeby cięć w funduszach które rząd pompuje w fundacje i fundacyjki “krewnych-i-znajomych-królika” (że tak pozwolę sobie zostać w sferze cytatów z popularnych dzieł kultury dziecięcej), czyli przydupasów obecnej koalicji rządzącej. Innymi słowy – znasz osobiście na przykład ministra Michała Moje-Mejle-Czyta-Całe-KGB-A-Niektóre-Nawet-Polacy Dworzyka, zakładaj fundację, a granty posypią się jak z rękawa. Jedna z takich fundacji dostała własnie kolejne 5 milionów złotych na zakup nieruchomości a od czasu przejęcia przez PiS władzy zgarnęła już 64 miliony. Inna fundacja powiązana z innym członkiem rządu dostała 20 milionów pomimo tego, że nie ma żadnych osiągnięć ani nawet skonkretyzowanych planów działania (chyba, że promocję całościowego rozwoju i edukacji człowieka na przestrzeni całego życia uznamy za jakiś konkret). Na co więc idą konkretnie te pieniądze? Na wynajem lokalu, który oficjalnie jest siedzibą fundacji a de facto mieszkaniem jej szefowej, znanej w sąsiedztwie z urządzania głośnych pijackich imprez. Być może to podczas jednej z nich “omyłkowo dźgnęła nożem swojego byłego partnera” przez co jest teraz oskarzona o próbę morderstwa. Naprawdę, ja tego nie wymyślam, sprawdźcie sobie te linki…

Wśród beneficjentów Dojnej Zmiany nie może oczywiście zabraknąć Tadeusza Rydzyka, który wbrew opiniom wszystkich ekspertów dostał sowite granty na budowę swojej instalacji geotermalnej w miejscu, w którym nie ma wystarczająco gorącej wody. W rezultacie wodę trzeba podgrzewać, robi się to gazem, a podłączeni do instalacji okoliczni mieszkańcy dostają rachunki o 500% wyższe niż inni. I to po tym, jak całe to przedsięwzięcie zafundowano z ich podatków…

Ale nie tylko rząd dba o swoich krewnych-i-znajomych. W moim rodzinnym mieście, Wrocławiu, jest teraz skandal związany z powoływaniem w kontrolowanych przez miasto instytucjach rad programowych. Rozumiem, że radę programową może mieć na przykład teatr czy festival Vratislavia Cantans, ale po co taka rada aquaparkowi, TBS-om czy miejskiemu przedsiębiorstwu wodociągów i kanalizacji? Próbowałem na stronie aquaparku znaleźć program tej instytucji, ale nie udała mi się ta sztuka. Poprosiłem zatem o przesłanie programu – zadowoliłbym się zeszłorocznym – za pomocą formularza kontaktowego. Niestety jak na razie moja prośba pozostaje bez odpowiedzi.

Więc o co chodzi? Cóż, tak się składa, że żeby być członkiem Rady Programowej nie trzeba żadnych formalnych kwalifikacji. Rada jest także wyłącznie organem doradczym, nie ponosi więc żadnej odpowiedzialności. Jeśli więc jest się kolegą Jacka Sutryka można zasiadać w takiej tajemniczej instytucji i zarabiać 2000 złotych miesięcznie. Byc może to niewiele, ale jeśli weźmiemy pod uwagę że rada zbiera się dwa razy do roku to robi się z tego całkiem przyzwoita stawka godzinowa. A czym taka rada się zajmuje? Cięzko powiedzieć. Jej członkowie nie są pewni nawet czy wciaż są członkami,  “Byłam w tej radzie, ale już chyba nie jestem. Nie wiem. Ze dwa miesiące mnie tam nie było. Fajnie było tam pracować, było sporo debat” usłyszeli lokalni dziennikarze. A czego dotyczyły te debaty? Wiemy o jednej. Rada wymyśliła, żeby w bufecie w aquaparku sprzedawali sałatki. Zamówiono więc różne sałatki do spróbowania. I znów, wolałbym, żebym musiał to wymyślać, ale niestety piszę prawdę…

Można by się zastanawiać – w sytuacji tak oczywistych sytuacji korupcyjnych, czym zajmuje się policja? Cóż, na brak roboty nie narzekają. Poza pilnowaniem miesięcznic i dyżurów pod domem Kaczyńskiego i schodami smoleńskimi muszą teraz obstawiać jego objazdy po kraju w czasie których spotyka się z przywiezioną przez siebie autobusami publicznością. Zastanawiam się czego boi się Kaczyński (to znaczy czego konkretnie, nie jest aż tak wielkim idiotą, żeby nie wiedzieć jakimi uczuciami darzy go większość narodu – choćby i religijne dzieci) Ktoś wyliczył, że ochroną takiego spotkania zajmuje się więcej funkcjonariuszy, niż było żołnierzy na Westerplatte, które bohatersko broniło się przed atakami znacznie większych sił hitlerowców wspieranych ogniem z okrętu wojennego Schlezwig-Holstein. Być może sama policja też nie wie czego się spodziewać, dlatego dużo sił i środków polega na śledzenie działaczy opozycji – takich jak składający co miesiąc bootlegowe wieńce pod schodami smoleńskimi mężczyzna czy happenerzy z Lotnej Grupy Opozycji. Służby mundurowe są także wciąż bardzo zajęte obroną Polski przed uchodźcami próbującymi przedostać się na nasz teren z Białorusi, bo jak wszyscy widzieliśmy na przykładzie przyjętych do naszego kraju milionów uchodźców z Ukrainy te kilkaset czy kilka tysięcy osób wpuszczonych do Polski mogłoby zakończyć się prawdziwą katastrofą. Niesławną strefę wyłączoną z praw człowieka i demokracji już zlikwidowano, ale patrolujący tereny przygraniczne wydają się niewiele z tego robić. Niedawno jednej z mieszkanek tego terenu grożono długą bronią kiedy wybrała się na spacer wokół swojego domu. Armia obiecała znaleźć tego żołnierza, ale jak na razie udało się tylko ustalić, że WOT się do niego nie przyznaje. Nie wiem jak wy, ale kiedy ja słyszę, że na terenach pogranicza kręcą się jacyś uzbrojeni ludzie w zielonych mundurach wygrażający obywatelom polskim bronią a wojsko nie wie, kim oni są, to ja się jakoś niezbyt bezpiecznie czuję…

