Tymczasem w Absurdystanie 227

Po tylu latach pisania tych felietonów mam coraz częsciej wrażenie, że piszę w kółko o tym samym. Czasami brakuje mi motywacji i myślę sobie “Skoro nawet mnie to nudzi, to dlaczego zakładam, że kogoś w Czechach miałoby to interesować?” Ale potem patrzę bliżej i widzę, że choć niby po wierzchu jest ciągle to samo, to jak zadrapać głębiej pojawiają się pewne niezauważalne na pierwszy rzut oka prawidłowości. Na przykład stali czytelnicy mogą pamiętać, że wcześniejsze odcinki tego serialu zdominowane były przez historię rozbijających rządowe limuzyny kierowców SOP. Nie słyszymy o tym tyle ostatnio. Radykalna wymiana profesjonalistów na amatorów z rozdzielnika partyjnego musiała zaowocować katastrofalnymi skutkami, ale najwyraźniej prędzej czy później nawet banda amatorów nauczy się lepiej lub gorzej jeździć (ewentualnie ich kozackie zapędy na drogach zostaną przytemperowane przez partię karmicielkę, obawiającą się o to, jak ciągłe kraksy wpływają na sondaże). 

Kliknij TUTAJ aby przeczytać poprzedni odcinek cyklu.
Kliknij TUTAJ aby zobaczyć listę wszystkich dotychczasowych felietonów.

Jeśli zaś chodzi o zmiany w policji, to tu potrzebowaliśmy czasu aby rezultaty stały się widoczne. Tu owszem również we wczesnych odcinkach tej serii wspominałem kilkukrotnie o masowo odchodzących (lub zmuszanych do odejścia) doświadczonych funkcjonariuszach. Ale że policja jest znacznie większą instytucją mającą znacznie szersze uprawnienia i zadania, zmiany dopiero teraz zaczynają być jaskrawo widoczne. Jesli czytaliście kilka ostatnich odcinków Absurdystanu to wiecie, że ta dawniej mniej lub bardziej, ale jednak zwykle szanowana instycja zamienia się w taką parodię samej siebie, że ekipa 13. Posterunku jawi się na jej tle jako grupa dobrze wytrenowanych profesjonalistów. A wygląda na to, że będzie jeszcze gorzej. Tylko w tym tygodniu miałem w zakładkach solidną liczbnę newsów o kompromitacji policji, ale nie będę Was nimi zanudzał, zerknijmy tylko na kilka przykładów z tej listy:

– Pod dąbrową górniczą para policjantów ukradła dwa worki koksu. Nie, nie “wciągaj nosem, żeby się dobrze bawić” koksu. Ukradli ten “Pal w piecu żeby Ci było ciepło” rodzaj koksu. Reprezentanci komisariatu zarządzanego zapewne przez komendanta Olsena dali się nagrać na kamery jak w policyjnych mundurach ładują koks wart 300 złotych do bagażnika nieoznakowanego radiowozu. A że nie strzelali z grantników na komemndzie a jedynie kradli to zapewne spotkają ich konsekswencje. Czy policja naprawdę tak nisko upadła, żeby przekreslać całą swoją karierę dla paru groszy?

– No, ale przykłd idzie z góry. Taki komendant policji z Włodawy na przykład schlał się, zdemolował restaurację a następnie próbował wepchnąć się obcym ludziom do pokoju hotelowego.

– Okazuje się też, że priorytety finansowe policji nieco się wykoleiły. Na prześladowanie opozycji czy pilnowanie paranoicznego dziadygi z Żolborza pieniądze są. Na płacenie rachunków – już niekoniecznie. Pojawiają się na przykład doniesienia o tym, że przedsiębiorca odmawiają dostawy towarów czy świadczenia usług policji, bo ta nie reguluje swoich finansowych zobowiązań.

– A jak im idzie praca? Tak sobie. Policja w Gdańsku wypuściła hiszpańskich nurków, którzy zostali uratowani po tym, jak w wyniku awarii silnika ich łódka wyniosła ich w morze. Łódka była nielegalna, niezarejestrowana i nie posiadała wymaganych prawem świateł nawigacyjnych. Nurkowie zaś nurkowali w pobliżu krytycznych elementów infrastruktury – terminalu tankowców – na co nie mieli pozwolenia. Mieli za to ze sobą mnóstwo wartego fortunę sprzętu, wliczając w to podwodne drony czy skutery – może kojarzycie tego rodzaju urządzenie z któregoś tam z filmów o Jamesie Bondzie. Policji powiedzieli, że szukali bursztynów. Policja spisała ich (tylko jednego z dokumentów, bo reszta powiedziała że nie mają) oraz wzięła od nich numery telefonów, które okazały się fałszywe.

Oczywiście szukanie bursztynów w kanale portowym w styczniową noc to wymówka na którą nie nabrał by się nawet średnio rozgarnięty chomik, ale jak widać kawały o głupich policjantach nie biorą się znikąd. Tak czy tak, nie dowiemy się już, czy ci rzekomi Hiszpanie przypadkiem nie mówili z mocnym rosyjskim akcentem, bo choć zostawili po sobie łódkę, to wątpię, żeby się kiedyś po nią zamierzali zgłosić.

