Kliknij tutaj aby przeczytać poprzedni odcinek serii
Kliknij tutaj aby zobaczyć wszystkie dotychczasowe odcinki
Ostatni tydzień w polskiej polityce został zdominowany przez dwa istotne międzynarodowe wydarzenia: 41-wsza sesja Komitetu Światowego Dziedzictwa UNESCO, która miała miejsce w Krakowie, oraz wizyta w Warszawie 45-tego prezydenta Stanów Zjednoczonych Donalda Trumpa.
“Let it tree”
To pierwsze wydarzenie nie poszło tak, jak PiS mógłby sobie tego życzyć. Pomimo desperackich działań ze strony rządu na spotkaniu poruszono jednak kwestię wycinania Puszczy Białowieskiej. UNESCO nie mogło zignorować alarmujących protestów – tak naukowców i specjalistów z branży, jak i popularnego ruszenia przeciwników działań ministra Szyszki. W desperackiej próbie zrównoważenia masowego protestu, który zapowiedziany został w pobliżu miejsca obrad, Lasy Państwowe zorganizowały transport kilkuset leśników, którzy w raz z rodzinami mieli stanowić przeciwwagę. Rezultatem tej akcji był rachityczny tłumek panów w średnim wieku trzymających taśmowo produkowane transparenty z hasłami takimi jak “Popieramy ministra środowiska prof. Jana Szyszkę!”, “Popieramy dyrektora generalnego lasów państwowych Konrada Tomaszewskiego !!!” czy “Dziękujemy leśnikom za ratowanie Puszczy Białowieskiej”. Ale nie wszystkie hasła były tak drętwe, były też wierszyki, np. “Gdy kornik żeruje, leśnik puszczę ratuje!”.
O dziwo nowo uchwalone przez PiS prawo zabraniające kontrmanifestacji jakoś w tym momencie nie zadziałało i dwie manifestacje oddzielone od siebie były jedynie ulicą. Ale to tylko spotęgowało efekt i w rezultacie cała akcja PiS była kolejnym strzałem w stopę. Bo dzięki sąsiedztwu tych dwóch akcji kontrast był jeszcze bardziej widoczny – podczas gdy impreza prawdziwych obrońców puszczy przypominała roześmiany festiwal muzyczny, ustawka leśników przywodziła na myśl jakąś masówkę w zakładach pracy w czasach najcięższej komuny.
Podczas gdy w Krakowie UNESCO zajmowało się tematem szyszkodnictwa, w samej puszczy kolejne grupy protestujących, tym razem przy wsparciu ochotników także z Rumunii i Czech (kilku z tych ostatnich można zobaczyć od około pierwszej minuty tego materiału filmowego), uniemożliwiały użycie ciężkiego sprzętu do wycinki drzew.
Przedstawiciele rządu wspinali się na wyżyny swoich dyplomatycznych umiejętności aby przekonać do swoich racji delegatów z innych państw. Pamiętajmy jednak że mówimy o przedstawicielach rządu, w którym za największego specjalistę od dyplomacji uchodzi Witold Waszczykowski, nic więc dziwnego że polegli niemal doszczętnie. Jedynym sukcesem było przekonanie Kazachstanu aby przedstawił nasze stanowisko jako własne przy umiarkowanie zaangażowanym poparciu Azerbejdżanu. Jest w tym pewna ironia, że jedynymi krajami, które zgodziły się wesprzeć rząd Jarosława Kaczyńskiego w kwestii niszczenia przyrody były dwa azjatyckie państwa, które same mają problemy z demokracją, a dodatkowo akurat z bycia potęgami w dziedzinie leśnictwa nie specjalnie słyną. Jak więc się wszyscy spodziewali, dyskusja skończyła się zajęciem przez UNESCO dość ostrego stanowiska: wezwano Polskę do natychmiastowego zaprzestania wycinki w starodrzewach Puszczy Białowieskiej.
Pomimo tej decyzji, blokady ciężkich maszyn zostały ponownie rozbite przez policję, podczas gdy uczestnicy poprzednich akcji otrzymali “wezwania do zapłaty” za rzekome “straty” które w wyniku ich akcji ponieśli leśnicy. Jest to oczywista próba finansowego zastraszenia aktywistów biorących udział w blokadach harvesterów.
Tymczasem PiS wydaje się być całkowicie rozbity tą porażką. Przedstawiciele rządu wydają się biegać bez ładu i składu w kółko, obijając się o siebie nawzajem. Minister Szyszko określił decyzję UNESCO jako “obrażanie Polski”, premier Beata Szydło natomiast postanowiła przyjąć inną taktykę i twierdzi że żadnej decyzji nawołującej do zaprzestania wycinki nie podjęto. Czuć szkołę Jarosława Kaczyńskiego, który znany jest z tego, że od lat nie dał się przekonać, że “białe jest białe, a czarne jest czarne”.
