Tymczasem w Absurdystanie 95

Ostatnie dwa tygodnie w kraju zdominowała sprawa morderstwa prezydenta Gdańska (więcej tutaj). Niektórzy wierzyli, że może to być punktem zwrotnym w polskiej polityce, że po takiej zbrodni nie jest możliwe żeby dalej było tak, jak jest, ale PiS szybko sprowadził ich na ziemię. Z jednej strony nawałem obrzydliwej propagandy z TVP, z drugiej zachowaniem liderów partii, którzy wraz z Kaczyńskim nie chcieli uczcić zmarłego minutą ciszy i do sali plenarnej weszli dopiero po tym, jak zakończono jego upamiętnienie. Z drugiej strony widać, że wśród zwyczajnych Polaków ta sprawa poruszyła wiele serc – w spontanicznej zbiórce na Facebooku, którą jej autorka chciała uczcić pamięć Adamowicza, przekroczone zostały wszelkie oczekiwania. Zamiast zakładanego tysiąca uzbierano 15 991 611 zł.

Kliknij TUTAJ aby przeczytać poprzedni odcinek cyklu.
Kliknij 
TUTAJ aby zobaczyć listę wszystkich dotychczasowych felietonów.

Podczas jednak gdy Polacy wciąż są wstrząśnięci tą zbrodnią, nie oznacza to że przestano zajmować się innymi sprawami. Rządowy plan rzezi dzików zorganizowanej pod pretekstem walki z afrykańskim pomorem świń (ASF) spotkało się z falą protestów. Protestowali ekolodzy i eksperci, zwracając uwagę, że ta rzeź przyniesie odwrotne efekty w kwestii samego ASF a do tego wyzerowanie populacji może mieć nieprzewidywalne skutki dla ekostystemu (wystarczy przypomnieć sobie walkę z wróblami w Chinach za Mao Tse Tunga, która zakończyła się klęską głodu po tym, jak wraz ze zniknięciem wróbli ponad wszelką miarę rozmnożyły się szkodniki żerujące na uprawach). Zwyczajni Polacy także wyrażali swój sprzeciw, masowo wychodząc na ulice i podpisując liczne petycje, niektóre polowania zostały zablokowane przez aktywistów antyłowieckich. Zresztą, nawet sami myśliwi protestowali przeciwko bezsensownej rzezi. Swoje krytyczne stanowisko wobec tego pomysłu przedstawił widzom telewizji Ojca Rydzyka nawet sam niesławny Jan Szyszko.

Masowe protesty zmusiły rząd do chaotycznego odwrotu. Jeszcze kilka miesięcy temu minister stanowczo mówił o konieczności zabicia WSZYSTKICH dzików, teraz próbuje się przekonać opinię publiczną, że liczba zabitych zwierząt nie będzie odbiegać od tego, ile dzików zastrzelono w poprzednich latach. Nagle “polowania sanitarfne” odbywać się będą tylko w niektórych województwach, a i to równolegle do planowych. W rezultacie zapanował kompletny chaos, bo nawet myśliwi nie wiedzą, ile dzików mają teraz zabić. Co więcej wielu z nich jest świadomych że to oni sami mogą być odpowiedzialni za roznoszenie się zarazy – wirus ASF jest w stanie przeżyć poza organizmem żywiciela nawet do siedmiu miesięcy. Oczywiście podczas polowań sanitarnych myśliwi zobowiązani są do zapewenienia bioasekuracji przy obróbce i transporcie zabitych zwierząt (za ten kłopot rząd będzie im płacił nawet 650 złotych od zabitego zwierzęcia) ale ponieważ nie wszystkie polowania są uznawane za polowania sanitarne, niektóre odbywać się będą po staremu. Jeden z myśliwych powiedział reporterom telewizyjnym, że jest kompletnie niejasnym które dziki podlegają odstrzałowi “sanitarnemu” a które “planowanemu” – bo oczywiscie nikt nie jest w stanie powiedzieć, czy dane zwierzę było zarażone przed oddaniem do niego strzału. Dlatego wiele z chorych zwierząt jest oprawiane na miejscu, na śniegu można spotkać kałuże ich krwi, a myśliwi roznoszą wirusa jeszcze dalej, przewożąc truchła zabitych zwierząt na specjalnych otwartych platformach zamontowanych z tyłu ich samochodów. W internecie zaroiło się od przykładów rezultatów takich polowań:

a nawet filmów psów należących do myśliwych pastwiących sie nad rannymi lub zabitymi dzikami:

