Tymczasem w Absurdystanie 230

“Plus ça change, plus c’est la même chose” jakby powiedzieli Francuzi. Pamiętacie byłego PiSowca Artura Zaiwiszę, który stracił w 2016 roku uprawnienia do prowadzenia samochodu za jazdę po pijaku ale dalej wsiadał za kółko aż w 2019 roku potrącił rowerzystkę, więc dalej jeżdził samochodem bo zakładał, że, nie wiem, już bardziej mu prawa jazdy nie zabiorą? Oczywiście dalej prowadzi. Zdziwieni? Bo ja nie. A policja oczywiście z tym nic nie robi. Bo prawo jest dla was, smrody, a nie dla przyjaciół PiS. 

Kliknij TUTAJ aby przeczytać poprzedni odcinek cyklu.
Kliknij TUTAJ aby zobaczyć listę wszystkich dotychczasowych felietonów.

Prokuratura z kolei nie jest zainteresowana śledztwem w sprawie śmierci pacjenta który zmarł bo nie było dla niego miejsca na OIOM. A nie było, bo te miejsca, z założenia stworzone dla krótkotrwałej opieki nad pacjentami w stanach krytycznych, zajmowane jest przez męża marszałerk Elżbiety Witek (oczywiście z PiS). Znajduje się on w stanie wegetatywnym i zajmuje jedno z łóżek na OIOM w lokalnym szpitalu od ponad dwóch lat, co kosztuje podatników fortunę, gdyż łóżka te należą do najdroższych. Witek twierdzi, że nie domagała się żadnego specjalnego traktowania – i ja jej akurat wierzę. Po piekle jakie przez kilkanaście lat urządzał Zbigniew Ziobro lekarzom, pod których opieką zmarł jego ojciec, ciągając ich latami po sądach, oskarzając ich o błędy w sztuce i nieludzkie eksperymenty, jestem przekonany, że każdy pracownik służby zdrowia zastanowi się trzy razy zanim przestanie chodzić na palcach wokół jakiegokolwiek pacjenta mającego powiązania rodzinne z ważnymi politykami będącymi u władzy.

Wciąż pojawiają się jednak nowe pytania. Na przykład pan Witek był radnym. Ze względu na stan zdrowia nie był w stanie brać udziału w głosowaniach co spowodowało utratę przez PiS większości. Mimo swojego wegetatywnego stanu był jednak w stanie zrzec się mandatu dzięki czemu partia karmicielka zachowała większość. Jego stan jest jednak zbyt ciężki aby zrzec się ważnej funkcji w KGHM, skąd wciąż pobiera sowitą pensję. Być może to właśnie dlatego, jak podejrzewają niektórzy, rodzina wciąż nie zdecydowała się na odłączenie go od aparatury (szczególnie, że to nie oni muszą za nią płacić?).

Oczywiście twitterowi wojwonicy, którzy tak bardzo oburzeni byli faktem, że Magdalena Filiks przekładała żadzę robienia politycznej kariery nad potrzebą opieki nad najbliższymi znów są bardzo oburzeni i zasypują również Elżbietę Witek wrednymi i obelżywymi komentarzami za to, że zamiast opiekować się męzem bawi się w politykę… Daliście się nabrać? Jeśli regularnie czytacie moją serię, albo mieszkacie w Polsce, to podejrzewam, że doskonale wiecie, że kpię. Mendy w rodzaju Oskara Szafarowicza zamiast tego pompują narrację o tym, jak to podła opozycja atakuje Elżbietę Witek, która przecież i tak już cierpi, bo ma chorego męża.

Bo tak własnie w Polsce robi się dziś karierę. Oskar Szafarowicz to menda znana już czytelnikom tej serii. To młody człowiek, który zaczął od nieudolnego podlizywania się PiSowi na TikToku a w zamian otrzymał ciepłą posadkę w PKO pomimo nie spełniania formalnych kwalifikacji. Jego jeszcze młodsza kolezanka Wiktoria Mielniczek już też załapała się na stanowisko doradcy wojewody opolskiego do spraw mediów społecznościowych gdzie zarabia mniej więcej średnią pensję krajową. Biuro prasowe wojewody odmówiło komentarza, co pokazuje, że kolejni działacze PiS także mogą liczyć na synekury, bo najwyraźniej i w biurze prasowym wymagane są jakieś ulepszenia.

