Rozwinięcie tego tekstu zostało opublikowane w portalu Britske Listy jako osobny, 239 odcinek cyklu Tymczasem w Absurdystanie
Rząd Donalda Tuska powoli nabiera rozpędu. Kwiki dobiegające ze strony PiS są słyszalne tym głośniej, im bardziej realizują oni sobie sprawę z tego, że to naprawdę już jest chwila, w której zostaną odciągnięci od koryta. Jednak, jak na Twitterze napisał sam Tusk, to nie będzie “robota lekka, łatwa i przyjemna? Nie, ona przez jakiś czas będzie ciężka, trudna i nieprzyjemna. Jak nieprzyjemna mogliśmy obserwować przy okazj odzyskiwania mediów publicznych. Proces jeszcze się nie zakończył – a to dopiero początek!
Kliknij TUTAJ aby przeczytać poprzedni odcinek cyklu.
Kliknij TUTAJ aby zobaczyć listę wszystkich dotychczasowych felietonów.
Sprawa jest skomplikowana, więc postaram się wyjaśnić ją w formie chronologicznej.
1. Po przejęciu władzy w 2015 roku PiS niezwłocznie zmienił prawo w sposób umożliwiający ministrowi zmianę zarządu mediów publicznych, w oparciu o prawo o spółkach a nie o mediach publicznych, dzięki czemu nie musiał brać pod uwagę opinii KRRiTV.
2. Wkrótce potem wykorzystując różne prawnicze triki przejęli KRRiTV a następnie utworzyli kolejną linię obrony przed ewentualnym przejęciem zdominowanych przez nich mediów przez przyszły rząd w przypadku zmiany władzy: powołali Radę Mediów Narodowych w których na sześcioletnie kadencje zasiedli politycy PiS. Tej instytucji przyznano kontrolę nad tym, kto zarządza mediami publicznymi. W zamierzeniu oznaczało to, że nie można zmienić zarządu TVP bez zgody RMN. Nie można zmienić składu RMN bez zgody KRRiTV. A prawa tego nie da się zmienić, bo Andrzej Duda zawetuje każdą taką próbę. Sprytnie, prawda?
3. Tylko, że w 2017 wciąż jeszcze częsciowo legalnie działający Trybunał Konstytucyjny uznał owe zmiany za niezgodne z konstytucją. PiS, jak to PiS, ten wyrok zignorował, bo przecież Trybunał Trybunałem, ale sprawiedliwość jest po ich stronie, prawda? Tylko że przyszły rząd działający zgodnie z prawą może się do tego wyroku odwołać i skorzystać z tego samego mechanizmu, którego PiS użył do przejęcia TVP po uzyskaniu władzy: zmienić zarząd na podstawie prawa o spółkach.
4. Kaczyński zdał sobie z tego sprawę nieco za późno. Rzutem na taśmę kazał Trybunałowi Przyłębskiej zarządzić, że tak nie można, ale oczywiście to nie ma żadnego znaczenia – po pierwsze dlatego, że Trybunał Przyłębskiej nie jest prawdziwym sądem, a po drugie że nawet jesli by był, to jego prerogatywy ograniczają się do orzekania, czy dany akt prawny jest zgodny z konstytucją czy nie a od tego, jak go stosować są inne sądy.
5. I tak rząd Tuska na podstawie prawa o spółkach odwołał poprzedni zarząd TVP i powołał nowy, który z kolei powołał nowego prezesa. PiSowscy propagandyści oczywiście to zignorowali (choć zmiany powitali z radością liczni szeregowi pracownicy mediów publicznych), i postanowili rozpocząć okupację budynków TVP, TAI, PAP itp. Dołączyli do nich liczni posłowie PiS ale ich wezwania aby zwykli obywatele dołączyli się do tego protestu spotkały się z dość nielicznym odzewem. Nowy rząd musiał przejąć dostęp do budynków siłą, przy użyciu policji i firm ochroniajskich, co spowodowało, że stacje TVP na pewien czas zniknęły z anteny. Po wyłączeniu sygnału TVP Info jeden z propagandzistów przejął antenę TVP 1, ale również tam zaraz odebrano mu głos:
6. Heroicznie “walczący o wolność mediów” PiSowcy otrzymali cios w plecy, kiedy poprzedni szef TVP zgodził się odejść z pracy. Odwołana rada nadzorcza postanowiła więc pokazać, o co chodzi z tą wolnością mediów i na nowego prezesa powołała jednego z naczelnych propagandzistów, Michała Adamczyka – co oczywiscie wszyscy, poza PiSowcami, zignorowali.
