100 dni rządu Donalda Tuska minęły i sprawy idą gorzej niż się wszyscy spodziewali. Szczególnie gorzej, niż spodziewał się PiS oczywiście. Kiedy jeszcze kilka miesięcy temu Zbigniew Ziobro naśmiewał się w sejmie z nowego rządu życząc mu, żeby tym razem nie okazali się takimi fujarami, raczej nie spodziewał się, że śledztwo dotyczące przepalaniu pieniędzy z funduszy sprawiedliwości tak szybko dotrze do etapu, w którym przeszukiwany jest jego dom. Ale wielu wyborców opozycji także jest zawiedzionych.
Kliknij TUTAJ aby przeczytać poprzedni odcinek cyklu.
Kliknij TUTAJ aby zobaczyć listę wszystkich dotychczasowych felietonów.
Ale po kolei. Bo jednego nowemu rządowi odmówić nie można: wyciągnęli wnioski ze swoich działań po tym jak poprzednim razem przejęli władzę po Kaczyńskim i nie udało im się postawić Zbigniewa Ziobry przed Trybunałem Sprawiedliwości. Tym razem od razu zasiedli do rozliczeń nieprawidłowości które miały miejsce podczas poprzedniej władzy. Trzy niezależne od siebie komisje śledcze w sejmie zajmują się Sasinaliami, użyciem Pegasusa do podsłuchiwania opozycji oraz sprzedawaniem polskich wiz za łapówki.
Liczba “zwykłych” śledztw dotyczących przestępstw, skandali i przewałów finansowych, w których brali udział posłowie PiS jest tak wielka, że już dawno zgubiłem rachubę – chociaż staram się trzymać rękę na pulsie. Największe z tych śledztw dotyczy malwersacji pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości, który zamiast zgodnie z przeznaczeniem wspierać ofiary przestępstw służył jako źródło gotówki na wynagradzanie politycznych partnerów Solidarnej Polski. Kupowano z niego wszystko – od wozów strażackich dla gmin, których władzom było po drodze ze Zbigniewem Ziobrą i jego kolegami partyjnymi – po wielkie studia telewizyjne dla fundacji Profeto (prowadzonej przez księdza, który zasłynął tym, że egzorcyzmował dziewczynę z “demonów wegaństwa” poprzez przymusowe karmienie jej salcesonem). To ostatnio było zapewne planem stworzenia sobie własnych mediów, żeby nie trzeba się było prosić ani u Kaczyńskiego (kontrolującego media PiS, do których jeszcze niedawno należało również TVP0 ani u Rydzyka. W tym samym czasie prawdziwe instytucje pozarządowe zajmujące się naprawdę pomaganiem ofiarom przestępstw borykały się z problemami finansowymi – nie mogąc uzyskać grantów z przeznaczonego na nie funduszu wiele z nich zmuszone były utrzymywać się z datków lub radykalnie ograniczyć działalność a pracownicy, po znalezieniu sobie innych źródeł dochodów, robili tylko tyle ile mogli na zasadzie wolontariatu. A pamiętajny o tym, że organizacje te wypełniają próżnię w systemie spowodowaną tym, że brakuje rządowych instytucji zajmującymi się pomocą poszkodowanym przez przestępców.
Reakcja Zbigniewa Ziobro na te śledztwo pokazuje to, jakim jest hipokrytą, ale również sugeruje, że nie spodziewał się, że może kiedyś stracić władzę. Rząd sprawnie korzysta z wprowadzonych przez niego zmian w prawie – które wprowadził przecież po to, żeby utrudniać życie ówczesnej opozycji i nie przyszło mu do głowy, aby stworzone przez siebie dziury i wytrychy usunąć.
Linie obrony padają jedne po drugiej. Kiedy Ziobro z kolegami argumentują, że przeszukanie jego domu jest złamaniem poselskiego immunitetu, strona przeciwna od razu przypomina mu wszystkie przeszukania u posłów i senatorów opozycji które miały miejsce za jego czasów. Kiedy argumentuje, że przyzwoitość nakazywałaby do niego wcześniej zadzwonić i powiadomić o planowanym przesłuchaniu to zaraz po tym, kiedy wszyscy przestaną się turlać ze śmiechu po podłodze, przypominane jest, że jeśli za jego czasów gdzieś dzwoniono, to była to co najwyżej TVP żeby pod drzwi domostwa przeszukiwanego polityka wysłała ekipę z kamerą.
Według informacji podawanych przez PiS i jego samego, Ziobro boryka się z rakiem krtani. Według nich oznacza to, że jako ciężko chory nie jest w stanie odpowiadać na pytania prokuratora. Warto jednak przypomnieć że za jego czasów prokuratorzy próbowali postawić zarzuty nieprzytomnemu Romanowi Giertychowi leżącemu w szpitalu. Nie mówiąc o tym, że choroba nie przeszkadza Ziobrze na udzielenie blisko czterdziestominutowego wywiadu dziennikarce Polsatu.
