Tymczasem w Absurdystanie 202

40 lat temu generał Jaruzelski wprowadził w Polsce Stan Wojenny. Ta dyskusja do dziś jest szeroko dyskutowana. Dla opozycji to była niewątpliwa tragedia bo niemal cały ruch wolnościowy i liderzy opozycji zostali w jedną noc zmieceni z planszy (więcej o tym mówi Józef Pinior w moim niedawnym podkascie z cyklu Lewackie Pitolenie – tutaj). Z punktu widzenia Jaruzelskiego była to niewątpliwie jednak trudna decyzja. Naciskany z Moskwy miał prawo obawiać się, że jeśli sam nie stłasmsi Karnawału Solidarności, zrobią to za niego Sowieci – w końcu inwazja na Czechosłowację miała miejsce ledwo ponad dekadę wcześniej. 

Kliknij TUTAJ aby przeczytać poprzedni odcinek cyklu.
Kliknij TUTAJ aby zobaczyć listę wszystkich dotychczasowych felietonów.

Stan Wojenny był wyjątkowo ciężkim czasem dla liderów opozycji. Wielu z nich zostało uwięzionych lub internowanych. Wielu bito i torturowano, szczególnie tych wywodzących się z klasy robotniczej. Kiedy naturalni liderzy – tacy jak Lech Wałęsa – zostali izolowani od reszty społeczeństwa, pojawiły się liczne oddolne inicjatywy. Niemal natychmiast pojawiła się – również za sprawą mojego taty – podziemna prasa. A kiedy z kolei ci nowi zostali wyłuskani przez milicję i SB, ich miejsce zajmowali kolejni. Dzięki temu ogień oporu przetrwał, ale wyciągnięto również wnioski. I tak niecałe osiem lat później Polska w pokojowy sposób zmieniła system z komunizmu w sowieckim stylu na – nie do końca perfekcyjną, ale jednak – wolnorynkową demokrację. Nie mieliśmy tutaj rewolucji, jaką na przykład zobaczył Bukareszt, gdzie na ulicach dochodziło do starć zbrojnych a komunistyczny satrapa został ekspresowo osądzony przez naprędce zwołany sąd polowy i rozstrzelany wraz z małżonką.

Pokojowe przejęcie władzy od komunistów – które wymagało pewnych kompromisów – od początku nie podobało się polskiej prawicy. Wielu z jej członków negocjacje Okrągłego Stołu uważa za zdradę. Z dominującym na prawicy fetyszem walki zbrojnej i “oddawania życia za ojczyznę” można odnieść wrażenie, że jeśli w przedsięwzięciu nie gineły ruszające do walki zbrojnej dzieci to osiągnięcia naszej ojczyzny się nie liczą. I tak dzisiaj mamy wysyp prawdziwych bohaterów, którzy lepiej wiedzą co mają zrobić, i na pewno by to zrobili, gdyby nie to, że w stanie wojennym spali do południa, bo nie byli wystarczająco zaangażowani w działania opozycji żeby być w polu zainteresowania SB (choć niektórzy podejrzewają że jak najbardziej byli, ale jako współpracownicy) albo po prostu byli wtedy w najlepszym razie gaworzącymi bobasami i dlatego dopiero dzisiaj mogą domagać się “rozliczenia komunistów” – jak Janusz Kowalski i jego nowy kolega Robert Bąkiewicz. Co ciekawe komunistów do rozliczania nie brakuje akurat w Zjednoczonej Prawicy, ale tu na przykład Janusz Kowalski woli głosować za tym, żeby zostali na przykład sędziami Trybunału Konstytucyjnego. A szkoda, bo w samym PiS byłoby kogo rozliczać. 

Jak się kogoś nie da rozliczyć, to przynajmniej można spróbować go wymazać. Na czterdziestolecie wprowadzenia Stanu Wojennego IPN, dawniej instytucja historyczna, a dziś, jak widać, historyczne poddodziały machiny propagandowej, wypuściło czterominutowy filmik tłumaczący obcokrajowcom Stan Wojenny i naszą drogę do wolności. Mam dla was takie wyzwanie: znajdźcie w tym filmie Lecha Wałęse (jesli nie słyszeliście: lider strajków i Solidarności, internowany przez SB przywódca opozycji, laureat Pokojowej Nagrody Nobla i pierwszy prezydent RP wybrany w wyborach bezpośrednich):

Od razu mówię, żadnych punktów za wskazanie papieża, chyba że macie intelekt ministra Czarnka, bo to tylko wtedy byłoby chyba jakimś wyzwaniem.

