Tymczasem w Absurdystanie 174

“Bezpardonowy atak Watchdog na środowisko Radia Maryja! WSKSiM kolejnym celem! Rektor uczelni: Jesteśmy nękani. Czemu to służy?” – krzyczy skrajnie prorządowy portal wPolityce.pl. O co chodzi? Watchdog Polska, organizacja zajmująca się obywatelską kontrolą i pozyskiwaniem informacji publicznych sądzi się z Rydzykiem o dostep do jego danych finansowych – argumentując że jako odbiorca tak licznych i wysokich rządowych grantów powinien ujawnić, w jaki sposób dysponuje pieniędzmi podatnika.

 

Kliknij TUTAJ aby przeczytać poprzedni odcinek cyklu.
Kliknij TUTAJ aby zobaczyć listę wszystkich dotychczasowych felietonów.

Według Rydzyka jest to kolejny atak na chrześcijaństwo – a konkretnie jego organizację – sponsorowany przez obce siły zła – w tym Sorosa, Żyda, którego aktywności na Węgrzech zakazał Orban (co Rydzyk wydaje się pochwalać). Do innych sił zła należy żydowska organizacja B’nai B’rith. Ale Radio Maryja przecież wcale nie jest antysemickie. “Mamy dobre kontakty z dobrymi Żydami. W każdym narodzie są i tacy, i tacy. Niepokalanie Poczęta jest tylko Matka Najświętsza, a ludzie są i dobrzy, i niedobrzy. Te zarzuty to kwestia niechęci i zamierzonego niszczenia ludzi wierzących” – argumentuje Ojciec Dyrektor.

A to nie jedyny atak na chrześcijan, jaki ostatnio miał miejsce. Jeśli wierzyć ultrakatolickim działaczom – na przykład związanym z Ordo Iuris – to katolicy są w Polsce najbardziej przesladowaną grupą społeczną. W Wilanowie doszło do brutalnego ataku na cnotę katolickiego chłopca. Jedna z mieszkanek bloku wywiesiła na swoim balkonie pranie do wysuszenia! Wśród suszących się elementów odzieży znalazły się koronkowe majteczki, co rozjuszyło bogobojną rodzicielkę małolata. “To jest chrześcijański blok, a nasz syn powinien dorastać bez takich pokus!!” – napisała.

To tak jakby wszyscy się uwzięli na tych biednych polskich katolików. Nie dość, że Watchdog, nie dość, że ta właścicielka seksownych majteczek to jeszcze lewactwo na księdza z Limanowej wsiadło. I za co? Tylko za to, że głosił na lekcjach religii nauczanie kościoła! Co on biedaczek poradzi, że lewactwo nie rozumie, że homoseksualizm to choroba, którą można się zarazić będąc podrywanym przez starszego geja albo nie mając powodzenia u dziewczyn? Na szczęście to się leczy: elektrowstrząsami i wazektomią.

Ale największy cios polskiemu chrześcijaństwu zadał kraj moich czytelników – Czechy. Jak śmiecie, sąsiedzi, wpychać swoje tłuste paluchy w wewnętrzne sprawy naszego państwa? Zdecydowaliśmy, że Polki nie mają prawa do grzechu to nie mają, a nie, że sobie do Was będą jeździć na aborcje! Jak informuje czeski tygodnik Respekt, Antoni Wręga, charge d’affairs i de facto pełniący obowiązki ambasadora (bo Polska nie ma w Czechach ambasadora, bo po co okazywać szacunek sąsiadowi i najbliższemu partnerowi w regionie, co nie?) napisał do ministra zdrowia republiki czeskiej list, w którym zwracał uwagę że procedowane właśnie w czeskim senacie prawo mające uprościć dostęp do opieki medycznej obywatelom i obywatelkom Unii Europejskiej może zachęcić Polki do turystyki aborcyjnej, a skoro w Polsce aborcji ostatnio zakazano, to jest to naruszanie polskiej suwerenności. Czesi oczywiście panu Wrędze kazali spadać na drzewo. Może jak chcieliśmy mieć z nimi dobre stosunki to nie powinniśmy zajmować tej przygranicznej kapliczki w zeszłym roku?

