Tymczasem w Absurdystanie 57


Kliknij tutaj aby przeczytać poprzedni odcinek serii

Kliknij tutaj aby zobaczyć wszystkie odcinki


W tym tygodniu Wrocław cieszył się ze zwycięstwa w internetowym plebiscycie “Best European Destination 2018”. Miasto otrzymało więcej głosów niż Londyn, Lizbona czy Praga. Było to możliwe dzięki zaangażowaniu internautów ze 146 krajów rozsianych po całym świecie. Ale w tym samym tygodniu Wrocław był pierwszy także w innym rankingu i tym razem nie ma się z czego cieszyć: przez chwilę było to miasto o najgorszej jakości powietrza na świecie. Zostawiliśmy w tyle takich „faworytów” jak Delhi czy Pekin. I tym razem trudno o to obwiniać kogokolwiek poza nami samymi. Owszem, politycy zbyt długo udawali, że problem nie istnieje – od prezydenta Dutkiewicza, dla którego ważniejsi są kopacze piłki i mistrzostwa w rzucie beretem po ministra Szyszkę, który twierdził, że smog to tak naprawdę przywiany do nas piasek z Sahary. No pewnie, dla PiS Arabowie nie odpowiadają tylko za trzęsienia ziemi i koklusz…

No, ale bądźmy poważni. Za ten problem odpowiadają zwykli Polacy. W końcu ten żart o tym, że w naszym kraju śmieci się segreguje na takie, którymi można palić za dnia i na takie, które trzeba palić w nocy żeby sąsiedzi nie widzieli kłębów czarnego dymu nie wziął się znikąd. Ale problemu nie trzeba widzieć – wystarczy mieć nos. Często odwiedzam Polskę w listopadzie, kiedy sezon grzewczy już trwa, i kiedy jadę przez nasz kraj nierzadko jestem w stanie wyczuć że zbliżam się do jakiejś wioski zanim jeszcze uda mi się dojrzeć pierwsze światła zabudowań. Wielu z nas – czy to z biedy, czy ze źle pojmowanego sprytu, za nic ma płuca swoje i swoich sąsiadów, dlatego palenie w piecu odpadami, płytami klejowymi, starymi oponami czy plastikowymi butelkami nie jest niczym niespotykanym. Podobnie standardy emisji spalin w samochodach rodaków często uważane są za jakiś lewacki wymysł czy inną opresję brukselskich urzędników. I choć zwyczaj tzw. rollin’ coal, czyli modyfikowania swoich samochodów w taki sposób, aby na zawołanie wypuszczały z rur wydechowych kłęby czarnego dymu, na razie wciąż na szczęście pozostaje tylko podziwianym w internecie zwyczajem z Ameryki, popularną metodą upiększania Januszowych Passatów w TDi jest nalepka z hasłem Diesel musi kopcić”. A warsztaty bez żenady otwarcie reklamują usługi usuwania filtrów DPF. Bo tak już w Polsce jest, jak Volkswagen oszukiwał Polaka manipulując przy emisji spalin, to powinien płacić milionowe odszkodowania. Ale jak my sobie to robimy sami, to nic nikomu do tego, bo pan na zagrodzie równy wojewodzie.

Oczywiście to nie tak, że Polacy nie cenią czystości – po prostu u nas ważniejsza jest czystość rasowa i narodowościowa. Niedawno trzynastoletniej uczestniczce wycieczki szkolnej do Narodowego Centrum Badań Jądrowych odmówiono wstępu na teren ośrodka zasłaniając się kwestiami bezpieczeństwa. Owszem, jest to zrozumiałe, że do takiego strategicznego obiektu nie można wpuszczać wszystkich jak leci i obcokrajowcy muszą uzyskać zgodę kierownika instytutu, ale ta trzynastoletnia dziewczynka urodziła się i wychowała w tym kraju i polski jest dla niej językiem ojczystym – bo jest to Polka, z polskim paszportem. Tak się po prostu złożyło, że jej rodzice pochodzą z Ukrainy i dlatego jej imię i nazwisko jest pochodzenia ukraińskiego. Czyli, jak uznała pracowniczka instytutu uczennica „posiada imię i nazwisko brzmiące nie tak, jak u większości Polaków”. Swoją drogą, moje też nie brzmi jak u większości Polaków – większość Polaków nie nazywa się Tomasz Oryński. Czy to znaczy, że stanowię zagrożenie dla polskiego programu badań jądrowych? Na szczęście sprawa dziewczynki zakończyła się dobrze, ostatecznie udało jej się zwiedzić ośrodek a dyrektor instytutu zadzwonił do rodziców uczennicy i przeprosił. Jednak wciąż mnie przeraża, że takie sytuacje zdarzają się w moim kraju niemal codziennie.

