Tematem tygodnia była utrata przez Donalda Tuska prawa jazdy. Został zatrzymany przez patrol policji kiedy jechał ponad 100 km/h w terenie zabudowanym. Michał Karnowski, redaktor propagandowej szmaty prorządowej napisał z tej okazji felieton w którym oczekuje od Tuska, że wycofa się z życia publicznego. Dość bezczelne, nawet jak na Karnowskich, bo akurat w porównaniu do wyczynów PiSowskich polityków, Tusk zachował się – na tyle, na ile to było możliwe w tej sytuacji – z klasą. Przyznał się do winy i przyjął mandat i karę.
Kliknij TUTAJ aby przeczytać poprzedni odcinek cyklu.
Kliknij TUTAJ aby zobaczyć listę wszystkich dotychczasowych felietonów.
Tymczasem politycy PiS to zupełnie inna kateogria. I ja nawet nie mówię tu o tych wypadkach z udziałem rządowych limuzyn, które są stałym elementem tego cyklu. Nie, odnoszę się do przypadków, w których to sami politycy PiS siedzieli za kółkiem swoich samochodów. Najbardziej znany przypadek to chyba ten z 2008 kiedy to Jacek Kurski – wtedy polityk PiS a dziś także polityk PiS, tylko udający bezstronnego prezesa TVP – włączył awaryjne i “podczepił się” pod policyjny konwój. Przejechał tak około 100 km, wyprzedzajac na trzeciego na przejściach dla pieszych i ciągłych liniach a policja zmuszona była wysłać dwa radiowozy aby uniemożliwiły mu dalszą jazdę – obawiano się, że jest to próba odbicia wiezionego przez konwój groźnego przestępcy. Tymczasem przestępca drogowy Kurski zasłonił się immunitetem i odjechał. A to nie jedyny jego wyczyn – pamiętamy na przykład przejazd ulicami Warszawy z prędkością 157 km/h. Jego kolega Antoni Macierewicz także znany jest z przekraczania prawie dwukrotnie dozwolonej prędkości i zasłaniania się imunitetem.
Ale nawet ostatnio – w 2018 – poseł PiS zatrzymany został za jazdę z prędkością 108 km/h (o 1 km więcej niż Tusk), ale akurat zapomniał wziąć ze sobą prawa jazdy. Nie zapomniał jednak immunitetu, więc też odmówił przyjęcia mandatu. Kolejny jechał aż 129 km/h w podobnej sytuacji ale ten akurat madnat przyjął i prawo jazdy stracił. Próżno jednak szukać tekstów Michała Karnowskiego domagających się, aby ów poseł jego Partii Karmicielki wycofał się z życia publicznego. Że o Marku Suskim, którego sfilmowano na jeździe z prędkością ponad 150 km/h już nie wspomnę…
Ale niestety to nie jest tylko problem PiS czy Tuska. Oczywiście w PiS problem jest większy, bo im się wydaje,. że są ponad prawem, ale każdy kto jeździł po Polsce samochodem wie, że podejście Polaków do przestrzegania przepisów jest zwyczajnie patologiczne. Być może częscią problemu jest tu fakt, że mandaty nie zmieniły wysokości od 1998 roku – a choć wtedy 500 złotych najwyższego mandatu potrafiło zaboleć, to dziś jest to dla wielu osób kwota śmiechu warta… Za poprzedniej władzy wprowadzono co prawda nowe prawo – ktorego ofiarą padł Tusk, a które pozwala policjantom na natychmiastowe odebranie prawa jazdy (co jest troche kontrowersyjne, bo mandatu można nie przyjąć, a tu prawa do odwołania nie ma) ale niewielu kierowców się go obawia, bo policji na drogach praktycznie nie widać – prawdopodobnie jest zbyt zajęta pilnowaniem schodów smoleńskich, domu Kaczyńskiego i wywożeniem dzieci do lasu. Także sądy są dosć pobłażliwe wobec kierowców i wyroki takie jak ten dotyczący kierowcy nielegalnie zmodyfikowanego BMW który pędząc przez centrum Warszawy z prędkością 136 km/h wjechał w rodzinę przechodzącą przez jezdnie na pasach – zginął ojciec, który w ostatniej chwili zepchnął z toru jazdy żonę i dziecko. Kierowca dostał blisko osiem lat więzienia, ale dopiero po tym, jak sąd zdecydował się osądzić go za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym a nie za morderstwo drogowe. Choć i tak jest postęp – wiele głośnych spraw zakończyło się uniewinnieniem kierowcy bo sąd uznał, że ofiara “wtargnęła na jezdnię”.
