Tak jak obiecał nam prezydent Andrzej Duda, w połowie października krzywa się wypłaszczyła. Czyli, tak jak mówił premier Morawiecki, nie ma się czego bać, wirus jest w odwrocie i można zająć się swoimi codziennymi sprawami. Więc niektórzy na przykład przemaszerowali ulicami stolicy z różańcami, modląc się do Boga, aby mu wynagrodzić “za profanację i zniewagi, do jakich doszło (…) za sprawą działaczy kierujących się neomarksistowską ideologią LGBT”. W Wadowicach odbył się duży koncer ku czci papieża… Nie, nie tego lewaka, Jedynego Słusznego Papieża Polaka Jana Pawła Świętego Drugiego! W senacie trwają prace nad ustawą o prawach zwierząt – i PiSowscy senatorzy mogą teraz poczuć się jak te nieszczęsne norki w klatce, bo właśnie do nich dotarło, że też są osaczeni. Te wszystkie lukratywne posadki dla małżonków, dzieci, stryjów i pociotków? To metoda nacisku. Oni wszyscy słyszą teraz “możesz zapomnieć o tej pracy jeśli Twój mąż/wujek nie będzie głosował tak, jak życzy sobie tego Partia Karmicielka…”.
Kliknij TUTAJ aby przeczytać poprzedni odcinek cyklu.
Kliknij TUTAJ aby zobaczyć listę wszystkich dotychczasowych felietonów.
Nowy rząd też od razu rzucił się w wir pracy – a jak wir pracy, to znaczy, że niewygodnych trzeba zastąpić swoimi. I tak naukowcy i eksperci w temacie ochrony środowiska, których dopiero co powołano do rady naukowej Roztoczańskiego Parku Narodowego zostali właśnie nielegalnie zastąpieni teologiem i specjalistą od wycinki Puszczy Białowieskiej. Widać nie mieli na biurkach tych zdjęć, które powinni. Bo jak to powinno wyglądać możecie zobaczyć na poniższym filmiku, na którymś któryś tam minister od nie wiadomo czego wygłasza nudną przemowę:
Swoją drogą: ludzie w sektorze prywatnym: czy Wy też u siebie w biurach (albo w domach) trzymacie oprawione w ramkę zdjęcia swojego pryncypała? Bo popiersie Jedynie Słusznego Papieża to jeszcze mogę zrozumieć… Tak czy tak, podejrzewam, że przed tym człowiekiem świetlana przyszłość!
Tymczasem prawdziwy Kaczyński udzielił wywiadu prorządowej gazetce. W wywiadzie tym porównał relacje, jakie Polska ma dziś z Unią Europejską z tymi, jakie PRL miał ZSRR i doszedł do wniosku, że za komuny było lepiej. Tym większym chyba jest sukcesem to, jak nasz dzielny rząd postawił całą Europę do pionu blokując uchwalenie ważnego dokumentu w sprawie Afryki, ponieważ użyto w nim owego strasznego słowa “gender”. Co prawda w kontekście “gender equality” – czyli równości płciowej – ale co tam, sukces jest sukces. Co prawda Morawieckiego akurat na szczycie nie było, i reprezentował nas Andrej Babiš, ale on zupełnie nie wiedział o co nam może chodzić, więc się po prostu zawinął i pojechał do domu. Na szczęście Polak-Węgier, dwa bratanki, i do szabli i do wkurzania wszystkich w Unii Europejskiej, więc sprawę doprowadził do końca w naszym imieniu Viktor Orbán. I tak w dokumencie zamiast o “równości płciowej” jest teraz mowa o “zakazie dyskryminowania i równości dla wszystkich”. Niby sukces, ale co, jeśli z tymi wszystkimi to chodzi o te wszystkie płcie i inne kolory tęczy?
A dlaczego Morawieckiego nie było w Brukseli? Cóż… Ta krzywa to się może i wypłaszczyła, problem z tym, że ta płaszczyzna jest prawie pionowa. Liczba zachorowań na COVID-19 wzrasta w zastraszającym tempie i Morawiecki dołączył do licznego grona członków rządu i episkopatu, którzy wylądowali na kwarantannie. Ale szybko tą kwarantannę zakończył, co jest dosyć dziwne. Ale nie aż tak dziwne jak sytuacja byłego ministra Szumowskiego, który najpierw ogłosił, że jest chory i na kwarantannie, potem kiedy został sfotografowany na robieniu zakupów poinformował, że to dlatego, że już jest zdrowy, a niedługo potem w poważnym stanie wylądował w szpitalu pod tlenem.