Pomimo ich bohaterstwa zwyczajni Polacy jakoś nie bardzo mieli ochotę marnować sobie ferie świąteczne na okupowanie budynków TVP, więc protest niemrawo ciągnął się przez kilka dni aby po cichu się zakończyć. Tymczasem większość ekipy TVPiS przeniosła się do TV Republika, skąd nadają coś w rodzaju programu “TVP na uchodźctwie”. (Po prawdzie niektórzy liczyli na pracę w Polsacie, ale usłyszeli, że tam przyjmują do pracy jeddynie dziennikarzy). Ostatnim bastionem TVP są media społecznosciowe, do których dostępu ekipa Samuela Pereiry wciąż nie oddała nowym pracownikom, więc podczas gdy w TVP oglądamy o niebo mniej stronnicze programy, taki na przykład Twitter TVP Info to ciągłe walenie w nowy rząd przy użyciu materiałów archiwalnych i podawanych dalej tweetów PiSowskich propagandzistów.
7. Całe to zamieszanie rozniosło się echem także za granicą. Warto wspomnieć o licznych samozwańczych “ekspertach od Europy Wschodniej” takich jak na przykład podający się za Niemca Rosjanin Sergei Sumlenny, którzy alarmowali świat o tym, jak Donald Tusk dokonuje zamachu na wolność mediów w naszym kraju, argumentując, że może TVP to była propagandówka, ale TVP World, anglojęzyczny kanał, to była niezależna od TVP rzetelna stacja informacyjna, niezwykle ważna ze względu na swoje reportaże z Ukrainy. To oczywiście bzdura, bo choć TVP World faktycznie nadawał również i rzetelne dziennikarstwo to było to po prostu inne narzędze propagandy. Tłumaczenie 1:1 tego, co odstawia się w TVP Info spowodowałoby, że widzowie, którzy mogliby to porównać z renomowanymi stacjami takimi jak BBC, CNN, DW, France24 czy Al Jazeera, uciekliby z krzykiem. Tu propaganda musiała być bardziej subtelnie wplatana w program stanowiący jakąś sensowną ofertę dla anglojęzycznego widza – i tu PiS korzystał ze sprawdzonych schematów. W jednym z niesławnych e-maili ze skrzynki Dworczyka jest wprost mowa o tym, że wzorem dla (nie nazywającego się jeszcze wtedy tak) kanału TVP World ma nie być BBC, a Russia Today. Warto też wspomnieć o tym, że obrońcy tej stacji należą albo do jej współpracowników czy regularnie zapraszanych gości, albo są oskarżani o powiązania z Rosją. Ich zawzięta obrona PiSowkiej propagandy zachęciła kilku specjalistów od doszukiwania się rosyjskich powiązań od przyjrzenia się bliżej ich działalnosci – czego nie uniknął także i sam Sumlenny.
8. W momencie w którym piszę te słowa, TVP nadaje podobnie, choć nowa ekipa nierzadko musi borykać się z problemami takimi jak brak dostępu do narzędzi swojej pracy, które wciąż kontrolują pracownicy poprzedniej ekipy. Okupacja budynków nie przyniosła skutku i nie udało się zachęcić Polaków do tego, aby tłumnie wyszli na ulicę w obronie “wolności prasy” (choć nie potrzebowali takiej zachęty aby tysiącami wyjść na ulicę kiedy PiS próbowało dokonać zamachu na TVN). Większość kanałów nadaje już normalnie a dalszy los TVP World jak na razie jest nieznany. Na razie stacja ma większe problemy – nowa ekipa odkryła, że TVP jest w fatalnej sytuacji finansowej. Do nowo procedowanej ustawy wpisano więc dodatkowe fundusze na media publiczne, jednak ku zaskoczeniu absolutnie nikogo prezydent Andrzej Duda przez lata pompujący grube pieniądze na PiSowską propagandę nagle uznał, że finansowanie TVP bezpośrednimi zastrzykami pieniędzy jest niesłuszne i zawetował tą propozycję, co wydawało mu się zapewne bardzo sprytnym ruchem, ale w odpowiedzi na to rząd postawił stację w stan upadłości, co ułatwi oczyszczanie jej z pisowskich złogów.