Tymczasem problem jest poważniejszy niż to się wydaje. Jeśli kobiety nie mogą sobie robić aborcji w Czechach z powodu, że jest ona nielegalna w Polsce, to Boris Johnson powinien przygotować się na kłopoty. Mieszkam w Szkocji już ponad 15 lat, przez większość tego czasu pracowałem jako kierowca – przez kilka lat nawet na cały etat – i zapewne przejechałem już ładnych kilkaset tysięcy mil po lewej stronie, co stoi w oczywistej sprzeczności z podstawowymi zasadami polskiego kodeksu drogowego. Obawiam sie, że mój przypadek może rażąco zaszkodzić relacjom polsko-brytyjskim…

Albo mi samemu. Bo prokuratura takimi pierdołami jak granice państw się już nie przejmuje. Przekonał się o tym działacz polonijny z Londynu Piotr Sumraczyńki, którego zaproszono do konsulatu “w związku z prośbą polskiej prokuratury o pomoc prawną”. Okazało się, że było to przesłuchanie dotyczące życia intymnego Tymoteusza Szydły, syna byłej premier, którego decyzję o porzuceniu kapłaństwa otaczają plotki jakoby został ojcem. Wicekonsul wydawał się dość agresywny “Mam wrażenie, że także konsul nie do końca był pewien swojej roli, czy ma mnie przesłuchać, czy zastraszyć” – mówił Wyborczej Sumraczyński. Przesłuchanie dotyczyło jego wpisów na Facebooku, w których żartem gratulował Beacie Szydło zostania babcią. Państwo polskie domagało się, aby działacz ujawnił, skąd wie, że Szydło ma dziecko z kobietą, na co ów – według swojej relacji – odpowiedział, że z naukowego konsensusu, ponieważ biologicznie tylko kobieta jest w stanie zajść w ciąże. Powołał się również na swoje własne doświadczenie jako ojca. Padły kolejne pytania, ale przesłuchiwany poinformował, że nie czuje się komfortowo rozmawiając o życiu seksualnym Tymoteusza Szydły, ale na szczęscie dyplomaci uspokoili go informacją, że nie musi się obawiać, bo nie skończy jak Jamal Khashoggi, zamordowany w istambulskim konsulacie arabski dziennikarz. Nie wiem, czy to uspokoiło pana Surmaczyńskiego, ale jeśli chodzi o mnie, to kiedy mnie poproszą o “udzielenie pomocy prawnej” to nie idę.

Mateusz Morawiecki też pewnie niezbyt chętnie będzie odbierał zaproszenia z NIK, które mogą do niego wpłynąć. Okazało się bowiem, że to nie Jacek Sasin przewalił 70 000 000 złotych na nielegalne wybory, które się nie odbyły, tylko właśnie Morawiecki. Sasin, cwaniura, pod niczym się nie podpisywał. A w ogóle to bardziej tak 80 milionów było… i cały mem na nic.

Ale za to przynajmniej pisarz Jakub Żulczyk coraz mniej się musi obawiać wizyty w sądzie. Andrzej Duda robi wszystko, aby udowodnić że spostrzeżenie Żulczyka jakoby prezydent był debilem ma bardzo solidne podstawy. Ostatnio na przykład zrobił z siebie idiotę przypominając na Twitterze setną rocznicę rezurekcji śląskiej. I nie chodziło mu o nic związanego z nekromancją ani  – o dziwo – z mszą wielkanocną. Po prostu Andrzej Duda jest debilem, który nie rozróżnia rezurekcji od insurekcji.

Największega awantura w ostatnim tygodniu to były jednak negocjacje dotyczące Europejskiego Funduszu Odbudowy. Jako że koalicyjny partner Kaczyńskiego – Zbigniew Ziobro – wypiął się i powiedział, że nie będzie za jego ratyfikacją głosować, Kaczyńskiemu brakowało większości żeby przepchnąć sprawę przez parlament. Co rzadko się zdarza wymagało to negocjacji z opozycją. Tymczasem opozycja – a w szczególności PO – wysyłała sprzeczne i chaotyczne informacje. Raz grzmieli, że fundusz trzeba przyjąć, innym razem, że nie można dać PiSowi dostępu do tych pieniędzy. Raz były to ważne fundusze dla Polaków, innym razem głosowanie za tym byłoby zdradą, bo nie można isć z PiSem ręką w ręke. PO wydawało się, że jak pogrożą wetem w tej sprawie, to Kaczyński przyjdzie do nich żebrać o poparcie, najlepiej z głową Julii Przyłębskiej na tacy i będzie można go zmusić do tego, żeby nagle zrezygnował z niszczenia demokracji w Polsce. To oczywiscie było marzenie ściętej głowy (bynajmniej nie tej Julii Przyłębskiej) bo nic takiego by się nie wydarzyło, bo jak sama opozycja zwracała uwagę, na tym jednym głosowaniu świat się nie kończy.

Tymczasem negocjacji z Kaczyńskim podjęła się Lewica, która wyszła z założenia, że nie ma nic do stracenia: skoro i tak trzeba ten Fundusz ratyfikować, to jeśli uda się przy okazji wymusić jakieś konkrety na PiS to będzie to tylko dodatkowy bonus – najwyżej PiS, jak zwykle, wszystkich oszuka, i zostaną nam tylko te miliardy z UE. Głosując natomiast przeciwko temu funduszowi, opozycja ryzykowała nie tylko to, że jednak uda się go faktycznie uwalić i UE będzie sobie fundować odbudowę bez nas, ale także to, że dostarczy się w ten sposób amunicji PiSowskiej propagandzie – będzie ona dniami i nocami grzmieć o tym, że opozycja chce pozbawić Polaków należnych im pieniędzy i wyprowadzić Polskę z Unii. I o ile negocjacje Lewicy z Kaczyńskim nie przyniosły jakichś spektakularnych rezultatów, co z lubością wypominają teraz Lewicy zwolennicy PO, to PiSowska machina propagandowa już poszła w ruch – i przesłanie jest takie, że PO chce doprowadzić do Polexitu.

