Tymczasem w Absurdystanie 218

Muszę się Wam do czegoś przyznać, choć może to trochę wstyd dla kogoś, kto pisze o polskiej polityce od ponad dekady: odejście Kaczyńskiego z rządu całkowicie mnie zaskoczyło. Zaskoczyło mnie dlatego, że jakoś mi się wydawało, że on już dawno przestał być tym wiceministrem. Nic się jednak nie stało, bo prawda jest taka, że i tak tam gówno robił. Przecież to nie było tak, że on się zajmował bezpieczeństwem państwa – on się przecież nie zna ani na nowych technologiach, ani nie rozumie międzynarodowej polityki. Robił tam to co zwykle – siedział i knuł. I dalej będzie robił to samo. Jedyna różnica jest taka, że nie będzie za to pobierał dodatkowych pieniędzy z kieszeni podatnika.

Kliknij TUTAJ aby przeczytać poprzedni odcinek cyklu.
Kliknij TUTAJ aby zobaczyć listę wszystkich dotychczasowych felietonów.

A co istotnego wydarzyło się ostatnio w polityce? Cóż, wygląda na to, że ruszyła już na dobre kampania wyborcza. Dla PiSu nie zaczęła się zbyt dobrze – choćby dlatego, że wiceminister edukacji skomentował skandalicznie niskie pensje nauczycieli słowami “widziały gały co brały” (wysmażył już oczywiście tradycyjne nieprzeprosiny – oświadczenie, że chociaż nie uważa, że zrobił coś złego, to przykro mu, jeśli ktoś się poczuł urażony). Kaczyński postanowił tym razem wystawić na pierwszą linię samego siebie – ale to tylko pogarsza sytuację. Chociaż spotyka się tylko ze starannie wyselekcjonowanymi fanami (inni ludzie nie mają prawa się nawet zbliżyć do budynku w którym przemawia – więcej o tym później), to z tego co przebija się do mediów wyjawia się obraz zdemenciałego dziada, który jest kompletnie oderwany od rzeczywistości. Podczas swoich niedawnych mityngów partyjnych obrażał osoby transseksualne, Niemców (którym zarzucił, że “kontynuują tradycje demokratyczne Adolfa Hitlera”, pomieszał Włocławek z Inowrocławiem oraz prezydenta jednego z tych miast Brejzę ze swoim przydupasem Mejzą oraz chwalił się tym, że rząd buduje most nad Wisłą w Kruszwicy (to musi być rekordowo długi most, bo Kruszwica leży 50 km od tej rzeki). Zaprzeczał także, że euro kosztuje już 4.7 złotych – według niego w Niemczech można euro kupić już za trzy złotówki.

Poza jednak tym bredzeniem od rzeczy, spotkania wierchuszki PiS z fanami to dobrze wyreżysowane spektakle, o czym świadczy to nagranie z próby, podczas której ćwiczono spontaniczne okrzyki:

Tymczasem cała okolica w której przebywa Prezes Wszystkich Prezeswów otoczona jest przez funkcjonariuszy policji pełniącej fukncję partyjnej bojówki. Jeden z zamaskowanych oficerów (albo po prostu ktoś w niebieskim wdzianku) zaatakował kilku przeciwników PiS przy pomocy gazu pieprzowego. Już jednak przestrzeganie prawa tak go nie interesowało – o czym świadczy inne nagranie na którym widać, jak odmawia interwencji w sprawie pojazdu dostawczego blokującego miejsca dla niepełnosprawnych. Dlaczego? Bo to był bus ekipy Kaczyńskiego oczywiście. Jego kierowca czuł się bezkarny i na tyle pewny siebie, że najpierw twierdził, że auto mu się popsuło (akurat jak przejeżdżał z wzmacniaczami prezesa po części parkingu dla niepełnosprawnych?) a potem sam zaczął grozić policją ludziom, którzy filmowali jego numery rejestracyjne.

Tymczasem burmistrz miasta, wspomniany już Ryszard Brejza, wypuścił dość ostre oświadczenie dotyczące całej sytuacji:

“„W dniu wczorajszym grupa osób, w części zamaskowanych, z napisami na ubraniach ,,Policja” zawłaszczyła parking, część pasa drogowego przy ul. Kilińskiego w Inowrocławiu” – napisał – „Miejsce to zostało otoczone przez funkcjonariuszy i odizolowane, uniemożliwiając zarówno skorzystanie przez kierowców z parkingu, jak i przejście przez niego. Wobec przynajmniej jednej z osób w tym obszarze, użyto miotacza gazu paraliżującego. Takie zachowanie zamaskowanego funkcjonariusza Policji może nosić znamiona złamania prawa poprzez przekroczenie posiadanych uprawnień. Informuję, że nikt do mnie, jako odpowiedzialnego za teren parkingu i ulicy, nie występował o zgodę na zajęcie. Zarówno właściciel, jak i zarządca tego miejsca, nie zostali wcześniej poinromowali o jakichkolwiek podobnych działaniach. Inowrocław był już miastem odwiedzanym przez prezydentów, premierów i ministrów, ale nigdy nie mieliśmy doczynienia z tym, aby poseł, w licznym otoczeniu osób, w tym policjantów z pozainowrocławskich odddziałów prewencji, zajmował część miasta, uniemożliwiając jego mieszkańcom dostęp do miejsca publicznego”