A o dalszą polonizację uczennicy zadba nowy program nauczania, według którego dzieci będą się na przykład uczyć co to są SKOKI (jakoś jednak nie sądzę, żeby wiedzę zdobywali z artykułów Bianki Mikołajewskiej, która przez lata pokazywała, jak te parabankowe instytucje stają się PiSowską maszynką do robienia pieniędzy). A o NGO nie dowiedzą się nic. Dlaczego? Bo szkoły nie powinny operować anglojęzycznymi skrótowcami. Tak więc Spółdzielcza Kasa Oszczędnościowo-Kredytowa – dobrze, Non-Governmental Organisations –  źle.

A szkoda, bo taka wiedza mogłaby się przydać nawet prawicy, bo NGO to podstawy sprawnie działającego społeczeństwa obywatelskiego, filary ochrony przed nadużyciami ze strony władzy. Takimi, które za PiS zdarzają się  wyjątkowo często i nawet prawica, choć na co dzień tak dopieszczana przez podwładnych Kaczyńskiego, nie może czuć się bezpieczna. Ostatnio na przykład w desperackiej próbie uniknięcia dalszej eskalacji na linii Polska – Izrael, nie dopuszczono do odbycia się legalnie zorganizowanej demonstracji prawicy pod ambasadą Izraela poprzez zamknięcie okolicznych ulic pod pretekstem zagrożenia dla bezpieczeństwa publicznego. Jakoś nagle PiS się obudził i odkrył, że manifestacje faszyzującej młodzieży to zagrożenie? Może. Gorzej, że odkrył, że nikt się przeciwko takiemu naciąganiu prawa w celu pozbawienia ludzi prawa do korzystania z konstytucyjnej wolności zgromadzeń specjalnie nie buntował. Więc kto wie, może wkrótce kwartały miasta będą zamykane aby uniemożliwić protesty opozycji?

A jak już mowa o opozycji, to robi ona wszystko, aby pokazać że niewiele różni się od PiS – i nie chodzi mi tylko o głosowanie w kwestiach takich jak prawa kobiet. Ostatnio .Nowoczesna na fali oburzenia faszystami z Wafel-SS zaproponowała nowe prawo dotyczące organizacji i stowarzyszeń. Projekt ustawy napisany jest tak niedbale, że praktycznie otworzyłby rządowi możliwość likwidowania stowarzyszeń pod byle pretekstem.

Atakowanie PiSu pod byle pretekstem” zarzuca się także opozycji, która słusznie krytykuje kandydatów do zdominowanej przez PiS KRS. A jest co krytykować, bo w świetle tego, że znakomita większość prawników zgadza się, że reformy sądownictwa proponowane przez PiS łamią konstytucję, partii Kaczyńskiego nie jest łatwo znaleźć kandydatów, którzy chcieliby ryzykować karierę dla dobra partii. Tych „lepszych” już wykorzystali, należy do nich np. sędzia Przyłębska, marionetka Kaczyńskiego w Trybunale Konstytucyjnym. Do KRS już niewielu zostało, i dlatego poważnie rozpatrywana jest kandydatura zaproponowana przez KPN: wojskowego sędziego, który ma za sobą 54 postępowania dyscyplinarne a kolejne 24 umorzono na gruncie podejrzenia, że jest niezdrowy na umyśle.

Jakość nowych kadr prokuratury jest niewiele lepsza – niedawno wystąpiono z wnioskiem o aresztowanie oskarżonego (o, ironio: między innymi o plagiat) posła opozycji. W tym wniosku co najmniej 12 razy splagiatowano pracę znanego prawnika, w sumie prawie dwie strony to nieznacznie zmienione jego słowa. Problem w tym, że choć przestępstwa, o które oskarża go prokuratura miały miejsce w 2013 roku, splagiatowana praca odnosi się do aktów prawnych, które straciły ważność w 2011. Czyli innymi słowy prokuratura oskarża posła o złamanie przepisów, które w momencie owego rzekomego przestępstwa nie obowiązywały od dwóch lat.

