Tymczasem w Absurdystanie 198

Jak możecie pamiętać PiS do władzy szedł między innymi na oskarżeniach o to, że Polska rządzona jest przez uprzywilejowane kasty. Na przykład sędziowie byli według nich taką kastą, bezkarnie popełniającą przestępstwa i działającą wbrew interesom obywateli. W ostatnich latach okazało się jednak, że sędziowie wcale tacy bezkarni nie są, a największe problemy może ściągnąć na ich głowy właśnie uczciwość i poszanowanie prawa – ci, którzy przeciwstawiają się nielegalnym reformom sądownictwa prowadzonym przez Zbigniewa Ziobrę poddawani są mobbingowi i absurdalnym oskarżeniom – przykładem może tu być na przykład sędzia Igor Tuleya ale jest ich znacznie, znacznie więcej – można o tym przeczytać na przykład w tym raporcie.

Kliknij TUTAJ aby przeczytać poprzedni odcinek cyklu.
Kliknij TUTAJ aby zobaczyć listę wszystkich dotychczasowych felietonów.

Dziwnym trafem jednak chaos dotyczący nielegalnej Izby Dyscyplinarnej choć nie przeszkadza w gnojeniu niepokornych sędziów to już uniemożliwia postawienie przed sądem tych, którzy na przykład jeździli po pijaku. jeden z nich dzięki kruczkom prawnym stosowanym przez PiSowskich nominatow już dwa lata unika sprawiedliwości. A tymczasem kolejne grupy dzięki rządom PiS czują się coraz bardziej bezkarne. Wielu policjantów na przykład już w pełni mentalnie stoi tam, gdzie stało ZOMO – jak ci, którzy 11. listopada we współpracy ze Strażą Marszu Niepodleglości brutalnie rozgromili legalną kontr-manifestację, łamiąc rękę starszej aktywistce. Funkcjonariusze policji państwowej wyzywający pokojowo protestujących obywateli od “lewackiego ścierwa, które powinno wypierdalać do Brukseli” – no, tego jeszcze nie grali.

W takiej sytuacji nic dziwnego, że prawdziwe pilnowanie porządku spada na zwyczajnych obywateli – którzy czasami mogą się zaskoczyć skutkami swoich działań, tak jak wtedy, kiedy grupa przypadkowych kierowców zatrzymała samochód prowadzony przez pijanego w sztok obywatela. Obywatel z miejsca zatrzymania dał nogę, ale szybko okazało się, że był to jeden z szefów lokalnej drogówki – fakt, że uciekając pozostawił w samochodzie nie tylko swoją broń służbową ale i prywatną – bo był również myśliwym, prawdopodobnie wracał akurat z polowanka – raczej mu nie pomoże w utrzymaniu się w pracy. Policja już rozpoczęła procedury dyscyplinarne. Ze strony myśliwych nic nie słychać (może jego koledzy jeszcze nie wytrzeźwieli?).

Ale bezkarni myśliwi to nic nowego. Najgorzej, że bezkarnością cieszą się także faszyści. Nacjonaliści, którzy zawalili sprawę organizacji Marszu Niepodległości (nie zgłosili go prawidłowo i na czas i w tym samym miejscu w tym samym czasie swoją imprezę zgłosiła inna grupa obywateli) otrzymali od rządu koło ratunkowe – w tym roku Marsz Niepodległości był oficjalnym wydarzeniem państwowym. Jeśli więc jesteście ciekawi jakiego charakteru wydarzenia mają teraz status wydarzeń państwowych, proponuję obejrzenie dokumentu pokazującego kilka poprzednich marszy:

Rząd i organizatorzy robili wszystko, aby w tym roku marsz nie zamienił się w tradycyjne rozróby połączone z demolowaniem miasta. Wojewoda nakazał miastu Warszawa usunięcie z trasy marszu elementów mogących sprowokować jego uczestników – takich jak stosy kostek brukowych z pobliskich robót drogowych, ławki, kosze na śmieci czy stacje rowerów miejskich. Robert Bąkiewicz, organizator marszu, grzmiał na twitterze (screen tutaj) że jeśli prezydent Warszawy tego nie zrobi, to będzie jasne, że gra w tej samej drużynie co Łukaszenko, chcacy wywołać chaos w Polsce. Reporterzy prasowi otrzymali od policji zalecenia aby mieć na sobie kaski i ochraniacze i nie nosić identyfikatorów na szyi bo mogłoby to pozwolić na łatwe ich uduszenie. Dziwnym trafem jak mogą pamiętać czytelnicy zeszłotygodniowego odcinka, ulicami Warszawy dopiero co przeszła liczna manifestacja w obronie praw kobiet i żaden z jej uczestników nie dał się sprowokować i nie napierdalał kostkami brukowymi w policję ani nie podpalał stacji rowerów miejskich. Jak to jest?

