Sezon świąteczny rozpoczął się z wielkim hukiem. Huk miał miejsce w budynku Komendy Głównej Policji i towarzyszył wybuchowi. Na szczęście nikt nie zginął, ale wybuch spodowował duże straty. Konstrukcja budynku nie ucierpiała, ale ustanowiono nowe możliwości przejścia miedzy pomieszczeniami mieszczącymi się na różnych piętrach. Jak do tego doszło? A normalnie. Szef policji strzelił sobie z granatnika.
Kliknij TUTAJ aby przeczytać poprzedni odcinek cyklu.
Kliknij TUTAJ aby zobaczyć listę wszystkich dotychczasowych felietonów.
Jarosław Szymczyk, komendant główny policji, dostał rzekomo wyrzutnię granatów jako podarek podczas swojej wizyty w Ukrainie. Jak twierdzi, myslał, że to jest głośnik bluetooth. Nie bardzo to tłumaczy dlaczego próbował z niego strzelać. Ja mam w domu dwa głośniki bluetooth i nigdy mi nie przyszło do głowy strzelanie z żadnego z nich. Zgaduję, że to zapewnie dlatego świat jest pełen dowcipów o przygłupich policjantach a niekoniecznie o przygłupich felietonistach czy kierowcach ciężarówek…
Co jest natomiast bardziej interesujące to to, że Szymczyk był w stanie po prostu przywieźć sobie granatnik z kraju ogarniętego wojną i wnieść go do jednego z najbardziej strzeżonych budynków w stolicy. Jak się okazuje wjechał do kraju bez kontroli na granicy – potwierdziła to sama Straż Graniczna, która przyznaje, że jako że podróżował na paszporcie dyplomatycznym i kłamał, że nic do Polski nie wwozi, kontrola była jedynie “grzecznościowa”. Wygląda też na to, że środki bezpieczeństwa przy wejściu do budynku policji nie dotyczą samego komentanta – “wszystkie zwierzęta są równe, ale niektóre są równiejsze”, nic nowego – ale cała afera zwróciła także uwagę mediów na zastanawiający fakt, że pomimo bycia szefem policji od siedmiu lat, Szymczyk nigdy nie zadeklarował otrzymania żadnych upominków. To by było dość dziwne, bo jak zwracają uwagę jego poprzednicy wymienianie się podarkami jest normą podczas międzynarodowych spotkań, których szef polskiej policji odbywa mnóstwo. Okazuje się jednak, że Szymczyk nie jest jedyny który po prostu olewa ten obowiązek, bo za olewanie go prawodawca nie przewidział żadnych konsekwencji. Cały system opierał się po prostu na uczciwości, a że przy władzy mamy PiS to wiadomo, więc nikt już sobie takimi pierdołami głowy nie zawraca.
Z pewnością jednak za wysadzenie w powietrze kilku pomieszczeń w siedzibie policji Szymczyk będzie musiał pożegnąć się ze stołkiem, możecie zapytać? Cóż, jeśli chcielibyście o to zapytać to od razu poznałbym, że nie jesteście moimi lojalnymi czytelnikami. Oczywiście że nie ma powodu do dymisji. Nie widzi go ani sam Szymczyk, ani jego zwierzchnicy, którzy wręcz uważają, że jest on ofiarą całej sytuacji a winni są – oczywiście – Ukraińcy. To oczywiście nie znaczy, że jakby przyszło wam do głowy przywieść sobie do kraju wiatrówkę i strzelać z niej w biurze to policja pochyli się nad Wami z troską o to, czy nie zrobiliście sobie krzywdy – co to to nie. Podwójne standardy i te sprawy. Ale tak naprawdę chodzi o coś innego. W kraju rośnie napięcie, a Szymczyk już udowodnił swoją przydatność dla rządzących, zamieniając policję w bijące ramię partii-karmicielki. A skoro możliwe jest, że PiS niedługo władzę straci to raczej mało prawdopodobne, że ktoś dzisiaj będzie skłonny podjąć się zastąpienia go na tym stanowisku. Kto więc lepiej nadaje się na szefa policji w roku wyborczym niż Szymczyk, który udowodnił już że prawo ma gdzieś, że będzie wykonywać każde polecenie Kaczyńskiego i jego ludzi, a dodatkowo udowodnił ponad wszelką wątpliwość że jest kompletnym idiotą więc wiadomo, że stołka się będzie trzymał z całej siły bo kto takiego idiotę gdzieś indziej zatrudni? Mówiłem już wam, że całkowicie straciłem szacunek dla polskiej policji? A tak, coś wspominałem.
Choć niektórzy obawiają się, że nadzieje na zmianę rządu mogą być zbyt optymistyczne. I nawet nie chodzi o to, że ludzie wciąż są gotowi głosować na PiS. Raczej o to, że PiS ma alergię na oddawanie raz zdobytej władzy. Wystarczy spojrzeć na zamieszanie związne z końcem kadencji pacynki Kaczyńskiego w imitacji Trybunału Konstytucyjnego. Eksperci prawni twierdzą, że jej sześcioletnia kadencja na tym stanowisku skończyła się w grudniu zeszłego roku. Natomiast wszyscy prawnicy z którymi zdarzyło się rozmawiać Mateuszowi Morawieckiemu (zgaduję że byli to Ziobro, Pawłowicz, Piotrowicz i Duda?) uważają, że jej sześcioletnia kadencja trwa osiem lat, aż do grudnia 2024.