Ale o tym w mediach publicznych nie przeczytacie. Zresztą, niewiele się z tych mediów dowiecie o tym, co dzieje się poza kręgami PiSowskimi. Za to potrafią one przerwać nadawanie zwykłego programu na 70 minut, żeby transmitować na żywo przemówienie szeregowego posła Jarosława Kaczyńskiego podczas jego wizyty w Inowrocławiu.

Może to tępa propaganda, ale za to wszechobecna. Niektórzy zresztą nie mają alternatywy – przy okazji digitalizacji telewizji na przykład mediom komercyjnym nakazano zaprzestania nadawania w starym systemie, tymczasem TVP ma prawo nadawać tak jeszcze przez rok – czyli aż do czasu po kolejnych wyborach. Oznacza to, że ludzie wciąż korzystający ze starych odbiorników i anten – czyli zwykle biedniejsi i starsi ludzie, naturalna baza wyborców PiS, a liczbę starych odbiorników wciąż w użyciu ocenia się na ok. 1.3 miliona – nie będą mieli dostępu do informacji, a jedynie do rządowej propagandy. Media prywatne oczywiscie uważają to za nieuczciwą konkurencję ale stawka jest wyższa. Na szczęście PiS postanowił rozwiązać problem. Kaczyński ogłosi, że jeszcze dwie kadencje PiS i biednych ludzi w Polsce nie będzie. Nie uściślił, czy będą zmuszeni wyemigrować za chlebem, czy po prostu umrą z głodu, ale z inflacją która już przebiła 15%niepokojącymi prognozami można być pewnym, że wesoło nie będzie.

Ludzie martwią się rozsnącymi kosztami życia i szukają oszczędności, ale PiS oczywiście nie byłby sobą, gdyby nie próbował na tym czegoś ugrać. Orlen, który ma de facto monopol na hurtową sprzedaż paliwa w Polsce a jednocześnie notuje rekordowo zyski, mógłby spokojnie przestać być aż tak pazernym i obniżyć koszta paliwa Polakom. Zamiast tego jednak wprowadzono promocję, która wymaga, aby chętni do zatankowania 150 litrów paliwa ze zniżką 30 groszy na litrze zarejestrowali się w specjalnej aplikacji (czyli podzielili się z kontrolowanym przez PiS molochem swoimi danymi). Oczywiście chodzi tu o to, żeby Orlen zarobił jeszcze więcej i żeby złamać wolę ludzi, którzy bojkotują stacje tej firmy od kiedy za jej sterami zasiadł pupilek Kaczyńskiego Daniel Obajtek…

Gdyby chociaż po ulicach jeździły już pierwsze z tego obiecanego miliona samochodów elektrycznych, ale oczywiście nie jeżdżą. Po tym jak Izera – nowy samochód elektryczny z Polski – została zaprezentowana mediom parę lat temu tylko po to, żeby co bardziej ogarnięci (albo co mniej opłaceni przez rządowych speców od PR – patrzę na Ciebie z wyrzutem, zacharOFF) dziennikarze i blogerzy motoryzacyjni zorientowali się, że jest to tylko po prostu makieta nadwozia na skleconym naprędce wózku, i nie wiadomo jeszcze nawet jakie będą parametry techniczne pojazdu, bo nie udało się pozyskać platformy, na której ma on powstawać – bo jeśli myśleliście, że to co w takim samochodzie ważne będzie dziełem polskich inżynierów i motorem napędowym naszego przemysłu to byliście bardzo naiwni, jeśli kiedykolwiek dojdzie do produkcji Izery to Polacy będą tylko karosować podwozia z Chin, nakładając na nie nadwozia zaprojektowane przez wybrane w dziwnych okolicznościach włoskie studio projektowe.

