Jeden z moich pierwszych tekstów dla portalu Britské Llisty, jeszcze w 2014 roku (tutaj), był o tym, jak Kościół Katolicki cieszy się specjalnymi względami rządu i jak na każdym kroku chapie pieniądze i nieruchomości pod pretekstem odszkodowań za lata komunizmu na przykład. Tereny te przyznawane mu były bez oglądania się na porządek prawny – czy na przykład na fakt, że te tereny są istotne dla lokalnych samorządów które mogły chcieć postawić na nich, na przykład, szkołę, albo aby dalej były one parkiem. Wielu ludzi wskazywało na liczne nieprawidłowości, ale jeśli myślicie, że coś z tym zrobiono, to chyba jesteście nowymi czytelnikami tej serii.
Kliknij TUTAJ aby przeczytać poprzedni odcinek cyklu.
Kliknij TUTAJ aby zobaczyć listę wszystkich dotychczasowych felietonów.
Kiedy jednego z urzędników zaangażowanego w pompowaniu państwowej własności w kościół oskarżono o łamanie prawa w ten sposób, że w kółko przyznawał Kościołowi grunty w odszkodowaniu za jedną i tą samą szkodę (straty wyceniono na ponad 3 000 000 złotych), ówczesny kardynał wrocławski Henryk Gulbinowicz napisał list do prezeski sądu okręgowego w którym przekonuje, że to na pewno była pomyłka i prosi o znalezienie takiego rozwiązania, aby dobroczyńcy kościoła nie stała się krzywda. Tym bardziej, że według Kardynała nie miał on nawet prawa podpisywać tych dokumentów, więc trudno obciążać go winą o to, że Kościół te grunty dostał. O ich oddawaniu jakoś jednak dziwnie w liście nie ma ani słowa…
Jeśli coś w polskiej polityce się nie zmienia, to niepomierna chęć wszystkich kolejnych rządów w robieniu Kościołowi dobrze, z czego ów skrzetnie korzysta. Ostatnio prokuratura wystąpienie o umorzenie sprawy dotyczącej niesławnej Komisji Majątkowej, którą prowadziła od dekady. Prokuratorzy nie ukrywali, że rozkazy przyszły z góry. Najrywaźniej Zbigniew Ziobro znalazł stosowne rozwiązanie prawne które pozwoli Kościołowi poraz kolejny bezkarnie kraść naszą wspólną własność…
A Komisja Majątkowa to przecież tylko wierzchołek góry lodowej. Kasa i nieruchomości leją się do kościoła szerokim strumieniem, a rząd staje na głowie, żeby się tylko przypodobać katabasom – ostatnio na przykład specjalnie wykrojono ze Świętokrzyskiego Parku Narodowego jeden z najistotniejszych jego fragmentów – sam czubek góry Święty Krzyż, od której przecież park bierze swoją nazwę – żeby teren przekazać znajdującemu się na terenie parku klasztorowi. Kilkanaście lat temu mój kolega mawiał, że Polska znajduje się pod Watykańską okupacją. Wtedy uważałem, że to przesada. Dziś już tak nie uważam.
Państwo wydaje się nie tylko kościół sponsorować ale i bronić. Po opublikowaniu ostatniego odcinka otrzymałem list od czytelnika, który zwrócił mi uwagę na to, że używam określenia “pedofil” niezgodnie z jego fachową definicją. Czytelnik przedstawiał się jako ekspert, członek ČEPEK – Czesko-Słowackiego Stowarzyszenia Pedofilów (tak, taka rzecz istnieje – tutaj ich stronka!!!) a ja chciałem wyjaśnić, że używam tego słowa w kontekście takim, w jakim używany jest w polskim dyskursie publicznym. W końcu mamy przecież nawet rządową Komisję ds. Pedofilii. Chciałem więc podać linka do strony tej komisji. I choć nie brakuje o niej artykułów prasowych – sam pisałem o nich kilka razy w tej serii – to strona komisji jako takiej nie istnieje. Na stronach rządowych nie można znaleźć nawet żadnych iformacji prasowych na jej temat. Wszystkie linki wyrzucają internautę z powrotem na stronę główną gov.pl. Sami sprawdźcie, ja kliknąłem w jakieś 25 linków i żaden nie działa. Linki do innych komisji działają bez zarzutu. Przypadek? Nie sądzę…
A podczas gdy rząd zajęty jest pomaganiem kościelnym pedofilom i obrzucania klechów pieniędzmi, na rzeczy ważne nie ma już czasu ani funduszy. Ostatnio zdecydowano o zaprzestaniu finansowania prowadzonego od kilkunastu lat przez szanowaną fundację telefonu zaufania dla dzieci i młodzieży. W kraju, w którym dziecięca psychiatria leży w gruzach a nawet czworo dzieci dziennie próbuje popełnić samobójstwo. Z dziennikarskiego obowiązku nadmienię, że Rzecznik Praw Płodów Dziecka otworzył swoją linię, ale po pierwsze działała tylko w okręślonych godzinach (pisaliśmy o tym tutaj) no a poza tym, powiedzmy sobie szczerze, nie trzeba być dorosłym żeby wiedzieć, że instucja firmowana przez tego fanatyka może nie do końca być godna zaufania. No, więc skoro się nie dało po dobroci, to rząd po prostu postanowił wykończyć konkurencję odcinając jej fundusze.
