Tymczasem w Absurdystanie 146

W odpowiedzi na list pięćdziesięciorga ambasadorów, którzy wezwali Polskę do zaprzestania dyskryminowania osób LGBT, premier Morawiecki postanowił wyjaśnić światu jak się sprawy naprawdę mają. Bo prawda jest taka, że w Polsce osoby LGBT mają się lepiej, niż gdziekolwiek na świecie. Mogą sobie nawet maszerować po ulicach domagając się swoich praw – tak długo, jak uszanują to, że po ulicach maszerować ci, którzy mają przeciwną opinię, i uważają, że osoby LGBT żadnych praw mieć nie powinny. Na tym własnie polega prawdziwa wolność i tolerancja, której próżno szukać już w innych krajach, zniewolonych polityczną poprawnością, przez którą nawet już nie można powiedzieć, że osoby LGBT “nie są równe ludziom normalmym” a gadanie o prawach człowieka w ich kontekście to idiotyzm (o tym kto tak uważa będzie później w tym odcinku). Tak więc według Morawieckiego, jeśli wierzycie w to, że w Polsce osoby LGBT są dyskryminowane to znaczy że padliście ofiarą fake news. I to nie zwykłego fake news, tylko deep fake! To lewacka propaganda, którą rozpętał Bart Staszewski informując o tym, że różne miejscowości w Polsce przyjęły uchwały anty-LGBT. Rozumiecie: nie ten, kto robił jest winien, ale ten, kto o tym poinformował świat. 

Kliknij TUTAJ aby przeczytać poprzedni odcinek cyklu.
Kliknij TUTAJ aby zobaczyć listę wszystkich dotychczasowych felietonów.

Przemówienie Morawieckiego można obejrzeć tutaj:

Jeśli wolelibyście obejrzeć jednak kogoś kto nie łże w żywe oczy i przynajmniej jest szczery w tym, co mówi, prawicowy kanał youtube przeprowadził wywiad z kolesiem w koszulce z napisem “MARGOT TO C##L”, którego życiowym osiągnięciem jest to, że poturbował transseksualną aktywistkę:

Youtube usunęło ten materiał, zamieszczam więc link do artykułu na ten temat w Donald.pl: KLIK

Tymczasem w Kozienicach 12 letnia Zuza popełniła samobójstwo. Podobno dlatego, że była gnębiona przez równieśników za swoją orientację seksualną. Biedna dziewczyna, nie wiedziała, że będąc osobą LGBT ma przed sobą życie jak pączek w maśle (chyba, ze chciałaby wyjechać do krajów w których panuje polityczna poprawność). W reakcji na to wydarzenie ktoś nabazgrał na budynku ministerstwa edukacji jej imię oraz imiona innych młodych osób LGBT które w ostatnich czasach odebrały sobie życie bo nie mogły wytrzymać tego, jak traktuje ich Polska. Odchodzący minister edukacji zwołał z tej okazji konferencję prasową, na której nazwał to barbarzyństwem. Nie, nie gnębienie osób LGBT. Graffiti. Co ciekawe kiedy we Wrocławiu na muralu z hasłem “KAŻDY INNI, WSZYSCY RÓWNI” w tydzień po jego namalowaniu pojawiły się wulgarne napisy i neonazistowskie symbole żadnej konferencji nie było. Najwyraźniej takie graffiti jest OK.

Ale czemu lewicowi aktywiści umieścili te imiona akurat na ministerstwie edukacji? Ano dlatego, że najgorszy z dotychczasowych ministrów edukacji właśnie staje się drugim najgorszym w historii. Na nowego nominowano Przemysława Czarnka. Możecie go pamiętać jako człowieka, który uważa, że ludzie LGBT nie są równi normalnym ludziom a rozmowa o prawach człowieka w ich kontekście to idiotyzm. . Albo jako kogoś, kto twierdzi, że ideologia LBGT wywodzi się z tego samego korzenia co Nazizm, który odpowiada za największe zbrodnie II. Wojny Światowej. Ale to nie wszystkie ciekawe poglądy pana przyszłego ministra. Ma ich wiele. Według niego na przykład LGBT odpowiada także za pedofilię w Kościele Katolickim, bicie dzieci jest koniecznością a kobiety robiące kariery to sprawa o tragicznych konsekwencjach, bo jeśli kobieta rodzi pierwsze dziecko po trzydziestce, to ile ona tych dzieci urodzi?