Końca tych wzrostów nie widać, a służba zdrowia już jest na kolanach. Karetki godzinami czekają pod szpitalami na to, żeby zwolniło się jakieś łóżko, albo w desperacji krążą po okolicy szukając jakiegokolwiek lekarza, który zgodzi się przyjąć ich pacjenta pod swoje skrzydła. TVN opublikowało nagrania z radia na których słychać, jak zdesperowane załogi karetek wraz z dyspozytorami próbują znaleźć jakiekolwiek wolne miejsca dla swoich pacjentów. Sytuację można było przewidzieć – wszyscy spodziewali się tego, że jak dzieci wrócą do szkół to ilość zachorowań wzrośnie. Ale nawet kiedy umierać zaczęli pierwsi nauczyciele, politycy PiS dalej lekceważyli problem: “oczywiście jest to ogromna tragedia, ale pamiętajmy też, że pedagodzy giną np. w wypadkach samochodowych” – powiedział jeden z członków rządu. Ciekawe jednak, że kiedy polityk zginie w wypadku, to jest to wystarczająca wielka tragedia, żeby przez 10 lat budować z tej okazji jego parareligijny kult, prawda? W końcu jednak nawet do rządu dotarło, że wojując z tęczową zarazą troszkę zaniedbali tą prawdziwą. Zaczęły się paniczne działania. Najpierw ogłoszono, że na szpital polowy przerobi się Stadion Narodowy a potem może i inne (tylko co, kiedy na COVID zachoruje jakiś kibol z zakazem stadionowym?). Następnie zaczęto tworzyć prawo według którego nakaz pracy w służbie zdrowia będą mogli otrzymać wszyscy lekarze – nawet ci, którzy nie mają pozdawanych egzaminów lub od lat nie praktykują – a nawet studenci ostatnich lat. Ponieważ wielu pracowników służby zdrowia jest na śmieciówkach czy na innych kontraktach to jeśli znajdą się na kwarantannie tracą dużą część zarobków to wprowadzi się zasadę, że ci, którzy pracują na oddziałach COVIDowych będą mieli płacone podwójnie. Wciąż jednak wątpliwe, czy spotka się to z entuzjazmem lekarzy i pielęgniarek, biorąc pod uwagę, że rząd od kilku lat tylko na nich szczuje – nawet ostatnio Jacek “70 000 000” Sasin stwierdził, że przyczyną niewydolności służby zdrowia są leniwi lekarze. Trzeba było więc szybko znaleźć jakiegoś innego kozła ofiarnego, na którego będzie można zwalić to, że rząd nie przygotował kraju na drugą falę pandemii. I tu jak zawsze przydał się nasz stary znajomy Donald Tusk, bo za dzisiejszą sytuację w służbie zdrowia odpowiadają działania jego rządu. I tak, zamiast raportować o tym, jak trudna jest sytuacja, TVP puszcza nam tendencyjny wybór archiwalnych nagrań z 2014 roku pompując przesłanie “może teraz nie jest dobrze, ale pamiętajcie, jak źle było za Tuska”.
