W poprzednim odcinku pisałem o tym, jak przed wyborami wygląda sytuacja w PiS. Dziś, zgodnie z obietnicą, przyjrzę się temu z czym do wyborów idzie opozycja. Nie jest to łatwa kampania kiedy trzeba stawiać czoła PiSowi, który ma do dyspozycji media – nie tylko publiczne, które zamienił w swoją maszynę propagandową, ale i wiele prawicowych stacji i tytułów – ale także dysponuje znacznie większymi funduszami. Spędziłem ostatnie dwa tygodnie w Polsce i z moich obserwacji wynika, że na każdy plakat kandydata nie-PiSu przypadają dwa plakaty kandydatów PiS.
Kliknij TUTAJ aby przeczytać poprzedni odcinek cyklu.
Kliknij TUTAJ aby zobaczyć listę wszystkich dotychczasowych felietonów.
A jakby tego jeszcze było mało, plakaty opozycji są często niszczone lub usuwane. I to nie tylko przez nieznanych sprawców – plakat kandydata Koalicji Obywatelskiej w Wyśmierzycach został zniszczony przez Krzysztofa Więckowskiego – lokalnego radnego PiS i członka komisji wyborczej (!). Co do tego nie ma wątpliwości, pan radny z gracją godną gangu Olsena dał się nagrać na trzy niezależne kamery CCTV. Przestępstwo niszczenia materiałów wyborczych zagrożone jest karą aresztu lub grzywny aż do 5000 złotych ale, oczywiście, będącemu członkiem PiS radnemu policja udzieliła jedynie upomnienia.
Nie jest niczym nowym, że służby mundurowe otwarcie wspierają PiS, gorzej, że zaczęły także grozić opozycji. Szefowa .Nowoczesnej Katarzyna Lubnauer musiała zostać w domu po tym, jak do stacji telewizyjnej, w której występowała przyszła wiadomość, w której grożono jej śmiercią. Policja szybko złapała jej autora i okazało się, że śmierci życzy posłance opozycji członek Straży Marszałkowskiej…
Ale nawet tak drastyczne sytuacje nie mogą służyć za wymówkę największej siły opozycyjnej. Koalicja Obywatelska, w której skład wchodzą PO, .Nowoczesna, kanapowa partyjka Barbary Nowackiej oraz Zieloni nie potrafiła przedstawić żadnego porywającego programu. Być może dlatego, że liderzy Platformy do końca wierzyli w to, że uda im się stworzyć Jedną Wielką AntyPiSowską Siłę Miażdżącą Wszystko Po Drodze Samym Swoim Impetem. Niestety dla PO dziś wyborcy oczekują już czegoś więcej niż wiecznego straszenia PiSem i część opozycji postanowiła odpowiedzieć na te oczekiwania. Większość partii lewicowych, podobnie jak Kukiz i PSL odmówiło przystąpienia do owej koalicji. Jedynym wspólnym przedsięwzięciem był swego rodzaju pakt o nieagresji, wedle którego w każdym obwodzie do senatu miał startować tylko jeden kandydat opozycji. Nawet jednak to się nie udało – gdzieniegdzie do senatu kandyduje więcej niż jeden kandydat z partii będących stronami tego porozumienia, w Warszawie zaś po tym, kiedy kandydatem opozycji okazał się Kazimierz Michał Ujazdowski, do niedawna europoseł PiS, w szranki z nim stanął lider Obywateli RP, organizacji znanej z ulicznych protestów, Paweł Kasprzak.
Upór Platformy jeśli chodzi o stawianie odrzutów/uciekinierów z PiS w pierwszym szeregu swoich reprezentantów jest dla mnie niezrozumiały, szczególnie, że próbowali już tego wcześniej i nie okazało się to jakimś powalającym sukcesem: wyborcy, którzy nie chcą głosować na PiS chcieliby głosować na partię, która potrafi zaznaczyć swoją odmienność. Wyborcy, którzy chcieliby kogoś o PiSowskich poglądach mogą przebierać jak w ulęgałkach wśród kandydatów PiS. Ci z ex-PiSowców, którym udało dostać się do parlamentu nie zaznaczyli się tam niczym szczególnym (jeśli nie liczyć paru efektownych przemówień Michała Kamińskiego, z których nic nie wynika). Jeśli zaś chodzi o samego Ujazdowskiego, Schetyna próbował wystawić go jako kandydata na prezydenta Wrocławia w niedawnych wyborach samorządowych, co spotkało się z protestami nie tylko wyborców, ale także lokalnych struktur partii… Z pewnością Platforma mogłaby wreszcie wyciągnąć wnioski?
