Lato to zwykle leniwy czas w polityce. Ja również pozwoliłem sobie na relaks i rzuciwszy wszystko w kąt wybrałem się na samochodową wyprawę po Europie – ze Szkocji przez Anglię, Benelux i francuskie Alpy do Toskanii i San Marino. Spodziewałem się, że ludzie będą próbowali podpytywać mnie o Brexit – w końcu poruszałem się samochodem zarejestrowanym w Wielkiej Brytanii – ale wygląda na to, że akurat Brexit w Europie nikogo już nie obchodzi. Udało mi się usłyszeć tylko jakiś przypadkowy dialog za plecami:
– Patrz, jacyś Brytyjczycy przyjechali aż tutaj samochodem!
– No co się dziwisz, w końcu to może dla nich być ostatnia okazja zobaczyć Europę jak normalni ludzie!
Nawet się uśmiechnąlem.
Kliknij tutaj aby przeczytać poprzedni odcinek serii
Kliknij tutaj aby zobaczyć wszystkie odcinki
Ku mojemu zaskoczeniu jednak nawet w niewielkiej wiosce gdzieś w Alpach prowansalskich udało mi się wpaść na ludzi którzy, dowiedziawszy się, że jestem Polakiem, zaraz zapytali mnie o to, co wyprawia się w naszym kraju. A jest to pytanie, na które ciężko odpowiedzieć na szybko stojąc w kolejce na stacji benzynowej. Szczególnie, że już można się samemu zgubić, bo PiS wszystko wywraca dziś do góry nogami. Ostatnio na przykład prezydent wygłosił w kościele przemówienie (kościół to ostatnio miejsce, w którym odbywają się ważne dla państwa wydarzenia najwyraźniej). Według tego przemówienia Polskę drążą choroby i jest to “cena jaką płacimy za bezkrwawą rewolucję roku 1989”. Wydaje się więc że nawet to, co przez lata uważane było za sukces naszego kraju – to, że dzięki negocjacjom puściliśmy w ruch pierwszy klocek domina, które zakończyło się obaleniem muru berlińskiego – jest teraz nagle jakąś historyczną katastrofą. Ciekawe, co widziałby Duda w miejsce przełomu okrągłego stołu? Krwawą rzeźnię jak w Rumunii? Wojnę domową jak w niektórych postsowieckich republikach? Przecież w tym przypadku jego kolega Piotrowicz dostałby kulkę w łeb, albo w najlepszym przypadku musiałby się salwować ucieczką za granicę…
PiSowskie działanie na rzecz napisania historii od nowa nabiera coraz więcej impetu – podczas obchodów rocznicy strajku w Stoczni Gdańskiej na przykład związkowcy z Solidarności, która dziś zdegradowana została do roli pisowskiego przydupasa, zdjęli z płotu na którym umieszczono podobizny przywódców strajku portret Lecha Wałęsy:
Tyle dobrze, że z pomysłu umieszczenia w stoczni tablicy upamiętniających fakt, że bracia Kaczyńscy byli “obecni w hali podczas strajku” zrezygnowano po tym, jak pomysł stał się internetowym pośmiewiskiem. Cieszy, że jest jeszcze w PiS ktoś, kto ma odrobinę zdrowego rozsądku. Przecież to brzmi jakby próbować podczepić Kaczyńskich pod jakieś walki z okupantem pisząc że “weszli w krzaki na siku podczas gdy w lesie partyzanci walczyli z Niemcami”. Ale, oczywiście, jeszcze wszystko przed nami.