Tymczasem w głównej częsci PiSowskiego imperium propagandy wzięło się po raz kolejny za szkalowanie Adama Michnika. W jednym z programów w TVP opublikowano nieznane wczesniej nagrania na których Adam Michnik wyraża szacunek dla generała Jaruzelskiego i nazywa go “prawdziwym patriotą”. Oczywiście dowodzić ma to rzekomej zdrady solidarnościowych elit. Jest to oczywistą bzdurą, bo choć intelektualne tuzy w rodzaju Janusza Kowalskiego mogą nie być w stanie pojąc tego, wielu z działaczy opozycji (wliczając w to mojego ojca na przykład) choć ma Jaruzelskiemu wiele do zarzucenia z pewnością jest w stanie zrozumieć trudną sytuację w jakiej się znalazł a nawet byc w stanie zrozumieć, że choć wiele z podejmowanych przez niego w życiu decyzji było radykalnie innych od tych, jakie oni podjęliby na jego miejscu, mógł on je podejmować z przyczyn patriotycznych, wierzy, że to co robi jest dobre dla Polski. No, ale dla PiS sytuacja jest czarno-biała. Świat dzieli się na “naszych” i “zdrajców”. Zdrajców można wykorzystać, jeśli są nam przydatni (patrz: stosunek Kaczyńskiego do Ziobry czy Piotrowicza) ale wybaczyć im czy okazać im szacunek? Nigdy!

Ale to, że TVP używa posiadanych przez siebie materiałów do siania propagandy to akurat żadna nowość. Tu ciekawostką jest, skąd oni te nagrania mieli. Otóż, nagrania te pochodzą z prywatnego archiwum Teresy Torańskiej i nie były nigdy nigdzie wykorzystane. Torańska, rewelacyjna dziennikarka znana z serii wywiadów z najważniejszymi graczami po obu stronach sporu lat osiemdziesiątych po śmierci pozostawiła po sobie obszerne archiwa, które jej spadkobiercy postanowili podarować amerykańskiemu Instytutowi Hoovera. Przesyłka została zatrzymana na cle i powiadomione zostało IPN, które zarekwirowało całość materiałów opierając się o prawo, które osobom posiadającym bez tytułu prawnego dokumenty związane z historią Polską przed 1989 rokiem są zobowiazane oddać je do dyspozycji IPN. Problem w tym, że nawet jeśli w archiwach Torańskiej znalazły się jakieś archiwalne dokumenty, to większość tych materiałów było jej własnymi dziennikarskimi notatkami i nagraniami, stworzonymi długo po upadku PRL. Nagranie z Michnikiem i Jaruzelskim na przykład pochodziło z roku 2001. Po zatrzymaniu przesyłki przeszukano dom spadkobiercy Torańskiej i skopiowano dane z jego dysku twardego, jednak nigdy nie postawiono mu żadnych zarzutów. Spodziewał się zatem, że IPN materiały przejrzy, zatrzyma oryginały dokumentów a resztę zwróci prawowitym włascicielom. Najwyraźniej jednak tak się nie stało, a zatrzymane materiały przekazuje się zamiast tego TVP w celach propagandowych…

* * *

A tymczasem jak tam wygląda Polska 40 lat po tragicznych wydarzeniach grudniowych?

Wciąż mamy swego rodzaju stan wojenny. Jak pisałem w poprzednim odcinku, stan wyjątkowy na granicy białoruskiej został przedłużony – tym razem już nielegalnie. W lasach wciąż dzieją się ludzkie tragedie, a rząd odmawia pomocy humanitarnej – nawet kiedy otrzymuje zgłoszenie, że w lasach zaginęła czteroletnia dziewczynka po tym, jak jej rodzice zostali złapani przez Straż Graniczną i wyrzuceni przez Białoruś. Straż Graniczna od początku wydawała się sugerować, że w informację nie wierzy – według nich, skoro nie zatrzymali w tym dniu nikogo z dziećmi to informacjia nie może być prawdziwa – pomarkowała trochę jakieś poszukiwania i sprawę olano. Ochotników gotowych iść do lasu szukać dziewczynki na teren strefy nie wpuszczono. Ciekawe, czy tak samo postąpionoby gdyby w lesie zaginęło polskie dziecko?

Tymczasem Łukasz Mejza przekonał się, że może liczyć na wsparcie Partii Karmicielki pomimo tego, że media ujawniły, że próbował zarabiać pieniądze sprzedając szemrane terapie rodzicom nieuleczalnie chorych dzieci. PiS nie może pozwolić sobie na utratę choćby jednego głosu. Mejza poczuł się więc silny i zwołał konferencję prasową, na której płakusiał jak to bardzo prześladują go media, groził pozwami, pokazywał swojego cudownie ozdrowionego przez owe terapie kolegę oraz nie pozwolił żadnemu dziennikarzowi na zadanie choćby jednego pytania. Przy okazji bardzo wygodnie dla niego okazało się, że dziennikarz TVNu Piotr Kraśko od sześciu lat jeździ bez prawa jazdy. Co jest oczywiscie skandalem, shame on you Kraśko i Twoje udawane łzy w social mediach niewiele Ci tu pomogą, ale pamiętajmy jednak aby nie przestawać patrzyć na ręce władzy.