To zapewne dlatego żona Przemysława Czarnka, choć według jej bio na oficjalnej stronie uniwersytetu nie ma żadnych osiągnięć akademickich zrobiła doktorat z biologii w siedem miesięcy. Zapewne bardzo jej się śpieszyło żeby jak najszybciej przystąpić do seryjnego wypluwania ze swojej waginy pulchnych bobasków. Bo od tego w końcu kobieta jest, nie?

Poglądy Czarnka są kontrowersyjne nawet w samym PiS. Na przykład jego opinia, że za II. Wojnę Światową odpowiadają Naziści została podważona nową wystawą w muzeum II. Wojny Światowej, według którego za tą tragedię odpowiedzialni są Marx, Engels i Nietsche, bo w swoich filozoficznych rozważaniach negowali istnienie Boga. Tymbardziej więc kontrowersyjna jest ta nominacja. Ale ja już to rozgryzłem i obserwacje empiryczne wydają się zgadzać z moją teorią: Kaczyński mianuje ludzi na stanowiska ironicznie. Ich fachowość jest nieistotna, bo w PiSie i tak mają gówno do gadania i muszą robić jak prezes każe. Więc wybiera się takich, których nominacja jest jednocześnie napluciem w twarz opozycji, tudzież ogółowi Polaków.

Jakiś tam jednak wpływ na kierowane przez siebie instytucje partyjni nominaci mają, więc można się spodziewać że natężenie idiotyzmów wmawianych dzieciom w szkołach znacząco wzrośnie. Na pewno spotka się to z protestami, ale przecież jak się komuś nie podoba, to zawsze może zamknąć oczy. Taką radę usłyszeli rodzice po tym, jak zgłosili się do szkoły oburzeni faktem, że pro-zygotariański działacz pokazywał ich nastoletnim dzieciom drastyczne filmy.

Niektórzy wierzą, że nawet Bóg uznał, że nominacja Czarnka na ministra to przesada. Bo inaczej dlaczego spuściłby na niego plagę? Czarnek ogłosił na swoim twitterze, że “bolała go głowa, więc zrobił sobie test” i wyszło mu, że ma COVID-19. Jeśli jest prawdą, że politycy PiS nie mogą liczyć na specjalne traktowanie przez służbę zdrowia to mi facet naprawdę zaimponował. Każdy chyba wie, jak trudno jest w dzisiejszych czasach o test na koronawirusa, czy w ogóle jakąkolwiek wizytę u lekarza. A już w ogóle w czasach pandemii. W takim na przykład Tarnobrzegu jak się chce do lekarza, to trzeba się najpierw zarejestrować przez telefon, co jest prawie że nie możliwe, bo wszyscy dzwonią non stop, i wszystkie linie są zajęte. W wyznaczonym czasie trzeba się dodzwonić ponownie żeby pogadać z lekarzem (który z jakiegoś powodu nie może oddzwonić do Ciebie. Widocznie woli siedzieć w gabinecie i liczyć na to, że uda Ci się przebić przez tłumy próbujące dodzwonić się do recepcji). A jeśli dostaniesz od niego jakieś skierowanie, to wtedy musisz się pofatygować osobiście do przychodni. A ściśle za przychodnie – bo przecież przychodnia to nie miejsce dla chorych. Jeszcze by który uzyskał pomoc medyczną. Nie, musisz pofatygować się za przychodnię, gdzie za krzakami pod ścianą leży kijek. Tym kijkiem należy napieprzać w parapet pokoju pielęgniarek które jak Cię usłyszą, to się wychylą i z wysokości ponad dwóch metrów zrzucą ci potrzebny kwitek. Genialne, czyż nie?

No więc jeśli poseł Czarnek był w stanie załatwić to wszystko w jeden poranek, to jestem naprawdę pod wrażeniem… Ale na szczęście już wkrótce tak wyjątkowe zdolności mogą nie być potrzebne. Pandemia niechybnie się skończy. Co prawda statystyki wydają się odlatywać w kosmos w ostatnich dniach, ale na szczęście pracownicy Sanepidu wzięli udział w pielgrzymce na Jasną Górę, gdzie ustami swojego szefa bardzo sobie kadzili “przy mocno okrojonych kadrach i niewielkich nakładach finansowych sprostaliśmy naszym zadaniom”. Nie wiadomo tylko, czy chodziło mu o powstrzymanie wirusa, czy o dojście na Jasną Górę.