Ciekawym aspektem sprawy jest to, że Ziobro leczy się za granicą. Podejrzewano, że po prostu uciekł z kraju, ale z faktu, że przyjechał do domu aby wyrazić swoje oburzene “nielegalnym przeszukaniem” i chodzi teraz po mediach wynika, że to jednak nie to. Pamiętajmy jednak, że Ziobro znany jest z tego, że przez 18 lat prześladował lekarzy, którzy zajmowali się w szpitalu jego ojcem kiedy zmarł on z powodu chorób serca. Przez blisko 18 lat robił wszystko co w jego mocy, aby zostali skazani. Nie tylko dojechał ze swoją sprawą aż do Strasburga (gdzie przegrał) ale także nadużywał swojej władzy jako ministra i prokuratora generalnego, nakazując swoim podwładnym ciągłe apelowanie od wyroków i wznawianie śledztwa. Podczas niedawnego przeszukania akta nadzoru nad sprawą śmierci jego ojca znaleziono w jego mieszkaniu co jest nielegalne co najmniej z trzech powodów:
– minister nie powinien brać do domu państwowych dokumentów
– Ziobro nie jest ministrem ani prokuratorem od pięciu miesięcy, powinien wszystko już dawno zwrocić
– no i co najważniejsze, jako strona w sprawie nie powinien mieć dostępu do tych konkretnych akt
Jeśli ten człowiek ma taką obsesję żeby skazać niewinnych lekarzy za “prowadzenie eksperymentów medycznych na jego ojcu” – próbowali ratować jego życie przy użyciu nowatorskich metod – może to jest powód, dla którego nie znalazł lekarzy gotowych zaryzykować podjęcie się jego leczenia w kraju?
Śledztwo dotyczące Funduszu Sprawiedliwości jest chyba obecnie największym dotyczącym malwersacji finansowej, korupcji i kradzieży, która za PiS rozwinęła się na niespotykaną wcześniej skalę, ale nie jedynym, więc inni politycy PiSu i Suwerennej Polski także nie powinni spać spokojnie. Ale w szczególności dotyczy to tych drugich, bo jako partia z poparciem w okolicach jednego procenta obawiali się, że Kaczyński, mający kontrolę nad funduszami z partyjnych subwencji oraz bogactwem powiązanych z PiS spółek i fundacji, podporządkuje ich PiSowi albo w ogóle zmarginalizuje. To dlatego właśnie szukali funduszy na swoje działania gdzie tylko się dało – od Funduszu Sprawiedliwości, przez Lasy Państwowe (które PiS wyznaczył im jako księstwo udzielne) po używanie w sposób niezgodny z przeznaczeniem funduszy przyznanych im przez Europarlament. W PiSie, choć oficjalnie wciąż wspierają swoich kolegów, widzą już, że być może jest to ciężar, od którego pora się odciąć. Według niektórych źródeł Morawiecki już domagał się usunięcia ziobrystów z klubu parlamentarnego PiS a Michał Dworczyk nazwał ich pasożytami. Uczucia są jak widać odwzajemnione, bo Patryk Jaki na przykład atakuje Morawieckiego za to, że jako premier zgodził się na Zielony Ład.
Ale w samym PiSie też już widać turbulencje. Początkowy plan aby wzywani przed komisję śledcze PiSowcy po prostu nabierali wody w usta szybko się wykopyrtnął i teraz wzajemnie obrzucają się oskarżeniami, próbując odsunąć winę od siebie samych. Jeśli system sprawiedliwości stanie na wysokości zadania, a komisje śledcze nie zamienią się w farsy, może to oznaczać koniec PiSu jaki znamy.
Ale choć wszyscy – poza PiSowcami oczywiście – kibicują stawianiu PiSowców przed obliczem sprawiedliwości, w ustach wielu Polaków pozostaje jednak pewien niesmak. Wygląda na to, że rząd z dużą energią wziął się do rozliczania przeciwników politycznych, ale nie bardzo rwie się do zajmowania się innymi ważnymi dla społeczeństwa problemami. Zupełnie nie zmieniła się sytuacja na granicy z Białorusią – wbrew obietnicom tak Donalda Tuska jak i Adama Bodnara, w wyniku nielegalnych pushbacków wciąż giną ludzie. Grupa Granica odnalazła zwłoki 59-tej potwierdzonej ofiary. (Polecam niedawne Lewackie Pitolenie, w którym rozmawiam z przedstawicielem Grupy Granica)
Inny z aktyswistów niedawno opublikował zdjęcie urazów które miały powstać w wyniku pobicia jednego z uchodźców przez polskie służby graniczne.