Tego można było się spodziewać. Natomiast ataki na Lewicę ze strony PO i jej zwolenników są czymś, co zaszokowało wielu obserwatorów. Wyzwiska, obelgi, zarzuty zdrady i sprzedania się za Judaszowe srebrniki mało co nie rozsadziły Twittera a obowiązująca narracja jest taka, że samym faktem rozmów z Kaczyńskim Lewica zaaprobowała jego działania na każdym polu i nie odpowiada już tylko za trzęsienia ziemii i koklusz. Ale już, według Tomasza Lisa – którego fanatyzm wobec PO sprawia, że często w takich sytuacjach sadzi największe kretynizmy – za to, że w Anglii nie odbył się mecz między Liverpoolem a Manchesterem jak najbardziej.

Skąd ta furia? Czy lewica jest jedyną partią, która kiedykolwiek rozmawiała z PiS albo głosowała wraz z nim w jakiejś sprawie? Oczywiscie nie, sama PO robiła to wielokrotnie. Więc może chodzi o to, że Lewica próbując wynegocjować coś od Kaczyńskiego w zamian za wspólne głosowanie za przyjęciem Funduszu Odbudowy popełniła jakąś głupotę? Też nie bardzo, bo sam Budka proponował zasadniczo taki sam plan kilka tygodni wcześniej.

Problem w tym, że PO właściwie nie ma żadnego planu, wyraźnego programu, wyrazistych liderów czy koherentnej strategii. Im wciąż wydaje sie, żę sam fakt, że są głównymi przeciwnikiami PiS automatycznie daje im przywództwo na opozycji. Są tego tak pewni, że jakiś czas temu ogłosili utworzenie szerokiej opozycyjnej koalicji i nie wpadli na to, żeby przedtem zapytać swoich potencjalnych partnerów o zdanie. W ostatnich miesiącach jednak poparcie dla PO spada – wyborcy przechodzą czy to na stronę Lewicy, czy to na stronę Szymona Hołowni. A Lewica, wybrawszy się na negocjacje z PiS bez czekania na pozwolenie Platformy ten fakt jaskrawie pokazała: PO nie jest już hegemonem na opozycji. A dodatkowo – choć wielu Polaków uważa lewicowe próby pertraktacji z PiS za naiwne – prawie nikt nie chce odrzucenia Funduszu Odbudowy. Znakomita większość Polaków albo uważa, że opozycja powinna głosować wraz z PiS za jego przyjęciem, albo że przynajmniej w jego przyjęciu nie powinna przeszkadzać…

Tymczasem cała ta afera pozwoliła przykryć dwie skandaliczne sprawy. Pierwsza to działania Daniela Obajtka, który w dupie ma nie tylko decyzje sądu, ale także swoje własne obietnice, i przystąpił do czystek w przejętych przez Orlen mediach lokalnych. Drugą, że tak jak ponad 200 lat temu, kiedy to w odpowiedzi na uchwalenie Konstytucji 3-go Maja Kościół zmówił się z magnatami i Rosją aby obalić ten nowy porządek, czym przyłożył się do ostatecznej utraty przez Rzeczpospolitą niepodległości, tak i dziś nie pytając Polaków o zdanie zdradził i oddał nas w niewolę.

Akt oddania Polski w macierzyńską niewolę Maryi odczytał przewodniczący Episkopatu. “Oddani Tobie w niewolę pragniemy czynić w naszym życiu osobistym, rodzinnym, społecznym i narodowym, nie wolę własną, ale wolę Twoją i Twojego Syna, która jest samą miłością”. Nie bardzo rozumiem kto, zdaniem biskupów, dał im prawo podejmowania takich decyzji w imieniu całego narodu, dominacja i niewolnictwo to też nie są do końca moje klimaty, ale nie można zwrócić uwagi na zasadniczą kwestię: czy Kościół powinien takimi rzeczami zajmować się publicznie?

STOP IDEOLOGII BDSM!


Tekst powstał dla portalu Britské Listy
W kolażu użyto fotografii autorstwa użytkownika portalu Flickr lust4lthr (licencja Creative Commons 2.0)
oraz zdjęcia autorstwa użytkownika Wikipedii Przemka P. (licencja Creative Commons 3.0)

 

Comments

comments

Dodaj komentarz