Tymczasem w Absurdystanie 109

Jest niedzielny poranek. Jesienne słońce świeci między drzewami, a ja mam ciągle ból w sercu i słowa przeprosin wypowiadam do nieobecnych. Tego bólu już nie da się wyplenić i będzie bolał.. To jedynie kilka zdań z festiwalu żenady i hipokryzji jaki odbywa się własnie na profilach społecznościowych byłego posła PiS Artura Zawiszy. Jego niezmierne cierpienie wynika z tego, że pomimo tego, że utracił uprawnienia za jazdę po pijaku, wsiadł za kółko i rozjechał rowerzystkę, powodując u niej ciężkie obrażenia. A jakby tego było mało jeszcze tego samego dnia ponownie został zatrzymany za kółkiem. Według niego jest to wielka niesprawiedliwość losu, wobec czego zalewa media społecznościowe swoim płaczliwym użalaniem się nad sobą. Tylko jakoś o potrąconej rowerzystce pisze niewiele. Ok, jest mu przykro, że zaznała krzywdy, ale on sam przecież nic złego nie zrobił, takie wypadki się zdarzają setkami. Tylko czy musiało akurat paść na jego, nieszczęsnego? 

Kliknij TUTAJ aby przeczytać poprzedni odcinek cyklu.
Kliknij TUTAJ aby zobaczyć listę wszystkich dotychczasowych felietonów.

Zawisza nie jest jedynym, który odczuwa jesienną depresję mocniej niż inni. Wygląda na to, że PiSowi, po tym, jak zdał sobie sprawę z tego że nie posiadanie większości w Senacie będzie bardzo niewygodne, również nie jest do śmiechu. Prezydent Duda ustalił datę pierwszych obrad nowo wybranego parlamentu w najpóźniejszym możliwym terminie, dzięki czemu PiS ma więcej czasu na próby przekupienia senatorów opozycji aby przeszli na ciemną stronę mocy. Planem B są złożone przez PiS protesty wyborcze tam, gdzie kandydaci opozycji wygrali niewielką ilością głosów – PiS argumentuje, że jest tam podejrzanie dużo głosów nieważnych. Dziwnym trafem, tam gdzie zwycięskimi okazali się kandydaci PiS duża ilość głosów nieważnych partii Kaczyńskiego nie martwi, tak jak nie martwiło ich to, że w poprzednich wyborach, kiedy zwyciężyli w obu izbach parlamentu, głosów nieważnych było znacznie więcej. W rezultacie w innych obwodach w składaniu protestów PiS musiały wyręczyć partie opozycyjne, ale to oczywiście nie jest to samo. Protesty opocyzji są “niedemokratyczne” a protesty PiSu wynikają z tego, że PiS ma “obowiązek mieć większość w senacie” – jak twierdzi Stanisław Karczewski, dotychczasowy marszałek senatu. Karczewski również stwierdził, że próby podkupywania posłów są “całkowicie normalne” choć jeszcze trzy lata temu domagał się, aby poseł, który przechodzi do innej partii tracił mandat.

Okazuje się (cóż za zaskoczenie), że PiS, tak często przypominający wszystkim wokół, że “wykonują wolę suwerena”, jest gotów poddać się woli wyborców tylko, jeśli głosują tak, jak wg PiS powinni. Na przykład kiedy bardzo niewygodnym stało się dla nich, że do sejmu nie wszedł Stanisław Piotrowicz (bo jest im on potrzebny – przejęcie wymiaru sprawiedliwości jeszcze nie zakończone, a któż inny mógłby nad tym w sejmie pracować, w końcu potrzebna jest osoba, która ma jakieś pojęcie o prawie a jednocześnie jest kompletną szują bez skrupułów, a takich nawet w PiSie jest ograniczona ilość) zaczęto namawiać posłów, którzy zebrali więcej głosów aby zrzekli sie mandatu, umożliwiając Piotrowiczowi wskoczenie na ich miejsce. 