Pielgrzymki to jednak nie jedyna forma rozrywki jaką zapewniają państwowe instytucje swoim pracownikom. Poza potrzebami religijno-turystycznymi można również zaspokoić swój głód intelektualny. W prokuraturze w Lublinie na przykład można wypożyczyć egzemplarz książki pod tytułem “Dlaczego w stadninach koni arabskich potrzebna była Dobra Zmiana”. Jej autorem jest Krzysztof Jurgiel, były minister rolnictwa, dzięki któremu te szanowane niegdyś na całym świecie instytucje o tradycji sięgającej ponad 200 lat wstecz są dziś jedynie bladym cieniem siebie samych i balansują na krawędzi bankructwa. Nie wiem jak Wy, ale ja bym bardzo chętnie przeczytał o tym, dlaczego taka zmiana była konieczna.

Jeśli jednak wolicie obserwować jak działa “Dobra Zmiana” w czasie rzeczywistym, to polecam zwrócić uwagę na pewną klinikę z Wrocławia. Instytucja ta, która wsławiła się w świecie wieloma pionierskimi operacjami – takimi jak przeszczep ręki człowiekowi, który bez ręki przyszedł na świat – własnie dostała nowego szefa. Dotychczasowy profesor, pod którego okiem zgrana ekipa przeprowadzała te operacje został zastąpiony człowiekiem którego doświadczenie jest o rząd wielkości mniejsze. Ale podobno jest człowiekiem PiS…. W proteście wypowiedzenia złożyło 100% pracujących w klinice lekarzy. Kolejny sukces dobrej zmiany: tyle nowych posad do wzięcia dla krewnych i znajomych królika!

A to nie jedyne miejsce, w które teraz będzie można wsadzać swoim. Rząd na przykład niedawno odkupił od raciborskiej fabryki kotłów Rafako jej dział produkcji autobusów elektrycznych. Dział powstał dwa lata temu pomimo tego, że firma nie posiadała żadnego doświadczenia w tej dziedzinie (co przedstawiano jako atut) i w całej swojej historii udało się jej wyprodukować 2 (słownie: dwa) autobusy. Rząd twierdzi, że w ciągu kolejnych dwóch lat będą w stanie wyprodukować ich nawet 300 (będzie to piękny dodatek do tych setek tysięcy samochodów elektrycznych, które rząd już wyprodukował aby spełnić swoją obietnicę miliona samochodów elektr… ach.. znaczy… ten… Dobra, nieważne).

Pojawia się jednak pytanie: po co rządowi nowa fabryka autobusów skoro ma Autosana, fabrykę o 150-letniej historii która doświadczenie w budowie tych pojazdów zdobywała przez ponad pół wieku? Nie bardzo wiadomo, chyba, że kwestię nadgryzie się z drugiej strony. Rafako produkuje kotły dla elektrowni węglowych i inne urządzenia dla energetyki opartej na paliwach kopalnych. Nietrudno więc przewidzieć, że przyszłosć firmy jest dość niepewna. Z pewnością sprzedaż dwóch autobusów i know-how początkującego producenta za 31 000 000 złotych to byłby przydatny zastrzyk finansowy dla firmy, prawda? Jakie więc to wielkie szczęście, że jej wiceprezes był kiedyś bliskim współpracownikiem Morawieckiego!

A można by było dostać znacznie więcej niż te 31 000 000 gdyby nie to, że budżet państwa leży na łopatkach. Gdyby chociaż Sasin nie przewalił tych 70 000 000 na nielegalne wybory, które i tak się nie odbyły… Na szczęście przynajmniej tutaj będzie można liczyć na pewne oszczędności: usłużna prokuratorka postanowiła ukręcić sprawę i nie będzie śledztwa w tym temacie. Owszem, pewnie dostanie za to jakąś nagrodę czy podwyżkę, ale czymże jest ta suma wobec kwot, które koszowałoby takie śledztwo! A nawet jak Sasin byłby winny, to przecież i tak by nie oddał tych 70 000 000 bo nie ma z czego: PiS kradnie, ale nie aż tak! Więc byłyby to zmarnowane pieniądze. Czyż nie jest to wspaniałe, że rząd tak dba o to, żeby niepotrzebnie nie wydawać pieniędzy podatników?


Ten felieton powstał dla portalu Britské Listy
W kolażu użyłem fotografii “Poseł Przemysław Czarnek w Sejmie” Adriana Grycuka
oraz “100 Jahre Fatima-Wunder in Krakau, Allpolnische Jugend, Homophobische Angriffe” autorstwa użytkownika Wikipedii o pseudonimie Silar,
Licencja Creative Commons, odpowiednio 3.0 i 4.0. 

 

Comments

comments

Dodaj komentarz