Tymczasem w Absurdystanie 34


Kliknij tutaj aby przeczytać poprzedni odcinek serii

Kliknij tutaj aby zobaczyć wszystkie dotychczasowe odcinki


O co tak naprawdę chodzi z tą awanturą o sądy? Wszystko zaczęło się od tego, że Kaczyński powiedział “Popierany przeze mnie postulat utworzenia Krajowej Rady Sądownictwa stanowił ważny krok na drodze do uczynienia z Polski demokratycznego państwa”. A nie, zaraz, to akurat Lech Kaczyński powiedział, pomieszało mi się. Zacznijmy jeszcze raz.

O co tak naprawdę chodzi z tą awanturą o sądy? Wszystko zaczęło się od tego, że Jarosław Kaczyński powiedział “Krajowa Rada Sądownictwa to instytucja postkomunistyczna”. 

Według PiS, sądy to ostatni bastion komunizmu w Poland i dlatego należy pozbawić je niezawidłości. Powinny być one kontrolowane przez demokratycznie wybrany rząd. Tylko w ten sposób uda się oczyścić tą instytucję z tych wszystkich komuchów, którzy podobno nadają ton polskiemu wymiarowi sprawiedliwości. Doszło już do tego, że sędziowie uważają się za specjalną kastę będącą ponad innymi, i korzystajac z tego kradną i stają się drobnymi przestępcami!

Ale zaraz, zaraz. Coś mi się tutaj nie zgadza. System sadownictwa przecież nie jest taki sam, jakim był za Stalina. Reformy zaczęły się już w latach osiemdziesiątych, kiedy komuniści, wciąż mając nadzieję na utrzymanie się przy władzy, postanowili dokonać pewnych ustępstw na rzecz opozycji. Inne zmiany wprowadzono zaraz po Okrągłym Stole – wspierał je między innymi Lech Kaczyński, jak świadczy o tym przytoczony wcześniej cytat.

Ale to również nie jest wszystko. Znaczącą reformę sądownictwa przeprowadzono jakieś 17 lat temu za czasów rządów koalicji AWS. Nowe prawo przygotowała minister sprawiedliwosci Hanna Suchocka oraz jej następca na tym stanowisku… Lech Kaczyński.

Co więcej, według Lecha Kaczyńskiego, sędziowie w Polsce byli wyśmienici. Jak powiedział 28 lutego 2008 roku “jestem najgłębiej przekonany, że zdecydowana większość polskich sędziów, a mamy ich w naszym kraju dużo – bardzo dużo w porównaniu z innymi krajami – to ludzie, którzy znakomicie swoje obowiązki wypełniają.”. Więc jak to jest: 30 lat po upadku komunizmu polskie sądy są pełne stalinowskich zbrodniarzy choć 10 lat temu były pełne wspaniałych sędziów dzięki przeprowadzonej 17 lat temu reformie? Coś tu zgrzyta.

A może po prostu twierdzenie Jarosława Kaczyńskiego jakoby kontynuował misję swojego świętej pamięci brata to bzdura? Jego brat raczej nie był najlepszym prezydentem (choć dzięki Andrzejowi Dudzie wiemy także, że nie był i najgorszym), ale z pewnością nieobojętny mu był los naszego kraju i jak umiał starał się działać na rzecz jego dobra w taki sposób, w jaki owo dobro rozumiał. Dziś Kaczyński wyciera sobie gębę pięknymi frazesami, ale tak naprawdę po prostu stara się przywrócić z powrotem niedemokratyczny reżim, z ktorym tak umiarkowanie walczył jego brat (piszę “umiarkowanie”, bo wbrew tworzonej przez PiS legendzie, Lech Kaczyński bynajmniej nie należał do pierwszej ligi antykomunistycznych działaczy).