A dziś bardziej niż kiedykolwiek widać, jak istotne jest to, że PiS przejmuje wymiar sprawiedliwości. Na przykład jeśli wspomniane wyżej protesty trafią do Sądu Najwyższego, rozpatrywać je będzie Joanna Lemańska, która co prawda nie jest jakimś wybitnie doświadczonym prawnikiem, ale za to jest przyjaciółką prezydenta Dudy.

Innym przykładem na to, że kwestia sądów to nie tylko jakaś abstrakcyjna polityczna gra, ale rzecz, która może mieć wpływ na życie każdego obywatela, jest inna sprawa która trafiła właśnie przez Sąd Najwyższy: w przełomowej sprawie sądy dwóch niższych instancji przyznały ofierze księdza pedofila odszkodowanie nie tylko od jego samego, ale i od jego zakonu, który przez cały czas krył go i asystował mu w obronie. Jednak kiedy pomimo opłaceniu mu najlepszych prawników, przegrali sprawę, nagle okazuje się, że ów ksiądz jest osobą prywatną, która z zakonem nie ma nic wspólnego i niech sobie sam płaci swoje odszkodowania jak nagrzeszył (co w praktyce oznacza nie tylko, że ofiara nie dostanie odszkodkowania, bo wątpliwe żeby karany za pedofilię były ksiądz znalazł jakąś dobrze płatną pracę, ale że będzie musiała także oddać zakonowi to, co już od niego dostała). Dzięki PiSowskiej “reformie” sądownictwa, w sprawie orzekać będą wybrani przez nielegalną KRS sędziowie, a konkretnie
– sędzia znana z tego, że jest wyjątkowo przyjazna Kościołowi w kwestiach majątkowych;
– profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego;
– były radca prawny, reprezentujący Kościół w sprawach przeciwko ofiarom pedofilii.
Jakoś nie chce mi się wierzyć, że taki skład sędziowski będzie w tej sprawie bezstronny.

A stawka jest wysoka, bo orzeczenia Sądu Najwyższego muszą być brane pod uwagę przez sądy niższych instancji przy wydawaniu wyroków w podobnych sprawach.

Innym przykładem dla którego PiS tak bardzo chciał przejąć wymiar sprawiedliwości jest sprawa austriackiego developera, któremu Jarosław Kaczyński nie zapłacił za zamówione usługi (więcej o tym tutaj). Prokuratura po 259 dniach (ustawowy termin to 30) od zgłoszenia sprawy zdecydowała się odmówić wszczęcia śledztwa przeciwko Kaczyńskiemu (którego nawet nie przesłuchano, w przeciwieństwie do zgłaszającego sprawę, którego męczyła na przesłuchaniach całymi dniami). W międzyczasie prawo zmieniono w taki sposób, żeby pełnomocnicy Austriaka nie mogli zaskarżyć tej decyzji do sądu – mogą ją zaskarżyć jedynie do prokuratury nadrzędnej (czy muszę przypominać, że prokuraturę w Polsce kontroluje Zbigniew Ziobro, minister w rządzie PiS i prokurator generalny w jednym?). Dopiero po wyczerpaniu tej ścieżki (co, sądząc po tym, jak nieśpiesznie zajmowano się tą sprawą dotychczas może trwać nawet i kilka lat) będzie można odwołać się do sądu. A do tego czasu PiS zapewne liczy na to, że będzie miał już nad sądami pełną kontrolę.