No, ale w sumie w pewnym sensie się udało. Tegoroczny Marsz Niepodległości nie zakończył się demolką na wielką skalę – choć być może nie bez znaczenia pozostaje fakt, że policjanci są teraz po stronie maszerujących, o czym świadczy fakt, że pomimo masowego używania przez jego uczestników środków pirotechnicznych nikt nie reagował (choć wspomniani wczesniej opozycjoniści z kontr-manifestacji byli sprawdzani, czy nie maj ze sobą rac czy fajerwerków). Czy jednak to, że nie zdemolowano stolicy, to jest sukces na miarę oficjalnego wydarzenia państwowego? Szczególnie jeśli udział w nim brały delegacje ruchów faszystowskich z Węgier, Słowacji czy członkowie włoskiej organizacji Forza Nuova a uczestnicy nieśli plakaty o treśći, między innymi, “IT’S OK TO STAY WHITE”?

 

Prawicowe dzbaństwo jednak uwaza, że rasizmu nie było, bo pojawiło się paru czarnoskórych i wszyscy robili im zdjęcia (bo, jak zauwazyła Kasia Babis, to, że ktoś na widok czarnoskórej osoby wyciąga z kieszeni aparat jest DOKŁADNIE świadectwem tego, że kolor skóry nie ma dla niego znaczenia).

To co jednak działo się w innych miastach było znacznie gorsze. We Wrocławiu, w mieście, w którym szacuje się że juz ponad 10% mieszkańców to imigranci z Ukrainy, marsz zorganizowany przez antysemickiego siewcę nienawiści, byłego księdza Jacka Międlara (którego niedawno skazano za mowę nienawiści) miał bardzo anty-ukraińską wymowę. Na szczęscie chociaż tutaj miasto i służby zadbały o przestrzeganie prawa i imprezę rozwiązano w wyniku nielegalnego używania środków pirotechnicznych. Zdjęcia jednak mrożą krew w żyłach, a możecie je obejrzeć tutaj.

Ale najbardziej obrzydliwą imprezą był wiec w Kaliszu, zorganizowany przez patostreamera i głosiciela teorii spiskowych dotyczących COVID-19 Wojciecha Olszańskiego we współpracy z prawomocnie skazanym za spalenie kukły Żyda Piotrem Rybakiem. Tam już nie było żadnego owijania w bawełnę. “LGBT-y, pederaści, syjoniści to są wrogowie Polski – grzmiał Olszański. – Won z naszego kraju! Do Brukseli!, Polska świetnie bez Unii da sobie radę”. Skandował: „Śmierć Unii Europejskiej!”. “Skończymy z niewolą umysłową.” – kontynuował – “Jesteśmy wolnymi ludźmi, nigdy nie będziemy niewolnikami. Wmawiają nam, że od naszego nazwiska i imienia, które mamy po naszych przodkach, jest ważniejszy jakiś kod QR, czy jakieś szczepienie – wykrzykiwał Olszański, zapewnie ironicznie, bo sam wstydzi się nazwiska i imienia które ma po swoich przodkach i występuje jako Aleksander Jabłonowski.

“[Rządzą nami] polskojęzyczni ludzie pochodzący z Izraela działają przeciwko narodowi polskiemu. Pod ukrytymi nazwiskami” – mówił z kolei Rybak. – “My, Polacy, nie możemy pozwolić na to, żeby oni się w naszym kraju panoszyli. Musimy walczyć i nie wolno nam się poddawać, bo Polska to jest ojczyzna, bo Polska to jest nasza matka i musimy o tę matkę zawalczyć. Kochani rodacy, kamraci, najciężej się żyje Polakom we własnej ojczyźnie. Dlatego jak się zjednoczymy, to zwyciężymy i tę hołotę polskojęzyczną, jak w 1968 r., pogonimy do Izraela.”. Następnie uczestnicy marszu spalili kopię  Statutu Kaliskiego, dokumentu, którym w 1264 przyznano prześladowanym w Europie Żydom prawa i ochronę w Polsce.