Na szczęście tu już prawo się zmieniło. Dziś kodeks drogowy nakazuje kierowcowm ustępować pieszym na przejściach. Choć prawicowi prosamochodowi publicyści wieszczyli koniec świata, to już po trzech miesiącach widać było efekty – ilość ofiar wśród pieszych spadła o 30%. A zanosi sie także na długo oczekiwaną podwyżkę mandatów – zapewne dlatego, że PiS desperacko potrzebuje pieniędzy. Trudniej jednak będzie zmienić mentalnosć Polaków. Łamanie ograniczeń jest w polskim społeczeństwie nie tylko szeroko akceptowane ale i pochwalane. Kiedy jeżdżę czasem po Polsce mam wrażenie, że tworzę zatory na drodze, a prędkości na znakach podane są w milach a nie w kilometrach na godzinę. Pamietam jedno lato, kiedy regularnie kursowałem między Brnem a Wrocławiem. Dopóki byłem w Czechach jadąc 95 km/h byłem najszybszy, zaraz po wjeździe do Polski stawałem się najwolniejszy – wyprzedzały mnie nawet TIRy teoretycznie mające ograniczniki prędkości do 90 km/h (pisałem o tym wtedy tutaj). Jeden ze zdesperowanych Czechów mających pecha mieszkać przy drodze, którą do jego kraju wjeżdżali Polacy wywiesił wtedy nawet taki banner:
Często spotykana w internecie opinia jest taka, że Polska nie może wymagać od kierowców przepisowej jazdy, dopóki nie wybuduje im dobrych dróg – to jest kretyńska logika, bo jeśli drogi są złe, to TYM BARDZIEJ nie powinno się po nich pędzić na złamanie karku. Poza tym Polska ma już dobre drogi – pod wieloma względami lepsze niż w Szkocji. I co? W niedzielę jechałem ekspresówką z Wrocławia do Poznania mając ustawione na tempomacie przepisowe 120 km/h a inni kierowcy, pomimo padającego deszczu, mijali mnie, jakbym jechał na rowerze…
Dopóki to się nie zmieni, Polskie drogi pozostaną jednymi z najniebezpieczniejszych w Europie. A do zmiany mentalności Polaków jeszcze długa droga. Wyobrażacie sobie że w jakimkolwiek cywilizowanym kraju dziennikarz publikuje na Twitterze filmik z kamerki, na którym przekracza prędkość o 50 km/h, wyprzedza na trzeciego jadąc poboczem a w komentarzu podśmiewa się, że urwał komuś lusterko i nie kończy się to dla niego publicznym ostracyzmem i zakończeniem kariery?
Zdaje się, że urwałem komuś lusterko. #smuteczek. pic.twitter.com/W3fInnk0ts
— Rafał Otoka Frąckiewicz (@rafalhubert) November 7, 2021
Ale politycy wciąż wolą zajmować się jakimiś wyimaginowanymi zagrożeniami takimi jak “inwazja mitrantów” czy wymachujący nożami profesorowie uniwersytecki. Tak, Janusz Kowalski, poseł Solidarnej Polski znany ze swojej nienachalnej inteligencji (w końcu jest antyszczepionkowcem) oburzał się, że rządowy ekspert do spraw COVID groził mu nożem. Tymczasem ów profesor po prostu zgodził się z dziennikarką pytającą, czy słysząc pieprzenie Kowalskiego nie “otwiera mu się nóż w kieszeni“.
