Tymczasem w Absurdystanie 200

To już ponad 5 lat od kiedy wystartowałem z moją serią “Tymczasem w Absurdystanie”. Pisząc pierwszy odcinek nie planowałem kontynuacji – byłem już zmęczony pisaniem o polskiej polityce. Oprócz współpracy z portalem Britské Listy pisałem także dla anglojęzycznego portalu ze Słowacji Visegrad Revue oraz pisałem o polskich sprawach dla portalu szkockiej telewizji STV. Ta seria narodziła się trochę z frustracji. 

Po prostu miałem trochę dosyć. W owym czasie byłem dziennikarzem już grubo ponad dekadę (jesli liczyć media studenckie) a dla samego portalu Britské Listy pisałem od 2012 a po raz pierwszy nie miałem pomysłu co miałbym pisać. Redaktorzy naciskali mnie, żebym przedstawiał jakieś analizy i prognozy tego, co będzie robić PiS, ale szło mi to kiepsko. Nawet najbardziej odważne i radykalne, jak mi się wydawało, opcje tego, do czego posunie się PiS które rozważałem do czasu kiedy tekst ukazywał się w internecie były już niczym w porównaniu do tego, do czego PiS posunął się w rzeczywistości. Szukałem jakichś porównań i jedyne które znalazłem to książka o tym, jak w okresie międzywojennym Hitler dochodził do władzy. Już było za późno na normalne analizy, PiS przekroczył rubikon i podarł książeczkę z zasadami gry.

Kliknij TUTAJ aby przeczytać poprzedni odcinek cyklu.
Kliknij TUTAJ aby zobaczyć listę wszystkich dotychczasowych felietonów.

Na pewien czas przestałem pisać. Nie miałem pomysłu jak to nadgryźć. Dostałem jednak kilka e-maili od czytelników z Czech, pytających, czy wrócę do pisania – zwracali oni uwagę, że w Czechach bardzo mało pisze się o Polsce, a ostatnie wydarzenia wymagają relacjonowania. Napisałem wtedy jeden tekst w którym zrelacjonowałem ostatnie wydarzenia i przedyskutowawszy problem z doktorem Čulikiem, naczelnym portalu, ustaliliśmy, że będę o Polsce pisał, ale w formie prześmiewczego felietonu piętnującego co głupsze absurdy polskiej polityki – i nie tylko.

Cykl powoli ewoluował. Jak powiedziała mi niedawno jedna z czytelniczek (mająca najwyraźniej bardzo dużo wolnego czasu, bo, jak twierdzi, w kilka dni przeczytała ciurkiem ponad 150 odcinków) “to co zaczęło się jako żartobliwa kolumna, z czasem zamieniło się w smutną kronikę upadku demokracji”.

Też mam podobne wrażenie. Nie dało się inaczej. Oczywiście wciąż staram się przedstawiać moim czytelnikom różne nie związane z polityką absurdy i idiotyzmy – takie jak informacja, że w kilka dni po tym, jak uczestnik “gali” punch down – zawodów “sportowych” polegających na przyjmowaniu ciosów w twarz – zmarł w szpitalu po kilku tygodniach w śpiączce w wyniku nieodwracalnego uszkodzenia mózgu (więcej o tym tutaj) a już czytamy o kolejnej ofierze kretyńskiego “sportu” – uczestniczka zawodów AlkoMaster znalazła się w szpitalu z podejrzeniem uszkodzenia wątroby. Na czym polega ten kolejny kretyński patosport? “Podczas każdej rundy zawodnicy otrzymają ilość alkoholu dopasowaną do kategorii wagowej, co rundę wchodzi alkohol o większej mocy 🥃 Zwycięzca rundy losuje zadanie jakie będzie wykonywane. Przykładowe zadania z jakimi zmierzą się Zawodnicy to zjedzenie żywej larwy, czytanie wiersza czy robienie jaskółki bądź okrążeń na rowerze” – piszą na swojej stronie organizatorzy.

Staram się także czasem pisać o ekonomii – na przykład o tym, jak poczynają sobie duzi gracie na polskim rynku – na przykład o tym, że Pyszne.pl wyrzuca ze swojej platformy mniejsze restauracje kiedy spodziewa się, że będzie większe zapotrzebowanie na ich kurierów ze strony większych graczy takich jak McDonald’s.