Ale – być może na szczęście – na to, że Izera kiedykolwiek wyjedzie na drogi się nie za nosi. Projekt wciąż jest w powijakach a rząd do wszystkiego zabiera się, brzydko mówiąc, od dupy strony. Wszystko zaczęło się od wyśmiewanego przeze mnie w tej serii konkursu stylistycznego na nadwozie pojazdu, którego uczestnikom nie podano tak podstawowych informacji jak na przykład to, ile osób będzie przewozić samochód albo ile będzie miał drzwi czy nawet kół (bo rewolucja w napędzie zachęca producentów do eksperymentowania i prób tworzenia czegoś idącego w poprzek utartym przywyczajeniom użytkowników samochodów o czym świadczą projekty takie jak estoński trójkołowiec Nobe, inspirowane Isettą Microlino czy projekt modułowego busika/pickapa/minivana/kampera z Niemiec). Następnie wszystkie projekty z konkursu wyrzucono do kosza (i żadna strata, bo większość z nich tylko tam się nadawała, bo trudno było oczekiwać, żeby do takiego konkursu wystartował ktoś poważny) i zamiast tego zaprezentowano wspomnianą wyżej makietę z włoskiego studia, które wybrano bez przetargu czy konkursu, ale za to pracuje w nim jakiś Polak. A potem nie mając jeszcze zapewnionej platformy postanowiono zbudować fabrykę, która miała już być gotowa, ale na razie nie udało się pozyskać nawet oficjalnie terenu na którym ma stanąć, chociaż głośno już było o tym, że wycinane są w tym celu setki drzew.

Tymczasem czas mija i nawet jeśli na początku projekt miał jeszcze jakiś sens – bo ta zmiana technologiczna pozwoliłaby nowym graczom na wskoczenie na rynek, to wygląda na to, że ten moment już minął. Dziś ewentualna Izera zamiast być jednym z pierwszych graczy na rynku musiałaby konkurować nie tylko ze starymi wyjadaczami takimi jak Renault czy Volkswagen, ale i nowymi graczami którzy osiągają sukcesy – takimi jak np. Polaris – czy producentami z Chin, którzy na przykład na rynku brytyjskim robią w ostatnich latach dużo szumu pod marką MG.

O samochodach elektrycznych możecie posłuchać w jednym z ostatnich odcinków mojego podkastu:

Tak czy tak, w produkcji samochodów elektrycznych PiS odnosi mniej więcej takie sukcesy jak w budowie Portu Lotniczego Baranów, floty promów do pływania po bałtyku, stu tysięcy nowych mieszkań czy w zachęcaniu licznych armatorów do pływania do Elbląga nowym przekopem. Jedyne co im wyszło to budowa muru przeciwuchodźczego na granicy z Białorusią, a i tutaj raczej nie można mówić o sukcesie: migranci jak przechodzili tak przechodzą – czy to po drabinach, czy podkopując się pod spodem, w czym – oczywiście – asystują im służby Białoruskie. Lokalni aktywiści wciąż udzielają im pomocy i według nich liczba przekroczeń granicy ponownie wzrasta. Jedyne co dobre to to, że dzięki temu murowi pogranicznicy nie będą już mogli tak łatwo dokonywać nielegalnych wypchnięć z powrotem na Białoruś – a niektórzy za swoje nielegalne działania odpowiadać bedą przed sądem, bo aktywiści pozwali żołnierzy za nielegalne zatrzymania.

Reforma edykacji także okazuje się porażką. Wyniki tegorocznej matury pozostawiają wiele do życzenia. Media podśmiewają się z tego, że w jednej z katolickich szkół, zarządzanych przez działaczy PiS, nie zdał matury ani jeden uczeń – ale to przecież jest tragedia. Na Dolnym Śląsku matury oblało 25% procent. Co jest tego przyczyną, moglibyście zapytać? Deformy minister Zalewskiej? Katooszołomstwo ministra Czarnka? Masowy exodus kiepsko opłacanych i podle traktowanych nauczycieli z zawodu? Otóż nie. Jeśli wierzyć lokalnemu kuratorowi oświaty winnym owej sytuacji jest fakt, że Dolny Śląsk przed wojną był Niemiecki. To jeszcze bardziej kretyńska wymówka niż mówienie, że Izera przez sześć lat nie potrafiła ustalić, na jakiej platformie budowany będzie polski samochód, bo dwa lata temu pojawił się COVID…

Minister Edukacji jednak ciężko pracuje. Nowy podręcznik Historia i Teraźniejszość został zmasakrowany przez recenzentów, którzy otwarcie mówią, że jest to jedynie narzędzie tępej indoktrynacji i prawicowej propagandy. Minister i jego katotalibscy podwładni – tacy jak krakowska kurator oświaty Barbara Nowak – oburzeni są jednak czymś innym: w jednej szkole wprowadzono toaletę, która nie jest przydzielona żadnej płci, a zatem mogą z niej skorzystać wszyscy. Sodoma i Gomora a przy okazji bezczelna promocja ideologii gender. Rację ma poseł Kowalski, który mówi, że propagatorzy LGBT wciskają się do szkoły każdą możliwą szparą, już nawet kredki z których dzieci korzystają są w kolorach tęczy!