Ale może to nie jest duża strata, bo akurat takich, od których śmierdzi ruskimi onucami to nam własnych w kraju nie brakuje. Ostatnio pojawił się nowy “oddolny” ruch społeczny, Polski Ruch Antywojenny i od razu ogłosił kampanię billboardową która ma na celu przekonywanie Polaków, że rosyjska inwacja na Ukrainę to “nie jest nasza wojna”. Nie do końca jest pewne skąd mają się wziąć pieniądze na tą kampanię – choć możemy się domyślać. Za kampanią stoi politolog dr Leszek Sykulski, który za poprzedniego PiSu działał w komisji Macierewicza która zajmowała się rozmontowywaniem polskiego kontrwywiadu, znanej także jako komisja weryfikacyjna WSI. Swoją drogą, tu też jest pewna prawidłowość: za każdym razem jak Macierewicz się za coś bierze – na przykład za likwidację WSI – to ubiera to w szatki walki z Rosją – w tym przypadku miało to być oczyszczanie służb z komunistów i rosyjskich agentów. Ale rezultaty zawsze są takie, że na Kremlu nic tylko otwierać kolejne butelki Sowietzkoje Igristoje. Tak samo było w czasach kiedy Macierewicz był ministrem obrony narodowych, takie same skutki przyniosło jego pompowanie konspiracyjnych teorii o Smoleńsku…

Ale, do brzegu. Sykulski w ostatnich latach dał się poznać jako radykalny głosiciel rosyjskiej propagandy a teraz nagle staje się twarzą rzekomo antywojennego ruchu. Jego kolegą w tym projekcie jest znany góralski antyszczepionkowiec Sebastian Pitoń – czy ktoś z was jest tym zaskoczony, że po raz kolejny ludzie którzy wcześniej podkopywali wiarę w szczepionki i głosili covidowe teorie konspiracyjne okazują się dziś zwolennikami rosyjskiego poglądu na świat? A o mocniejszy towar niż Pitonia to naprawdę trudno: jego nawet w Konfederacji próbują odstawić na boczny tor.

A pamietajmy, że Konfederacja to partia, która wciąż toleruje otwarcie prorosyjskiego Korwina Mikke (chociaż ze względu na wiek robi on tam już dziś troszkę jako taka ekscentryczna maskotka) i której posłem jest Grzegorz Braun, który ostatnio dał się poznać jako złodziej po tym, jak ukradł z sądu choinkę tylko po to, żeby ją wyrzucić do śmieci bo mu się nie podobały wiszące na niej bombki z sybolami tęczowej flagi czy Unii Europejskiej…

Oczywiście to nie tylko radykałowie próbują ugrać coś politycznie na tym, co wyprawia Rosja. Dla PiSu, jak zwykle, każda okazja jest dobra, żeby oczerniac Donalda Tuska. “Powrót Donalda Tuska i przygotowywania ataku Rosji na Ukrainę miały zbyt dużą zbieżność czasową, żeby to był zupełny przypadek” sugeruje naczelny propisowskich szmatławców Tomasz Sakiewicz.

A jeśli chodzi o to co PiS ROBI, a nie tylko MÓWI, to wygląda na to, że zmieniają kraj na modłę putinowskiej Rosji. Zwykle nie spotyka się profesorów prawa mówiących o czarnych dziurach – to zwykle jest domena astrofizyków. A tymczasem to właśnie tego pojęcia użył ekspert prawny profesor Laurent Pech do opisania sytuacji prawnej Polski po siedmiu latach rządów partii Kaczyńskiego. To dość przerażający tekst, ale jesli brzmi dla Was zbyt naukowo, to możecie to zobaczyć na własne oczy, bo rozmowy kwalifikacyjne z kandydatami na neo-sędziów SN które przeprowadziła z nimi upolityczniona KRS były transmitowane w internecie. I można się załamać jak się widzi jedną z kandydatek która na rozmowę przyszła z listem polecającym od biskupa, potwierdzającego, że jest praktykującą katoliczką i jako taka ma wysokie moralne kwalifikacje. Sama kandydatka dodała, że swojego życia duchowego od pracy oddzielić nie może, bo wiara jest źródłem jej siły a biskup Bydgoszczy jest dla niej moralnym autorytetem. Już sam fakt, że ktoś taki nie widzi nic zdrożnego w używaniu tego jako argumentu ZA mianowaniem jej sędzią najwyższego z polskich sądów który z natury rzeczy musi być bezstronny i nie faworyzować żadnej z religii jest tu dość załamujący. Ale oczywiście nie to jest tu ważne – wywiady wydawały się sondować poglądy kandydatów, a szczególnie to, czy zamierzają uznawać na przykład Trybunał Prostytucyjny Julii Przyłębskiej za legalną prawną instytucję.