Te sprzeczności wytykane są Kaczyńskiemu regularnie, ostatnio w parlamencie przez jednego z posłów opozycji, którzy przypomniał, że, w odróżnieniu od swojego brata, Lech Kaczyński mimo wszystko rozumiał, jak ważny jest dla kraju trójpodział władzy. Kiedy mówca odniósł się do tłumów manifestujących pod budynkiem sejmu, Kaczyński nie wytrzymał, wdarł się na mównicę “bez żadnego trybu” i powiedział:

“Wiem, że boicie się prawdy. Ale nie wycierajcie swoich mord zdradzieckich nazwiskiem mojego świętej pamięci brata. Niszczyliście go, zamordowaliście go, jesteście kanaliami”.

I to by było na tyle, jesli chodzi o racjonalną dyskusję z Kaczyńskim. Całą sytuację można obejrzeć na poniższym filmie:

Ale to nie był jeszcze koniec skandalicznych sytuacji w polskim parlamencie. Jak zwykle PiS odczekał do momentu, w którym Polacy zajęci są czymś innym (tym razem są to wakacje, Trybunał zaatakowano w okolicach Bożego Narodzenia) i ruszył ze swoim Blitzkriegiem w nadziei, że zanim Polacy zorientują się co się dzieje, będzie już po wszystkim. Procedury nie są istotne, w końcu to tylko fasada. Najlepszym przykładem były obrady komisji parmentarnej której przewodniczył Stanisław Piotrowicz. Nie zamierzał on marnować czasu na jakieś tam dyskusje, skoro i tak wiadomo, kto w komisji ma większość. Dlatego nikt nie interesował się treścią zaaproponowanych poprawek, zgrupowano je jedynie w bloki: te wysunięte przez PiS i te wysunięte przez opozycję i pierwsze hurtem przyjęto, a drugie hurtem odrzucono. I sprawa załatwiona. Opozycja zaczęła protestować, żądając merytorycznej dyskusji, sytuacja przerodziła się w groteskowe przepychanki zakończone wojną o mikrofon

Jeśli celem jest przepchnięcie ustaw zanim Polacy leniwiący się na wakacjach zorientują się co jest grane, nie ma czasu na pierdoły. Jedynym argumentem jest ten wysunięty przez Jarosława Kaczyńskiego a przypomniany przez posłankę Pawłowicz: “zamknijcie mordy,  tak jak prezes powiedział!”.

I tak nowe prawo zostało przepchnięte przez sejm, pomimo tego, że zwolninie sędziów i innych pracowników wymiaru sprawieliwości będzie nie tylko niezgodne z prawem pracy, ale i z konstytucją. Kiedy prezydenckiego rzecznika zapytano, czy możliwe jest również zwolnienie w taki sposób prezydenta, ów odpowiedział, że nie, ponieważ ustawa, która bezprawnie kończyłaby kadencje prezydenta zostałaby przez niego zawetowana. .

Oczywiście tłumy wylegają na ulicę każdego wieczora. Ludzi każdego dnia jest więcej i więcej (więcej o tym tutaj). PiS oczywiście widzi, że ma problem, ale nie bardzo wie, jak na niego zareagować. Mariusz Błaszczak twierdzi, że te tłumy to jedynie korzystający z ładnej pogody turyści, którzy zatrzymali się, aby przyjrzeć się niewielkiej manifestacji. Były senator PiS, a dziś członek Trybunały Stanu określił protestujących mianem  “organizacji przestępczej”. Marszałek senatu wierzy, że ludzie ci wychodzą na ulicę ze szczerych pobudek, a po prostu nie są świadomi przeciwko czemu tak naprawdę protestują, bo projektu ustawy nie czytali. Adam Andruszkiewicz, poseł Kukiza, czyli de facto satelity PiS, podzielił się informacją że za protestami stoi “pewna wpływowa fundacja sponsorowana przez Sorosa” i że cała afera jest częścią zagranicznego spisku mającego na celu obalenie w Polsce demokratycznie wybranego rządu. Sprawa jest pilna, stawka jest wysoka, dlatego poseł Andruszkiewicz niezwłocznie wystąpi z interpelacją poselską w tej sprawie. Niezwłocznie po weekendzie.

