Tymczasem w Absurdystanie 233

Wybory coraz bliżej. Jest dość jasne, że PiS boi się Donalda Tuska, który jeździ po Polsce gromadząc tłumy nawet w mniejszych miejscowościach. PiS próbuje obrzucać go wszystkimi rodzajami gówna jakie tylko potrafi wymyśleć, ale jak na razie nie widać, żeby cokolwiek się przyczepiało. Tylko w ostatnim czasie słyszałem, że Tusk jest pieskiem Angeli Merkel, ruskim agentem, wplątany w afery finasowe, odpowiedzialnym za gigantyczne straty finansowe naszego kraju, dług publiczny czy stan polskiej armii. Ostatnio okazało się nawet, że ułatwiał sprowadzanie toksycznych odpadów z Niemiec do Polski a do tego jest bogaczem oderwanym od zwykłego, polskiego człowieka, bo kupił sobie buty za 3000 złotych. Cena butów szybko szła w górę i niektóre prawicowe źródła mówią już o 4000 złotych, ale może to po prostu skutek inflacji i tego, jak kurs złotówki szybko spada w stosunku do euro?

Kliknij TUTAJ aby przeczytać poprzedni odcinek cyklu.
Kliknij TUTAJ aby zobaczyć listę wszystkich dotychczasowych felietonów.

Po kolejnej desperackiej próbie obrzydzenia Polakom Tuska Kaczyński już był tak zdesperowany, że zaczął nazywać go największym zagrożeniem dla Polski i sugerować, że powinien się on udać do Niemiec czy Białorusi gdzie jego miejsce. Ostatecznym argumentem okazało się, że tusk jest rudy. Oczywiście to jest kolejne kłamstwo, a przynajmniej naciąganie prawdy w wykonaniu PiS: Tusk nigdy nie był rudy, jest raczej szatynem czy ciemnym blondynem, ale to twierdzenie mówi nam za to dużo o Kaczyńskim. Bo wiecie, jak ja miałem z osiem lat też nam ktoś w szkole powiedział, że rudym nie można ufać. Myśmy jednak szybko z tego kretyńskiego przesądu wyrośli. A Kaczyński, rzekomo najpoważniejszy polityk w tym kraju, uważa, że to jest ważny argument. Co dalej “Nie ufajcie Tuskowi bo to Żyd?” Już tutaj jesteśmy?

Dość to ironiczne jeśli pamiętać o innych oskarżeniach rzucanych przez Kaczyńskiego, naprzykład kiedy mówił, że ci z drugiej strony “proponują nienawiść, wojnę domową. (…) Proponują język polityki, który jest jakimś językiem z jamy bandyckiej, a nie normalnym, kulturalnym językiem, którym powinniśmy się posługiwać”. Nie wiem jakiego języka w takim razie PiS uważa że używa, ale jedno jest pewne: jest to język pełen kłamstw.

Tiktoki nagrywane przez Morawieckiego  w których oskarża Tuska o wszystko co jest nie tak w tym kraju na przykład. Albo to zestawienie zdjęć które krążyło jakiś czas temu po Twitterze w którym bardzo złośliwie dobranemu zdjęciu Donalda Tuska towarzyszyło zdjęcie uśmiechniętego Kaczyńskiego trzymającego dziecko na rękę – niczym na sławnym obrazie ze Stalinem – i pytanie, któremu z nich zaufalibyśmy, że jest człowiekiem który ma na sercu rodziny (spoiler: Kaczyński to zgorzkniały dziad żyjący samotnie w rozwalającej się ruderze podczas gdy Donald Tusk to ojciec i dziadek mający dobry kontakt ze swoimi dziećmi i wnukami).

Kiedy ostatnio kolejne nielegalne składowisko toksycznych odpadów na przedmieściu Zielonej Góry stanęło w płomieniach nagle stało się jakimś dziwnym zjawiskiem w rodzaju paradoksu Kota Schroedingera: jednoczesnie było to zupełnie niegroźne dla otoczenia wydarzenie którym w ogóle nie trzeba się martwić (o czym zapewniali nas członkowie sztabu kryzysowego w maseczkach na twarzach obserwujących raporty służb w klimatyzowanym wozie centrum dowodzenia) oraz straszliwa tragedia na niespotykaną skalę, za którą odpowiedzialnby jest osobiście Donald Tusk. Na wypadek gdyby obywatele sami chcieliby sprawdzić jaka jest prawda wyłączono urządzenia monitorujące jakość powietrza w okolicy.