Tymczasem faktycznie teraz nie jest dobrze. Niektóre kraje wprowadzają kolejne lockdowny aby zapobiec rozprzestrzenianie się wirusa. Ale w Polsce już to raczej nie przejdzie. Jeśli przez całe lato mówiło się ludziom, że “nie ma się czego bać, bo wirus jest w odwrocie” i organizowało wielkie wyborcze spoty, jeśli główny konkurent PiSu o rząd dusz, prawicowa Konfederacja stoi na stanowisku otwarcie anty-maseczkowym i anty-lockdownowym, nagła wolta rządu i domaganie się od społeczeństwa, żeby nagle przestrzegało ścisłych regulacji i zasad – które otwarcie lekceważy także sama wierchuszka PiS – raczej nie przejdzie. Dlatego próby opanowania sytuacji są dość chaotyczne. Zamknięcie szkół pozostawiono lokalnym instytucjom, bo to dla rządu skomplikowane – nie po to Czarnek został ministrem edukacji żeby się zajmować takimi pierdołami, kiedy stawką jest to, że uczniowie mogą dowiedzieć się o istnieniu LGBT. Pozamykano za to siłownie – ale nie pozamykano Kościołów. Polak nie byłby Polakiem gdyby sobie nie znalazł jakiejś dziury w prawie i tak siłownie otwierają się jako “Kościół Zdrowego Ciała” albo jako wypożyczalnie urządzeń do ćwiczeń, które to urządzenia za niewielką opłatą można przetestować na miejscu. Niektóre organizują także zawody bez publiczności…
Zamknięto za to Romana Giertycha. A przynajmniej taki był plan. Ten były lider Ligii Polskich Rodzin i koalicjant Kaczyńskiego podczas jego poprzednich rządów już nie udziela się aktywnie w polityce. Znany jest natomiast z tego, że jako adwokat reprezentuje w starciu z machiną państwową wielu przeciwników PiS – w tym człowieka, który oskarża Kaczyńskiego o to, że oszukał go w aferze z dwiema wieżami. A jego facebookowe felietony – otwarte listy, w których w prześmiewczy sposób z wyjątkową celnością ośmiesza partię rządzącą – też stały się dość popularny. Trzeba więc było coś z nim zrobić.
Podczas przeszukania w swoim domu Giertych musiał udać się za potrzebą. Do łazienki poszedł za nim jeden z agentów, a po wyjściu Giertych nagle stracił przytomność i trzeba było wezwać karetkę. Jeszcze kolejnego dnia nie całkiem doszedł do siebie, ale prokuratorzy nie przejęli się tym, i odczytali zarzuty nieprzytomnemu leżącemu w szpitalnym łóżku, co, zdaniem prawników Giertycha, oznacza, że zarzuty nie były przedstawione poprawnie. Prokuratura się z tym nie zgadza, twierdząc, że Giertych symuluje. Z tym z kolei nie zgadzają się lekarze…
Tak czy tak, sąd odmówił prokuraturze aresztu. Prokuratura narzuciła zatem na niego ograniczenia – dozór policyjny, kaucję w wysokości 5 milionów oraz zakaz praktykowania jako adwokat (co się bardzo miło złożyło, bo w ten sposób PiS pozbawił Leszka Czarneckiego jego obrońcy. Tymczasem pozostałe 5 osób zatrzymanych w tej samej sprawie (czyli osoby, które miały popełnić owo przestępstwo, które Giertych tylko ułatwiał) zostały zwolnione przez sąd. Decyzję sędzi, napisaną prawniczo-dyplomatycznym językiem, możnaby przetłumaczyć na język potoczny jako “Posrało was? Przecież tu nic nie ma!”.
Tymczasem obrońca Giertycha poinformował, że otrzymał telefon z pogróżkami a rodzina Giertycha podejrzewa, że został on otruty. Wydaje się, że i lekarze nie wykluczają tej opcji, bo o ile ustalili, że z pewnością nie symulował to wydają się mieć problem z ustaleniem jaka jest przyczyna jego choroby. A wiecie co jest w tym najsmutniejsze? Że w dzisiejszych czasach takich niesłychanych teorii już nie możemy skreślić bez zastanowienia. Bo przypomnijmy sobie pewne fakty:
Przypomnijmy sobie Barbarę Blida, polityczkę SLD, którą Ziobro za poprzedniego PiSu również oskarżył o jakieś finansowe machloje. Oskarżenia potem okazały się wyssane z palca, a przynajmniej bardzo dęte, ale to już była musztarda po obiedzie. Bo w czasie aresztowania Blida również potrzebowała skorzystać z toalety. Ją w owej toalecie spotkała rana postrzałowa brzucha, w wyniku której zmarła. Według śledczych było to samobójstwo, wiele osób ma jednak co do tego wątpliwości.