No, ale w kraju w którym biskupi są najwyższymi autorytetami moralnymi nawet dla potencjalnych sędziów Sądu Najwyższego nie dziwi, że można odnieść wrażenie, że faktycznie robi się u nas katolicki taliban. Liczni lekarze na Podlasiu odmówili przeprowadzenia – całkowicie legalnej nawet w myśl nowego prawa – aborcji na 14-letniej pacjentce z upośledzeniem umysłowym, która zaszła w ciążę w wyniku kazirodczego gwałtu. Dopiero zaangażowanie organizacji feministycznej pozwoliło znaleźć chętną do wypełnienia tego medycznego obiązku klinikę w Warszawie.

Pozwolę się tu postawić na chwilę w roli adwokata diabła, bo mignęła mi gdzieś w internecie wypowiedź jednego z ginekologów mówiącego o tym, że w wyniku stygmy, jaką obłożona jest od 1993 roku aborcja w tym kraju akademie medycznie nie kształcą już lekarzy w tym kierunku. Według niego zaczyna już w Polsce zwyczajnie brakować lekarzy którzy potrafią przeprowadzić prawidłowo i bezpiecznie taki zabieg, nie mówiąc o radzeniu sobie z ewentualnymi komplikacjami. Być może ci lekarze po prostu używają klauzuli sumienia żeby wykręcić się od koniecznośći przeprowadzenia procedury, która jest im zwyczajnie niezanana? Wegług owego lekarza może to być problem nawet jesli prawo w Polsce się zmieni.

A skoro o zmianach w prawie mowa: próbowano zmienić prawo zeby uratować tyłek Kaczyńskiemu. Kaczyński przegrał sprawę wytoczoną mu przez Sikorskiego, którego oskarżył o bycie zdrajcą i sąd nakazał mu przeproszenie byłego podwładnego. Kaczyński, oczywiście, jak na prezesa Prawa i Sprawiedliwości przystało wyrok sądu miał w dupie, dlatego Sikorski zapowiedział, że zgodznie z obowiazującym prawem przeprosiny opublikuje sobie sam, a następnie naśle na Kaczyńskiego komornika, żeby ściągnął z niego koszta tej operacji. Mogłoby to Kaczyńskiego kosztować nawet 700 000 złotych, dlatego zalecił zmiany w prawie. Według proponowanych zmian, ktoś mający gdzieś wyrok sądu podlegałby w najgorszym przypadku karze grzywny w wysokości 15 000 złotych, a przeprosiny publikowane by były w jednym z rządowych dzienników – gdzie to kosztuje grosze – głównie dlatego, że wśród zwykłych zjadaczy mediów nikt takich periodyków nie czyta. Ach, nie muszę chyba wspominać, że jak na takie pisane na kolanie pod konkretny przypadek ustawy PiS, również i w tym przypadku prawo miałoby działać wstecz?

Na szczęscie dla Kaczyńskiego te zmiany nie okazały się konieczne. Sikorski rzucił mu koło ratunkowe i obiecał, że jeśli Prezes wpłaci 50 000 na wsparcie ukraińskiej armii, zapomni o sprawie. Owszem, 50 000 to nie 15 000, ale mając do dyspozycji rządowe media, można było na tym coś ugrać i tak wkrótce PAP – a za nią rządowe i pro-PiSowskie media – podały informacje o tym, jak to szczodrze “prezes Kaczyński wspiera Ukraińskie Siły Zbrojne”. Szczegóły o tym, dlaczego ta wpłata miała miejsce, pozostawiono dla dociekliwych, wiadomo, że większość czyta tylko nagłówki…

Niektórym ludziom jednak zmiany w prawie nie są potrzebne, żeby korzystać z tego, że PiS jest u władzy. Najnowszy skandal dotyczy fundacji i organizacji (niektóre z nich założono bardzo niedawno), które otrzymały od rządu wielomilionowe granty na zakup nieruchomości w Warszawie. Ministerstwo Edukacji także wykazało się wielką szczodrością w rozdawaniu publicznych pieniędzy na zakup budynków przez organizacje prowadzone przez przyjaciół PiS.

Rząd broni tych decyzji zwracając uwagę, że poprzednie władze także przyznawały organizacjom nieruchomości – wskazując na przykład na podwrocławski pałacyk na wodzie w Wojnowicach. Co zasadniczo jest prawdą, są jednak pewne różnice:

Organizacje które wzbogacają się dzięki PiSowi są kontrolowane przez osoby fizyczne a przejmowane przez nie budynki mają służyć działalności statutowej jedynie przez pięć lat. Po tym czasie nic nie będzie stało na przeszkodzie, aby zacząć wynajmować w nich lokalne na zasadach komercyjnych albo i sprzedać je na wolnym rynku. Wygląda na to, że PiS po prostu chce podłożyć sobie mięciutkie poduszki widząc, że zaraz się wykopyrtnie.

Co zasadniczo brzmi jak dobre wiadomości. Bo jeśli się boją, to znaczy, że mają po temu powody. Cała nadzieja w tegorocznych wyborach!


Tekst powstał dla portalu Britské Listy
Zdjęcie: Materiały prasowe Polskiego Ruchu Antywojennego. 

Comments

comments

Dodaj komentarz