Kliknij tutaj aby przeczytać poprzedni odcinek serii
Kliknij tutaj aby zobaczyć wszystkie odcinki
“Albo niech papież Franciszek pójdzie po rozum do głowy, albo niech zdycha” – powiedział ksiądz profesor Edward Staniek. A przynajmniej ja to tak zrozumiałem, bo dosłowny cytat brzmiał: “Modlę się o mądrość dla papieża, o jego serce otwarte na działanie Ducha Świętego, a jeśli tego nie uczyni – modlę się o szybkie jego odejście do Domu Ojca. O szczęśliwą śmierć dla niego mogę zawsze prosić Boga, bo szczęśliwa śmierć to wielka łaska”. Według Stańka wybaczanie rozwodnikom i goszczenie uchodźców są niekompatybilne z katolicką religią, a skoro papież to popiera, to najwyraźniej i papież nie do końca do katolicyzmu pasuje…
Nie mogłem w to uwierzyć. Ok, nie jestem naiwny, wiem, że instytucja polskiego kościoła katolickiego ma tyle wspólnego z naukami Jezusa co PiS z prawem i sprawiedliwością, słyszałem też homilie księży Natanka czy Rydzyka, ale otwarcie życzyć śmierci papieżowi to już jest kompletny odlot. Postanowiłem skonsultować się z przyjacielem, jednym z nielicznych znanych mi prawdziwych, światłych Katolików (a nie hipokrytów, dla których bycie Katolikiem kończy się na powiedzonku “tylko pod krzyżem, tylko pod tym znakiem, Polska jest Polską a Polak Polakiem” a tak naprawdę nie mają pojęcia o swojej wierze). Według niego, sprawa nie jest taka prosta. Otóż według niego papież nie jest nieomylny i każdy teolog może mieć inne od niego zdanie, więc krytyka wypowiedzi papieża czy nie zgadzanie się z jego polityką są jak najbardziej dozwolone. Jeśli zaś chodzi o to życzenie śmierci, to tu mój przyjaciel, choć nie podzielał tak wyrażanej opinii o Papieżu, też nie widział tego w tak złym świetle – w końcu dla Katolików śmierć nie oznacza końca, a – o ile na to zasłużyliśmy – spotkanie z Bogiem i życie wieczne, tak jakby po prostu przejście na wyższy poziom. W tym kontekście fraza o “odejściu do domu Ojca” jest brana jak najbardziej dosłownie. Cieszy mnie, że obaj zgadzamy się, że wypowiedź księdza Stańka nie była tak całkiem OK. I okazuje się, że jest to jedna z nielicznych spraw, w której również poglądy moje i hierarchów polskiego Kościoła są zbieżne, bo metropolita krakowski arcybiskup Marek Jędraszewski również niezbyt dobrze odebrał słowa profesora teologii – przyjął je on z “ogromnym bólem i żalem”…
I nie były to jedyne kontrowersyjne słowa, które wielu Polaków napełniły bólem i żalem. Prezydent Duda też potrafi soczyście dowalić. Pozwolę sobie zacytować dosłownie:
“Bardzo często ludzie mówią nam: po co nam Polska? Unia Europejska jest najważniejsza. Przecież państwo wiecie, że bywają takie głosy. To niech sobie ci wszyscy przypomną te 123 lata zaborów. Jak Polska wtedy, pod koniec osiemnastego wieku swoją niepodległość straciła i zniknęła z mapy. Też byli tacy, którzy mówili: a może to lepiej, swary się wreszcie skończą, te rokosze, te wszystkie insurekcje, wojny, awantury, konfederacje, wreszcie będzie święty spokój. Wkrótce się zorientowali, że wojny są dalej, awantury są dalej, tylko