I tak się żyje w naszym kraju. Oni już nawet się z niczym nie kryją. Pamiętacie jak PiS szedł do władzy mając na sztandarach walkę z prywatyzacją polskich lasów, zarzucając PO że chcą je sprzedać obcemu kapitałowi? To oczywiście była nieprawda, partia Tuska jedynie chciała wyczyścić stajnię Augiasza jaką są Lasy Państwowe. Bo sytuacja w której ta instytucja jest jednocześnie powołana do ochrony polskiego dobra narodowego jakim są lasy i przedsiębiorstwem, które zarabia na ich wycinaniu i nie musi dzielić się zyskami z resztą polaków to jest kompletna patologia. To Lasy Państwowe uwłaszczyły się na polskich lasach – nic więc dziwnego, że stanowią jeden z najbardziej smakowitych kąsków przy podziale łupów. Kaczyński przydzielił je partii Zbigniewa Ziobry, która, mając ograniczony dostęp do funduszy partyjnych kontrolowanych przez silniejszego lidera koalicji, pasożytuje na tej instytucji, wysysając z niej pieniadze na potrzeby swoich fundacyjek i organizacji czy zapewniając sobie w sposób finansowy przychylność Kościoła.

Nie wiemy kto jeszcze zarabia na rzezi polskich drzew, bo Lasy Państwowe odmawiaja odpowiedzi na żądania dostępu do informacji publucznych, za co są właśnie pozywane przez dziennikarzy. Ale choć nie wiemy tego, to wiemy przynajmniej że będziemy mogli na Lasy Państwowe głosować w nadchodzących wyborach. Nie wierzycie?  “Jesteśmy silni. Jesteśmy gotowi wygrać tą wielką batalię wyborczą 2023 jesienią. Także myslę, że damy rade, że polska prawica pokaże teraz rzeczywiście wielką wielką swoją moc (no takie działania oczywiście pewnych osób tylko nam pomagają w tej kwestii)” mówił dyrektor Lasów Państwowych na konferencji prasowej:

Widzicie? Tak jak mówię. Już się nawet nie kryją. Sprywatyzowali sobie wspólne dobro, ciągną z niego kasę dla siebie i swoich znajomych i bronią tego wszelkimi możliwymi środkami (atak na posłankę Filiks, w wyniku którego jej syn odebrał sobie życie, był właśnie zemstą za to, że przyglądała się zbyt blisko temu, jak Solidarna Polska wynagradza ciepłymi synekurkami swoich internetowych hejterów). A teraz nawet nie udają, że całkowicie upolitycyzowali tę instytucję.

Ale choć większość Polaków jest oburzonych tym, że pieniądze publiczne są marnowane na sponsorowanie politycznych przyjaciół Zbigniewa Ziobry – w tym Kościoła – dla obozu PiS pompowanie kasy publicznej w Kościół to norma. To jest ich domyślny sposób myślenia. Kiedy wiceministerka rozwoju dyskutowała problemy rynku mieszkaniowego z ekspertem ekonomicznym jasno powiedziała jakie są jej priorytety: “Dobrobytu mieszkaniowego nie będzie jak nie będzie dbałości o Kościół” – mówiła

Oczywiście również i ta dyskusja na tematy ekonomiczne nie mogła się obejść bez odłamów afery związanej z niedawnymi nowymi dowodami na to, jakoby Jan Paweł II ukrywał pedofilów. PiSowi i jego przyległościom z tej okazji totalnie już odpierdoliło.

We Wrocławiu parafianie jednej z parafii organizowali całonocne warty przy pomniku papieża bo pojawiły się plotki, że ktoś chce ów pomnik zdemolować. Ale jeśli myślicie, że to jest już totalny odlot, to zerknijcie tylko co działo się w jednym z programów (w założeniu) informacyjnego kanału TVP, gdzie jakiś śpiewak operowy wykonywał a’capella swoje pienia ku czci papieża, jakie rzekomo skomponował kiedyś i wykonywał w samolocie lecącym do Kanady:

“Rodaku, papieżu wspaniały
Jak dobrze nam z Tobą tu być
Rodaku, papieżu wspaniały
Dodajesz nam wiary i sił”

Według niego, pasażerowie – głównie obcokrajowcy – byli bardzo poruszeni, podchodzili do niego ściskać mu ręce, skandowali “Papa Polacco, Wojtyla” etc. Pewnie nawet pilott wstał i zaczął klaskać… Tylko jakoś nie bardzo wierzę w tą historię. Wystarczy spojrzeć na twarze ludzi obecnych w studio, którzy byli jego pieniami kompletnie zażenowali. A nie byli to przecież ludzie przypadkowi, widać tam na przykład Patryka Jakiego – w końcu do TVP chodzą już tylko PiSowcy i prawicowe oszołomy, nikt kto ma choć najmniejszą dozę przyzwoitości – no może z wyjątkiem naczelnego portalu Britske Listy Jana Culika, który wbrew moim protestom wystąpił jako gość w TVP World – się tam nie pojawi.