Pomimo tego jacyś wścibscy dziennikarze postanowili w temacie pokopać. Może zainteresowało ich to, jak to możliwe, że za sytuację odpowiedzialny jest Donald Tusk który ostatnio Polską rządził dekadę temu a nie rzadzący krajem od ośmiu lat PiS. Prawda, mafia śmieciowa była problemem już od dłuższego czasu i już o tym pisaliśmy nawet w tym cyklu felietonów, więc w skrócie przypomnę: z braku ścisłej kontroli nad rynkiem śmieciowym, pojawiają się firmy-krzaki, które kasują ciężkie pieniądze za utylizację toksycznych odpadów a następnie porzucają je w przypadkowych miejscach i znikają. A rząd, bezsilny, oczekuje od będących ofiarą tych nieuczciwych praktyk właścicieli nieruchomości usuwania odpadów na własny koszt – co oczywiście jest często niemożliwe, jak w tym słynnym przypadku kiedy na należącej do pewnej emerytki działce ktoś podrzucił bez jej wiedzy toksyczne odpady a teraz oczekuje się od niej pokrycie wielomilionowych kosztów ich utylizacji… Przestępcy czują się kompletnie bezkarni i stają się coraz bardziej bezczelni: w zeszłym roku właściciel jednego z takich nielegalnych składowisk zaatakował dwóch mężczyzn wjeżdzając w nich furgonetką i rozjechał ich kosztownego drona, bo nie podobało mu się, że chcą latać dronem w pobliżu jednego z jego składowisk. Tymczasem owi mężczyźni nawet nie wiedzieli o jego działaniach, byli pracownikami firmy energetycznej przygotowującymi się do inspekcji pobliskiej linii wysokiego napięcia…

PiS po dojsciu do władzy obiecał rozprawienie się z mafią śmieciową, ale – oczywiście – nic się nie zmieniło. Jak dowiedzieliśmy się z pracy dziennikarzy, skład toksycznych odpadów był obiektem biurokratycznego ping-ponga między burmistrzem, lokalnymi instytucjami ochrony środowiska oraz władzami województwa i rządem. Nikt nie poczuwał się do wyłożenia pieniędzy na utylizację zgromadzonych odpadów – koszt tej operacji według różnych wycen mógł wynieść nawet do 27 000 000 złotych. Premier Morawiecki wiedział o sprawie już od 2018 roku i nic w tej kwestii nie zrobił. A teraz ma czelność obarczać Donalda Tuska winą za tą sytuację, oskarżając go o to, że za jego rządów importowano do Polski niemieckie odpady. 

Ale ci wścibscy pismacy dokopali się jeszcze jednej ciekawej rzeczy. Pamiętacie Nitro-Chem, wiodącego producenta materiałów wybuchowych w którym podczas prezesury pisowskiego Misiewicza nastąpiło znaczne naruszenie bezpiecześńtwa (pisaliśmy o tym w poprzednim odcinku)? Okazuje się, że również ta firma brała udział w zatruwaniu Polski nielegalnymi odpadami. Najwyraźniej Niemcy nie są tu nam do niczego potrzebny, wystarczy wstawić na prezesa jakiegoś ignoranta z PiSu. Podpisano bardzo dziwny kontrakt na utylizację toksycznych odpadów, w którym to kontrakcie firma praktycznie wyzbywa się jakiejkolwiek kontroli nad tym, co będzie działo się z odebranym od niej odpadami. Nie wiem, jak to można wyjaśnić, ale jestem przekonany że już niedługo Mateusz Morawiecki czy Janusz Kowalski wyjaśnią nam, dlaczego to wina Tuska i że Tusk jest bardzo zły.

A wiecie kto za to jest dobry? To słodkie dziewczę:

20

Tylko popatrzcie na ten uroczy uśmiech, beret z godłem i biało-czerwoną opaskę na ramieniu. Od razu widać, że to prawdziwa patriotka, może jakaś harcereczka czy coś. Skazano ją na trzy lata więzienia za rozbój, ale według samego ministra sprawiedliwości oraz jego zastępcy jest to przykład zbrodni sądowej: kasta sędziowska uwzięla się na tą biedną patriotkę, bo nie podobało się jej, że ma ona odwagę stawiać czoła “lewackiej ideologii” i dlatego dali jej tak srogi wyrok za kradzież torby która może była warta ze 20 złotych. Dlatego minister zawiesił jej odbywanie kary w oczekiwaniu na prezydenckie ułaskawienie.

Ale jak się domyślacie, to nie do końca tak jest. I macie rację. Bo zerknijcie na to zdjęcie tej samej dziewczyny. Tym razem symbol na nakryciu głowy jest jakby z nieco innej bajki, zauważyliście?