Tylko TVP nie ma żadnych nowych pomysłów i dalej próbuje do wszystkiego wpychać straszenie uchodźcami:

Tymczasem pojawił się problem. Jak zwykle, kiedy PiS przygotowuje ustawy na kolanie, okazują się one pełne błędów i przeoczeń. Tym razem nowe prawo jest sprzeczne samo z sobą ponieważ Art 12. §1 mówi o tym, że prezydentowi należy przedstawić pięciu kandydatów na prezesa sądu najwyższego, a w Art 12, §1, który odnosi się do tej samej sytuacji, ta liczba wynosi już 3.

To coś zupełnie jak z Monty Pythona, tylko że jeszcze bardziej śmieszne:

“…potem mają zliczyć do trzech, nie mniej, nie więcej. Pięć ma być liczbą, do której liczyć mają i liczbą tą ma być trzy. Do czterech nie wolno liczyć, ani do dwóch, chyba, że po drodze do trzech, do których policzyć należy. I do pięciu, do których policzyć należy również. Mają
tylko policzyć do trzech. Pięć jest również słuszne. Gdy liczba trzy jako piąta w
kolejności osiągnięta zostanie…

Absurd, prawda? Cóż, jeszcze większym absurdem jest to, że Senat przegłosował tą ustawę bez poprawek. W innym przypadku projektu ustawy musiałby wrócić do sejmu, który ma już wakacje, więc sprawa przeciągnęłaby się do jesieni. A na jesień PiS ma już inne plany – jak poinformowała jednego z dziennikarzy Krystyna Pawłowicz, po wakacjach PiS bierze się za media.

No i tak wewnętrznie sprzeczna ustawa została zaakceptowana przez obie izby parlamentu. Nie wierzycie? Sprawdźcie sami: treść ustawy jest tu, a rekomendacja, aby przyjąć ją w senacie bez poprawek tutaj. Jakby surrealizmu było mało, jeden z działaczy PiS uczcił uchwalenie nowego prawa na twitterze pisząc, że jest to “koniec postkomunizmu w Polsce” i zamieszczając swoje zdjęcie z głównym sprawcą deformy sądownictwa, towarzyszem Stanisławem Piotrowiczem. 

Teraz wszystko w rękach prezydenta Dudy, który ma możliwość zawetowania nowego prawa. To jego ostatnia szansa, aby postawić się swoim mocodawcom i zacząć wreszcie bronić Konstytucji zgodnie z przysięgą, którą złożył po wygranych wyborach. Jeśli tego nie zrobi, zapisze się w historii nie tylko jako największy tchórz i krzywoprzysięzca po 1989 roku, ale także jako zwyczajny zdrajca.

Jest jednak jeszcze jedna opcja. Może Kaczyński, w przebłysku zdrowego rozsądku, nakaże swojej kukiełce utrącenie wadliwego prawa, zdając sobie sprawę z tego, że skoro ludzie są już na ulicach, to może się to naprawdę źle skończyć, nie tylko dla niego, ale przede wszystkim dla kraju? To się okaże. Być może już w następnym odcinku “Tymczasem w Absurdystanie”.

* * *

Post scriptum: Podczas gdy PiS przepycha kolanem reformy sądownictwa, na innych frontach bez zmian. Protesty w Puszczy Białowieskiej trwają, przy znaczącym wsparciu naszych przyjaciół z Czech, pomimo że obiektywy kamer telewizyjnych skierowane są w innym kierunku. Podwładni Ministra Szyszki publikują na stronie ministerstwa listy, w których desperacko poszukują wsparcia dla swoich działań. Niestety ci wredni ekolodzy nie dość, że nie słuchają, to jeszcze mają czelność wyśmiewać się z pracowników ministerstwa, poprawiając błędy zawarte w tych listach: 

No i oczywiście są jeszcze kolumny BOR. Dla porządku chciałem tylko poinformować, że pomimo wakacji również i lipiec nie przebiegł bez kolejnej kraksy.


Ten tekst powstał dla portalu Britkse Listy
Ilustracja: logo protestu. Trzy palce oznaczają trójpodział władzy. Autor nieznany.

Comments

comments

One Reply to “Tymczasem w Absurdystanie 34”

  1. […] Kliknij tutaj aby przeczytać poprzedni odcinek serii […]

Dodaj komentarz