Są tacy, którzy mają plan na wyjście z UE

Jako że staram się kiedy tylko to możliwe wyrabiać sobie własne zdanie na tematy polityczne zamiast polegać na opiniach innych, śledzę uważnie to, co dzieje się po obu stronach polskiej polityki. I tak przeglądając propozycje radykalnej prawicy na nadchodzące wybory europejskie natknąłem się na stronie narodowców na taki oto materiał. W dokumencie tym narodowcy piszą, że każdy obywatel, nawet (w odróżnieniu od nich) będący zwolennikiem członkowstwa Polski w Unii Europejskiej powinien wymagać od rządu, aby ów posiadał na wypadek zaistnienia takiej konieczności plan wyprowadzenia naszego kraju z Unii Europejskiej.

Autorzy tego materiału następnie przechodzą do przedstawienia swoich poglądów na członkostwo Polski w UE (nad czym nie będę się pochylał, bo prawica tak w PL jak i za granicą bombarduje nas tymi mrzonkami o ograniczaniu suwerenności i wstawaniu z kolan od lat). Co jednak zwróciło moją uwagę to to, że w odróżnieniu od takiej na przykład Wielkiej Brytanii, polscy narodowcy zdają sobie sprawę, że wyjście z UE to nie jest takie hop siup. Postulują reformę szkolenia służby cywilnej, aby w momencie wyjścia kraj nasz dysponował kadrami urzędniczymi zdolnymi nie tylko przejąć na siebie ciężar administracji w dziedzinach, które dotychczas dzieliliśmy z Unią ale także negocjować nowe umowy międzynarodowe tak z krajami UE jak i z państwami trzecimi.

Narodowcy zwracają również uwagę, że trzeba zapewnić Polsce samowystarczalność żywieniową, aby nie doszło do sytuacji, której obawiają się eksperci w przypadku gdyby Wielka Brytania wyszła z UE bez umowy, kiedy to na półkach w supermarketach zabraknie importowanej z UE żywności. Postulują także wzmocnienie i usamodzielnienie naszej branży elektrycznej – między innymi przez budowę elektrowni atomowych.

Autorzy materiału słusznie zauważają, że proces wychodzenia z UE będzie procesem długotrwałym i wymagającym wieloletnich przygotowań i znacznych inwestycji.

I to własnie mnie zastanawia: jak to możliwe, że marginalne ugrupowanie w Polsce, którego członkowie są obiektem żartów i dowcipów, takich jak nazywanie naszego kraju Sebastionem Europy, są świadomi tego, jak skomplikowane byłoby wyjście naszego kraju ze wspólnoty, do której wstąpiliśmy dopiero 15 lat temu. Tymczasem praktycznie cała brytyjska klasa polityczna (a raczej angielska, bo Szkoci akurat mają nieco trzeźwiejsze podejście do sprawy) rżnie głupa tańcząc, jak im Nigel Farage przygrywa, bo żadne z nich nie miało na tyle odwagi, żeby w dyskusji o Brexicie wstać i powiedzieć “słuchajcie, przecież to nie jest taka prosta sprawa” kiedy jeszcze był na to czas. Dziś, kiedy Wielka Brytania stoi na progu totalnego chaosu decyzja o tym, żeby jednak przystanąć na chwilę i zastanowić się, czy wychodzenie bez żadnego planu to jest na pewno najlepszy pomysł, wymagałaby jeszcze większej odwagi, na którą wśród brytyjskich polityków trudno liczyć…

Brytyjczycy tak bardzo dumni są ze swojej demokracji. Mieszkając w tym kraju od kilkunastu lat nie bardzo podzielam ich opinię. Owszem, w polskiej polityce też często nie mamy się czym chwalić, ale jeśli u nas nawet kręcący się po marginesie polityki skrajni narodowcy ocierający się o faszyzm mają do kwestii ewentualnego wyjścia z EU znacznie rozsądniejsze podejście niż największe brytyjskie partie głównego nurtu, to chyba coś jest na rzeczy?


Ilustracja: Fragment okładki dokumentu Ruchu Narodowego

Comments

comments

Dodaj komentarz