Staram się też nie zamieniać tej serii w kronikę kryminalną – bo tylko opisując przestępstwa, oszustwa i inne szemrane interesy, w które zaplątani są członkowie PiS mógłbym publikować kolejne odcinki dwa razy w tygodniu. Tylko ostatnio radny PiS został złapany na gorącym uczynku na kradzieży paliwa z traktora, ale dzieje się także na przeciwnym końcu spektrum. Media właśnie odkrywają kolejne szemrane interesy wiceministra Mejzy. Tym razem oskarżany jest o próbę oszustwa zdesperowanych rodziców nieuleczalnie chorych dzieci, którym jego firma oferowała niepotwierdzone naukowo terapie w klinice w Meksyku (żeby było śmiesznie oparte na komórkach pobranych z płodów). Wyjazd do tej kliniki miał rzekomo kosztować $80 000, ale nawet lekarze przeprowadzający te podejrzane zabiegi nie wiedzą nic o tym, jakoby współpracowali z jakaś firemką z Polski…

W normalnym kraju taka informacja momentalnie zakończyłaby karierę polityka, w Polsce jednak Mejza nie ma się czego obawiać. Partia twardo go broni – jego bezpośredni zwierzchnik na przykład twierdzi, że nie ma w tym nic złego – owszem, moze dał ludziom jakaś fałszywą nadzieję, ale przecież nie chciał źle. Premier Morawiecki co prawda przebąkuje tam o tym, że sprawie należy się przyjrzeć, ale biorąc pod uwagę, że juz słychać głosy, że jest to nienawistna prowokacja związanych z totalną opozycją mediów obawiam się, że to nie Mejza będzie musiał tłumaczyć się przed prokuraturą.

Ilość szemranych charakterów tolerowanych przez PiS jest po prostu zadziwiająca – przez te 200 odcinków jedynie pobieżnie wspominaliśmy co bardziej głośne afery, dziesiątki kolejnych są chronione przez “zreformowany” system sprawiedliwośći a Potwór wie o ilu zwyczajnie nie wiemy. Jak to jest możliwe, że ktoś, twierdzący, że wprowadza w kraju Dobrą Zmianę otacza się taką ilością szui i kryminalistów? Donald Tusk niedawno podzielił się na Twitterze anegdotą o tym, jak zadał Kaczyńskiemu to samo pytanie. Jak twierdzi, Kaczyński wyjaśnił mu, że “że porządki w kraju można robić używając nawet brudnej szmaty”.

W kraju, w którym panuje taka atmosfera nie można dziwić się, że męty i szuje dumnie podnoszą głowy. I nie mówię tu nawet o wzrastającej akceptacji dla faszyzmu i radykalnej prawicy, choć pisałem o tym także na łamach potalu Britské Listy – w serii o Absurdystanie ale i wcześniej. Atmosfera w Polsce zachęca także inne osoby do otwartego zachowania, które jeszcze kilka lat temu byłoby nie akceptowalne. Jak kiedy wykładowca uniwersytecki mówi swoim studentom ze miejsce kobiet jest w kuchni, że usunięcie homoseksualizmu z listy chorób to wynik działań homoseksualnego lobby i że nowy zakaz aborcji jest dobry, bo lekarze ginekolodzy będą mogli wreszcie zając się czymś pożytecznym zamiast przeprowadzać skrobanki. I nikt nawet nie jest zaskoczony – parę lat temu kiedy studenci poskarżyli się na plotącą podobne androny wykładowczynie, za pomocą organizacji Ordo Iuris przeciągnęła ich ona przez prokuraturę. I nikogo to nie dziwi, bo w Polsce PiS chamstwo zasługuje na najwyższe nagrody. Obiecałem sobie, że nie będę w tej serii cytował już Krystynę Pawłowicz, bo dr. Čulik musiałby chyba sprzedać dom żeby wypłacić mi odszkodowania za uszczerbek na zdrowiu spowodowany czytaniem jej twittów (jak chcecie, to znajdziecie je tutaj, ale robicie to na własną odpowiedzialność). Ale przypomnijcie sobie, że ona teraz zasiada w Trybunale Konstytucyjnym. A potem usiądźcie i zaszlochajcie.

Z “elitami” tej klasy nic dziwnego, że kraj nie radzi sobie z problemami – COVID-19 czy kryzysem uchodźczym na granicy. Pierwszy problem zamienił się już kompletnie w farsę – minister na przykład własnie ogłosił, że ogranicza dopuszczalną ilość uczestników imprez takich jak wesele czy pierwsze komunie. W grudniu. Co dalej: zakaz opalania się topless w styczniu, zakaz ubierania choinki w kwietniu i wprowadzenie ograniczeń na stokach narciarskich w lipcu? Jeśli chodzi zaś o uchodźców to rząd zareagował histerią, wydawaniem grubych miliardów (bez przetargu, oczywiscie) na budowę zasieków na granicy, a rezultatem była tylko kompletna kompromitacja naszego państwa, śmierć i cierpienie uchodźców ukrywających się przed polskimi służbami po lasach, łamanie praw mieszkańców strefy objętej stanem wyjątkowym… No po prostu rząd PiS tańczył dokładnie tak, jak mu grał Łukaszenko.