Inne organizacje także zajmują się walką z zagrożeniami. Lasy Państwowe wzięły się za pozwy typu SLAPP, mające na celu uniemożliwienie krytyki ich gospodarki leśnej przez organizacje ekologiczne. Z kolei Wojska Obrony Terytorialnej stworzyły nawet specjalną jednostkę która ma zająć sie tropieniem internautów, którzy wyśmiewają weekendowych żołnierzy z tej formacji (tudzież, jak kto woli, szkalują honor polskiego żołnierza). Tymczasem inan grupa zamaskowanych żołnierzy brutalnie i nielegalnie zatrzymała trójkę dziennikarzy (w tym czeskiego fotoreportera Martina Divíška), bezprawnie przeszukując ich aparaty i telefony – a wszystko dlatego, że sfotografowali bazę wojskową znajdującą się poza strefą stanu wyjątkowego – co jest całkowicie zgodne z prawem. Jeden z generałów zrobił z siebie kompletnego kretyna broniąc wzniosłymi słowami swoich podwładnych, twierdząc, że ich działanie było słuszne, zrozumiałe i zgodne z procedurami, bo dwóch z dziennikarzy miało zarost, co “w warunkach ograniczonej widoczności można różnie odebrać”. Nie wiem, czy pan generał rżnął głupa, czy naprawdę nie zdawał sobie sprawy z tego, że dziennikarze nagrali całą sytuację i na upublicznionych przez nich nagraniach słychać wszystko – wulgarne wrzaski, groźby, przekleństwa, łamanie wszelkich procedur – jak również rozmowę, z której jasno wynika, że żołnierze byli w pełni świadomi, że działają nielegalnie. Swoją drogą, nie jestem ekspertem, ale wydaje mi się, że ktoś tak bardzo nie potrafiący zachować się spokojnie w sytuacji w której ma nad swoimi ofiarami znaczną przewagę nie powinien móc nawet popatrzeć na broń palną…
Nawet Dunja Mijatović, Komisarka Rady Europy Do Spraw Praw Człowieka była nielegalnie zatrzymywana w pobliżu strefy stany wyjątkowego, choć sami zatrzymujący ją pogranicznicy przyznawali, że nie ma po temu żadnych podstaw. Kiedy towarzyszący jej urzędnicy Rzecznika Praw Obywatelskich interweniowali u dowódców SG aby ich samochody puszczono dalej, za chwilę zatrzymani zostali znowu przez policjanta. A wszystko to działo się na otwartej, publicznej drodze poza strefą (bo do strefy pani komisarz nie wpuszczono).
Na szczęście sprawą zajęła się Angela Merkel. Po jej rozmowie z Łukaszenką liczba migrantów na granicy radykalnie się zmniejszyła – choć aktywiści wciąż donoszą o ludziach ukrywających się w lasach. A tymczasem Polska przez miesiace wydała miliony na budowanie płotów z drugu żyletkowego, tysiące mundurowych na granicy, naruszanie praw obywatelskich mieszkańców pogranicza i praw człowieka migrantów, demonstrowaniu jak bardzo zdezorganizowana jest Polska armia (powstały nawet zrzutki na żywność i ciepłe ubrania dla żołnierzy stacjonujących na granicy, bo skarżyli się na niedostateczne zaopatrzenie) a wszystko na nic, bo według szacunków większość migrantów którym udało się przekroczyć granicę wcześniej czy później docierała do Niemiec i innych krajów zachodniej Europy, a ci, którzy wciąż są na Białorusi są właśnie odsyłani do domu przez reżim po jednym telefonie od Angeli Merkel. Co prawda Andrzej Duda coś tam kozakował, że “Polska jest suwerennym krajem i nie uzna żadnych ustaleń podjętych ponad naszymi głowami”, ale nie bardzo rozumiem jak byśmy mieli wyrazić nasz sprzeciw przeciwko temu, że dorośli politycy rozwiązali problem migrantów za nas? Zwieziemy sobie własnych i wyrzucimy ich do lasu? A może żołnierze pałujący dotychczas zdesperowanych ludzi marzących o życiu w normalnym kraju przerzucą się na pałowanie Polaków, którzy chcieliby żyć w normalnym kraju?