Całą zadymę najlepiej podsumował na swoim Facebooku Adam Wajrak: :
“UNESCO w Krakowie miało być sukcesem wicepremiera Glinskiego, ale show ukradł minister Szyszko rozdmuchując decyzje w sprawie Puszczy. Zaplątał się trochę we własne gacie, bo tylko sprowokował dyskusje na ten temat, a zwołana demonstracja leśników w cywilu w 3/4 Polski skojarzyła się z PRLem , a delegaci nic z niej nie zrozumieli i byli przekonani, ze przed centrum kongresowym jest wielka demonstracja w obronie Puszczy tylko po dwóch stronach ulicy. Potem gdy już myślałem, ze katastrofę rzadu z UNESCO przykrył Trump swą wizytą postanowiła o niej przypomnieć Beata Szydło, dzięki której znów wszyscy czytają rezolucje w sprawie Puszczy.”
Czy można coś jeszcze dodać?
“Trumping and jumping”
Kierowcy autokarów mieli okazję zarobić w ostatnim tygodniu parę groszy. Leśnicy po cywilu to nie jedyna grupa, którą trzeba było przetransportować. Choć wielu ludzi z czystej ciekawości poszłoby na spotkanie z Trumpem bez żadnej zachęty, PiS chciał mieć pewność, że prezydenta USA powitają ludzie o poglądach słusznych. Dlatego zdecydowano, żeby do Warszawy zwieźć tłumy zwolenników prawicy z całego kraju, co samo w sobie nie było takim złym pomysłem, jeśli założyć, że chcemy, aby Trump wspominał Polskę dobrze – co w kontraście z powitaniem, jakie zorganizowały dla niego lewicowe bojówki w Niemczech nie było znowu takie trudne. Niestety PiS nie był w stanie kontrolować każdego aspektu wizyty Trumpa (sądząc po tym, że obecny prezydent przywiózł ze sobą nawet mównicę, podczas gdy podczas swojej ostatniej wizyty Barack Obama przemawiał z udekorowanej godłem naszego kraju, nie mieli zbyt dużego wpływu na jego wizytę w ogóle). W rezultacie musieli przełknąć fakt, że na spotkanie z prezydentem Trumpem zaproszono Lecha Wałęsę, który choć szkalowany przez zwolenników PiSu w każdy możliwy sposób, wciąż pozostaje symbolem dla amerykańskiego prezydenta. Ironią losu jest sytuacja, w której Wałęsa witany jest gwizdami, a komunistycznego prokuratora Piotrowicza witają przyjazne okrzyki…
Jeśli chodzi o samo przemówienie Trumpa to było w nim wszystko, czego Polakom (szczególnie na prawicy) było trzeba. Ogólnikowo zapewnił nas o swoim nieustającym wsparciu dla NATO, skrytykował Rosję, przypomniał, że to zwykli ludzie są fundamentem wolności i podkreślił, że islamski terroryzm jest atakiem na Cywilizację Zachodu rozumianą jako wolność i chrześcijaństwo. Było i o Naszym Papieżu, i o tym, jacy byliśmy dzielni w czasie wojny, a nawet, że to my jesteśmy nadzieją Europy. A PiS z pewnością ucieszył się z tego, czego w przemówieniu nie było – Trump ani słowem nie odniósł się do ataku na Trybunał Konstytucyjny i problemami z wolnością słowa pod rządami partii Kaczyńskiego.
Pretekstem do zaproszenia Trumpa był szczyt Trójmorza, co akurat świadczy o naszej pozycji w międzynarodowej polityce, skoro sama Polska nie była wystarczająco ciekawa dla prezydenta USA. Jednak kiedy już Trump przyjechał, to o żadnym Trójmorzu nie było praktycznie mowy. Według prawicowych mediów Adrian Duda rozmawiał z prezydentem USA jak równy z równym a jego żona nawet pokazała mu gdzie jego miejsce podczas wymiany uścisków dłoni:
Ten moment to chyba najbardziej opisywany aspekt wizyty Trumpa w Polsce. I w sumie nic dziwnego, bo żadne konkrety się nie pojawiły: poza ogólnikami nie pojawiły się zapewnienia o dalszym pobycie żołnierzy USA w naszym kraju a głównym tematem rozmów biznesowych był zakup skroplonego gazu z Ameryki.
Zatrzymajmy się tu na chwilę i spróbujmy ogarnąć pełen obraz: Polska stara się zdywersyfikować swoje źródła energii. W tym celu buduje terminal LNG w Świnoujściu. Co prawda zbudowano go za Tuska, ale PiS przypisuje sobie całą zasługę i nadaje terminalowi imię Lecha Kaczyńskiego (dla kogoś to zaskoczenie?). Na dostawę gazu pospisujemy umowę z Katarczykami a media, nie tylko prawicowe, trąbią o tym, że jest to wielki krok naprzód w kierunku uniezależnienia się od Rosji w dziedzinie energetyki. Te prawicowe w typowym sobie megalomańskim stylu piszą nawet, że ów terminal pozwoli rzucić Putina na kolana.
