Tymczasem w Absurdystanie 79

Jeśli ktoś potrzebuje przykładu na to, że wiedza i edukacja popłacają, to najnowsza odsłona bitwy o wolność sądów w Polsce będzie świetnym na to dowodem. PiS już był w ogródku, już witał się z gąską, co poniektórzy pozwalali sobie nawet na podśmiechujki z przymusowo emerytowanych sędziów, tymczasem Sąd Najwyższy złożył pytania prejudycjalne do trybunału w Luksemburgu. To spowodowało, że wykonanie kontrowersyjnych przepisów nowo wprowadzonych ustaw zostało wstrzymane. Oczywiście prawnicy prezydenta twierdzą, że to nielegalne. Podobnie Julia Przyłębska, która zawyrokowała, że takie działanie jest wbrew konstytucji. Najwyraźniej jednak nie do końca rozumie jednak ona jak działa instytucja, której została ustanowiona prezesem – pisowskie kukiełki przekazujące mediom przekaz dnia to jeszcze nie wyrok Trybunału… 


Kliknij tutaj aby przeczytać poprzedni odcinek serii

Kliknij tutaj aby zobaczyć wszystkie odcinki


I tak po raz kolejny wybitni prawnicy, profesorowie i autorytety prawne ograły PiSowską ekipę która złożona jest z niespełnionych prawników po trójkowych studiach na prawie czy administracji oraz PRL-owskiego prokuratora. Niestety niewiele to daje – ta walka to jak gra w szachy z gołębiem. Możesz być i Kasparowem, ale nic z Twoich genialnych gambitów, bo gołąb tylko poprzewraca pionki a potem nasra na środek planszy. PiS po prostu w kolejnym całonocnym maratonie wprowadzi n-tą nowelizację prawa zatykającą kolejną dziurę, której nie przewidzieli.

Bo też jakość stanowionego przez nich prawa jest zatrważająca. Legislacyjna sraczka to samonapędzająca się karuzela, bo im więcej nowego prawa, tym więcej trzeba w nim łatać i poprawiać. Na przykład ostatnio uchwalono nową ustawę pozwalającą miastom pobierać opłaty za wjazd samochodem do centrum. W trakcie procedowania nowego prawa przyjęto poprawkę, która pozwala na pobieranie owych opłat jedynie w godzinach od dziewiątej do siedemnastej. Ponieważ jednak pierwotna wersja ustawy mówi o tym, że wjazd do centrum będzie możliwe wyłącznie za uiszczeniem opłaty, ta poprawka owocuje tym, że poza tymi godzinami legalny wjazd samochodem do centrum staje się niemożliwy. Taka jest jakość nowego prawa.

Tymczasem walka o Polskę odbywa się nie tylko na gruncie legislacji. Kiedy patrzę dziś na przepychanki religijne, które opisywałem dla portalu Britske Listy cztery lata temu (wersja polska tutaj), to wydają się one błahymi dziecięcymi zabiegami. Dziś trwa bogoojczyźniana ofensywa na całego, a jednym z frontów tej walki są umysły najmłodszych. PiSowska kandydatka na rzecznika praw dziecka uważa na przykład walkę o prawa dzieci za lewacką manipulację. Według niej sprzeciwianie się karom fizycznym to przykład ideologicznej ofensywy Zachodu a parlament dzieci i młodzieży to “indoktrynacja dzieci do ideologii demokratycznej” i pranie mózgu, które ma ich przekonać, że nie ma alternatywy dla demokracji. Oczywiście jeśli idzie o pranie mózgu w przeciwną stronę, prawica problemu nie widzi. Pamiętacie wójta gminy Tuszów Narodowy, który na gminnych szkołach umieścił tablicę z dziesięcioma przykazaniami? Fundacja “Wolność od Religii”, organizacja pozarządowa monitorująca przestrzeganie konstytucyjnej zasady o rozdziale Kościoła od państwa, wystąpiła z zapytaniem w tej kwestii. Chcieli wiedzieć, kto za to płaci, jaki był proces decyzyjny i tak dalej. O ile lokalne kuratorium oświaty uważa, że indoktrynacja religijna dzieci nie leży w zakresie ich zainteresowań, to sam wójt, a jakże, przesłał odpowiedź. A nawet dwie. Pierwsza jest tak skandaliczna, że pozwolę sobie po prostu ją tutaj zacytować:

Proszę zostawić Dekalog w spokoju, bowiem walka z Bogiem, to walka z drugim człowiekiem. Wolność od Boga i jego Przykazań już raz przerabialiśmy w czasie okupacji hitlerowskiej i bolszewickiej, które pozostawiły po sobie dziesiątki miliony trupów.

Z pominięciem Dekalogu można wychować tylko zbrodniarzy i bandytów.