Tymczase, szeroko zakrojona akcja “obrażania pomników” (pisaliśmy o niej w poprzednim odcinku) również nabiera rumieńców. Szczególnie, że obrażenie pomnika jest dość proste – radni jednej z dzielnic Warszawy na przykład uważają, że miejsce upamiętnienia Żołnierzy Wyklętych może zostać obrażone poprzez przebiegającą w pobliżu ścieżkę rowerową. A jeśli rowerzyści powodują takie oburzenie na prawicy to wyobraźcie sobie jak zareagowała ona, kiedy na kilku pomnikach Jana Pawła II pojawiły się koszulki czy tabliczki z napisem “kryłem pedofilów”. Był to efekt kolejnego skandalu pedofilskiego w Kościele który wyszedł ostatnio na jaw. I podczas gdy cały Kościół w innych krajach – od papieża do proboszcza – kaja się i przeprasza za swoje grzechy w odpowiedzi na oburzenie społeczeństwa, u nas prawica staje na głowie, żeby Kościoła bronić. Anty aborcyjna działaczka Kaja Godek posunęła się nawet do obwiniania lewicy o to, że w kościele jest pedofilia:
Skąd u PiSu i jego popleczników tak ślepa gotowość do obrony Kościoła wbrew wszystkiemu i wszystkim? Cóż, to w dużej mierze dzięki Kościołowi PiS doszedł w Polsce do władzy i nie mogą oni pozwolić sobie na jego osłabienie. Szczególnie, że i tak traci on społeczne poparcie – Polska jest krajem w którym młodzi ludzie odwracają się od Kościoła najszybciej na świecie. PiSowska władza musi zostać zabetonowana póki jeszcze Kościół coś znaczy, bo zmiany mogą być szybkie: relacje z niedawnej wizyty Papieża Franciszka w Irlandii były skrajnie odmienne od tych, które pamiętamy z czasów, kiedy Zieloną Wyspę odwiedził Jan Paweł II. Wtedy na ulice wyległ kto żyw, aby choć przez chwilę pomachać papieżowi. Dziś samochód z papieżem przemierza niemalże puste ulice, co w katolickiej Irlandi jeszcze 20 lat temu byłoby nie do pomyślenia. Taka może być także przyszłość naszego kraju za kilka dekad, jeśli Kościół nie przestanie zamiatać swoich skandali pod dywan i ramię w ramię z radykalną prawicą zwalczać przemiany społeczne w zamian przytulając miliony z publicznej kasy…
Niestety przynajmniej niektórzy z kościelnych dostojników coraz bardziej odrywają się od rzeczywistości. Arcybiskup Wacław Depo na przykład jest niepocieszony, że niektórzy ludzie śmią zwracać uwagę, że w Polsce najważniejsza jest Konstytucja a nie nauczanie Kościoła. Straszni niewdzięcznicy z tych Polaków, czy zapomnieli już o Cudzie nad Wisłą, kiedy to w 1920 roku Maryja uratowała nas przed bolszewickimi hordami? (Pytanie gdzie była Maryja kiedy trzeba nas było ratować przed hitlerowcami i sowietami w 1939 jakoś jest pomijane w tym kontekście).
Na szczęście rząd pamięta o zasługach Maryi Dziewicy na polu ratowania nam tyłków w beznadziejnej sytuacji. I to zapewne własnie z uwagi na jej zdolności w dziedzinie zarządzania kryzysowego zawierzono jej właśnie polski sektor energetyczny:
„Panie Boże Wszechmogący, przez Syna Twojego, Zbawiciela naszego Jezusa Chrystusa, napełnieni Duchem Świętym, świadomi, że praca nasza nie tylko służy naszym rodzinom, ale całemu narodowi, wszystkim Polakom, stajemy dzisiaj u stóp Maryi, przez jej ręce zawierzając nas samych, nasze rodziny, nasze miejsca pracy Twojej Bożej Opatrzności. Wielka Boga człowieka Matko, niepokalana dziewico Maryjo, matko Kościoła i królowo Polski, matko naszego zawierzenia.
My, energetycy polscy przynosimy do sanktuarium narodu polskiego nasze troski, radości i nadzieje, przychodzimy pomni słów wypowiedzianych z krzyża: oto matka twoja.
Zawierzamy tobie Maryjo, Jasnogórska pani, wszystkie sprawy energetyki polskiej, jej bezpieczeństwo, rozwój, unowocześnienie, służbę tysięcy naszych kolegów w dzień i w nocy, bez ustanku z poświęceniem i narażeniem życia.