Wszystko to w powiązaniu z faktem, że szefem PO jest wciąż niepopularny Grzegorz Schetyna, że .Nowoczesna jest tylko cieniem dawnego sukcesu wyborczego a dwaj mniejsi członkowie koalicji – Zieloni i Inicjatywa Polska – deklarują się jako partie zdecydowanie lewicowe, co sprawia, że w wielu miejscach ich program musi być rażąco niekompatybilny z większymi partnerami, może być powodem, dla którego Koalicja Obywatelska sprawia wrażenie, jakby nie miała na siebie pomysłu. Pomimo pompowania wielkich pieniędzy w kampanię – PO wydało dotychczas na kampanię na Facebooku dziesięć razy tyle co PiS – większość wyborców wciąż nie wie, co tak naprawdę, poza “niebyciem PiSem”, ma do zaoferowania największe ugrupowanie opozycyjne. Zapewne dlatego postanowiono spróbować sprawdzonego w poprzednich wyborach przez PiS triku i promować wicemarszałek sejmu Małgorzatę Kidawę-Błońską jako kandydatkę na premiera. Wielu komentujących uważa jednak, że nastąpiło to zbyt późno a i start nie należał do najbardziej udanych – PO i sprzyjające jej media są często krytykowane za to, że przedstawiają wyborców PiS jako bezmyślne stado owiec, głupich ludzi, nie potrafiących myśleć samodzielnie. W tym kontekście fakt, że Kidawa-Błońska promowana była przez zwracanie uwagi na to, że jest wnuczką prominentnych polityków Drugiej Rzeczpospolitej (w kontraście do “wiejskiej baby” Beaty Szydło) było, moim zdaniem, wyjątkowo nieudanym posunięciem. Szczególnie, że za każdym razem, kiedy PiS wyciągnie komuś ojca w Milicji czy dziadka w Wermachcie PO jest pierwsza do protestowania, że nie liczy się to, kim byli czyiś przodkowie, ale jakie kwalifikacje ma do zaoferowania dana osoba. Troszkę pachnie mi to podwójnymi standardami.
Wygląda więc na to, że głównym powodem, dla którego ktoś miałby głosować na Koalicję Obywatelską jest fakt, że jest to największa siła opozycyjna, mająca szansę na odsunięcie PiS od władzy…
Na szczęście tym razem ci wyborcy, którzy chcą oddać swój głos na kogoś, kto ma do zaoferowania więcej niż “niebycie PiSem” mają wreszcie jakiś realny wybór. Według prognoz trzecią najwyższą siłą jest Lewica. Choć teoretycznie ton nadaje tu SLD, w praktyce ten komitet wyborczy ma twarz Adriana Zandberga: w odróżnieniu od PO, do partii Razem wreszcie dotarło co robią źle i zamiast dalej siedzieć w ciemnym kącie polskiej sceny politycznej i pokrzykiwać swoje hasła o byciu wiernymi swoim ideom, zdecydowali się pójść na kompromis i połączyć siły z innymi lewicowymi partiami. Połączyli swoje siły z postkomunistyczną SLD, która, choć wciąż cieszy się kilkuprocentowym poparciem, przez wielu uważana jest za polityczne zombie. Drugim partnerem jest Wiosna Roberta Biedronia, z której po imponującym starcie jakby zeszło trochę powietrze po tym, jak okazało się, że z bycia lewicowym pozostały głównie puste hasła, a tak naprawdę Wiosna to dość populistyczna organizacja skupiona wokół charyzmatycznego lidera, próbująca zadowolić każdego. To nie do końca przekonuje tych wyborców, którzy mają dość status quo i oczekiwaliby radykalnych zmian – społecznych, politycznych i ekonomicznych – w naszym kraju.
Dlatego właśnie uczestnictwo w tym projekcie może być wielką szansą dla Razem – choć badania opinii publicznej wskazują, że młodzi lewicowcy mają najniższe poparcie z tych trzech partii, nie tylko zdołali pokazać, że nie są upartymi dzieciakami odmawiającymi jakiegokolwiek kompromisu, ale także mają szansę na to, żeby, będąc częścią czegoś większego, dotrzeć ze swoimi propozycjami do szerszego grona wyborców i, po raz pierwszy, do sejmu.