Policja była na miejscu, ale jak twierdzi jej rzecznik prasowy nie mogła aresztować Rybaka, bo sprzeciwił się temu prokurator. Ciekawe, czy może to mieć coś wspólnego z faktem, że Rybak znany jest ze swoich bliskich związków z partią Zbigniewa Ziobry i wielokrotnie widywany był  jako prominentny uczestnik organizowanych przez jego partię wydarzeń?

Jeśli ktoś ma jeszcze jakiekolwiek wątpliwości co do tego, że Polska zsuwa się po równi pochyłej w otchłań faszyzmu, to teraz wszystko już  powinno być jasne. 11 Listopada doszło do dwóch ataków na warszawskie mieszkania których mieszkańcy wywiesili tęczowe flagi – w jednym z okien wylądowała cegłówka, drugie – położone dość wysoko – ostrzelano z broni pneumatycznej. We Wrocławiu pobito basistę lokalnego zespołu tylko za to, że miał długie włosy… Znany historyk musiał pożegnać się z pracą w IPN po tym, jak napisał pracę naukową w której dowodził, że jeden z żołnierzy wyklętych, bohaterów polskiej prawicy, był antysemitą i może byc odpowiedzialny za śmierć Żydów (tekst znajdziecie tutaj). Wciąż wypływają kolejne doniesienia o nieludzkim traktowaniu kobiet w ciąży – takie jak historia o kobiecie którą zmuszano do noszenia de facto martwego płodu przez trzy tygodnie. I nawet świeczki, które postawiono w celu upamiętnienia zmarłej w Pszczynie w konsekwencji banu aborcyjnego Izabeli (więcej o tym w poprzednim odcinku) zostały przez prawicowych aktywistów skradzione i przeniesione na “grób dzieci nienarodzonych”. A do tego jeszcze mamy tych uczestników oficjalnego wydarzenia państwowego gromko domagających się, aby Straż Graniczna otworzyła ogień do uwięzionych na granicy migrantów:

A jak wygląda sytuacja na granicy? Cóż, teraz jest to już nie tylko katastrofa humanitarna, ale także katastrofa wizerunkowa dla Polski. Łukaszenko dopuścił do granicy od swojej strony zagranicznych dziennikarzy podczas gdy Polska wciąż nie wpuszcza nikogo na tereny przygraniczne – więc narracja jest teraz kontrolowana przez białoruski reżim – a przynajmniej znajduje się pod jego wpływem. Tymczasem po polskiej stronie zginął już drugi żołnierz – tym razem w wyniku postrzelenia się z własnej broni. W momencie, w którym pisałem te słowa setki migrantów zostały przepuszczone przez Białoruskich pograniczników i próbują się przedostać na polską stronę przejścia granicznego:

To stawia polski rząd w bardzo niewygodnej sytuacji, bo jego przedstawiciele i apologeci wielokrotnie twierdzili, że nie przyjmują wniosków o azyl od uchodźców jedynie z powodów proceduralnych – takie wnioski trzeba składać oficjalnie na przejściu granicznym. Kiedy jednak owi ludzie na owym przejsciu się pojawili, to przejście zamknięto i – w momencie w ktorym tłumaczę ten materiał, czyli w dzień po jego publikacji w portalu Britské Listy – polewa ich się z armatek wodnych, bo najwyraźniej nie są jeszcze wystarczająco mokrzy i zmarznięci.

A wszystko to w sytuacji, w której rząd naprawdę mógłby pomóc wielu z tych ludzi praktycznie żadnym kosztem – przyjęcie przynajmniej częsci z tych ludzi zaoferowało Monachium. Ale rząd ma ważniejsze sprawy na głowie. Narodowy Bank Polski na przykład przystępuje do pilnego wyemitowania pamiątkowych moment upamiętniajacych “obronę wschodniej granicy Polski”. Bo WŁAŚNIE TO jest teraz najważniejsze.

A tymczasem coraz większa ilość osób i instytucji zwraca uwagę na to, że to, co dzieje się na granicy, może zostać uznane za zbrodnię przeciwko ludzkości. Jeśli chcecie zrozumieć dlaczego, obejrzyjcie ten materiał w którym o sytuacji na granicy mówią pomagający uchodźcom lokalni aktywiści. Ostrzegam jednak, nie jest to lekki materiał:


Tekst powstał dla portalu Britské listy
Zdjęcie: Użytkownik Wikipedii MOs810, CC 4.0

Comments

comments

Dodaj komentarz