Oddajemy ci w opiekę naszych przełożonych. Wyproś wszystkim mądrość i odpowiedzialność, w podejmowanych decyzjach”
– powiedział minister energetyki podczas pielgrzymki energetyków na Jasną Górę. Niestety w całym tym zawierzeniu zapomniano o klientach firm energetycznych, można się więc spodziewać, że na tym polu cudów nie będzie i radykalna podwyżka opłat za prąd, którą prognozują zgodnie wszyscy eksperci z uwagi na drastyczne niedoinwestowanie branży, nas nie ominie. Sam fakt zawierzania całej branży przez ministra i to, jak to się ma do konstytucyjnego zapisu o religijnej bezstronności państwa jakoś już nikogo nawet nie dziwi.
Ale może moje kpiny są niesprawiedliwe? Może tak naprawdę Maryja jest całkiem dobrym menadżerem? Tak twierdzi burmistrz Siemianowic Śląskich, który scedował na nią swoje obowiązki i wygląda na to, że radzi sobie ona całkiem dobrze jako zarządca miasta. Cuda zdarzają się także w innych miejscach. Na przykład 23-go Sierpnia 2018 nowy naczelny Szyszkodnik, czyli minister środowiska Henryk Kowalczyk zatwierdził zmiany personalne w Państwowej Radzie Ochrony Przydody. W poczet jej członków przyjęto ś.p. prof. Zygmunta Jasińskiego, który zmarł w kwietniu zeszłego roku. Biorąc pod uwagę, że kandydat musi aktywnie wyrazić zgodę do zajęcia miejsca w radzie, to jeśli to nie jest robota Maryi to ja nie wiem.
Z drugiej strony z wyborami do pisowskich kukiełkowych teatrzyków zastępujących stopniowo poważne państwowe instytucje dzieją się różne ciekawe rzeczy. W wyborach do nowego KRS wybrano jednego kandydata, a w dokumentach znalazł się inny PiS twierdzi, że to po prostu pomyłka, bo mają oni te same nazwiska…
Zapewne nieprawidłowości w wyborach biorą się z tego, że proces wyborczy nie jest wystarczająco przejrzysty. Na szczęście to wkrótce stanie się pieśnią przyszłości. Bo to dzięki protestom PiS po poprzednich wyborach samorządowych, które według nich zostały sfałszowane, wprowadzono pomysł z przezroczystymi urnami wyborczymi. To z pewnością zapewni przejrzystość i uczciwość wszystkich wyborów – na przykład na Krymie podczas referendum pod lufami rosyjskich żołnierzy urny były przeźroczyste, i nikt dziś nie podważa faktu, że Krym demokratycznie przyłączył się do Rosji, prawda? Co prawda nowe urny sprawiają różne problemy – takie na przykład, że nie mieszczą się w tych czy w tamtych drzwiach, czy że są plastikowe i się elektryzują… Ale spoko, przy urnach postawi się ludzi, którzy będą pilnować, żeby kartki nie przyklejały się do wnętrza ścianek, pokazując wszystkim wokół jak głosował ostatni wrzucający. Tylko że nie bardzo rozumiem jak by taka osoba miała temu zapobiec – może po prostu przykryje się te urny jakimś obrusem?
Tak czy tak, rząd na pewno znajdzie rozwiązanie. Rząd PiSu rozwiązuje rekordową ilość problemów trapiących Polskę (i nieważne, że dużą część z owych problemów sam tworzy). Wziął się też za sprawy, które w naszej ojczyźnie od dłuższego czasu leżały odłogiem. Na przykład po trzech latach krytykowania PO że nic z tym nie robiła, postanowiono wreszcie samemu zając się obroną praw pracowniczych. Inspektorzy PIP zajrzeli do Amazona i znaleźli tam całą masę naruszeń. Wydano 38 rekomendacji i 42 nakazy. Firma została też ukarana mandatem. W wysokości 1000 złotych. Tak, dobrze słyszeliście. To jakieś 6000 koron czeskich, nieco ponad 200 funtów brytyjskich albo, jeśli liczyć po dzisiejszym kursie $271.81. To na pewno nauczy tego Bezosa, że nawet właściciel drugiej największej firmy na świecie nie może sobie robić jaj z potomków Husarzy i naszej dumnej ojczyzny!