Mija rok i co widzimy? Polski rząd na kolanach wita prezydenta USA, który właśnie wyraził daleko idące poparcie dla krajów arabskich które uniemożliwiają Katarowi, naszemu strategicznemu partnerowi energetycznemu, eksport surowców. Jeśli więc nie chcemy wpaść z powrotem w łapy Rosji, musimy szukać alternatywnego dostarczyciela. Na szczęście od pewnego czasu kupujemy także nieco gazu LNG od Ameryki i tak się składa, że jej prezydent w obliczu kłopotów swojego konkurenta chętnie nam sprzeda więcej. No może najwyżej “podbije trochę cenę”. Przypadek? Nie sądzę…
Na szczęście wicepremier Morawiecki wie, że to tylko takie żarciki i zapewnia, że gaz z USA będzie z pewnością tańszy. Dzięki dostępie do taniego gazu Polska nie tylko rozwiąze swoje problemy energetyczne, ale stanie się także jego centrum dystrybucji na całą Europę Środkową. Zastanawiam się, czy minister rozwoju wie, że choćby wszystkie gazowce świata porzuciły wszelkie inne zlecenia i przez 365 dni w roku kursowałyby przez Atlantyk, zwożąc do Polski skroplony gaz z USA, to w żaden sposób nie pozwoli nam to na zaspokojenie choćby i połowy naszych potrzeb, że o sprzedawaniu owego produktu dalej nie wspomnę…
No i oczywiście jest jeszcze problem wiz do Ameryki. Trump również nie wydaje być się zainteresowany jakimikolwiek zmianami w tym temacie. Prawicowe media jakoś temat pominęły – być może dlatego, że PiS ma tu pewną zagwozdkę: z jednej strony niefajnie, że jako jedyni w regionie wciąż musimy się prosić, żeby nas wpuścili do Stanów. Z drugiej jednak przecież oni sami ciągle trąbią o tym, że zamiast wpuszczać obcokrajowców do siebie, powinno im się pomagać na miejscu…
Jeśli więc wizyta Trumpa nie dała żadnych konkretów, ważne chociaż, że dało się ją wykorzystać propagandowo. Sam fakt przyjazdu Trumpa do Polski był rozdęty do granic zdrowego rozsądku, a prawicowe media prześcigały się w wychwalaniu prawicowego prezydenta USA. Jak zwykle TVP Jacka Kurskiego zakosiło konkurencję zdobywając laur w dziedzinie podlizywania się gościowi. Ktoś przypomniał sobie, że choć gwiazda Andrzeja Rosiewicza nieco już przyblakła, to śpiewał on z ochotą dla Jaruzelskiego i Gorbaczowa, czy więc byłby ktoś lepszy do tego, aby zaśpiewać lizusowską piosenkę dla kolejnego “przywódcy wolnego świata”? No i tak widzowie telewizji śniadaniowej mieli okazję obejrzeć tego już ponad siedemdziesięcioletniego pana w towarzystwie lekko chyba zażenowanej cheerlederki jak tańcował, śpiewając z playbacku do wtóru tanich syntezatorów swoim łamanym angielskim:
Trumping and jumping
Today is trendy.
Trumping and jumping.
I’m Trendy Andy.
Sing and jump, sing and jump!
Sing all together for Donald Trump*
Oglądanie tego żenującego przedstawienia przywodzi na myśl tylko jedno pytanie: jeżeli, jak twierdzi PiS, wstaliśmy z kolan, to jak to się stało, że wylądowaliśmy z nosem w Trumpowej dupie?
* Najwyraźniej kiepski angielski nie jest tu jedynym problemem, widać, że w pogoni za rymem zaniedbano nawet podstawowe sprawdzenie faktów. W drugiej zwrotce Rosiewicz śpiewa o Trumpie “mówią, że jest idolem Roberta de Niro”. Ale czy na pewno de Niro jest fanem obecnego prezydenta? Sądząc po tym nagraniu, w którym Robert de Niro dość bezwględnie obrzuca Trumpa obelgami, nie bardzo…
This piece was written for Britske Listy
Photo of Trump: Gage Skidmore via Flickr, CC 2.0
Gif with First Ladies’ handshake hotlinked from Metro UK.
[…] zwolennik PiS Ryszard Majdzik brał udział w poprzednich pro-szyszkowych ustawkach (więcej o nich tutaj) w podzięce za swoje poświęcenie otrzymał najwyższe odznaczenie za szczególne zasługi dla […]