W Policji także nie widać zmian. Owszem, szef policji musiał odejśc (a co więcej, śledztwo dotyczące wysadzenia komendy przy użyciu głośnika bluetooth wreszcie przestaje traktować go jako niewinną ofiarę) ale ci na niższych stanowiskach mogą czuć się bezkarni. Policjantka znana z wyjątkowego zacietrzewienia w prześladowaniu opozycji nawet dostała awans na wysokie stanowisko (którego na szczęście w wyniku powszechnego oburzenia szybko ją pozbawiono).
Ale być może największym zawodem, dla tych, którzy uwierzyli w nagłą przemianę Donalda Tuska jest całkowite porzucenie przez jego rząd kwestii praw człowieka. To przecież Strajk Kobiet był tym, co doprowadziło do ostatecznego upadku PiS, i to dzięki temu, jak wszystkich wkurzył Kaczyński tym, jak traktował kobiety, mieliśmy w ostatnich wyborach rekordową frekwencje. Kobiety jednak zrobiły co do nich należy, i teraz mogą wrócić do roli paprotek, bo na rozmowę o ich prawach znowu nie jest odpowiedni moment. Wydaje się, że szczególnie zaszkodzi to Szymonowi Hołowni, który dał się polubić dzięki swojemu zrelaksowanemu ale stanowczemu sposobowi prowadzenia obrad sejmu, a wygląda na to, że całą życzliwość wyborców zaprzepaścił umieszczając projekt Lewicy mający poluzować przepisy aborcyjne w sejmowej zamrażarce. Usprawiedliwiał się argumentując, że aborcja to temat kontrowersyjny (czyżby przespał jesień 2020 roku gdzie tłumy Polaków od Ronda Dmowskiego w Warszawie po małe wioski w Bieszczadach w jednym z największych w historii Polski protestów zgodnie krzyczały WYPIERDALAĆ?) i dlatego nie powinniśmy się nim zajmować tuż przed wyborami samorządowymi. Tyle że po wyborach samorządowych przychodzą europejskie, po europejskich prezydenckie i tak dalej. Ci, którzy mówili “teraz nie jest dobry czas na rozmowę o aborcji” skutecznie omijają ten temat od jakichś trzydziestu lat. A Tusk jest tu jednym z głównych winowajców.
W mojej opinii Polacy są sami sobie winni. Skoro społeczeństwo przesuwa się na lewo, i coraz ważniejsze stają się dla niego takie kwestie jak swobodny dostęp do aborcji, prawa osób LGBT czy ograniczenie wpływu państwa na kościół, byłoby naturalne gdybyśmy głosowali w większym stopniu na partie lewicowe. Wielu wyborców o lewicowych poglądach jednak – w tym również i moich znajomych – dało się ponieść głoszonemu przez Platformę Obywatelską przesłaniu że tylko głosowanie na PO pozwoli odsunąć PiS od władzy i postanowiło taktycznie oddać głos na partię Donalda Tuska. Ale jesli to zrobili, to teraz trochę głupio oczekiwać, że będzie on realizować postulaty na przykład partii Razem na którą NIE głosowali, prawda?
Niestety każda krytyka nowego rządu spotyka się od razu z atakami ze strony wyznawców PO. I nie chodzi tu tylko o internetowe przepychanki kiedy każdy, komu nie podobają się te czy tamte działania nowego rządu zaraz zostaje oskarżany o sprzyjanie PiSowi. Na przykład kiedy Wirtualna Polska opublikowała artykuł, z którego wynika że prokukator Ewa Wrzosek posługiwała się prywatną kancelarią prawną która składała do sądów pisma w jej imieniu, publicyści przychylni Platformie Obywatelskiej momentalnie zabrali się za rozliczanie portalu z tego, że publikowali propagandę Ziobrystów podpisując ją nazwiskiem Krzysztofa Suwarta, wymyślonego dziennikarza który nie istniał. I o ile jak najbardziej Wirtualna Polska powinna się z tego rozliczyć i w szczegółach ujawnić kto za tym stał, kto brał za to pieniądze i kto te artykuły pisał, to przecież nie unieważnia to zarzutów stawianych prokurator Wrzosek (szczególnie, jeśli opisane zostały przez dziennikarzy którzy w owym czasie w WP jeszcze nie pracowali). Ale tak to już dzisiaj jest – jeśli piszecie coś nieprzychylnego o obozie Tuska, to z pewnością musi to wynikać z tego, że tak naprawdę jesteście kryptopisowcami.
Mówcie co chcecie, ale tak właśnie zapisze się w historii Jarosław Kaczyński – jako ktoś, kto podzielił Polaków na dwa obozy jak nigdy przedtem. I o ile od lat wiemy, że z fanatykami Kaczyńskiego nie da się już rozmawiać, to dziś przekonujemy się że wyznawcy Tuska są czasem niewiele od nich lepsi. A nieważne, kto jest przy władzy, jeśli ludzie nie mogą swobodnie krytykować rządu to nigdy dobrze się to nie kończy.
Tekst powstał dla portalu Britské Listy