Po przeciwnej stronie Koalicji Obywatelskiej plasują się pozostałe dwa komitety wyborcze, mające nieco odmienny charakter. PSL zdecydował się na spróbowanie swoich sił samodzielnie (złośliwi mówią, że po to, aby jak zwykle móc zawrzeć koalicję z tymi, którzy wygrają). Jednak będąc przez dekady znanymi głównie z tego, że są w stanie zawrzeć koalicję z każdym, kto choć trochę będzie gotów podzielić się z nimi władzą, przedstawienie PSL-u jako nowego projektu mającego swój własny program i propozycje jest dość dużym wyzwaniem dla Kosiniaka-Kamysza, szczególnie, że tradycyjny elektorat – drobni rolnicy i małomiasteczkowa inteligencja – coraz częściej decyduje się głosować na PiS. Przesłanie PSL nie przebiło się do dyskusji publicznej – jedynym kandydatem, któremu udało się wejść na pierwsze strony gazet był ten, który postulował wycięcie drzew ocieniających ulice, dzięki czemu roztopiony przez słońce asfalt zalewałby powstałe w jezdni pęknięcia i szczeliny, dzięki czemu droga naprawiałaby się sama. Nie jestem jednak pewien, czy jest to taki rozgłos, o jaki PSLowi chodziło.
Sytuacji nie ułatwia fakt, że na doczepkę z PSLem do wyborów idzie Paweł Kukiz i niedobitki jego partii. Kukiz od początku szczycił się tym, że nie ma żadnego programu, próbując przedstawiać to jako jeszcze jedną odsłonę swojej walki z establishmentem. W rzeczywistości jednak spowodowało to, że wciąż zmieniał zdanie, samemu sobie przecząc i kręcąc się w kółko niczym pies uganiający się za własnym ogonem, a siła odśrodkowa wyrzucała z jego klubu parlamentarnego coraz to nowych posłów, których od początku niewiele trzymało przy Kukizie bo był to raczej przypadkowy zbiór ludzi o różniących się od siebie poglądach. Decyzja Kukiza aby do wyborów iść wspólnie z PSL, partią, którą w przeszłości porównywał do zorganizowanej grupy przestępczej, była zaskoczeniem dla wszystkich. Z drugiej strony jednak niewielu się także zdziwiło – w końcu to Kukiz powiedział kiedyś “jeśli kiedyś zostanę politykiem, naplujcie mi w twarz i nazywajcie mnie szmatą”.
W sumie więc ustalenie z czym do wyborów idą PSL i Kukiz jest dość trudne, jeśli jednak, myślicie, że to jest egzotyczna kombinacja, poczekajcie aż poznacie kandydatów ostatniego z ogólnopolskich komitetów: Konfederacji. Ten konglomerat radykalnie prawicowych organizacji – tak prawicowych, że uważają PiS za lewicę a nawet komunistów czy lewaków – to miedzy innymi Ruch Narodowy, którego lider, Krzysztof Bosak, zasłynął niedawno straszeniem, że
Rządząca Polską lewica zapowiada nowe szaleństwa ideologiczne i kolejne utrudnienia dla przedsiębiorców
(wyszperane przez @krawczyk_emil) pic.twitter.com/dS6CU4muyR
— Krzysztof Bosak (@krzysztofbosak) September 15, 2019
Olaboga, rząd chce upewnić się, że kobiety będą zarabiać tyle samo co mężczyźni! A przecież “Od porządku, ludkowie, jest Pambóg, on pilnuje, żeby wszystko szło, było jak było. A diabeł chce zmieniać, powiada: ulepszać. Słyszycie? Ulepszać! Już jemu mało, że krowa cieli sie, dzie tam: on chce, żeby sie źrebiła! O, do czego idzie! Krowy bedo sie źrebili, kobyły cielili, owieczki prosili. Chłop z chłopem spać bedzie, baba z babo, wilki latać, bociany pływać, słońce wzejdzie na zachodzie, zajdzie na wschodzie!”