Ale oczywiście choć rząd pompuje kasę w Kościół każdym możliwym sposobem, klerowi nigdy dość. Pół polski oglądało z popcornem dramę, która odgrywała się we wsi Czarna Dąbrówka. Jest tradycją wielkanocną, że w Polsce buduje się groby Jezusa w wielki piątek, przed którymi aż do niedzieli lokalne formacje mundurowe – takie jak harcerze czy strażacy ochodnicy – trzymają honorową straż. Lokalny proboszcz zażadał jednak od strażaków, aby udowodnili że są godni tego zaszczytu pokazując mu dowody wpłat pieniędzy na Kościół. Nie będę was tu zanudzał tą trzeciorzędną nowelą, dość wspomnieć, że obie strony obrzucały się absurdalnymi oskarżeniami i próbowały nagrywać się wzajemnie, skończyło się w końcu tym, że klecha wywalił strażaków z plebanii a następnie zaczął szantażować o pieniądze rodziców dzieci idących do Pierwszej Komunii. I tak to się żyje w naszym kraju.

Ale podczas gdy kościół ma się dobrze jak nigdy, działacze opozycji są przesladowani według najgorszych rosyjskich wzorców. Angelika Domańska, aktywistka i matka syna z autyzmem brała udział w dyskusji na Facebooku, w której ktoś napisał, że ludzie popełniają samobójstwa przez PiS. Ona odpowiedziała, że ludzie w obecnej sytuacji mogą faktycznie być zdesperowani, bo życie bywa ciężkie, i że ona ich rozumie, bo jako samotna matka dziecka z niepełnosprawnością sama czasem miewa ciężkmie dni i nawet rozwazała samobójstwo. Najwyraźniej jej aktywność w internecie jest śliśle monitorowana, bo jeszcze tego samego dnia została zatrzymana przez policję i odstawiona do szpitala psychiatrycznego gdzie poddano ją badaniom. Lekarze uznali, że nie ma żadnych problemów, ale nie miało to już znaczenia, bo służby socjalne porwały jej syna z przedszkola i umieściły go w sierocińcu. Dziecko było tam uwięzione przez trzy tygodnie i matka miała do niego bardzo ograniczony dostęp. Oczywiście zapomnieć można było o specjalistycznej opiece i rehabilitacji – chłopcu nie zmieniano nawet regularnie pieluch. W rezultacie chłopca poddano niesamowitemu stresowi i nawet kiedy matce oddało się odzyskać opiekę nad nim – po tym, jak dzięki zainteresowaniu mediów sprawie przyjrzało się biuro RPO, utracono całe miesiące postępów w rehabilitacji. Ale oczyiwiście to matka teraz będzie podlegać kontroli kuratora.

To jednak nie jedyny sposób w jaki PiS planuje naruszać prawa swoich przeciwników politycznych. Pojawił się nowy pomysł Komisji do spraw Rosyjskich Wpływów. Ta komisja ma zajmować się sprawdzaniem, czy politycy mają powiązania z Rosją i pierwszym skojarzeniem jest polowanie na czarownice przeprowadzane przez McCarthy’ego w powojennych USA. Członkowie komisji – reprezentujący, oczywiście, większość parlamentarną – bedą władni pozbawiać ludzi, których uznają za “działających w interesie Rosji – praw obywatelskich, uniemożliwiając im piastowanie stanowisk publicznych czy startowanie (a może nawet głosowanie) w wyborach. Jeśli liczycie, że wreszcie dowiecie się, czy rację ma Tomasz Piątek oskarżający pół PiSu o bycie rosyjskimi agentami, to na waszym miejscu nie wstrzymywałbym oddechu. Jest oczywiste, że jest to wymierzone w Donalda Tuska i narracja jest już budowana od lat – oskarża się go o organizację zamachu Smoleńskiego albo przynajmniej pomaganie Putinowi w ukrywanie prawdy o tej straszliwej zbrodni. Obawiam się jednak, że na ostateczną odpowiedź na pytanie, czy Macierewicz to ruski agent czy zwyczajny świr będziemy musieli jeszcze trochę poczekać.

A nie jest to też jedyny pomysł PiSu na majstrowanie przy tegorocznych wyborach. Po tym, jak Polaków mieszkajacych za granicą pozbawiono prawa do głosowania korespondencyjnego, jednocześnie zmniejszając ilość zagranicznych komisji wyborczych (co oznacza, że tysiące Polaków za granicą bedą musiały udać się w długą podróż żeby oddać głos – tylko wyobraźcie sobie, że mieszkacie na przykład na Szetlandach a jedyna komisja w której możecie oddać głos jest w konsulacie w Edynburgu – to jeszcze wprowadza się nowe zasady według których jesli dana komisja nie podliczy głosów w 24 godziny, wszystkie oddane w niej głosy przepadają. Jest to oczywiście wymierzone w Polaków mieszkających na wyspach brytyjskich, którzy już nie od dziś ustawiają się w długich kolejkach żeby oddać głos w komisjach w ogóle nie przystosowanych do obsługi takiej ilości wyborców. Setki tysięcy głosów Polonii w EU, która oczywiście w większości nie będzie zainteresowana głosowaniem na PiS jest ważne w sytuacji, w której każdy głos się liczy. Jesli zaś chodzi o trzon pisowskiego elektoratu, ludzi z mniejszych miejscowości po 60-tce, to tu PiS dba o nich jak ojciec najlepszy: nie tylko narzucił na samorządy obowiązek dowożenia wyborców do lokali, ale także pozwala im głosować korespondencyjnie.