Kto więc wie jak to będzie z poszanowaniem prawa przez PiS? Czy instytucje państwa staną na wysokości zadania jeśli PiS do przestrzegania prawa trzeba bedzie zmusić? Kanarkiem w kopalni będzie tu zapewne sprawa Kaczyńskiego, który przegrał w sądzie sprawę wytoczoną mu przez Radka Sikorskiego i musi na swój koszt opublikować w onecie przeprosiny, co może kosztować go nawet 700 000 złotych. Sikorski zaoferował, że jeśli uzyska od Kaczyńskiego szczerze przeprosiny to jest w stanie odpuścić i wymagać będzie niewielkiej wpłaty na cele charytatywne, ale oczywiście to by było ponizej Kaczyńskiego przepraszać takiego zdrajcę dyplomatycznego jak Sikorski, więc reakcji nie było Zamiast tego Kaczyński płacze po zaprzyjaźnionych mediach, że może stracić dom. Sikorski może przeprosiny opublikować sam a pieniądze oddać do ściągnięcia z Kaczyńskiego komornikom. Tylko czy znajdzie jednego na tyle odwaznego, żeby porwać się na przyszłego Emerytowanego Zbawcę Narodu?
Mamy też test na większą skalę: sprzedaż/wchłonięcie przez Orlen drugiego największego kontrolowanego przez państwo przedsiębiorstwa z branży paliwowej, Lotosu. PiS wymyślił sobie połączenie go z Orlenem, ale prawa antymonopolowe wymusiły sprzedaż części firmy. Oczywiście śliniła się na tą myśl Rosja, ale to by nie przeszło nawet przed nową fazą inwazji na Ukrainę, więc kupców znaleziono na półwyspie arabskim. Saudi Aramco otrzymało 30% akcji za – zdaniem ekspertów – znacząco zaniżoną kwotę. Co więcej umowa jest tak skonstruowana, że Saudowie będą mieli de fakto kontrolę nad firmą, a co za tym idzie nad rafinerią Gdańską. Jak donosi TVP24 sprawie przyjrzeć się chciała NIK, ale Orlen spuścił inspektorów na drzewo, bo przecież firma Daniela Obajtka nie będzie przejmować się jakimiś tam pierdołami jak kontrole NIK od kiedy NIK nie jest już kontrolowany przez PiS.
Na szczęście jest jeszce nadzieja. Są jeszcze w tym kraju sądy i instytucje które nie uginają się pod dyktando partii rządzącej. Opisany w poprzednim odcinku pan Zbrożek, któremu (jak również jego sąsiadom) Lasy Państwowe odcięły możliwość dojazdu do domów w zemście za popieranie przez niego utworzenia obiecywanego od lat Turnickiego Parku Narodowego wygrał sprawę w sądzie. Według sądu Lasy Państwowe działały nielegalnie umieszczając szlaban na drodze prowadzącej do siedliska w którym mieszka Zbrożek a następnie karając mandatami dojeżdżających do swoich posesji mieszkańców. “W państwie demokratycznym, w państwie prawa powinno być tak, że organy [władzy] są dla obywatela, a nie odwrotnie. Obywatel nie jest od tego, żeby go można było karać. Obywatelowi należy ułatwiać życie” – argumentował sąd. Niby oczywiste, a jednak w dzisiejszych czasach jakby sensacyjne.
Szykuje się kolejna ciekawa sprawa sądowa: Donald Tusk pozywa TVP za kampanię hejtu i oszczerstw przeciwko niemu a także działania mające znamiona warunkowania podprogowego, takie jak powtarzanie setki razy fragmentu “Fur Deutchsland” z jego wypowiedzi po niemiecku, pokazywanie go z celownikiem na piersi, w czerwonej poświacie albo skadrowanego tak, żeby wyglądał, jakby miał diabelskie rogi. Jeszcze inną ciekawą sprawą sądową jest zapowiadany przez ministra Czarnka pozew przeciwko katolickiemu publicyście Tomaszowi Terlikowskiemu. O co chodzi w tej sprawie?