my nie mamy już żadnego wpływu i nie decydujemy o sobie, bo teraz gdzieś daleko, w odległych stolicach, decyduje się o naszych sprawach, to tam zabiera się pieniądze, które my wypracowujemy i tak naprawdę pracujemy na rachunek innych.” Zdaniem prezydenta, warto być niepodległym, bo tylko wtedy możemy decydować o tym, kto będzie rządził naszym krajem. Nie śledziłem wyborów w Rosji (bo i po co), ale jestem przekonany, że Władimir Putin mógłby powiedzieć dokładnie to samo. I dzięki temu właśnie cieszy się tak wielkim poparciem Rosjan, które momentami przekracza 100%…
Darujmy sobie jednak smutne żarty, bo sprawa jest poważna: staje się coraz bardziej oczywiste, że PiS zorientował się wreszcie, że trochę za bardzo rozkręcił skrajną prawicę i musi teraz bardzo się starać, żeby mu się ona nie urwała, bo jak się usadowi między PiS a prawą ścianą polskiej sceny politycznej, to z tymi swoimi dziesięcioma procentami zagorzałych wyznawców Kaczyński już dużo nie zwojuje. Dlatego ostatnio przy każdej możliwej sposobności przedstawiciele rządu wygłaszają jakieś androny, próbując jak się da podwiązywać swoją wizję dzisiejszej sytuacji naszego kraju pod powszechnie znane wydarzenia historyczne. I jakkolwiek by to nie brzmiało, Duda jeszcze nie jest w tym taki najgorszy. Wystarczyło posłuchać premiera Morawieckiego, który podczas niedawnej swojej wizyty we Wrocławiu rozpoczął od powołania się na marszałka Piłsudskiego, który miał mawiać “piszcie historię sami, zanim inni za was ją napiszą” a następnie przeszedł od słów do czynów i walnął zebranemu gronu akademików wykład z pisowskiej wersji historii na poziomie wczesnego gimnazjum późnej podstawówki. Według niego na przykład, Żydzi zawsze w Polsce mieli jak pączki w maśle, a z antysemickimi czystkami w 1968 Polacy nie mieli nic wspólnego, bo odpowiada za nie przyniesiony do nas na sowieckich bagnetach reżim (swoją drogą, ruskie bagnety to jednak gniotsa niełamiotsa, w tym samy roku dały radę przenieść kilka batalionów polskich czołgów do Czechosłowacji…). Profesora Ryszarda Krasnodębskiego – matematyka, ekonomistę, weterana Armii Krajowej i uczestnika strajków uczelnianych w 1968 – od słuchania tych andronów szlag trafił i postanowił opuścić imprezę, nie czekając na medal, który miano mu podczas niej wręczyć. “Premier nadużył swojej władzy. Nie miał prawa mówić tutaj godzinę. To są ludzie poważni i mają słuchać poważnych rzeczy na aktualny temat” – mówił, nie będąc pod wrażeniem premierowskiej próby wyłożenia profesorom historii elementarnej. “To przecież nie jest premier, on nie wie, co mówi” – dodał.
Oczywiście jednak Morawiecki nie zajmuje się tylko historią, i całkiem sprawnie dba o zabezpieczenie przyszłości. Tyle, że nie naszej, a swojej partii. Niedawno wprowadzone zmiany zrobiły z sekretarzy i podsekretarzy w ministerstwach członków służby cywilnej. To oznacza (poza – niespodzianka! – podwyżkami dla nich), że przyszłe rządy będą miały naprawdę związane ręce, bo odziedziczą po PiSie rzeszę najwyższych, wysoce upolitycznionych urzędników.