Wraz z przejmowaniem przez rząd Donalda Tuska mediów dowiadujemy się coraz więcej o kulisach działania mechanizmu propagandy. Za tragiczną sytuację TVP przynajmniej po części na przykład odpowiadać może fakt, że PiSowskie gwiazdy zarabiały tam niesamowite pieniądze: Michał Adamczyk na przykład jako gwiazda Wiadomości i szet TAI zarobił ponad półtora miliona tylko w okresie od końca kwietnia do końca grudnia 2023. To dwa razy tyle, ile wynosi pensja prezesa BBC.
“Bitwa” o budynki TVP ujawniła także inne ciekawostki. Na przykład na ścianie przy wejściu do biura prezesa powieszony był portret jednego z Kaczyńskich. A z tego, że PiSowscy posłowie żalili się, że unieważniono ich kody uniemożliwiające im swobodne poruszanie się po całym budynku wynika, że wczesniej po całym budynku swobodnie poruszać się mogli (co potwierdza selfie, które zrobiła sobie Lichocka w reżyserce). Jarosław Kaczyński w jednym z wywiadów opowiedział za to, jak mu się pewnie wydawało niewinną, anegdotkę o tym, jak zadzwonił o 3 nad ranem do prezesa TVP bo nie działał mu telewizor i myślał, że stacja przestała nadawać. Pytany o to na konferencji prasowej (bo nie mając dostępu do usłużnych mediów które spijają jego słowa z dziubków zmuszony jes teraz do zadawania się także z przedstawicielami “mediów polskojęzycznych” najpierw twierdził, że to nic dziwnego i że każdy Polak też może sobie dzwonić do prezesa TVP o trzeciej w nocy, a następnie, poirytowany kolejnym niewygodnym pytaniem zdenerwował się, poobrażał dziennikarzy, strzelił focha i poszedł sobie.
Można jednak podejrzewać, że prezes wszystkich prezesów dzwonił do władz TVP nie tylko wtedy, kiedy w środku nocy wcisnął zły przycisk na pilocie i nie mógł oglądać swojej ulubionej stacji. Jak się dowiedzieliśmy, w TVP – tak jak za komuny – pojawiłą się lista półkowników, czyli filmów, które nie miały prawa pojawić się na antenie – większość z nich to firmy które reżyserowali, albo w których występowali krytycy PiS tacy jak Agnieszka Holland, Krystyna Janda czy Jerzy Stuhr, ale były także filmy które dotykały drażliwych tematów takich jak in vitro, aborcja czy zawierania przyjaźni z czarnoskórym uchodźcą. Dziennikarze Polskiego Radia z kolei ujawnili, że przed i po wywiadami z politykami PiS nie można było grać polskich piosenek, żeby komuś jakiś fragment tekstu się z czymś nie skojarzył (mnie tu szczególnie rozpluszawia fakt, że już zagraniczne piosenki można było grać – widać PiS myśli, że Polacy nie rozumieją na przykład po angielsku…)
Na szczęscie powolutku widać wiatr zmian. Ludzie PiS nie mogą już liczyć na specjalne traktowanie. Łukasz Mejza został własnie ukarany kwotą 78500 zł za obsranie całego miasta tysiącem nielegalnie powieszonych plakatów. Firma energetyczna chce pozwać swój były zarząd za spowodowanie ponad 650 milionów złotych strat poprzez topienie pieniędzy w budowie węglowego bloku energetycznego w Ostrołęce, który trzeba było potem wyburzyć. Plan Kościoła na wybudowanie luksusowego hotelu na chronionych terenach otrzymanych za darmo od państwa także trzeba było odwiesić na kołek. A jakby tego prześladownia chrześcijan nie było mało, komisja ds pedofilii oznajmiła, że jak kurie dalej nie będą chciały przekazywać jej dokumentów, to tak jak do każdej instytucji wjedzie do nich ekipa policjantów i zajmie je siłą.