Dlaczego więc rządowi tak zależy na rzezi dzików, jeśli nie przyniesie to żadnych korzyści w kwestii walki z ASF? Cóż, niedawne wybory pokazały, że PiS raczej nie ma szans na zwiększenie poparcia w miastach, dlatego muszą próbować przypodobać się rolnikom. Dla rolników epidemia ASF to poważny kłopot, ale najwyraźniej nie na tyle poważny, żeby utrudniać sobie życie przestrzegając zasad bioasekuracji na farmach: blisko 90% europejskich funduszy przeznaczonych na walkę z epidemią pozostaje niewykorzystanych a kontrole wykazały, że 3 na 4 rolników nigdy nie wprowadziło bioasekuracji w swoich gospodarkach. Dlatego właśnie rząd zamiast zmusić rolników do dbania o swoją trzodę, co z pewnością nie spotkałoby się z ich zachwytem, woli markować działania, licząc na to, że płacąc za strzelanie do dzików sprawi wiele radości również myśliwym. Niestety, plan nie wypalił…

Innym skandalem, z którego rząd musiał się niedawno wycofać była reforma prawa rodzinnego, według której pierwsze pobicie żony byłoby gratis, a problemy z prawem miałoby się dopiero, jeśli zrobiłoby się to więcej niż raz.  To spowodowało skandal, z którego rząd znowu musiał wycofywać się rakiem i robił to z takim zapałem, że aż zaczął kłamać, że tak naprawdę wcale takich zmian wprowadzać nie chcieli. Ich desperackie próby przykrycia skandalu z NBP, gdzie tzw. dwórki Glapińskiego okazały się być jednymi z najlepiej opłacanych urzędniczek w Europie (zarabiają więcej niż prezydent Macron czy premier Theresa May, że o polskich politykach nie wspomnimy) także nie zupełnie się udały. Podczas gdy prezes NBP próbuje przedstawiac całą tą sprawę jako “bezwstydny, brutalny, prymitywny i seksistowski atak na dwie matki, ich mężów i rodziny” inni reprezentanci banku próbują oskarżać media o “stalkowanie”, “poniżanie” i “łamanie praw człowieka”. Wbrew ich intencjom jednak uwaga opinii skupiła się na fakcie, że prawnicy, którzy zostali wynajęci do “obrony dobrego imienia banku” także zarabiają wielokrotnie więcej niż najdroższe kancelarie prawne w Polsce. Lecz cóż, “obrona interesu narodowego” tania nie jest.

No i przynajmniej od tych prawników za tą ciężką kasę jakąś pracę dostajemy. Tymczasem jedna z przepłacanych dwórek Glapińskiego jest zatrudniona jako manager do spraw komunikacji. Z jej zakresu obowiązków wynika, że jest de facto rzeczniczką prasową banku. Jakoś jednak dziwnie od czasu wybuchu skandalu (a i wcześniej) żadnej komunikacji do mediów z jej strony nie zanotowano…

No ale co poradzić. PiS po prostu nie lubi rzeczy tanich. Gdyby tylko chociaż wydawali pieniądze na produkty czy usługi wysokiej jakości… Jednak tak dobrze nie jest, co najlepiej widać na przykładzie niesławnych “ławeczek niepodległości”, które okazały się totalną katastrofą. Ławeczki owe z opóźnieniem zaczęły pojawiać się na ulicach, wychodzi na to jednak, że akurat do siedzenia nie bardzo sie nadają, a i dobiegające z pierdzących głośników przemówienia Piłsudskiego czy patriotyczne pieśni także nie zapewniają komfortowego słuchania. Podobno o gustach się nie dyskutuje, ale poza ministrem Błaszczakiem nie słychać, żeby komukolwiek się on podobał, a i jakość wykonania pozostawia wiele do życzenia.