Jest to stała taktyka PiS. Tam, gdzie PiSowi jest coś nie na rękę, sprawy toczą się nieśpiesznie (tak jak wyprowadzka Marka Kuchcińskiego – od sierpnia, kiedy podał się do dymisji jako marszałek sejmu, szeregowego posła – ze służbowego mieszkania). Kuchciński nie tylko wciąż zajmuje lokal ale cieszy się przywilejami takimi jak rządowe limuzyny czy ochrona. W innych sprawach zaś PiS wydaje się działać wyjątkowo szybko – Instuyt Badawczy Leśnictwa ma już w kilka dni po śmierci Jana Szyszki zacząć nosić jego imię, wbrew zdecydowanemu sprzeciwowi załogi instytutu. Nieważne, że Szyszko był największym szkodnikiem w polskiej przyrodzie od dekad i niepowinien być czczony w żaden sposób przez zajmujące się jego ochroną instytucje, jak się to szybko załatwi to będzie git. A jak coś, to najwyżej się opłaci kampanię informacyjną o tym, że Szyszko wielkim przyrodnikiem był. Bo dlaczego by nie? W Ministerstwie Sprawiedliwości to działa. Po tym, jak kontrola NIK ujawniła, że ministerstwo wydaje pieniądze nieracjonalnie, pompując je w organizacje Tadeusza Rydzyka i innych przyjaciół politycznych ministra Ziobry, ministerstwo zdecydowało, że najlepszą decyzją będzie wydanie 17 500 000 zł na drugą już kampanię informacyjną mającą przekonać ludzi, że pieniądze w ministerstwie wydawane są racjonalnie i z głową…

Obawiam się jednak, że w żadnym ministerstwie nie ma tylu pieniędzy, żeby można było sobie pozwolić na kampanię zamiatającą pod dywan kolejny skandal związany z szefem NIK Marianem Banasiem – który dopiero co zaprzestał ukrywać się na urlopie po tym, jak ujawniono, że prowadzi interesy ze znanymi kryminalistami pozwalając im prowadzić dom schadzek w kamienicy, którą pozyskał w podejrzanych okolicznościach. Teraz okazuje się również, że jego bliscy współpracownicy z czasów kiedy był ministrem finansów byli jednymi z bardziej prominentnych wyłudzaczy VAT. PiS tak bardzo buńczucnie zapowiadał rozprawienie się z mafią VATowską, a okazuje się, że wystarczyło popatrzeć wśród “swoich”. Niestety Banaś ani jako minister, ani jako szef NIK, nadzorującego ministerstwo nic nie wiedział o sprawie. Wydawało by się, że to już naprawdę przeleje czarę i PiS zarząda od niego złożenia dymisji, ale sprawa nie jest taka prosta.

Dywany, pod które PiS zamiata swoje afery, wyglądają już jak przestrzenna makieta Himalajów. PiS desperacko potrzebuje za streami NIK kogoś, kogo będzie mógł kontrolować. Ale z utratą większości w Senacie nie będzie już tak łatwo wepchnąć tam po prostu jednego ze swoich. Tymczasem Banaś korzysta z tego, że wciąż jest szefem NIK i wykorzystuje tą instytucję do szukania haków na PiS żeby zapewnić sobie nietykalność.

Pewnym pozytywem jest tutaj fakt, że choć raz instytucje państwa będą doszukiwały się nieprawidłowości wokół polityków PiS. Bo jak na razie, zajmują się innymi sprawami. Na przykład sztuką: w Gdańsku policjanci wpadli do teatru sprawdzić poziom golizny w jednym ze spektakli.  Podobno owa golizna mogłaby deprawować dzieci (pomimo faktu, że spektakl dostępny jest dla osób powyżej 16 lat). W Poznaniu z kolei uzbrojeni policjanci wtargnęli na salę sądową w trakcie rozprawy chąc wylegitymować prowadzącą ją sędzię. Zostali wezwani przez przegranego w rozprawie która miała miejsce wczesniej tego samego dnia, który poczuł się “obrażony uzasadnieniem wygłoszonym przez sędzię”. Zastanawiające jest dlaczego w ogóle policja zdecydowała się działać w sprawie, która skarżona moze być jedynie z oskarżenia prywatnego? Czy fakt, ze ów biedny urażony człowiek był prawicowym działaczem miałby tu jakieś znaczenie?