Ale to wszystko to są drobiazgi. Prawdziwym testem nadwerężonego polskeigo wystemu sprawiedliwości będzie sprawa Macieja Wąsika i Mariusza Kamińskiego. Tu także kwestia jest skomplikowana, więc znowu opiszę to chronologicznie:
1. Za poprzednich rządów PiS w latach 2005-2007 Wąsik i Kamiński zawiadywali CBA. Kaczyński chciał pozbyć się swojego koalicjanta Andrzeja Leppera, więc nakazano im próbę wrobienia go w skandal korupcyjny. Nic z tego nie wyszło a cała sprawa zakończyła się dla PiSu katastrofą – koalicja się rozpadła, rozpisano nowe wybory w których PiS poległ z kretesem.
2. Wąsik i Kamiński zostali oskarżeni o nadużycia i przekroczenie uprawnień, za co wyrokiem sądu pierwszej istancji zostali skazani na więzienie w roku 2015. Andrzej Duda nielegalnie ich ułaskawił, żeby mogli w nowym rządzie PiS zając się służbami specjalnymi.
3. Prezydenckie ułaskawienie było prawnie wątpliwe – bo przecież nie można ułaskawić kogoś niewinnego, a każdy jest uważany za niewinnego aż do momentu skazania prawomocnym wyrokiem sądowym. Duda argumentował, że on po prostu chciał uwolnić wymiar sprawiedliwości od tego problemu.
4. Wymiar sprawiedliwości za uwolnienie od problemu podziękował i po dłuższej deliberacji Sąd Najwyższy uznał, że ułaskawienie nie jest ważne. Sprawa Wąsika i Kamieńskiego wróciła do sądu, gdzie, tym razem prawomocnie, obaj otrzymali wyroki po 2 lata więzienia. I tu zaczyna się jazda – zapnijcie pasy:
5. Kamiński i Wąsik zostali wybrani do nowego sejmu, więc jako kryminaliści z automatu utracili swoje mandaty. Marszałek Hołownia podjął taką decyzję – choć oczywiście była to tylko formalność. Hołownia przyznał, że mają prawo się odwołać, ale poprosił ich, że ponieważ jest raczej oczywiste jaki będzie wynik ich odwołania, wykazali się przyzwoitością i powstrzymali się od udziału w pracach sejmu.
6. Dzień później Kamiński wykazał się typowo PiSowską przyzwoitością i przyszedł do sejmu, gdzie przy aplauzie kolegów partyjnych pokazał wszystkim Polakom gest Kozakiewicza:
7. Kamiński i Wąsik składają odwołanie, ale niezgodnie z obowiązującymi procedurami – powinni złożyć je na ręce marszałka, a zamiast tego dostarczają je prosto do nielealnej izby Sądu Najwyższego w której orzekają neo-sędziowie wyznaczeni przez PiS pomimo tego, że tak Sąd Najwyższy jak i Europejskie Trybunały nie uznają jej za prawdziwy sąd.
Dzień później Hołownia dostarcza właściwe dokumenty, ale ponieważ obawiano się że prezeska Sądu Najwyższego – także z nadania PiS – przekaże i te dokumenty nielegalnym sędziom, wysyła umyślnego posłańca, który dostarcza je do właściwego działu. Mimo to część dokumentów zostaje “przejęta” przez nielegalnych sędziów, którzy “orzekają” że pozbawienie przez Hołownię Wąsika mandatu było nielegalne i – bez uzasadnienia – zwracają dokumenty Hołowni, który dołącza je do pozostałch wciąż znajdujących się w rękach prawdziwego sądu.
Ten jednak musi teraz rozsądzić, czy orzeczenie wydane przez pseudosąd jest ważne – bo nie może przecież zajmować się po raz kolejny tą samą sprawą.
8. Wszystko to zajmie trochę czasu. A tymczasem Hołownia znajduje się w trudnej sytuacji bo teraz musi zdecyować czy dopuścić Wąsika i Kamińskiego do obrad sejmu, jeśli by na kolejne przyszli – podjęcie niewłaściwej decyzji może skutkować tym, że dezycje parlamentu powzięte przy ich udziale (lub jego braku) mogą być w przyszłosci podważane. A wszystko to kiedy PiSowska propaganda robi już z Wąsika i Kamińskiego męczenników, nazywając ich “więźniami politycznymi” i obiektami “zemsty Tuska” za to, że “walczyli z korupcją”.
Tak jak pisałem tydzień temu, materiałów do Absurdystanu nam nie zabraknie…
Tekst powstał dla portalu Britské Listy
Zdjęcie: screenshot z transmisji obrad Sejmu