Tymczasem w Absurdystanie 78

To już oficjalne. Polska nie jest już państwem prawa. Najwyższy sąd europejski zdecydował, że obawy Irlandii jakoby przestępca, którego ekstradycji z tego kraju domaga się Polska, nie może być pewny, że jego prawo do uczciwego procesu sądowego będzie mu zagwarantowane. I nie byłby on pierwszym, którego sprawa w sądzie rozbiła się o widzimisię rządu – Sąd Najwyższy właśnie odmówił Jego Kluszczaności zarejestrowania w Polsce Kościoła jego wyznawców. Kościół Wyznawców Latającego Potwora Spaghetti nie będzie w Polsce oficjalnie uznaną religią. 


Kliknij tutaj, aby przeczytać poprzedni odcinek serii

Kliknij tutaj aby zobaczyć wszystkie odcinki


Możecie sobie myśleć, że wyznawcy Latającego Potwora Spaghetti to jacyś żartownisie – i nawet nie będziecie w swoim zdaniu odosobnieni. Tak samo uważają eksperci ministerstwa. Tyle, że nikt ich nie powinien w ogóle pytać o zdanie. Bo prawo, jeśli chodzi o rejestrację związków wyznaniowych, jest w Polsce dość jasne: wierni spełniają określone kryteria – stosowne podania, informacje o swojej religii, wyznaczona z góry ilość podpisów – a ministerstwo sprawdziwszy czy wymagania są spełnione religię rejestruje. Albo przynajmniej powinno. Pastafarianie – jak sami siebie nazywają wyznawcy Jego Kluszczaności – spełnili wszystkie wymogi zapisane w prawie, tymczasem ministerstwo (pod wodzą, jeszcze wtedy, Michała Boniego) odmówiło im rejestracji powołując się na zdanie powołanych przez siebie ekspertów. Znani ci religioznawcy z przodującego uniwersytetu stwierdzili, że co prawda każdy może sobie wierzyć w to, co chce, ale akurat Kościół Latającego Potwora Spaghetti nie zasługuje na oficjalną rejestrację. “Czy jest możliwe, aby jakaś grupa ludzi w miarę rozsądnych i w miarę wykształconych w sposób poważny traktowała tezę, iż w rzeczywistości istnieje Latający Potwór Spaghetti, który stworzył wszechświat, jest wszechmogący i wszechwiedzący?” – pytali eksperci. I tu dochodzimy do sedna sprawy: w jaki sposób ktoś, czy to ekspert, czy sędzia, miałby oceniać, czy ktoś inny naprawdę wierzy w to, w co deklaruje że wierzy? Czy są jakieś obiektywne testy na zawartość wiary w wierze? I dlaczego wiara w Latającego Potwora Spaghetti jest nierozsądna, ale już nikogo nie dziwi, że rozsądni ludzie wierzą w zrodzonego z dziewicy faceta chodzącego po wodzie, który jest jednocześnie samym sobą i swoim własnym synem i który sam się skazał na śmierć w torturach aby powróciwszy jako zombie uratować istoty, które stworzył przed wiecznym cierpieniem w ogniach piekielnych, na które skazał je w ramach zbiorowej odpowiedzialności za grzech popełniony przez ich pramatkę? Naprawdę, to ma więcej sensu niż sympatyczny stwór z makaronowymi mackami? A jeśli to jeszcze nie wystarczy, to przecież rejestracji kościoła pastafarian odmówiło to samo państwo, które z pieniędzy podatnika finansuje studia w dziedzinie demonologii? Jak to rozumieć? Ba’al i Behemoth tak, Jego Kluszczaność nie?

No, ale wygląda na to, że na razie w Polsce kościoła pastafarian nie będzie. Wyznawcy Potwora nie poddają się i zapowiadają złożenie skargi do Strasbourga. Nie będzie też referendum konstytucyjnego. Ten pomysł też wielu ludzi uważa za żart, tym bardziej, że wyskoczył z nim nie kto inny a prezydent Duda, który najwyraźniej uznał, że obecną konstytucję połamał już tak bardzo, że się do niczego nie nadaje i potrzebna nam nowa. W referendum Duda chciałby spytać Polaków, czy podzielają jego zdanie, a jeśli tak, to co powinno się do takowej konstytucji wpisać. Wygląda jednak na to, że była to zwyczajna desperacka próba pokazania, że Andrzej Duda nie jest Adrianem z popularnego serialu i ma coś do powiedzenia. PiS oczywiście zaraz pokazał mu gdzie jego miejsce, przy okazji próbując zaatakować opozycję – w głosowaniu PiS wstrzymał się od głosu, przez co pomysł prezydenta przepadł. Pozwoliło to ogłosić w TVPiS, że pomysł prezydenta uwaliła Platforma. A prezydent na pocieszenie dostał parę “miłych” słówek, które każdy mający choćby szczątki szacunku dla własnej osoby uznałby za naplucie w twarz: ogłoszono, że to nie była porażka Dudy, ale sukces, bo udało mu się rozpocząć dyskusję w tym ważnym temacie.