Tymczasem Polska wciąż nie otrzymuje funduszy z Europejskiego Programu Odbudowy, bo rząd wciaż nie spełnił warunków jakimi było odwrócenie pewnych decyzji mających na celu rozmontowanie systemu sprawiedliwosci. Według niedawnego badania opinii publicznej Polacy nie mają wątpliwości kto jest winien – 17% uważa, że Europpa, 11.5% że opozycja a ponad 60% wie, że winny jest PiS). Rząd się jednak z tym nie zgadza. Według polityków PiS “sondaż zmanipulowany przez błędnie informowaną opinię publiczną”. Zapewne w celu lepszego poinformowania opini pokrętło propagandy w TVP podkręci się teraz aż do 11.

A skoro pojawił się już numer 11: przez Warszawę przeszedł kolejny Marsz Niepodległości. Jak możecie pamiętać, w moim pierwszym w historii tekscie dla portalu Britské Listy opublikowanym niemal dokładnie 10 lat temu próbowałem wytłumaczyć czeskim czytelnikom jak doszło do tego, że tradycją clebrowania odzyskania przez Polskę niepodległości jest to, że do Warszawy zjeżdża się radykalna prawica aby na ulicach miastach napierdalać się z policją. W tej kwestii zmieniło się akurat niewiele – radykalna prawica dalej maszeruje przez Warszawę głosząc swoje nienawistne państwa. Jedyną różnicą jest to, że dziś robią to pod ochroną rządu, a policja napierdala dziś pokojowych kontrmanifestantów.

Być może pamiętacie także mój drugi tekst, w którym wyjaśniałem, że Polska tak naprawdę nie jest aż tak katolickim krajem jak to się przedstawia pomimo tego, że wszystkie kolejne rządy próbują przypodobać się klerowi na wszystkie możliwe sposoby. Niestety to także pozostaje prawdą, a być może jest jeszcze gorzej – rząd PiS nie tylko pompuje w kościół pieniądze wszelkimi możliwymi sposobami ale również aktywnie angażuje się w ochranianiu jego przedstawicieli przed odpowiedzialnoscią za pedofilię. Ostatnio własnie to głosy posłow koalicji rządzącej doprowadziły do uwalenia prawa, które zobowiązywałoby instytucje posiadające dokumenty dotyczace spraw molestowania seksualnego nieletnich do przekazywania ich prokuraturze. Pomimo tego, że według tego prawa instytucje miałyby aż miesiac na pozamiatanie tego, co trzeba, pod dywan, posłowie (przypominam, świeckiego państwa) uznali, że prawo kościelne ma zwierzchność nad prawem krajowym i w ten sposób wyjęli kościół spod tego obowiązku – pomimo tego, że lwia część pedofilskich skandali dotyczy własnie księży.

Ale żeby nie było, choć zwykli Polacy coraz bardziej masowo odchodzą od kościoła, to nie tylko rząd staje w obronie księży. Po tym jak wikary parafii w Nowej Dębie miał romans z mieszkanką okolicy miejscowość zasupały ulotki, w których kobietę oskarżano o bycie “niemoralną rozwódką”, która zbałamuciła młodego księdza, pokazując mu “splugawione krocze”. “Jak bardzo cierpią Rodzice tego Kapłana!” – użala się autor listu według reportażu w lokalnej Wyborczej i zaraz dodaje: “Ale ta k…a o tym nie myśli. Napluła Chrystusowi w twarz i jest dumna, że to dla niej zostawił służbę przy ołtarzu, w konfesjonale, a obrabia jej dupę”. Ulotka, podpisana przez lokalnych parafian, kończy się życzeniem aby ją piekło żywcem pochłonęło i wezwaniem do modlitwy. Ja się tam nie znam, ale nie brzmi to dla mnie zbytnio jak coś, co zrobił by w podobnej sytuacji Jezus Chrystus…

W takim kraju jak to, czy będzie dla was zaskoczeniem, że kiedy w 2699. odcinku popularnej opery mydlanej obejrzymy pocałunek między dwoma bohaterkami jest to wiadomością która ekstytuje nie tylko portale plotkarskie czy te zajmujące się mediami ale nagłówki na ten temat i poważne analizy pojawiają się także na stronach kulturalnych największych krajowych dzienników?


Tekst powstał dla portalu Britské Listy
W kolażu wykorzystano:
“Side View of a Priest in the Church” by Ron Lach (CC, free to use via Pexels)
“Sexy woman” by Richard Foster (CC 2.0 via Wikipedia commons)

 

Comments

comments

Dodaj komentarz