Tymczasem pora na wiadomości cykliczne:
– Kolejne doniesienia z frontu walki o aborcję. Ordo Iuris zaproponowało zmiany w prawie, według których nie tylko matka, ale i płód zostaną uznane za pacjentów. W tym kontekście aborcja będzie legalnie niemożliwa, bo przecież nie można zabić pacjenta. Tymczasem w parlamencie PiS próbuje podważać przesłanki pozwalające na legalne usunięcie ciąży według obecnego prawa. Jak zwykle faceci chrzanili od rzeczy o “powinnościach macierzyńskich” i “aborcjonistkach będących sojuszniczkami nieuporządkowanego życia seksualnego mężczyzn”. I tylko jakoś nie bardzo było widać opozycję…
– Opolska policja chce ukarać mężczyznę za zakłócanie legalnej manifestacji. Jego występek polegał na tym, że odtwarzał z megafonu dźwięk syreny aby zagłuszyć różaniec i wyzwiska, którym uczestnicy legalnej kontrmanifestacji obrzucali legalną manifestację. Kontrmanifestacja była legalna, więc jej zakłócanie podlega karze. Manifestacja też była legalna, ale jej zakłócanie przez kontrmanifestację nie podlega karze, bo manifestacja była przeciwko PiS…
– Prawo i Sprawiedliwosć po raz kolejny udowodniło, że nie są w stanie stworzyć logicznego, spójnego i przejrzystego prawa. Tym razem spektakularnie strzelając sobie w stopę. Autorzy nowej ustawy o Krajowej Radzie Sądownictwa (która to, na marginesie, była jedną z przyczyn dlaczego Irlandzka sędzia wstrzymała decyzję o ekstradycji polskiego przestępcy do czasu kiedy europejskie sądy rozstrzygną, czy w Polsce wciąż mamy rządy prawa), ale zapomnieli, że nie trzymają jeszcze w ręku wszystkich kart. Posiedzenia KRS są zwoływane przez jej prezesa. PiS już ostrzył sobie zęby na to, żeby odwołać pełniącą obecnie tą funkcję profesor Małgorzatę Gersdorf, ale ta przechytrzyła ich i podała się do dymisji. W tym momencie jedyną osobą władną zwołać posiedzenie KRS jest prezes Sądu Najwyższego, czyli… prof. Małgorzata Gersdorf. Prezes SN złamałby jednak prawo, gdyby zwołał posiedzenie KRS z nielegalnie wybranymi przez PiS sędziami, więc nie zanosi się na to, żeby do tego doszło pomimo błagalnych listów od Ziobry. A jeśli KRS nie działa, to nie można dokonać wyboru nowego prezesa SN, co krzyżuje PiSowi plany skrócenia kadencji prezes Gersdorf.
– Poza tym wszystko po staremu – w tym miesiącu rozwalono limuzynę marszałka sejmu. NIe było go w pojeździe, kierowca i ochroniarz też są cali, więc ucierpiała tylko kieszeń podatnika.
Wróćmy do czegoś, co nie zdarza się co tydzień. Taki poseł PiS Wojciech Kossakowski na przykład domagał się zakazu handlu w niedzielę. Dostał czego chciał – częściowo, bo on twierdził, ze “prawo powinno być takie same dla wszystkich” a tymczasem nowa ustawa w bardzo skomplikowany sposób rozgranicza ludzi na tych, którym wolno otwierać sklepy w niedzielę i tych, którym nie wolno. Nie wolno na przykład żonie posła, Luizie Kossakowskiej. Przynajmniej dopóki sama nie stanie za ladą. A tymczasem jej monopolowy w Ełku w ostatnią niedzielę był otwarty a napoje dziennikarce wp.pl sprzedała nie żona posła, a ekspedientka. Luiza Kossakowska tłumaczyła, że to właściwie był przypadek, bo ona tylko wpadła posiedzieć nad papierami, ale akurat się zdarzyła taka dziwna awaria, która wymagała otwarcia sklepu, no i jak raz napatoczył się stały klient, trzeba było poratować człowieka, ale przecież pani Kossakowska nigdy by nie otworzyła sklepu w Niedzielę, bo przecież to pobożna rodzina… Tyle tylko, że jak twierdzą okoliczni mieszkańcy, to nie jest pierwszy raz, kiedy ów sklep otwarty był w niedzielę – nie zamknięto go nawet w Wielkanoc. Jakoś więc nie bardzo wierzę w te, jakże przejrzyste i spójne, tłumaczenia.
