G to przede wszystkim George Gerschwin. Anegdota głosi, że chciał zostać drugim Ravelem, ale Ravel powiedział mu, aby lepiej został pierwszym Gerschwinem. I tak się stało.
Ten syn żydowskich emigrantów z Rosji był królem musicali, ale i twórcą muzyki poważnej. George Gerschwin, czyli Jakub Gerszowic, jest pierwszoligowym kompozytorem stawianym w jednym szeregu z wielkimi innych epok jak Bach, Wagner, Czajkowski czy Lutosławski. Z tym że jego muzyka jest wykonywana także przez zespoły rozrywkowe: standard Summertime z opery murzyńskiej Porgy & Bess grają nawet Japończycy z Tokio Ska Paradise Orchestra… Warto wspomnieć też o bracie George’a Irze Gerschwinie, który pisał teksty do większości jego piosenek i musicali.
Kolejnym znanym twórcą na G jest Peter Gabriel i jego zespół Genezis (kto z nas nie słyszał I can’t dance?), w którym karierę rozpoczynał śpiewający perkusista Phil Collins. Warto wspomnieć też o Guns’n’Roses, jednej z lepszych kapel gitarowych wszechczasów. Niestety ostatnio Axel Rose jest “na noże” ze Slashem, a bez niego to już nie to samo…
W Polsce również mamy plejadę wielkich postaci na G. Edyta Geppert czy Marek Grechuta to artyści, o których słyszał chyba każdy. Anna German została już nieco zapomniana, a szkoda. Jej piosenki, mimo że utrzymane w starym stylu, warte są posłuchania. Ważną postacią jest również Katarzyna Gaertner – twórczyni muzyki do wielu przebojów, np. Małgośka. Ale Gaerter to także autorka piosenek pisanych dla różnych wykonawców; popularność zawdzięcza głównie wydanym na płytach większym formom muzycznym, jak np. Mszy Beatowej Pan Przyjacielem Moim, wykonanej przez zespół Czerwono-Czarni.
Na koniec przypomnijmy jeszcze Wojciecha Gąssowskiego – dzięki takim przebojom jak Zielone wzgórza nad Soliną w kręgach młodzieżowych uznawany jest za przykład obciachu i stawiany w jednym szeregu z Krawczykiem. Jednak żadna “oldskulowa” impreza obejść się nie może bez przebojów w stylu Gdzie się podziały tamte prywatki Gąssowskiego właśnie. Bo o ile o gustach się nie dyskutuje, to zdolności muzycznych odmówić mu nie można. Wystarczy wspomnieć, że gitarzysta Wojciech Gąssowski grał w Trio Nahornego…
W następnym numerze – H, a tymczasem cieszmy się ruszającą wiosną!
Tekst ukazał się w miesięczniku studenckim “Semestr” w numerze z Marca 2005