Dziewczyna ze zdjęć to Marika Matuszak,  młoda działaczka neonazistowskiej radykalnej prawicy. W 2020 roku została skazana za brutalną napaść rabunkową po tym, jak wspólnie z kolegami naziolami, zaatakowała kobietę niosącą torbę w barwach flagi LGBT. Brutalnie szarpali ofiarę w wulgarny sposób wyzywając ją i powodując kontuzję jej dłoni, więc według prawa (które zaostrzył nie kto inny a sam Zbigniew Ziobro!) kara trzech lat więzienia jest najniższym wyrokiem jaki można otrzymać za taki czyn. Sąd mógł zastosować nadzwyczajne złagodzenie kary, ale w tym przypadku w opinii sądu nie było po temu żadnych przesłanek, bo Marika i jej towarzysze-bandziory nie okazali żadnej skróty, co więcej nawet w sądzie podśmiewali się z ofiary i otwarcie wyrażali dumę ze swojego zachowania. Ich jedyną linią obrony było to, że to nie była napaść rabunkowa z przesłanek materialistycznych, bo nie zamierzali się wzbogacić na zaborze torby, a jedynie ją zniszczyć ponieważ reprezentowała ona światopogląd, którego nie podzielają. Tak jakby to miałobyć jakąś okolicznością łagodzącą…

Rząd w ostatnich czasach bardzo uważnie przygląda się kobietom, ale jakie konkretnie działania wobec nich podejmuje zależy od tego kim są. Jeśli są bandytkami o neonazistowskich poglądach będzie ich – jak widać – bronił. Jeśli jednak ma jakieś podejrzenie, że mogły dokonać aborcji (co, warto o tym pamiętać, SAMO W SOBIE NIE JEST PRZESTĘPSTWEM: karane jest tylko pomaganie innych) wtedy machina represji ruszy na nie z całą mocą.

Niedawno dowiedzieliśmy się o sprawie kobiety, która po poronieniu wylądowała w szpitalu. Jeszcze dobrze nie zeszła ze stołu operacyjnego a w jej domu pojawiła się policja, która wkrótce także przybyła do szpitala. Pobrano jej krew i wypompowano szambo do którego podłączony był jej dom w poszukiwaniu płodu (bo poroniła siedząc na toalecie). Nie jestem do końca pewien, co chciano przez to osiągnąć, ale na szczęście kierowca szambiarki okazał się znacznie rozsądniejszy niż prowadząca sprawę prokuratorka i kiedy nakazano mu przefiltrowanie tego całego gówna przez sitko kazał jej spadać na drzewo.

Ta kobieta podzieliła się swoimi przerzyciami po tym, jak historia innej pacjentki weszła na nagłówki gazet.  Inna kobieta o imieniu Joanna, która, owszem, w odróżnieniu od tej poprzedniej WZIĘŁA pigułkę aborcyjną (jeszcze raz: TO NIE JEST PRZESTĘPSTWO!) skontantowała się ze swoją lekarką z powodu trudnej sytuacji psychicznej (już wcześniej poddawała się terapii). Lekarka zadzwoniła na numer alarmowy i poinformowała, że jej pacjentka miała aborcję i chce targnąć się na swoje życie, więc wkrótce w domu kobiety zjawiła się karetka w asyscie policji i przewieziono ją do szpitala. Oszczędze Wam szczegółów, wystarczy powiedzieć, że policja ładowała się do gabinetu lekarskiego w trakcie badania, zastraszała protestujących przeciwko temu lekarzy, ukradła laptopa pacjentki i zmuszała ją do kucania i kasłania żeby sprawdzić, czy nie schowała telefonu w swojej waginie (pomimo tego, że pacjentka właśnie wyszła z badania ginekologicznego). I jeszcze raz, bo nie można tego już chyba bardziej podkreślić: ani dokonanie aborcji na samej sobie, ani nawet próba samobójcza to nie są przestępstwa! Do tego pani Joanna zaprzecza jakoby w ogóle myślała o odebraniu sobie życia. Policja nie miała żadnego interesu w dręczeniu pacjentki w krytycznej sytuacji, więc wygląda na to, że zwyczajnie próbowano zastraszać kobietę, która pozbyła się niechcianej ciąży.

Akcje policji zaowocowała wielkim oburzeniem, więc policja opublikowała oświadczenie, które było jeszcze bardziej oburzające, więc błyskawicznie zastapiono je nowym, jeszcze gorszym.  Na końcu jednak sam komendant policji zapewnił wszystkich, że nic nie wskazuje, żeby jakiekolwiek procedury zostały złamane. Tylko wiecie, te słowa padły z ust człowieka, który nie widzi problemu w tym, że pierdolnął sobie w swoim gabinecie z nielegalnie sprowadzonego z Ukrainy granatnika więc mnie to jakoś nie przekonuje…