Tymczasem marzenie Polaków o życiu w normalnym kraju wydaje się coraz bardziej odległe. Nie można już nawet pójść na koncert muzyki współczesnej, bo jeden z kompozytorów został właśnie ocenzurowany za to, że w swoim utworze użył sampla z Jarosława Kaczyńskiego, na którym słychać jak Prezes Wszystkich Prezesów mówi, że nikt mu nie wmówi, że białe jest białe, a czarne jest czarne. Ale bywa gorzej – po tym jak Maciej Stuhr zaangażował się w pomoc uchodźcom zdemolowano grób jego rodziny – na pomniku ktoś wysprejował napisy “M. Stuhr agent Putina” i “morderca Polaków”. To są owoce pobłażliwości, jeśli nie promowania, mowy nienawiści i skrajnej prawicy przez rządzących i fakt, że (po tym, jak sprawa spotkała się głośnym oburzeniem tak w kraju, jak i na świecie) aresztowano trzech faszystowskich dzbanów którzy zorganizowali antysemicki wiec w Kaliszu (patrz odcinek z zeszłego tygodnia) niewiele tu zmienia. Szczególnie, jeśli poręczać za nich chce poseł na sejm RP. Z drugiej strony jeśli sąd odrzuca to poręczenie, uznając, że ów poseł – którym był Grzegorz Braun – jest niewiarygodny, to nie wiadomo, czy to jest dobra wiadomosć, czy raczej zła – bo w końcu to jednak poseł…
Jeśli jednak polska PiS ci odpowiada, to możesz się w niej dobrze ustawić, jak kolejny z członków rządu którego media właśnie oskarżyły o wykorzystywanie pandemii do dorobienia się na lipnych maseczkach, fałszowanie dokumentów i korupcję. I tylko pojawia się pytanie – skoro rządzący zajmują się głównie robieniem z siebie idiotów w telewizji i mediach społecznosciowych, oskarżanie opozycji o wszystko i deliberowaniem nad idiotycznymi uchwałami w parlamencie, to kto właściwie zajmuje się rządzeniem w tym kraju?
Wydaje się, że problem można rozwiązać za pomocą outsourcingu, tak jak zrobił to dyrektor elektrowni Turów podczas niedawnej pielgrzymki do Częstochowy:
“Ja, Oktawian Leśniewski, dyrektor elektrowni Turów, stoję przed twoim obliczem w obecności wszystkich aniołów i świętych (…), aby zawierzyć twemu Niepokalanemu Sercu elektrownię Turów. Wszystkich ludzi zaprzyjaźnionych, pracowników byłych, obecnych, przyszłych oraz ich rodziny. (…) Niepokalane Serce Maryi Królowej Polski, roztocz twoją władzę, władne panowanie nad twoim zakładem elektrownią Turów. Niech za twoim natchnieniem rozwija się na chwałę Boga, Kościoła i Ojczyzny. (…) Jasnogórska Matko spraw, aby twoje Niepokalane Serce zatriumfowało w naszym zakładzie pracy. (…) Zawierzam kompleks Turów Najświętszemu Sercu Pana Jezusa i obieram za patrona św. Michała Archanioła”
Brak mi słów. Do zobaczenia za tydzień.
Tekst powstał dla portalu Britské listy
Zdjęcie: Domena Publuczna via Pixabay