Jeden z lokalnych działaczy PO i szczecińskich urzędników okazał się molestującym dzieci pedofilem. Kiedy dowiedzieli się o tym jego zwierzchnicy został zawieszony w trybie natychmiastowym a wkrótce potem zwolniony z pracy. Pozbawiono go także członkowstwa w partii a sprawą zajął się wymiar sprawiedliwości. Czyli tak, jak to powinno wyglądać, bo wbrew powszechnej w co bardziej kościelnych kręgach opinii, przeniesienie do innej parafii i próby zamiecenia afery pod dywan nie są słusznym rozwiązaniem tego rodzaju spraw. To jednak nie wystarczyło PiS, które poczuło polityczne złoto. Ponieważ w odróżnieniu od Kościoła Katolickiego pedofil w opozycji zdarza się rzadko, próbowali wycisnąć ostatnią kroplę z przekaazu w stylu “PO tak atakuje kościół, a sami mają pedofili w swoim gronie” czy “ten koleś promował LGBT a sam był pefofilem, A NIE MÓWILIŚMY?” więc pomimo tego, że sprawa sądowa była utajniona dla dobra ofiar, oni wszystko wyciągneli na wierzch co doprowadziło do tego, że tożsamosć ofiar pedofila stałas się publicznie znana. Prym tej kampanii wiódł własnie Czarnek i za to skrytykował go Tomasz Terlikowski, za co teraz pod groźbą pozwu minister edukacji domaga się przeprosin.
Tymczasem sezon świateczny tak jak zaczął się od wielkiego wybuchu Szymczykowego granatnika, tak kończy się kanonadą pękających dup polityków Solidarnej Polski którzy oglądali Sylwester Marzeń w TVP. Okazało się bowiem, że jest tym razem pomimo obecności Zenka Martyniuka i innych drugorzędnych i przebrzmiałych gwiazd, nie był to sylwester ICH marzeń.
Jak co roku TVP planowało ściągnąć na koncert jakąś drugorzędną gwiazdę. W tym roku zaproszono byłą członkinię Spice Girls, Mel C, ta jednak w ostatniej chwili odwołała swój występ po tym jak się dowiedziała co zapraszająca ją stacja głosi na temat społeczności LGBT. To był dla TVP prawdziwy problem, bo nagle zostali bez gwiazdy. Coś tam próbowali przebąkiwać, że to wcale nie Mel C miała być zwieńczeniem imprezy, ale szybko zorientowali się że na Zenku czy Steczkowskiej daleko nie zajadą. Na szczęście okazało się, że można jeszcze sobie zamówić koncert Black Eyed Peas. Na szczęscie dla zespołu, oczywiście, bo zgaduję, że za taki last-minute byli w stanie skasować odpowiednie premium (jeśli wierzyć Januszowi Kowalskiemu – o jego wypowiedziach za chwilę – to zespół zgarnął okrąglutki milion dolarów). Oczywiście nie poszło to z kieszeni podatnika, co to to nie. Sylwester Marzeń finansowany jest przez sponsorów. Głównym sponsorem był na przykład Orlen… Ok, nie było tematu.
Krótki przedział czasowy pozwilił muzykom z Black Eyed Peas przyprzeć TVP do muru i wymóc na organizatorach koncertu prawo do zadeklarowania swojego poparcia dla społeczności LGBT. Członkowie zespołu wyszli na scenę z tęczowymi opaskami na ramionach, wygłosili także długą przemowę w temacie. Lider zespołu wrzucił też na swoje media społecznościowe filmik w którym podkreśla, żeby nazywają się Black Eyed Peas a nie PiS. TVP robiło dobrą minę do złej gry, mówiąc, że oczywiście, że tak miało być i że w ogóle zobaczcie jacy jesteśmy tolerancyjni. To jednak nie do końca spodobało się przystawce PiSu czyli radykałom od Ziobry.
Gdyby pęknięcia dup polityków Solidarnej Polski nie były tylko figurą retoryczną, to noworoczne fajerwerski mogłyby się schować ze wstydu. Cały Twitter zapychał się popcornem oglądając miotających się po całym internecie w palpitacjach tuzów intelektu takich jak Janusz Kowalski, oburzony tak bezczelną promocją dewiacji w telewizji publicznej i to w dzień śmierci homofobicznego papieża Benedykta! Chwilę potem Janusz nad Janusze wdał się w dyskusję z szefem TVP.info Samuelem Pereirą, wzywając go do znalezienia sobie prawdziwej pracy i oskarżając go o to, że jest pieczeniarzem zatrudnionym nie na podstawie kwalifikacji a jedynie w wyniku dobrego wysmarowania się wazeliną. Bardzo trafne spostrzeżenie przy okazji mogące służyć za ilustrację znanego powiedzenia “przyganiał kocioł garnkowi a sam smoli”.
Wisienką na torcie był tweet wiceministra Warchoła, który nazwał LGBT dewiacją a kiedy lider zespołu Black Eyed Peas zaczął mu tłumaczyć potrzebę tolerancji i akceptacji dla innych zaatakował go pytając o to, czemu nie bojkotował religijnego i autorytatywnego reżimu w katarze. Na to wszystko przyszedł angielski dziennikarz Ben Stanley i niczym Greta Thunberg rozsmarowująca po całym twitterze mistrza świata w kickboxingu zapytał niewinnie:
Myślę że my też nie potrzebujemy odpowiedzi, prawda?
Tekst powstał dla portalu Britské Listy
W kolażu użyłem następujące prace:
Datę od Christmas Hat (CC 3.0)
Zdjęcie flagi LGBT autorstwa Benson Kua (CC 2.0)