…nie, poważnie, on NAPRAWDĘ to powiedział:

Dziwnym trafem jednak oburzenia miłośników dzieci – głównie tych nienarodzonych, ale jednak dzieci w ogóle troszkę też – nie wzbudził kolejny ujawniony przypadek dręczenia podopiecznych sierocińca prowadzonego przez zakonnice. Podopiecznych przywiązywano do łóżek albo zamykano w klatkach. O sprawie wiedziano od lat, bo piosenkarka Kora miała pecha być jedną z podopiecznych tego właśnie ośrodka w dzieciństwie i stosowane tam praktyki opisała już dekadę temu, ale nic z tym nie zrobiono, bo przypadek Kory uległ już przedawnieniu.

Czym więc zajmują się obrońcy najmłodszych? Barbara Nowak broni zakonnic mówiąc, że dziś zbyt łatwo jest rzucać oskarżenia. Wtóruje jej Tadeusz Rydzyk, który uważa, że cała sytuacja to niszczenie dobrego imienia zakonnic i szkalowanie kościoła. A tymczasem Kościołowi akurat takie sprawy wydają się nie szkodzić. Bo jeśli w czymś jesteśmy światowym liderem, to w zamiataniu spraw kościelnej pedofilii pod dywan. Według niezależnych badaczy Watykan prowadzi obecnie 28 śledztw dotyczących biskupów ukrywających przypadki pedofilii wśród swoich podwładnych. Z tych 28 przypadków 16 dotyczy hierarchów polskiego Kościoła. 

To jednak nikogo nie oburza. Bo jeśli coś jest obrazą Kościoła to nie są to biskupi kryjący ruchających dzieci katabasów. Nie, to jest oburzona wtrącaniem się do życia Polaków kobieta, która obrzuciła kościół jajkami, w wyniku czego czterech ksieży doznało ciężkiego uszczerbku na uczuciach religinych, co potwierdził sąd. Ale przynajmniej drag queen, która wyszła na scenę z nadmuchiwaną lalą przebraną za biskupa Jędraszewskiego zostałą uniwewinniona – tak z zarzutu obrazy uczuć jak i nawoływania do przemocy. Najwyraźniej mieściło się to w ramach dopuszczalnych działań artystycznych. Kolejnym sądowym zwycięstwem środowiska LGBT jest wyrok uznający paszkwil wypuszczony przez TVP zatytułowany “Inwazja” za stek kłamstw o społeczności LGBT. Podwładni Kurskiego dostali nakaz przeprosin, wpłacenia zadoścuczynienia na rzecz organizacji biorących praw LGBT oraz zakaz dalszej publikacji owego “dzieła”.

Na szczęscie media PiSowskie mają inne rzeczy nad którymi mogą się wyżywać. Franek Sterczewski, poseł klubu opozycyjnego, został zatrzymany podczas jazdy na rowerze po kilku piwach. TVP miało używanie, szczególnie, że Policja chętnie (i nielegalnie) podzieliła się z funkcjonariuszami propagandy partyjnej nagraniami z zatrzymania. Temat jednak jakoś szybko ucichł – być może dlatego, że wybryk Franka Sterczewskiego był dla partii rządzącej troche niewygodny, bo pokazał, że politycy opozycji, zamiast bujac się wojskowymi samolotami czy kolumnami limuzyn w obstawie policyjnej spychającymi plebs z drogi potrafią wracać do domu tak samo, jak przeciętny wyborca… A to, że posłowie opozycji są bliżej ludzi to niekoniecznie przesłanie, które TVP chce za bardzo pompować…

Zresztą, nie ma takiej potrzeby. Zawsze po raz kolejny można puścić jakiś film o papieżu. Dlatego, drogi czytelnicy, zostawię was tutaj – szczególnie, że ten odcinek jest już i tak zbyt długi – i pójdę oglądąć dokument. Znalazłem jeden ciekawy – Moskwa Jana Pawła II. Zobaczmy co o nim piszą:

Papież wielokrotnie chciał do Rosji przyjechać, ale z różnych względów taka podróż nigdy nie doszła do skutku. (…) Razem z rosyjskimi intelektualistami i katolickimi duchownymi wędrujemy po Moskwie śladami świętego papieża, Jana Pawła II”

Drodzy dokumentaliści, jakbyście kręcili kolejne filmy o miejscach, w których nigdy nie było papieża, to pamiętajcie o mnie. NIe byłem w dziesiątkach tysięcy miejsc, w których Papież także nigdy nie był, nadaję się na eksperta jak mało kto, chętnie udzielę wywiadu!


Zdjęcie Kaczyńskiego: Piotr Drabik, Creative Commons. 
Tekst powstał dla portalu Britské Listy

Comments

comments

Dodaj komentarz