Są jednak dziedziny które za rządów PiS rozkwitają jak nigdy: szkalowanie i obrażanie ludzi którzy myślą inaczej, albo zwyczajnie są rządowi nie na ręke. Jak ataki na Katarzynę Wappę, mieszkankę pogranicza, jedną z wielu którzy pomagali uwięzionym w lasach uchodźcom, która miała takiego pecha, że otwarcie mówi o tym, że jest Białorusinką. Poza medialnymi atakami prawa obywateli szargane są także na płaszczyźnie kontaktów z aparatem państwa – policja na przykład nielegalnie przeszukała gospodarstwo agroturystyczne prowadzone przez dwie kobiety pod pretekstem szukania nielegalnych migrantów (a w momencie w którym tłumaczę te słowa na polski na Twitterze pojawiła się informacja o kolejnym nielegalnym zatrzymaniu dziennikarzy operujących poza strefą przez Wojska Obrony Terytorialnej. Czasem ofiary atakowane przez państwowe instytucje mogą doczekać się sprawiedliwości, ale trwa to latami – uchodźczyni z Czeczeni, której wizerunku TVP użyło w celu szkalowania uchodźców w 2016 dopiero w ostatnim tygodniu usłyszała wyrok nakazujący TVP przeprosić jej oraz wpłacić 10 000 złotych na konto jej oraz organizacji pomagającej uchodźcom.

Dobrze idzie także niszczenie kluczowych gałęzi polskiej gospodarki. W momencie w którym takie tuzy intelektu jak Janusz Kowalski grzmią o tym, że odejście od węgla (którego sami są żarliwymi obrońcami) będzie kosztować Polakow fortunę, rząd nie tylko nie zrobił absolutnie nic w kwestii budowy elektrowni atomowej, ale także niszczy branżę energetyki odnawialnej. Dużo słyszeliśmy o flagowych projektach PiS takich jak Port Lotniczy Baranów na błotnistym poletku pod Łodzią, przekop Mierzei Wiślanej czy budowa flotylli polskich promów, ale z tych projektów cokolwiek dzieje się tylko w tym najbardziej bezsensownym – bez oglądania się na straty środowiskowe praca przy budowie kanału donikąd (bo niewielki rzeczny port w Elblągu nie ma żadnego realnego potencjału) wre. W innych dziedzinach ważne elementy polskiej gospodarki są po cichy wygaszane. Na przykład podczas gdy Polska wydaje miliony na zakup używanego sprzętu z US Army, którego owa ma zbyt wiele po tym, jak wycofała się z Iraku i Afganistanuy – ostatnio kupujemy terenowe samochody opancerzone oraz czołgi Abrams, koncern Bumar Łabędy, mający ponad 70 lat doświadczenia w budowie pojazdów pancernych, jest po cichu wpędzany w bankructwo. Najpierw odcięto mu dostęp do zamówień cywilnych a teraz kupuje się stary sprzęt od Amerykanów. Przy okazji warto się zastanowić, co ma na celu przestawianie polskiej armii na sprzęt nie tylko niekompatybilny z tym używanym przez naszych europejskich partnerów, ale także z naszym parkiem narzędziowym i standardami wag i miar? A wszystko to w momencie, w którym Rosja poczyna sobie coraz bezczelniej, gromadzac czołgi na granicy z Ukrainą i organizując wielkie ćwiczenia wojskowe na Białorusi. Nagle zadawanie takich pytań nie jest już domeną jedynie przyodzianych w foliowe czapeczki miłośników teorii spiskowych…