Wraz z Bosakiem do wyborów rusza kilka partii związanych z Januszem Korwinem-Mikke (przyznam, że już się zgubiłem i nie jestem w stanie powiedzieć, czy on należy jeszcze do którejś z nich, czy wywalili go już ze wszystkich). Wygląda jednak na to, że wszystkie te korwinopochodne organizacje są w dużej mierze kompatybilne z poglądami radykalnie prawicowego polityka, który wierzy, że “LGBT to zagrożenie większe niż zmiany klimatyczne”. Kolejnymi z co bardziej znanych kandydatów Konfederacji są Grzegorz Braun, turbokatolicki publicysta oraz Robert Winnicki, przyjaciel faszystów z włoskiej organizacji Forza Nuova, czy antyszczepionkowa Justyna Socha, która protestuje przeciwko nazywaniu jej antyszczepionkowcem, więc nazwę ją proepidemistką. A wszystko to okraszone takimi barwnymi osobowościami jak ten młody człowiek domagający się broni atomowej dla polskiej armii czy Dariusz Klich, fan “nieszablonowego” księdza Natanka i medycznego oszusta Jerzego Zięby oraz zwolennik licznych teorii spiskowych. Pan Klich kandyduje na senatora ze sloganem “deus des ad senatus RP. Do ut des!” na ustach a głównym problemem, którym chce się zajmować w wyższej izbie parlamentu jest fakt, że “polskie dzieci chorują karmione chlebem zatruwanym przez plemię żmijowe na rozmaite niemoralne sposoby” i dlatego należy powstrzymać “kainickie POPiSy masońskich rajfurów”. Dariusz Klich jednak od pewnego czasu przedstawia się jako kandydat niezależny po tym, jak odkrył, że jego macierzystą partię także kontrolują masoni.
Zgaduję, że może to być przypadek dla psychiatry. I nie byłaby to pierwsza tego rodzaju sytuacja. Niedawno inny niezależny kandydat, zatwardziały antysemita Leszek Bubel został (po raz drugi) zmuszony do poddania się badaniom psychiatrycznym po tym, jak postawiono mu 21 zarzutów “w tym znieważenia za pomocą środków masowej komunikacji niektórych osób czy wykorzystania danych osobowych innych osób, za pośrednictwem internetu, w których zawarta była treść mająca na celu wyrządzenie tej osobie szkody osobistej lub majątkowej”. Kandydat obiecał podzielić się wynikami owych badań, zapewne aby udowodnić swoim zwolennikom, że u niego pod kapeluszem wszystko jest w porządku, ale jednak jak na razie milczy. Ciekawe dlaczego.
A kapelusz ma niczego sobie – w swoim klipie wyborczym przedstawia sie jako szeryf, mający zaprowadzić porządki w Olsztynie i okolicach:
A skoro już zeszliśmy na tematy muzyczno-artystyczne, przyjrzyjmy się z jaką melodią na ustach maszerują do wyborów kandydaci poszczególnych komitetów. Konfederacja wybrała mieszankę ludowości z nowoczesnym beatem a wszystko to okraszone szczodrą ilością Auto-Tune:
Kandydaci PiSu, PSLu i Lewicy wybrali tak bliski Polakom styl Disco Polo, przy czym ten ostatni chyba nie mógł pozwolić sobie na dobrego artystę (o ile w ogóle istnieje coś takiego jak “dobry artysta Disco Polo”):
Wydaje się wiec, że tylko Koalicja Obywatelska potrafiła wyborcom zaproponować coś, od czego nie krwawią uszy:
Chociaż tyle!
_______________________________
Z ostatniej chwili:
W chwili pisania tego tekstu (9.X) doszła do mnie informacja o niespodziewanej śmierci Jana Szyszki, niesławnego ministra środowiska, odpowiedzialnego za wielkie zniszczenia polskiej przyrody i wycinkę Puszczy Białowieskiej. Jeszcze kilka dni temu brylował w prasie wygłaszając swoje tezy jakoby dwutlenek węgla był “gazem życia”, współczując Grecie Thunberg bycia wprowadzoną w błąd i gadania bzdur i postulując, żeby stosowne służby zajęły się uczestnikami strajku klimatycznego. W świecie Jana Szyszki polski węgiel jest atakowany za to, że jest polski, pomimo tego, że jego spalanie w ogóle nie szkodzi środowisku – Jan Szyszko z uporem negował fakt, że polskie powietrze należy do najbardziej zanieczyszczonych w Europie w wyniku spalania węgla: według niego szkodzi jedynie węgiel zagraniczny, a smog to w dużej mierze zawiesina pyłków z drzew i kwitnących kwiatów.
Według Polsat News przyczyną śmierci Jana Szyszki były problemy z płucami, często powodowane lub nasilane przez oddychanie zanieczyszczonym powietrzem. Nie mogę powstrzymać się od spostrzeżenia, że jest w tym tragicznym wydarzeniu pewna smutna ironia…
Ilustracje (w kolejności):
Obrazek główny: Domena Publiczna (Pixabay)
1. Copyright: Platforma Obywatelska, CC 2.0 (Wikipedia)
2. Domena Publiczna (Flickr)
3. Kolaż na podstawie zdjęć Radosława Czarneckiego (CC 4.0, Wikipedia)
i Jarosława Rolanda Kruka (CC 3.0, Wikipedia)
4. Materiały prasowe Konfederacji
Tekst powstał dla portalu Britské Listy