Wydaje się, że przed poważnym problemem stanie Radosław Sikorski, który wygrał wytoczoną Jarosławowi Kaczyńskiemu sprawę po tym, jak ów nazwał go “zdrajcą dyplomatycznym”. Sąd nakazał Kaczyńskiemu opublikować przeprosiny, co ów oczywiście ma głęboko w dupie. Owszem, prawo pozwala ofierze opublikować przeprosiny na koszt pozwanego a następnie ściągnąć koszty tej publikacji za pomocą komornika, ale czy znajdzie się w Polsce komornik odważny na tyle, aby zająć coś Kaczyńskiemu? (I co mu zajmą kiedy okaże się, że Prezes wciąż nie ma konta w banku? Jego sprane majtki z barierki rudery na Żoliborzu czy obsypany łupieżem garnitur?).

Problemy spodziewane są także w warszawskim szpitalu, który przeprowadził aborcję u kobiety, której wcześniej odmówił jej – powołując się na bzdury z Ordo Iuris – szpital w Białymstoku (patrz zeszłotygodniowy odcinek). Mazowiecki kosultant ginekologiczny zarządał raportu od lekarzy: lista procedur ginekologicznych, lista odmów wykonania procedur ginekologicznych, historie medyczne kobiet, którym przeprowadzono zabiegi aborcji, udowadniając w ten sposób, że obawy ich białostockich kolegów odmawiających zabiegu nie chcąc wpędzić się w kłopoty były całkiem uzasadnione.

A wszystko, gdy w parlamencie również naruszane są prawa kobiet. Janusz Korwin Mikke musiał stanąć przed Komisją Etyki po tym, jak stwierdził, że kobiecie czasem trzeba przylać, żeby zamknęła buzię i przestała ujadać. Krul bronił swojego stanowiska, a kiedy jego argumenty nie spotkały się ze zrozumieniem, zażądał wyłączenia ze składu Komisji Etyki posłanek, argumentując, że baby są generalnie głupie i nie nadają się do pełnienia takich funkcji. No ale przynajmniej farsa z Specjalną Podkomisją Do Spraw Badania Katastrofy w Smoleńsku się wreszcie skończyła. Prace cyrku Macierewicza kosztowały nas 25 000 000 złotych a rezultaty – poza paroma bzdurnymi teoriami spiskowymi – sa żadne. Podobno jest jakiś raport, ale Macierewicz coś nie pali się do jego publikacji.

Zgaduję, ze wielu Polaków ma już tego wszystkiego dosyć. Zapewne chętnie dopadli by polityków i zmłócili ich po ryjach, tak jak zrobili kibice Legii niezadowoleni z wyniku meczu – dogonili autokar, którym jechali piłkarze, wdarli się do niego i dali paru z zawodników po głowach. Zapewne rząd liczy się z taką możliwością, dlatego na każdym kroku dba o to, aby Polacy myśleli o nim dobrze. Po tym jak czasowo obniżyli podatki na paliwo – w ramach walki z inflacją – stacje benzynowe zobowiązane są zamieścić przy kasie informację, że paliwo jest tańsze dzięki działaniom rządu. Mi się to nawet podoba, pod warunkiem, że informacja o tym, co dzięki działaniom rządu kosztuje teraz więcej także zamieszczano by przy kasie. Ale na coś takiego nie starczyłoby miejsca nawet w największych supermarketach…

No ale przynajmniej rząd coś robi w sprawie pandemii. Padła propozycja paszportów szczepionkowych. Początkowo proponowano, aby ci, którzy odmawiają podania swoim pracodawcom swojego statusu szczepienia byli zmuszani do udania się na bezpłatny urlop. Spowodowało to protesty antyszczepionkowców, więc rząd poprawił prawo, i wedle nowego pomysłu ci, którzy nie chcą poinformować swoich pracodawców o tym, czy się zaszczepili będą musieli nadal siedzieć w domu, ale tym razem pensję otrzymywać bedą normalnie. Poważnie. Ja tam się oczywiście szczepię, ale jeśli mógłbym dostawać te same pieniądze za siedzenie w domu i czytanie książek, to na pewno nie podzieliłbym się informacją o tym z moim pracodawcą. A wy?


Tekst napisano dla portalu Britské listy
Zdjęcie: Domena Publiczna

Comments

comments

Dodaj komentarz