Po zaledwie kilku tygodniach na ulicach ławeczki zaczęły rdzewieć, z niektórych łuszczy się również farba. A wszystko za jedyne 30 000 złotych od sztuki (plus koszta instalacji ponoszone przez samorządy). Cały program kosztował MON 4 miliony złotych. Tymczasem lokalni biznesmeni w jednym z miasteczek zaprezentowali dużo ładniejszą i praktyczniejszą ławeczkę z elementami patriotycznymi za ułamek tej kwoty

A pamiętajmy, że owe ławeczki to był jeden z flagowych projektów PiS a mimo tego skończyło się na opóźnionej, skandalicznie drogiej tandecie, która wygląda jak autobusowe krzesełko leżące na przewróconej lodówce. Być może gdyby PiS miał jakichś specjalistów, byłby w stanie doprowadzić jakiś projekt z sensem do końca, ale wszyscy wiemy, że PiS nie rozdaje posad za to, że ktoś jest dobry w tym co robi. Nie znaczy to jednak, że tym, którzy są w czymś dobrzy, posad nie odbiera. Światowej sławy stadnina koni w Janowie, która przetrwała dwie wojny światowe i komunę po trzech latach rządów PiS znalazła się na krawędzi bankructwa. Na podobny tor skierowano Koleje Dolnośląskie, jedną z najlepiej zarządzanych firm kolejowych która, dzięki sprawnemu zarządzaniu, w ciągu pięciu lat zanotowała wzrost ilości przewożonych pasażerów rzędu 480%. Tylko w 2018 roku przewieziono ponad dwa miliony pasażerów więcej niż rok wcześniej. Szef firmy chwalony był za przywracanie ruchu na zapomnianych przez PKP trasach, inwestycje w tabor i polepszanie obsługi klienta. Jednak zaraz po tym, jak dzięki dogadaniu się z tzw. bezpartyjnymi samorządowcami, PiS przejął władzę w województwie, dotychczasowy szef Kolei Dolnośląskich został zwolniony bez podania powodu i zastąpiony nominatem PiS który nie posiada żadnego doświadczenia w branży kolejowej do tego stopnia, że przyznaje, że od kilkunastu lat nie jechał nawet pociągiem – bo do Lubina, skąd pochodzi on i wielu nowych koalicjantów PiS (przypadek? Nie sądzę) akurat pociągi nie kursują. No, ale może chociaż będzie rozwijał swoją firmę w zgodzie z “patriotycznymi wartościami’, bo jeśli wierzyć panelistom Kongresu Rozwoju Kolei jest to jednym z wyzwań, przed którymi stoi dziś polskie kolejnictwo

Jakimi wartościami kieruje się polska polityka zagraniczna – trudno powiedzieć. Jest tylko jeden trend – katastrofa za katastrofą. Tylko w 2019 roku polski rząd zdołał popsuć sobie relacje z Irlandią po tym, jak zerwał ze wspólnym stanowiskiem EU i wyraził poparcie dla nierealnych oczekiwań Theresy May.  Mamy kryzys dyplomatyczny z Norwegią, po tym, jak zażądano odwołania polskiego konsula, który według Norwegów wykracza poza swoją dymplomatyczną rolę wtrącając się w pracę służb socjalnych i “zachowując się nieodpowiednio wobec urzędników państwowych”. Zarówno rząd jak i polska diaspora w Norwegii bronią konsula, zwracając uwagę, że norweski Barnevernet, instytucja zajmująca sie prawami dzieci, zbyt chętnie odbiera potomstwo polskim rodzicom. Nie jest to pierwszy konflikt na tym tle, już w 2011 Polska musiała odwołać konsul po tym, jak porównała ona Barnevernet do Hitler Jugend. Fakt, że Polska niedawno udzieliła azylu obywatelce Norwegii, która uciekła z kraju po tym, jak Barnevernet chciał odebrać jej kolejne dziecko argumentując, że matka jest uzależniona od środków psychoaktywnych, nie pomaga w tej sytuacji.