Ale może PIP nie powiedział jeszcze ostatniego słowa? Trzeba przyznać, że choć często PiS jest w stanie przewrócić pół systemu prawnego do góry nogami w ciągu kilku tylko dni i nocy, inne sprawy zajmują mu znacznie więcej czasu. Taki na przykład Antoni Macierewicz potrzebował ośmiu miesięcy, żeby wyprowadzić się z gabinetu Ministra Obrony Narodowej po tym, jak przestał być owym ministrem. Nową siedzibą jego Komisji d/s Ośmieszania Katastrofy w Smoleńsku są biura w Instytucie Lotniczym. Pomimo tego, że miał tyle czasu na przeprowadzkę dotychczasowi lokatorzy owych pomieszczeń – organizacja żołnierzy-emerytów – została z niej wykopana na bruk bez ostrzeżenia.
Tymczasem stan polskiej armii po rządach Macierewicza również wydaje się wymagać Maryjnej interwencji. Pisaliśmy już o stanie marynarki, która dziś mogłaby odeprzeć atak morski w wykonaniu co najwyżej naszych południowych sąsiadów. Niedawny raport tygodnika Polityka ujawnił, że i w lotnictwie nie dzieje się najlepiej – praktycznie wszystkie nasze myśliwce poza ok. 30 F-16 są uziemione a po tym, jak Macierewicz uwalił umowę z Francuzami na zakup helikopterów o nowych zakupach w tej branży również nic nie słychać – tymczasem nasze latające muzeum post-sowieckiej śmigłowcowej myśli technicznej także jest o krok od uziemienia.
Ale żeby nie było – strategiczne zakupy broni jak najbardziej się robi. Ostatnio zakupiono szable dla Straży Marszałkowskiej i odmówiono informacji publicznej w tym temacie właśnie powołując się na strategiczość owej informacji. I kto wie, może tędy droga? Może faktycznie nie potrzebujemy nowoczesnego uzbrojenia? Taka na przykład Korea Północna organizuje parady, w których dumnie pręży swoje pamiętające głębokie czasy Zimnej Wojny muskuły a wszyscy się nad nią trzęsą jak nad zgniłym jajkiem. Najwyraźniej to jest teraz taktyka naszej armii – tegoroczna parada w dzień Wojska Polskiego również była największa od czasów, z których pochodzi większość koreańskiego uzbrojenia. Przy czym myśmy poszli dalej i prezentowaliśmy uzbrojenie sięgające czasów średniowiecza:
W ogóle ta cała Korea Północna nie jest taka zła. Na przykład ich model telewizji publicznej sprawdza się u nas wyśmienicie. Ale i w innych dziedzinach jest wiele rzeczy, których moglibyśmy się od poddanych Kimów nauczyć. Rząd zapewne dowiedział się o tym oglądając filmiki na youtube autorstwa niejakiego Loisa Cole. Tak bardzo mu się spodobały, że wynajęto go do nakręcenia podobnej serii filmików o Polsce. I to za jedyne ćwierć miliona!
Vanity Fair przedstawiło go jako człowieka, który “po prostu skupia się na pozytywnych aspektach życia w jednym z najbardziej opresyjnych państw świata”. Zastanawiam się, dlaczego zgodził się na pracę dla Polski? Obniżył swoje standardy opresyjności? Czy wręcz przeciwnie, w Polsce pod rządami PiSu widzi duży potencjał?
Tekst ukazał się w portalu Britske Listy
Fotografia: Robert Drózd (C.C. 3.0 via Wikipedia)