A wszystko to dzieje się, kiedy pozycja Polski na arenie międzynarodowej jest niszczona jak nigdy przedtem. Jeszcze dekadę temu byliśmy wzorcowym przykładem udanej tranformacji z kraju autorytarnego w członka Europejskiej rodziny. Wiele mówiło się o tym, jaka przed nami świetlana przyszłość, jak w związku z oddalaniem się Wielkiej Brytanii od Europy mamy szansę zająć miejsce przy głównym stoliku… Dziś jesteśmy kompletnie zmarginalizowani. Prezydent spędza czas na jeżdżeniu na skuterze wodnym na Helu w lecie i szusowaniu na nartach przez całą zimę – i nie jest to dla nikogo żadną stratą. Nikt także nie traktuje poważnie Mateusza Morawieckiego i choć przyjmowany jest tu czy ówdzie na kurtuazyjnych wizytach, kiedy przychodzi co do czego – tak jak w kwestii kryzysu na białoruskiej granicy – dorośli załatwiają sprawę ponad naszymi głowami, nie pytając nas nawet o zdanie. Jak wielki jest to kontrast w porównaniu z czasami, kiedy mieliśmy dużo do powiedzenia w dyplomacji, nadawaliśmy ton unijnej polityce wschodniej, kiedy nasza dyplomacja miała coś do powiedzenia na temat Pomarańczowej Rewolucji na Ukrainie czy nawet inwazji Rosji na Gruzję…

Tymczasem po tym, kiedy jedna z niezależnych prokuratorek dostała ostrzeżenie od firmy Apple że najprawdopodobniej została zaatakowana za pomocą szpiegowskiego oprogramowania Pegasus, Izrael zdecydował się nie oferować już tego oprogramowania Polsce. Została ona wciągnięta na listę reżimów autokratycznych. I pamietajmy, to przychodzi ze strony kraju, który ma na koncie rekordową ilość przypadków łamania praw człowieka i w którym de facto panuje apartheid.

Czy możemy spodziewać się kolejnej fali antysemickich wyrzygów ze strony polskiej klasy rzadzącej? Kto wie. Mówi się, że historia się powtarza. W 1968 zdjęcie z afisza “Dziadów” doprowadziło do protestów i perturbacji, które w końcu skończyły się antysemickimi czystkami i wydaleniem z Polski kilkudziesięciu tysięcy Żydów. Może jeszcze nie jesteśmy w tym punkcie, ale już widac, że kolejna inscenizacja tego klasycznego dramatu bardzo uwiera rządzących. Minister kultury “wyraził zaniepokojenie” a słynna kuratorka oświaty z Krakowa (stali czytelnicy tej serii mogą ją pamiętać jako radykalną katolicką fanatyczkę partii rządzącej) zaleciła, aby uczniowie nie oglądali tego spektaklu. Jak się można było spodziewać, przyniosło to dokładnie przeciwny efekt, i szkoły walą do teatru jak nigdy przedtem. Ale porównania się pojawiają.

* * *

Często jestem pytany co będzie dalej. Już nawet nie próbuję przewidywać kolejnych wydarzeń, ale optymistą nie jestem. Miałem niedawno zaszczyt rozmawiać z Józefem Piniorem, legendarnym liderem opozycji w PRL (podkast znajdziecie tutaj, polecam!) i jedne z jego słów bardzo zapadły mi w pamięć. Opowiadał on o tym, że o ile w 1981 roku do walki z systemem stanęli praktycznie wszyscy, w 1989 nie było już łatwo znaleźć chętnych do działania – granice nie były już tak szczelne, wielu ludzi wyjeżdżało już na saksy za granicę.

Dziś jesteśmy członkamii Unii Europejskiej, cieszymy się swobodą przepływu osób, możemy zamieszkać w dowolnym trzydziestu krajów Unii Europejskiej i EAA. Wielu młodych ludzi nie chce po raz kolejny walczyć o lepszą przyszłosć, tłuc się z policją na ulicach, narazać się na bycie szykanowanym przez władzę – po co, skoro mogą przeprowadzić się o godzinę czy dwie lotu samolotem i żyć “w normalnym kraju” już dziś. I ja ich nie winię – sam mieszkam przecież za granicą.

Dlatego dopóki granice są otwarte, wielu ludzi, którzy mogliby stać się potencjalnymi liderami, Polaków o otwartych umysłach, nastawieniu pro-europejskim, tolerancyjnych, postępowych, będzie zwyczajnie wyjeżdzać. W kraju zostwwać natomiast będą chętnie ludzie o wstecznych poglądach, prawicowi pseudopatrioci, oraz zwykli cwaniacy, gotowi cynicznie wykorzystywać wady polski pod rządami PiS dla własnych korzyści. Nawet przy wzrastającym gniewie polskiego społeczeństwa może być coraz trudniej walczyć z bezwładnością tak przechylonego na prawo systemu. A kiedy PiS wreszcie wyciągnie nas z UE i granice zostaną wreszcie zamknięte, może już być za późno.


Tekst powstał dla portalu Britské Listy
Zdjęcie fajerwerków: Mike Peel (www.mikepeel.net).

 

Comments

comments

Dodaj komentarz