Kto wie, może za swoją wierną służbę Gileadowi policjanci zasłużą na kolejne przywileje? Może nawet pozwoli im się ponownie na korzystanie z czajników na komisariatach po tym, jak owe czajniki zostały im odebrane w celu oszczędności prądu? Naprawdę, tak było, nie zmyślam. Mój przyjaciel mówi, ze słusznie oskarża się ich o energetyczną rozrzutność, bo w wielu radiowozach nie ma klimatyzacji, więc gdyby trzymali czajniki tam, woda miałaby z 70 stopni Celsjusza jeszcze zanim podłączono by owe czajniki do prądu…

Ok, ale bądźmy poważni. Kiedy PiS szedł do władzy, obiecał, że będą słuchać się “zwykłych ludzi” (czyli ciebie, mnie i innych). A jednak pomimo protestów na niespotykaną wcześniej skalę nie tylko zignorowali wolę narodu ale teraz używają policji do przesladowania kobiet, które nie zrobiły nic złego nawet w świetle nowo obowiązującego prawa. Nie dość, że nie słuchają wyborców, ale próbują jeszcze wpływać na ich światopogląd za pomocą internetowej propagandy. Armie pisowskich trolli na przykład wykopują jakieś zdjęcia pani Joanny w efektownym makijażu (najwyraźniej jest ona modelką, jesli nie artystką make-up) żeby pokazywać ją jako jakiegoś demona czy osobę niespełna rozumu którą trzeba egzorcyzmować albo leczyć:

Sam ostatnio zetknąłem się z siłą pisowskiej armii trolli po tym, jak opublikowałem na Twitterze filmik ze skrajnie nieodpowiedzialnym zachowaniem radiowozu policji, który zaparkował w poprzek autostrady, o włos nie doprowadzając do karambolu, żeby wpuścić na nią konwó pojazdów z bocznej łącznicy. Opierając się źródle owego filmiku napisałem, że to jest rzekomo obstawa kolumny jednego z PiSowskich VIPów i pomimo tego, że już po chwili sprostowałem, że w tej sytuacji chodzi o konwój ciężarówek jadących na Ukrainę, przez kilka dni borykałem się z bandą PiSowskich trolli, którzy atakowali mnie w najbardziej chamski i wulgarny sposób jakiego dotychczas zaznałem na Twitterze (pomimo tego, że sedno sprawy – idiotyczne zachowanie radiowozu – wciąż pozostawało faktem). Musiałem spędzić dośc dłuższą chwilę na kasowaniu wulgarnych wpisów i blokowaniu agresywnych kont, których (jak się przekonałem po kliknięciu w kilka znich) jedynym celem istnienia jest rozplenianie pisowskiej propagandy i atakowanie przeciwników politycznych…

I tak to wygląda online. Ale pomimo tego, że większość PiSowskich vipów buja się po kraju w kolimnach limuzyn z policyjną obstawą a jeśli spotyka się z ludźmi, to jest to aktyw partyjny zwieziony autobusami z bliższej lub dalszej okolicy, czasami zdarza się jednak, że członkowie rządu spotykają się twarzą w twarz z ludźmi, którzy nie są zwolennikami obecnej władzy. I wtedy mamy okazję zobaczyć ich prawdziwą twarz. Poniższy klip pokazuje dialog pomiędzy wiceministrem rolnictwa Januszem Kowalskim (po lewej) a jednym z aktywistów ruchu rolników (po prawej):

Kiedy wrzuciłem ten filmik na swojego Twittera, sam minister Kowalski łaskawie odpowiedział mi, podając mi link do artykułu, z którego wynika, że – jak się domyślam – jego adwersarz jest pseudohodowcą dręczącym zwierzęta. Nie bardzo rozumiem, jakie miałbym z tego wyciągnąć wnioski, bo z tego co słychać na filmiku, Minister Kowalski nie krzyczy na owego człowieka “oburzon jestem, huncwocie, jak podle traktujesz pieski i kotki!!!” a raczej wygląda na oburzonego, że działacze rolniczy nie chcą słuchać jego typowego pierdolenia o tym, jakim to złym człowiekiem nie jest Donald Tusk.

Co jednak w owym linku wyczytałem to to, że pomimo tego, że owemu człowiekowi odebrano ponad 150 psów, w momencie pisania artykułu wciąż pozostawał bezkarny. Jak widać, wciąż jest na wolności. Z faktu, że Kowalski był łaskaw podesłać mi ten filmik dowiedziałem się też, że prędzej zagoni swoją ekipę do wyszukiwania jakiegoś brudu na swojego adwersarza niż przyzna się do tego, że stracił nad sobą kontrolę i zachował się jak ostatni cham.

Nie wiem, jak dla Was, ale dla mnie oba z tych wniosków pokazują jedno: Kowalski nie nadaje się na tak odpowiedzialne stanowisko w rządzie.


Tekst powstał dla portalu Britské Listy
Zdjęcie: screenshot z video z udziałem Janusza Kowalwskiego i aktywisty rolniczego

Comments

comments

Dodaj komentarz