Nowe standardy widoczne są nie tylko w polityce, ale także w biznesie. Właściciele dużej firmy transportowej, działającej pod markami AG-MAZ i LUK-MAZ, zatrudniali wielu kierowców z Gruzji, Uzbekistanu, Tadżykistanu i innych państw Kaukazu i Azji, a w pewnym momencie przestali im płacić. Kiedy opóźnienia w płatnościach doszły do sześciu tygodni, kierowcy zorganizowali strajk, zebrali sie na jednym z parkingów autostradowych w Niemczech i oznajmili, że nie ruszą się stamtąd dopóki należności wobec nich nie zostaną uregulowane. To oczywiscie powodowało właścicielom firmy duże straty – tak finansowe jak i wizerunkowe – jak to zwykle więc w takich sytuacjach bywa, szefostwo zajrzało głębiej do szuflad i okazało się, że parę groszy jeszcze mają, więc…

…wynajęło Rutkowskiego, żeby wysłał do Niemiec swoją bandę osiedlowych Rambo żeby pałami rozpędzili strajkujących.

Zatrzymajmy się tu na chwilkę, bo moi czescy czytelnicy mogą nie wiedzieć, co to jest w ogóle za organizacja Rutkowski Patrol. Krzysztof Rutkowski był kiedyś milicjantem. Jak wielu kolegów z tej instytucji, którym nie udało się przejść pozytywnie weryfikacji, w nowej polsce szukał szczęścia jako detektyw. Miał tam większe i mniejsze sukcesy dopóki nie stracił licencji kiedy okazało się, że do bycia detektywem nie można być przestępcą. Nie przedzkadza mu to jednak prowadzić biznesu będącą mieszanką agencji detektywistycznej, grupy orchoniarzy i miłośników cosplayu. Jego ludzie, poprzebierani za żołnierzy służb specjalnych w maskach i hełmach wykonują jakieś szemrane “interwencje”. Wyobraźcie sobie chińską podróbę Grupy Wagnera którą mozna kupić na odpustowym straganie albo w sklepie “wszystko po pięć złotych” i to właśnie będzie Rutkowski Patrol. Sam Rutkowski tymczasem lansuje się na Instagramie przy pomocy swojej debilnej fryzury. A że nikt normalny nie traktuje go poważnie, stworzył sobie własne “media internetowe” które publikują “reportaże” o jego “sukcesach” ku uciesze gawiedzi. Tak, bo jak to się ogląda, to chyba tylko dla jaj: jego pracownicy poruszają się po drogach opancerzonym pojazdem wojskowym AMZ Kutno i radiowozami policji amerykańskiej z demobilu a wszystko streamują na żywo w internecie.

No, ale wrócmy do historii strajkujących kierowców. Rutkowski Patrol udał się do Niemiec i zaczął grozić strajkującym pałkami. Ci wezwali policję, a ponieważ sprawa miała miejsce w cywilizowanych Niemczech a nie w państwie z tektury, które z jakiegoś powodu od lat toleruje tą patologię, ekipa Rutkowskiego wraz z włascicielem firmy nie płacącym swoim pracownikom wylądowała na dołku w wyniku interwencji oficerów Polizei.

A jakby nie wystarczyło jeszcze firmie Łukasza Mazura i jego żony tej kompromitacji, mniej więcej w tym samym czasie ich dziewiętnastoletni syn, wystepujący w internecie w roli “influencera” (jego cała twórczość to zdjęcia i filmy z kolekcją drogich samochodów którą kupił mu tatuś) wrzucił na youtube swój nowy film, w którym chwali się jak stuningował swoją najnowszą zabawkę – Maybacha.

Może nie jestem detektywem Rutkowskim, ani tym bardziej prawdziwym detektywem z licencją, ale mam pewne podejrzenia co do tego, gdzie podziały się należne kierowcom pieniądze.


Tekst ukazał się w portalu Britské Listy

Zdjecia: Fryta73 (CC 2.0), AgMaz. 

Comments

comments

Dodaj komentarz