Dyskusja, która zapewne będzie tylko markowana, jeśli w ogóle do niej dojdzie. Bo w kwestiach, które dla PiS są ważne, np. dotyczących implementacji programu PRL+, suweren nie ma nic do gadania. Na przykład nazwiska kandydatów do kukiełkowego Sądu Najwyższego utajniono (co pewnie będzie wymagać kolejnej szybkiej nowelizacji przepchniętej przez prokuratora Piotrowicza o 4 nad ranem, bo kandydatów opiniować ma na żywo w internecie KRS). W sumie nie dziwię się, że kandydaci do PiSowskiego sądu nie bardzo chcą się afiszować z tym, że starali się o tą robotę, bo jest ich więcej niż miejsc i o ile ci, którzy się dostaną, mogą liczyć na grzanie się na ciepłej posadce, ci, którym ta sztuka się nie uda biorąc udział w pisowskim zamachu na sądy palą za sobą mosty i nie będą już mieli czego szukać wśród uczciwych prawników.

W sądach niższych instancji też się dzieje. Jurek Owsiak znowu został zaciągnięty przed sąd we Wrocławiu po tym, jak policja otrzymała anonimową skargę od Matki Kurki na to, że podczas spotkania z czytelnikami swojej książki zacytował jej fragment, który zawierał brzydkie wyrazy. Matka Kurka, anonimowy donosiciel, na spotkaniu nie był, ale oglądał je w internecie i poczuł się bardzo urażony. Sąd oczywiście umorzył sprawę, powołując się nie tylko na prawo cytatu ale i na swobodę wypowiedzi artystycznej, jednak już sam fakt, że Owsiaka zdecydowano się ciągać kilkaset kilometrów na dzień przed rozpoczęciem organizowanego przez niego festiwalu brzmi, jakby robiono mu na złość.

A jeśli taki jest plan, to państwo już pracuje nad tym, żeby wiedzieć, komu utrudniać życie jak już przyjdzie co do czego. Portal oko.press dotarł do dokumentów pokazujących jak policja śledziła liderów antyrządowych protestów (co jest nielegalne, bo śledzić można ludzi podejrzanych o jakieś przestępstwa, a jak na razie jednak protesty antyrządowe są jeszcze zgodne z prawem). Co prawda jakość pracy policji pozostawia wiele do życzenia – jak widać na przykładzie spotkania młodych z Hołdysem, którego nie zauważyli obserwujący lokal przez kilka godzin policjanci. Ale być może funkcjonariusze po prostu nie chcą dać się wciągać w ten cały cyrk i udają, że niczego nie widzieli?

Bo to, co się wyprawia to już inaczej niż cyrkiem nazwać nie można. Na przykład w Szczecinie policja szuka osoby, która ubrała pomnik Kaczyńskiego w koszulkę z napisem “Konstytucja”, aby postawić ją przed sądem pod zarzutem “znieważenia pomnika”. Ciekawe, że kiedy neonaziści wieszali na szubienicach portrety polityków opozycji, mowy o żadnym znieważeniu nie było, a sprawę uznano za happening…

Bo tak to już dzisiaj jest, że fakty w Polsce nazywa się określeniami, które zależą od tego, kto je nazywa i jaki w tym ma interes. I nawet jak się to już ustali, to nie można mieć gwarancji, że następnego dnia nie będzie wszystko postawione do góry nogami, bo wypominanie, że ktoś coś wcześniej mówił inaczej (jak to często wypomina się prezydentowi Dudzie na przykład) spływa po wszystkich jak po kaczce. Wykorzystując te mechanizmy przemysł fake newsów staje się coraz bardziej wyrafinowany. Portal oko.press opisał ładnie przykład takiej propagandy:

W internecie pojawiło się nagranie agresywnego protestującego. Prawicowy Twitter natychmiast rozpoczął rozsiewanie plotki, jakoby osoba z filmu to ukraiński statysta z TVP. To zaowocowało dwoma reakcjami – prawica jeszcze podochociła się w swoich atakach na Ukraińców (które od kilku lat przybierają na sile i stają się coraz bardziej oderwane od rzeczywistości – we Wrocławiu na przykład trwa sprawa Polaka, który choć sam mieszka i pracuje w Holandii, zaatakował pracującego we Wrocławiu Ukraińca i kazał mu wracać do siebie). Tymczasem opozycja zaczęła łykać wrzutkę o tym, że agresywny protester to związany z TVP Ukrainiec i pojawiły się spekulacje, że może on być podstawiony przez ludzi Kurskiego. Wątpliwości rozwiał obrońca protestujących Jarosław Kaczyński (zbieżność imienia i nazwiska przypadkowa), który poinformował, że ukraiński statysta i agresywny protestujący to dwie różne osoby. W tym momencie do ataku ruszyła cała pisowska machina propagandowa, próbując przedstawić całą sytuację w świetle takim, że opozycja rasistowsko zaatakowała niewinnego Ukraińca. Jak widać pisowska propaganda to nie tylko łopatologiczność Wiadomości TVP, potrafią czasem zmontować jakieś bardziej inteligentne akcje.