Polacy jednak nie dadzą rządowi odebrać sobie kolejnej ważnej instytucji, więc w spontanicznej akcji crowdfundingowej minimalna suma potrzebna na dalsze funkcjonowanie telefonu – 350 000 zł – uzbierana została w sześć godzin a w momencie w którym to piszę docelowa suma miliona złotych przekroczona została już niemal dwukrotnie.
Ale to nie tak, że rząd o dzieci nie dba. Wręcz przeciwnie, ich przyszłość bardzo mu leży na sercu. Do szkoły w Zielonej Górze przyszedł na przykład sam Łukasz Mejza – były wiceminister znany głównie z próby wydymania rodziców nieuleczalnych dzieci na grubą kasę (więcej tutaj). Minister miał opowiadać dzieciom o swojej pracy. Jest w tym pewna logika – skoro dzieci od małego będą się uczyć jak oszukiwać słabszych i być szują, to w będą się mogły lepiej odnaleźć jeśli w czasach kiedy będą dorosłe wciąż przy władzy będzie Zjednoczona Prawica. Tymczasem minister sprawiedliwości pracuje nad projektem który ma na celu utrudnienie rozwodów – szczególnie parom z małymi dziećmi. Bo nie ważne, żeby dzieci miały dzieciństwo szczęśliwe. Nie ważne, czy rodzice się kochają. Ważne, żeby rodziców było dwoje i przeciwnych płci.
Jak tak dalej pójdzie to łatwiej będzie zejść na COVID niż się rozwieść. Według oficjalnych danych w Polsce zmarło już na tą chorobę ponad 100 000 osób. A rząd dalej nic z tym nie robi, bojąc narazić się antyszczepionkowcom. W rezultacie 13 z 17 członków rady medycznej zrezygnowało w proteście, zwracając uwagę na to, że jeśli ich praca jest ignorowana, to cała ta rada jest bez sensu. Niektórzy jednak twierdzą, że władza ma plan. Brat podesłał mi niedawno na przykład taki dowcip:
Rząd: *obniża wiek emerytalny*.
Eksperci: …ale to zaowocuje głodowymi emeryturami!
Rząd: *obniża średnią długość życia Polaków*
Ekspeci: Ej!
Ale poważnie, w ekonomii też coraz bardziej zgrzyta. Jak ostatnio pisałem Polacy borykają się z radykalnym wzrostem cen, który staje się uciążliwy szczególnie dla przedsiębiorców. Na moim Twitterze co chwila widzę informację o zamykanych niewielkich firmach, które dotychczas dobrze sobie radziły. Znikają małe warsztaty, rodzinne sklepy, niezależne myjnie samochodowe… Za przyczynę podawany jest zwykle Polski Ład i rosnące ceny energii. Donald Tusk spotkał się z właścicielem niewielkiej piekarni i porozmawiał z nim o tym problemie a TVP od razu przystąpiło do tępej propagandy, wycinając wyrwane z kontekstu zdanie:
Według nich to Tusk chce, żeby piekarz albo pozwalniał ludzi, albo podniósł ceny. Materiał ilustrowany jest złośliwie wybranymi fragmentami wypowiedzi polityków i ujęciami zesrożonej twarzy Tuska czy jego zaciśniętej pięści, a “eksperci” w kółko powtarzają, że W ODRÓŻNIENIU OD RZĄDU, Tusk robi wszystko, żeby Polacy byli biedniejsi. Propaganda jest oczywiście tępa, materiał jest głupi, ale ma działać na podświadomość – te powtórzenia, ten dobór ujęć byłego premiera – ma się wdrukować, że DROŻYZNA = TUSK i TUSK = ZŁY CZŁOWIEK.