W imię Chrystusa Polacy ratowali z narażeniem życia Żydów w czasie zagłady, którą im zgotowano i bardzo wielu z nich w związku z tym oddało za nich swoje życie. Gdyby to byli ludzie wolni od religii, to na pewno nie zdobyliby się na, aż tak wielki heroizm. Dekalog pozostanie więc na miejscu, na którym został umieszczony i żadna “Fundacja Wolność od Religii” nie będzie nam dyktować w oparciu o jakie wartości mamy wychowywać swoje dzieci i młodzież.

Tylko w jedności z Bogiem człowiek jest zdolny obdarzać innych prawdziwym dobrem, a w przeciwnym wypadku może przekazywać tylko zło piekła.

Kończąc, chciałbym podkreślić, że nikt nie zmusza osób mających się za wolnych od religii, aby mieszkali wśród katolików starających się żyć według Dekalogu. Według mnie dla tych, którzy odnoszą się z szatańską nienawiścią do Przykazań Bożych, nie powinno być miejsca na polskiej ziemi, uświęconej krwią Jej synów w obronie wartości chrześcijańskich i Ojczyzny”.

I to tyle w kwestii bezstronności państwa w kwestiach religijnych. Całą wypowiedź można sprowadzić do jednego zdania:”możecie sobie mieszkać w Polsce, ale my będziemy robić z nią to, co nam się podoba, a wy morda w kubeł”. I nie jest nawet pewne, czy dotyczy to wszystkich, bo w drugim liście gmina Tuszów Narodowy domaga się informacji dotyczących “narodowości lub pochodzenia etnicznego” osób stojących za fundacją. Chce wiedzieć także, czy przypadkiem nie jest ona sponsorowana z zagranicy.

Można powiedzieć, że to tylko jakiś tam wójt z wioski na zadupiu i że robię z igły widły. Ale co, jeśli jest to przedsmak tego, co nas czeka? Jest już dość jasne, że turbokatolicyzm polany narodowo-patriotycznym sosem to nurt otwarcie wspierany przez instytucje państwa. Zostawmy na chwilę tą nieszczęsną wioskę i przyjrzyjmy się temu, co działo się ostatnio w jednym z większych miast Polski – we Wrocławiu. Tu faszysta Jacek Międlar, były ksiądz i osoba mająca zakaz wstępu do Wielkiej Brytanii z uwagi na głoszenie nienawiści, promowała swoją nowo wydaną książkę. Książka nosi tytuł  “Mein Kampf  “Moja walka o prawdę”. Początkowo wydarzenie miało odbyć się w jednym z lokalnych klubów, ale pod naciskiem lokalnej społeczności jego właściciele zrezygnowali z organizacji wydarzenia. Nie bez znaczenia był także fakt, że mający wystąpić tam czeski piosenkarz Petr Rimsky odwołał swój koncert informując, że nie chce występować na scenie, która gości także faszystów. W rezultacie promocja książki odbyła się pod gołym niebem na wrocławskim rynku. Byłemu księdzu towarzyszył znany antysemita Piotr Rybak (o którym już wspominaliśmy w tej serii kilkukrotnie) oraz inny “literat” – Roman Zieliński, autor głośnej książki “Jak pokochałem Adolfa Hitlera”. Warto wspomnieć że podczas gdy zarówno Rybak jak i Zieliński mają na swoim koncie wyroki za mowę nienawiści, Międlar, który ze swoją działalnością wypłynął dopiero za czasów PiS jak na razie unika odpowiedzialności (jeśli nie liczyć tego, że nawet polski Kościół nie chce go już widzieć w swoich szeregach).

Promocja książki młodego neofaszysty spotkała się z gorącym protestem Wrocławian. Miasto zarządziło rozwiązanie zgromadzenia, co nastąpiło po zakończeniu przemówienia Międlara, który następnie przystąpił do składania podpisów tak jakby rozwiązanie zgromadzenia de facto nie miało miejsca, tymczasem policja zamiast dopilnować, żeby rozwiązanie zgromadzenia stało się faktem, kontynuowała spisywanie protestujących, oskarżając ich o “zakłócanie legalnej manifestacji”. Kamery nagrały policjantów zarówno usłużnie asystujących Piotrowi Rybakowi jak i odmawiających przyjęcia zgłoszenia od człowieka który otrzymał od niego cios w żebra:

To jeden z wielu przykładów sytuacji, w której policja chroni radykalną prawicę podczas gdy przeciwnicy rządu nie mają z nią łatwego życia. Gdy do domu człowieka podejrzanego o zawieszenie na pomniku Kaczyńskiego koszulki z napisem “Konstytucja” policja wparowała o świcie, i to bez nakazu (ciekawe czego tam szukali – egzemplarza konstytucji? Nieopublikowanego przez Beatę Szydło wyroku Trybunału z dziewiątego marca 2015? Zdjęcia prezesa Sądu Najwyższego Małgorzaty Gersdorf?), neonaziści śpiewający w zeszłym roku faszystowskie piosenki i wykrzykujący groźby wobec opozycji mogą czuć się bezkarni – pomimo licznych nagrań policja nie wykryła sprawców. Co ciekawe protestujący pod sejmem w grudniu mogli zobaczyć swoje fotografie opublikowane na stronie policji, której tak bardzo zależało na tym, aby ustalić ich tożsamość, w przypadku demonstracji neonazistów jednak policja “nie widzi takiej potrzeby”. Widać grożenie komuś śmiercią to niska szkodliwość społeczna czynu. Co innego, gdyby któryś powiedział że jest wkurwiony, wtedy tak, jak żona prezydenta Poznania z pewnością zostałby niezwłocznie osądzony z pełną surowością prawa.

Przekaz jest jasny: protestuj przeciwko rządowi, a policja najpierw znajdzie Ciebie, a potem coś na Ciebie – mogą oskarżyć Cię na przykład o użycie słów które dzięki posłance Pawłowicz można dziś już uznać za parlamentarne. Groź śmiercią osobom o innych poglądach, które uważasz za wrogów ojczyzny a nie musisz się niczym martwić.

Przeważnie jest strasznie, ale czasem bywa aż śmiesznie. Jak wtedy, kiedy policja wysłała dwa radiowozy aby ujęły ludzi, którzy przy aplauzie przechodniów ubierały w koszulkę z napisem Konstytucja figurkę Misia Uszatka (przebieranie pomników w elementy odzieży prawdziwie patriotycznej to ostatnio zmasowana akcja). Zastanawiam się za co odpowiedzą te śmieszki. Bo jeszcze rozumiem, że dla PiSu, który uważa obecną konstytucję za przeszkodę na drodze do kontynuowania zwycięstwa, jak ich działania nazywają między sobą, przypominanie, że Lech Kaczyński akurat może nie był za dobrym prezydentem, ale o przestrzeganie konstytucji nie tylko sam dbał ale i do niego nawoływał, może w jakiś sposób uwłaczać ich wyidelizowanej wizji Ukochanego Przywódcy, który się lewackiemu prawu nie kłaniał. Ale w jaki sposób można znieważyć konstytucją gapowatego, przemądrzałego misia z dziecięcej dobranocki? I czy Roger Waters z Pink Floyd, który podczas występu w Polsce miał na sobie taką samą koszulkę, również zostanie oskarżony o znieważenie samego siebie?

Tak czy tak, można mnożyć przykłady sytuacji, w których policja chroni tych, którzy prawo w Polsce łamią, przed tymi, którzy protestują przeciwko jego nie przestrzeganiu. Widoczne jest dość jasno, że PiS używa policji do zastraszania i uciszania tych, którym nie w smak przebudowa naszej ojczyzny w autorytatywne państwo oparte o prawicowo-neofaszystowską ideologię. A jeśli ktoś ma jeszcze wątpliwości i sądzi, że takie słowa to przesada, to przyjrzymy się temu cytatowi z Antoniego Macierewicza:

“ nigdy nie dawajmy wrogom prawa głosu, nigdy nie uznawajmy wrogów Polski za równych nam w dyskusji – (…) – Oni mają prawa obywatelskie, bezsporne, nigdy im ich nie zabierzemy, ale o niepodległości spierać się będziemy między sobą dla Polski i z Polską na czele – dodał.

Można to ująć w jednym zdaniu: “możecie sobie mieszkać w Polsce, ale my będziemy robić z nią to, co nam się podoba, a wy morda w kubeł”. Czy gdzieś już w tym odcinku nie przewinął nam się tekst o podobnej wymowie?

I to jest właśnie problem. Bo jeśli z takim tekstem wyskakuje wójt jakiejś pipidówy, to to może być zwyczajna aberracja. Demokracja nie jest systemem perfekcyjnym, może się zdarzyć, że do władzy dojdzie czasem jakiś świr. Ale kiedy analogiczne słowa padają z ust byłego Ministra Obrony Narodowej, twórcy Wojsk Obrony Terytorialnej będącym de facto równoległą strukurą wojskową w armii i jednego z nielicznych ludzi, z którymi liczyć musi się Jarosław Kaczyński, a jego przemowa oklaskiwana jest przez wierchuszkę PiS, to chyba już naprawdę ostatni dzwonek, żeby zacząć się martwić.


This piece was written for Britske Listy
Fotorafia: Katarzyna Knapik via Facebook (licence: Creative Commons)

Comments

comments

Dodaj komentarz