A przecież policja ma ważniejsze sprawy na głowie. Zajmują się na przykład osobą Szymona Niemca, który koncelebrował mszę podczas Parady Równości, która, zdaniem kościelnych hierarchów, “obrażała uczucia religijne”. Sęk w tym, że Niemiec sam jest biskupem, duchownym Zjednoczonego Kościoła Ekumenicznego mającego około 5000 wiernych na świecie. Nawet jeśli jego prawo do odprawiania mszy nie będzie podważane, to wciąż obrażającym katolików jest fakt, że mszę koncelebrował ubrany w durszlak kapłan Latającego Potwora Spaghetti, który nie jest kościołem uznawanym przez państwo polskie (więcej: tutaj). Nie mogę doczekać się sprawozdań z tego śledztwa, kiedy służby państwa będą musiały rozpatrywać kwestie tego, który kościół jest “prawdziwy” a który nie, które msze są śmieszne, a które nie i które z religijnych nakryć głowy są absurdalne a które nie…

Z kolej Inspekcja Weterynaryjna w Szczecinie wydaje się mieć zbyt dużo wolnego czasu. Po tym jak mimo najlepszych chęci nie udało im się znaleźć żadnych nieprawidłowości w kontenerze importowanych mrożonych szczupaków, zażądali pojedynczych sztuk ryby, które zaczęli ważyć. Wyszło im, że niektóre są nieco cięższe niż to zapisano w papierach, co wg. inspektorów było wystarczającą przesłanką, aby zarządzić zniszczenie 20 ton dobrej, mrożonej ryby. Importerzy mówią, że nie jest to pierwsza sytuacja kiedy służby kontrolne robią problemy z niczego i dlatego wielu z nich woli produkty spoza UE przyjmować w portach niemieckich, nawet pomimo tego, że wychodzi to znacznie drożej. Podobne skargi słychać z wielu branży, co zapewne tłumaczy jak to jest, że w rankingu łatwości prowadzeniu biznesu Polska za czasów rządów PiS spadła już o 16 pozycji.

W ostatnim tygodniu miała miejsce jeszcze jedna afera. I choć staram się raczej nie pisać o tabloidowych plotkach, to sprawa dziś wygląda nieco inaczej. Otóż Tymoteusz Szydło, syn byłej premier i niedawno wyświęcony ksiądz poprosił o urlop bezpłatny. Krążąca po internecie plotka mówi, że przyczyną jest to, że Ojciec Szydło okazał się innym rodzajem ojca po tym, jak spłodził dziecko z szesnastolatką. Prawnicy Tymoteusza Szydło zaprzeczają tym oskarżeniom, a machina propagandowa PiS ruszyła do ataku na ludzi, którzy “nie potrafią uszanować prywatności rodziny Beaty Szydło”.

Tylko, że to nie złośliwcy z internetu zajęli się kwestiami posługi kapłańskiej księdza Szydło. To nie oni transmitowali na żywo w telewizji jego mszę prymicyjną, koncelebrowaną na Jasnej Górze przez samego Tadeusza Rydzyka w obecności Jarosława Kaczyńskiego, licznych ministrów, marszałków sejmu i senatu i pierwszej damy. Jesli ksiądz Szydło zgodził się na to, żeby jego osobę wykorzystać do podbicia sobie przez PiS rankingów, to niech teraz nie płacze, że nie jest już osobą prywatną…

Tymczasem prawica znowu ma używanie. Według niej, wyjątkowo śmiesznym jest to, że nowo wybrane posłanki Lewicy zwróciły się do kancelarii sejmu z prośbą o to, żeby nie używano wobec nich męskiej formy słowa “poseł”. Ja je w pełni rozumiem. W końcu jest bardzo istotna różnica między “posłanką Zawiszą” – nowo wybraną reprezentantką Razem – a “posłem Zawiszą” – opisanym na początku tego tekstu…


Tekst powstał dla portalu Britské Listy
Ilustracja: Pixabay

Comments

comments

Dodaj komentarz