Szkoda tylko że o ile oczernianie i atakowanie opozycji wychodzi im dobrze, to nie bardzo potrafią bronić swoich. Kiedy okazało się, że Beata Szydło wozi kolumną rządowych limuzyn swoją mamę do lekarza, skończyło się na oświadczeniu Służby Ochrony Państwa, że nie świadczy usług przewozowych rodzinom VIP-ów, co w świetle dokumentacji fotograficznej raczej nie pomoże w zażegnaniu skandalu…

A rząd musi borykać się z coraz większą ilością niewygodnych pytań: minister edukacji Narodowej przegrała sprawę w sądzie i musi ujawniać nazwiska swoich “ekspertów” odpowiedzialnych za nową podstawę programową. Na razie ujawniono nazwiska 25 z ponad 170 osób i potwierdziły się plotki, że za program nauczania z matematyki odpowiada osoba nie posiadająca żadnych kwalifikacji (no chyba, że “bycie działaczką katolicką” się liczy). Internet wiedział o tym już od lat (tu na przykład forumowa dyskusja na ten temat z października 2016), więc jeśli inne plotki również okażą się prawdziwe, to będzie niezła jazda.

Tymczasem ministrowie środowiska i zdrowia muszą zająć się skomplikowaną kwestią chemtrailsów. Jedna z posłanek Kukiza złożyła interpelację, w której domaga się informacji na temat rzekomego rozsiewania chemikaliów mających manipulować pogodą, ograniczać dostęp słońca i powodować smog. Posłanka całkiem poważnie żąda wyjaśnień, dlaczego rząd nie prowadzi dyskusji na temat tej dość popularnej teorii spiskowej. I nie jest jedyna – podobną interpelację złożył pięć lat temu nie kto inny a Jan Szyszko! Jest to jednak tylko jedna z wielu teorii spiskowych wspieranych przez PiS i polską prawicę – Patryk Jaki na przykład wspiera antyszczepionkowców (którzy jednak nie lubią być nazywani tym mianem, nawet wysyłali jakieś groźby do TVN, więc żeby być bezpiecznym nazwę ich po prostu “pro-epidemistami”). Co następne? Teoria o płaskiej Ziemi? Reptilianie? A może piekielne autobusy?

To ostatnie akurat już miało miejsce. Komuś w portalu Fronda nie podoba się autobus przemierzający Highway to Hel. Dowcipnisie w PKS nadali linii numer 666, co bawi znakomitą większość pasażerów. Fronda jednak krzyczy o “promocji satanizmu” i “ataku na chrześcijańskie fundamenty państwa Polskiego”. Cóż, może jednak przydadzą się na coś wspomniani wcześniej akademiccy eksperci od demonologii?

No ale przynajmniej ze Smoleńskiem jest chwilowo spokój. Nawet Rosjanie to zauważyli i niespodziewanie udostępnili “ekspertom” Macierewicza wrak do oględzin – wiadomo, w ich interesie jest, żeby PiS dalej robił z siebie (a przy okazji z naszego kraju) idiotów w tym temacie. Jednak jeśli ktoś liczył na to, że wraz z przycichnięciem kwestii społecznej będzie trochę ulgi, to chyba dawno nie sprawdzał daty w kalendarzu: rocznica wybuchu Powstania Warszawskiego to przecież dla prawicy kolejna okazja do patriotyczno-narodowej sraczki. Polaków bombarduje się tematem z każdej strony – od koszulek z nadrukiem udającym powstańczy mundur z raną postrzałową na piersi, przez opaski, gry i gadżety wszelkiego rodzaju, aż po tradycyjne wycie syren i akademie ku czci. Nie oszczędzono nawet najmłodszych – na dziecięcym kanale TVP ABC można było usłyszeć piosenkę, w której przebrane za powstańców dzieci śpiewają o tym, jak słodko jest umierać za ojczyznę w beznadziejnej walce:

Nie mogłem opędzić się od wrażenia, że gdzieś już kiedyś coś podobnego słyszałem. I faktycznie, porównajcie sami: czyż te dwie piosenki śpiewane przez dzieci z wypranymi mózgami nie są przypadkiem do siebie przerażająco podobne?

Choć są oczywiście też różnice. Jak zauważył jeden z moich przyjaciół – młodzi Rosjanie śpiewają o tym, że są gotowi zabijać i ginąć dla utrzymania dominacji ich ojczyzny, a nawet dla odzyskania “należnych im ziem” takich jak Alaska. Polskie dzieci natomiast śpiewają o oddawaniu życia w nierównej walce za honor.

No i jest jeszcze jedna rzecz. Dzieci rosyjskie śpiewają “Wujku Wołodio, jesteśmy z Tobą”. Nasze nie muszą wyśpiewywać poparcia dla Ukochanego Przywódcy. Jeszcze…


Tekst powstał dla portalu Bristke Listy
Obrazek z Latającym Potworem Spaghetti: Sarah Pierce, creative common

Comments

comments

Dodaj komentarz