No, ale przynajmniej kiedyś istniały. Bo na to, żeby serial o Witoldzie Pileckim zobaczył światło dzienne raczej się nie zanosi – przynajmniej ten, który przy współpracy TVP chciała wyprodukować BBC. TVP nawet się nie zniżyło do udzielenia odpowiedzi na tą propozycję i dopiero jak sprawa dotarła do mediów, podwładni Kurskiego wyjaśnili, że nie są zainteresowani, bo BBC chciało, aby przy serialu pracowała firma odpowiedzialna za powstanie filmu “Pokłosie”. Film ten opowiada historię człowieka, który wyciągnął na światło dzienne mroczny sekret swojej wsi – pogrom Żydów przypominający ten w Jedwabnem. Płaci on za to najwyższą karę, pokazując, że społeczeństwo nie jest jeszcze gotowe na mówienie o prawdzie. Prawica ostro protestowała przeciwko temu filmowi – bo, jak to prawica, nie lubi filmów, w których Polacy nie są pokazani jednoznacznie jako ofiary albo bohaterowie. Dlatego epatujący brutalnością Wołyń” Smarzowskiego na prawicy uznawany jest za wybitny, a nagrodzona Oskarem Ida”, kameralny dramat psychologiczny, przedstawiana jest jako przykład “antypolskiej propagandy i narzędzie wywoływania nienawiści wobec Polaków. I dlatego też TVP stwierdziło, że nie będzie współpracować z twórcami tak antypolskiego paszkwilu jak „Pokłosie”, którzy odpowiedzialni są za psucie relacji między Polską a Izraelem i oburzenie „znaczącej części polskiej opinii publicznej”. Taka instytucja „nie budzi zaufania TVP”. Kurski z kolegami z PiS zrobi sobie własny serial o Pileckim. Czyli skończy się jak zwykle – piękna historia wielkiego bohatera zostanie zarżnięta wtłoczeniem jej w ramy prymitywnej propagandy i skończy się kolejnym nieoglądalnym gniotem w stylu Korony Królów.

Ale w Polsce zdarzają się także rzeczy niespodziewane. Niedawno na przykład skazano księdza. Znany lokalnie z podobnych wyskoków ksiądz z sanktuarium Marii Śnieżnej, dominującej nad Kotliną Kłodzką, usłyszał wyrok 10 miesięcy ograniczenia wolności za zaatakowanie taserem turysty, który ośmielił się na plac przed kościołem wnieść niewielkiego pieska rasy york. Ksiądz skomentował wyrok słowami „takie mamy sądy i takie wyroki”. Zgaduję, że reforma sądownictwa w wykonaniu PiS to dla niego długo oczekiwana zmiana?

…i dalej będziemy zwyciężać, bo Polska stanęła dziś na nogi. I każdy, kto obserwuje życie polityczne Europy i szerzej całego świata, widzi, że ta droga jest jedyną i że ta droga prowadzi do sukcesu” – powiedział Jarosław Kaczyński podczas 94. Miesięcznicy Smoleńskiej (krótki reportaż z tej surrealistycznej imprezy można obejrzeć tutaj). Oczywiście jak co miesiąc nie odbyło się bez informacji o tym, że „jesteśmy już naprawdę bardzo blisko” – choć tym razem, o dziwo, nie odnosiło się to do wyjaśnienia wydarzeń w Smoleńsku i ostatecznego udowodnienia, że był to zamach. Tym razem chodziło o jakieś ogólne „ostateczne zwycięstwo”. Najwyraźniej po tym, jak Antoni Macierewicz dostał kopa, Kaczyński już nie musi uwiarygadniać prac jego „komisji smoleńskiej”, która od dłuższego już czasu jest pośmiewiskiem i nie przestaje się błaźnić co rusz wyskakując z jakąś nową teorią spiskową. Innymi słowy, już nawet sam Kaczyński nie oczekuje, że coś sensownego z tego wyniknie. Ale nie szkodzi, to polityczne paliwo i tak już się wypaliło. A członkowie komisji przynajmniej wciąż cieszą się dobrze płatnymi posadkami…


Tekst ukazał się w portalu Britske Listy. 
Fotografia: “Smog nad Nową Rudą”, autor: Jacek Halicki CC 4.0 via Wikipedia 

Comments

comments

One Reply to “Tymczasem w Absurdystanie 57”

  1. […] Kliknij tutaj aby przeczytać poprzedni odcinek serii […]

Komentarze są zamknięte.