A pamiętacie jak dwa tygodnie temu podśmiewałem się, że PiS powinien wysłać trochę tych propagandowych ciężarówek za ocean? Okazuje się, że naprawdę wyślą. Co prawda na razie nie do Argentyny, a do USA. Firma transportowa z Chicago własnie wymalowała na jednej ze swoich naczep informację, że obozy śmierci były niemiecki, a Polskę trzeba nie tylko szanować, ale jeszcze wypłacać jej reparacje…
Nasi przyjaciele w Chicago przygotowują wyjątkową akcję. Na drogi USA wyjedzie wkrótce TIR z grafiką #GermanDeathCamps i #WarReparationsForPoland. Wkrótce więcej informacji. @war_reparations pic.twitter.com/I7hCHsivxO
— German Death Camps (@GerDeathCamps) 18 marca 2018
Są jednak też dobre wiadomości z Polski. W pewnym sensie przynajmniej: Tomasz Komenda, skazany w 2004 roku na 25 lat więzienia za brutalny gwałt i morderstwo na nieletniej wyszedł na wolność po tym, jak wyszło na jaw, że jest niewinny. Pamiętam tą sprawę, bo był to znajomy jednego z moich kolegów i nikt nie mógł uwierzyć w to, że mógł dokonać tego morderstwa – i nawet nie chodziło o jakieś tam przekonania, po prostu tej nocy nie było go w Miłoszycach – obchodził Sylwestra we Wrocławiu ze znajomymi, z których 12 potwierdziło jego alibi. Został jednak skazany na podstawie kiepskich dowodów i własnych zeznań, które, jak się potem okazało, wymusiła na nim biciem policja.
Tak się składa, że ten tragiczny przypadek niewinnego człowieka, któremu instytucje państwa zafundowały blisko dwie dekady piekła (bo jak wiadomo w więzieniu gwałciciele małych dziewczynek raczej nie mogą liczyć na specjalne względy współosadzonych) kładzie cień na tych wszystkich spiżowych pomnikach Lecha Kaczyńskiego: został on ministrem sprawiedliwości kiedy toczyła się ta poruszająca cały kraj sprawa i bardzo zależało mu na tym, żeby jak najszybciej doprowadzić ją do końca. Osobiście zwolnił poprzedniego prokuratora, oskarżając go o to, że był nie dość skuteczny.
Wielu ludzi częściowo obwinia Lecha Kaczyńskiego za cierpienia niewinnego Komedy, argumentując, że gdyby nie naciski na podwładnych, byliby oni w stanie doprowadzić śledztwo do końca może nie tak prędko, ale za to zgodnie z procedurami. Lech Kaczyński niestety już nie może się bronić, po tym, jak zginął w katastrofie w Smoleńsku (której po części również winny jest stres, któremu byli poddawani piloci prezydenckiego Tupolewa kiedy naciskano na nich, aby próbowali lądować w niesprzyjających okolicznościach), ale jego ówczesny zastępca, Zbigniew Ziobro, dziś sam pełni funkcję ministra sprawiedliwości. I za jego rządów również widać, jak ręczne sterowanie i naciski na prokuraturę sprowadzają kłopoty na niewinne osoby – wystarczy wspomnieć o młodym kierowcy Seicento, którego najpierw staranowała rządowa kolumna limuzyn a następnie próbuje przypisać mu się winę za spowodowanie wypadku samochodu którym jechała Beata Szydło. Obawiam się, że przypadek Tomasza Komendy może niestety nie być ostatnim…
Tekst powstał dla portalu Britske Listy
Fotografia: Agência Brasil via Wikipedia, CC.3.0
[…] sklep w Ełku jest rozwojowa. Nie tylko wbrew zakazowi otworzyła sklep w niedzielę, o czym pisaliśmy tydzień temu, ale wygląda na to, że nie w smak jej uczciwe płacenie podatków. Po tym, jak dziennikarka […]