Co mnie osobiście fascynuje to łatwość z jaką PiS przeskakuje pomiędzy obwinianiem poprzednich rządów o obecne problemy i obwinianiem rządzących obecnie polityków opozycji za problemy powstałe w czasach, kiedy rządził PIS. Na przykład kiedy obwnijają Rafała Trzaskowskiego za wycieki z rurociągu do oczyszczalni ścieków, chociaż eksperci są zgodni, że problemy spowodowane są błędami konstrukcyjnymi z czasów, kiedy Warszawą rządził Lech Kaczyński…
No, ale choć w TVP tylko propagadna to nie oznacza to, że rząd nie dzieli się z nami informacjami. Dzieli się, dzieli. Z nami, z Rosjanami, z Chińczykami, z terrorystami. Ostatnio podzielił się informacjami o stanie posiadania naszego wojska. MON bagatelizuje sprawę, mówiąć, że ta informacja i tak już była w domenie publicznej. Jednocześnie żandarmeria prowadzi śledztwo w sprawie tego, jak w owej domenie ta informacja się znalazła. Więc chyba jednak coś jest nie tak?
Sama armia zaś wciąż zajęta jest na granicy z Białorusią. Wciąż nie wpuszcza na teren tzw. Strefy Objętej Stanem Wyjątkowym ani dziennikarzy, ani organizacji humanitarnych. I to pomimo tego, że Sąd Najwyższy właśnie uniewinnił zatrzymanych za nielegalne wejście do owej strefy dziennikarzy telewizji Arté i francuskiej agencji prasowej AFP argumentując, że żeby wejście do strefy było nielegalne, to sama strefa musi być legalnie ustanowiona – a nie jest. Tymczasem pomimo zimowej pogody, ludzie wciąż próbują przekraczać granicę albo ukrywają się w lasach. Są to znacznie mniejsze liczby niż jesienią – bo Białorusini nie mają już jak ściągać do siebie ludzi z Bliskiego Wschodu, część z nich odesłali także do domu, a ci, którzy znajdują się już na Białorusi wolą przeczekać, niż ryzykować przekraczanie granicy zimą. Można przypuszczać, że przynajmniej do wiosny na granicy będzie ciszej. Ale jedna z posłanek PiS uważa, że to akurat zasługa wstawiennictwa Świętego Andrzeja Boboli, bo przyniosła do sejmu jego relikwie. .
No, ale przynajmniej Polska Akcja Humanitarna nie jest zagrożona. Po tym, jak jej szefowa Janina Ochojska rozsierdziła prawicę porównaniem osób odpowiedzialnych za kryzys na granicy do zbrodniarzy wojennych, minister Wąsik doniósł na nią do prokuratury. Na znak solidarności setki ludzi złożyło donosy samych na siebie, informując prokuraturę, że również uważają działania polskiego rządu i mundurowych na granicy za zbrodnie przeciwko ludzkości. W odpowiedzi europosłanka PiS Anna Zalewska ogłosiła, że nie będzie angażować się w działania za którymi stoi Janina Ochojska. Biorąc pod uwagę to, jak angażowała się w prace Polskiego Czerwonego Krzyża uwazam, że to akurat dobrze.
A skoro mowa o niesieniu pomocy dobrze jest widzieć, że pomimo nieludzkiej polityce rządu, działacze na granicy wciąż angażują się w pomoc potrzebującym. Również Polacy w głębi kraju wspierają działania organizacji pomocowych czy to finansowo, czy to – jak moi przyjaciele z czasów harcerstwa – organizują zbiórki pomocy materialnej dla tych uchodźców, którzy już znajdują się w ośrodkach. Wciąż widzę w mediach społecznosciowych nowe akcje niesienia pomocy uchodźcom – pomoc w nauce języka, w odrabianiu lekcji ich dzieciom, w znalezieniu im mieszkania czy pracy. Do akcji włączyła się także IKEA, oferując uchodźcom płatne staże.
Tymczasem po prawej stronie mojego social mediowego bąbelka wielkie oburzenie. Podczas studniówki w jednym z liceów uczniowie bawili się do piosenki, która w refrenie ma słowa “JEBAĆ PIS”. Można dyskutować o tym, czy to dobra piosenka na studniówkę, ja na miejscu PiS jednak zastanowiłbym się nad powżniejszym probleme: jak to jest, że nigdzie nie widać młodzieży tańczącej równie entuzjastycznie do piosenek takich jak na przykład “Andrzej Duda nam się udał“?
Teks powstał dla portalu Britské Listy
Zdjęcie: Silar via Wikipedia, CC 4.0