Ale oczywiście polityka zagraniczna to nie tylko Europa. Festiwal podlizywania się Donaldowi Trumpowi trwa i Polska zobowiązała się być gospodarzem konferencji w sprawie Iranu, co nie pomoże w utrzymywaniu dobrych stosunków z tym krajem. Co prawda irański ambasador mówi, że jego kraj nie uważa Polski za wroga ale nie omieszkał przypomnieć, że ostatnie działania naszego rządu kładą na szali 540 lat polsko-irańskiej przyjaźni. W Teheranie odwołano już festiwal polskiej kinematografii i mówi się o ograniczeniu wydawania wiz polskim obywatelom…

Mamy jednak również nowych przyjaciół. Po spotkaniu z nowym prezydentem Brazylii, Andrzej Duda powiedział, że podziela jego konserwatywne wartości i ideologię.  Borze, miej nasz kraj w opiece! Jedyną nadzieją jest to, że PiS przegra w tym roku wybory. Co właśnie stało się bardziej prawdopodobne: dopiero co wyszło na jaw, że protegowany Kaczyńskiego ustawiał przetargi w KGHM, sprawę zamieciono pod dywan, a whistleblowera wyrzucono z pracy a tu Gazeta Wyborcza zaczęła publikować taśmy ze spotkań biznesowych prezesa PiS.  Na tych taśmach Kaczyński prowadzi biznesowe negocjacje w imieniu spółki, która od dłuższego czasu oskarżana jest o bycie finansowym zapleczem PiS. Z nagrań wynika jasno, że to PiS stoi za tym interesem, co jest nielegalne w świetle polskich przepisów o finansowaniu partii politycznych. Nagrane rozmowy dotyczą sekretnego planu, według którego PiSowska spółka Srebrna miałaby zbudować biurowce na pozyskanych w niejasnych okolicznościach przez poprzednią partię Kaczyńskiego gruntach. Gruntami tymi zarządza dziś siatka fundacji i firm którymi zarządzają zaufani ludzie prezesa, a budowę prowadzić miałaby kolejna spółka-fasada. Sprawa jest skomplikowana, dość jednak powiedzieć, że wynika z niej powiązanie polityki i biznesowych przedsięwzięć Kaczyńskiego oraz fakt, że kontrolowany przez państwo bank jest dla niego na posyłki… Z nagrań wynika, że to, że Kaczyński nie ma konta w banku nie wynika, że jest niezdarnym safandułą, wręcz przeciwnie – jemu konto w banku nie potrzebne, bo ma do dyspozycji cały bank zarządzany przez zależnych od niego menadżerów. Kaczyński jawi się jako cyniczny biznesmen, nie wahający się wystawić do wiatru nawet członków swojej własnej rodziny. Jest świadom realiów i patologii na styku polityki i wielkiego biznesu w naszym kraju, a domagającego się zapłaty za wykonaną pracę powinowatego wysyła do sądu, wiedząc, że jeśli wszystko pójdzie zgodnie z jego planem, do tego czasu sądy będą już pod kontrolą PiS. Z drugiej strony Kaczyński nie wydaje się być mafiozem świadomym że to, co robi to przestępstwo – wydaje się, że jest on na tyle oderwany od rzeczywistości że naprawdę wierzy, ze w jego działaniach nie ma nic złego…

Sprawa jest rozwojowa i nawet rzucenie na żer Bartłomieja Misiewicza, którego oskarżono o korupcję na dzień przed publikacją pierwszych materiałów z taśm Kaczyńskiego może nie wystarczyć. Mleko już się rozlało.

Tymczasem w Tatrach śnieg. Spadło go tyle, że zdecydowano o ewakuacji gości schroniska w Dolinie Pięciu Stawów. Jeden z gości jednak odmówił opuszczenia schroniska, argumentując, że pozostając w nim wraz z kilkorgiem pracowników ma jedyną szansę na to, żeby nacieszyć się ciszą i spokojem. Chłopie, w pełni Cię rozumiem. I biorąc pod uwagę co wyprawia się u nas w kraju życzę Ci, żeby piękna, śnieżna zima w Tatrach trwała jak najdłużej!


Tekst ukazał się w portalu Britske Listy
Zdjęcie: Adam Wajrak (wykorzystane za zgodą autora).

Comments

comments

Dodaj komentarz