Kolejną osobą, o której warto sobie przypomnieć to Andrzej Lepper. Lider Samoobrony, drugiego koalicjanta PiS podczas rządów Kaczyńskiego w latach 2005-2007. Oficjalna wersja jest taka, że Lepper się powiesił, ale tu również pojawiają się wątpliwości. Chodzą słuchy, że był w posiadaniu materiałów kompromitujących Kaczyńskiego. Jego współpracownicy mówią, że zwykle ważne dokumenty powierzał na przechowywanie prawnikom. Prawnicy, z którymi współpracował zmarli niedługo po nim. Kolejny zbieg okolicznosci?
Last but not least – Zbigniew Stonoga, skandalista, szemrany przedsiębiorca, niewydarzony polityk i, generalnie, klaun. Tak się jednak składa, że już co najmniej raz wszedł w posiadanie kompromitujących dla PiS informacji. PiS wykazuje się wyjątkowym zacietrzewieniem i usilnie próbuje wsadzić Stonogę do więzienia – dość nietypowe jeśli Stonga faktycznie jest nikim. I teraz ciekawostka: kilka lat temu Stonoga twierdził, że Giertych wie, kto stoi za śmiercią Leppera. Sam piszę te słowa z niedowierzaniem, bo się czuję, jakbym Wam streszczał jakąś intrygę rodem z House of Cards. Ale właśnie w momencie w którym je piszę, zaraz po tym jak Giertych został aresztowany, a niektórzy twierdzą, że i otruty, Stonoga daje dyla do Norwegii i ogłasza, że wystąpi tam o azyl polityczny…
Można sobie więć snuć różne scenariusze. Jedno jest pewne: zatrzymanie Giertycha było wątpliwe na bardzo wielu płaszczyznach. Krajowa Rada Adwokacja na przykład zwraca uwagę na to, że przeszukanie w domu adwokata przygotowującego się do ważnej sprawy sądowej w dniu następnym mogło skutkować naruszeniem tajemnicy adwokackiej. Czyli dzięki działaniom służb rząd nie tylko pozbawił Czarneckiego obrońcy, ale miał szansę zapoznać się, na przykład, z jego strategią obrony…
Jest to temat ciężki. A na pewno do sedna sprawy nie dojdę ja, malutki robaczek świata felietonów. Dlatego dla odmiany pomówmy o czymś poważnym, bo są też dobre wiadomości. Przynajmniej dla moich czeskich czytelników. Bo Czechy właśnie pozyskały z polski światowej klasy eksperta. Alicja Knast została właśnie dyrektorką Narodowej Galerii w Pradze. Ta uznana muzealniczka przejęła Muzeum Śląskie w Katowicach w 2014 roku i w kilka lat uczyniła z niego odnoszącą sukcesy placówkę. Pomimo swoich zasług niedawno ją zwolniono, jako pretekstu używając audytu finansowego, który wykazał jakieś drobne niedogodności. Knast odwołała się do sądu, którzy przyznał jej rację, że została zwolniona bezprawnie bo nie było po temu podstaw. Ale my przecież wiemy, że były. W końcu odmówiła ona użycia zarządzanej przez siebie placówki do zorganizowania konferencji, która byłaby de facto częścią kampanii wyborczej Mateusza Morawieckiego…
Ale skoro kolejni eksperci wypychani są przez PiS za granicę, to kto zostaje w kraju? Czym pochwalić się może w dziedzinie kultury nasze ministerstwo? Cóż, niedawno obdzieliło twórców internetowych grantami na twórczość internetową. Zobaczmy, na co poszły te pieniądze. Ja na przykład trafiłem na panią z zespołu grającego na weselach, która nagrała taką ciekawą piosenkę edukacyjną o bezpieczeństwie na drodze kierowaną do dzieci:
Czyż nie są to dobrze wydane pieniądze podatnika? Cieszmy się tym sukcesem rządu. Najlepiej odtańczmy jakiś taniec patriotyczny. O może taki, z flagami? 11 listopada już za pasem…
(Panie ministrze, ta pani jak widać bardzo się stara wpisać w oczekiwania rządu, może by jej też jakiś grancik skapnął?)
Tekst powstał dla portalu Britské Listy
Zdjęcie karetki: domena publiczna.