Tymczasem w Absurdystanie 236

Wybory nie przyniosły zaskoczeń. PiS uzyskał najwyższy wynik jako pojedyncza partia, ale przekłada im się to jedynie na 194 mandaty, co nie pozwoli im na stworzenie rządu, nawet jeśli dokoptują sobie do rządu Konfederację, która do parlamentu wprowadziła 18 posłów, bo większość zapewnia dopiero 231 parlamentarzystów. 

Kliknij TUTAJ aby przeczytać poprzedni odcinek cyklu.
Kliknij TUTAJ aby zobaczyć listę wszystkich dotychczasowych felietonów.

Koalicja Obywatelska pod wodzą Donalda Tuska uzyskała drugą największą liczbę mandatów – 157 – ale wraz ze swoimi partnerami koalicyjnymi – Trzecią Drogą i Lewicą – może zagwarantować stabilną większość 248 głosów. Prezydent Andrzej Duda jednak oczywiśice nie zaskoczył nikogo tym, że zgodnie ze swoją obietnicą wyznaczył do tworzenia nowego rządu reprezentanta partii, która uzyskała największą ilosć głosów – czyli kandydata swojej partii Mateusza Morawieckiego. Ale jak to Duda, nie wystarczyło po prostu konsekwentnie postąpić zgodnie z zapowiedziami. O nie, on musiał przecież wszystkim jeszcze raz udowodniż, że Żulczyk miał rację. Dlatego najpierw dostarczył materiału na niezliczoną ilosć memów oświdczając, że musi pomyśleć zanim podejmie decyzję i mówiąc, że ma doczynienia z dwoma liderami z których “każdy twierdzi, że ma większość” i że to jest trudna i niespotykana sytuacja nad którą musi się zastanowić. Ech, gdyby tylko istniała jakaś metoda na sprawdzenie który z tych polityków ma naprawdę większe poparcie. Moglibyśmy na przykład zapytać ludzi, kogo popierają, policzyć który z nich zebrał poparcie większości Polaków i mieć w tym temacie jasność. Ja wiem, to odważny pomysł, ale jednak proponowałbym wzięcie go pod uwagę. Proponuję nazwać ten proces wyborami.

Ale żarty na bok. Są dwie opcję: jeśli Duda naprawdę wierzy, że Morawiecki będzie w stanie utworzyć rząd to albo naprawdę jest debilem i myśli, że 194 jest większe niż 238, albo po prostu ma on tak niskie mniemanie o polskiej klasie politycznej jak reszta Polaków ma o PiSie i liczy na to, że Morawieckiemu uda się kupić 37 posłów. Jak to mówią – “każdy mierzy swoją miarą”.

W rezultacie teraz mamy taki teatrzyk. Mateusz Morawiecki udaje, że wierzy w to, że uda mu się powołać rząd który przetrwa głosowanie o wotum zaufania. Politycy PiS, pytani przez dziennikarzy grają w tą grę, ale oczywiście nabierają wody w usta pytani w jaki sposób chcą zapewnić rządowi swojej partii większość. Niektórzy robili jakieś wybiegi do PSL, ale nawet jeśli uda im się przeciągnąć paru posłów – albo nawet wszystkich – to i tak do uzyskania większości im to nie wystarczy. A po tym jaki los spotkał Monikę Pawłowską, która przeszedłwszy do PiS (więcej tutaj) przekonała się, że jednak nie tego oczekiwali od niej jej wyborcy i nie została ponownie wybrana raczej wątpliwe, żeby ktoś był na tyle głupi, żeby pójść w jej ślady.

Tak czy tak, kiedy piszę te słowa koalicja już została oficjalnie ustanowiona. I to w nowym stylu – poprzez podpisanie jawnej umowy koalicyjnej, co wcześniej się nie zdarzyło. Na kropkowanej linii podpisali się przedstawiciele Koalicji Obywatelskiej, Trzeciej Drogi i PSLu. Lewica miała trochę z tym problem, dlatego ani Czarzasty ani Biedroń w kropkowaną linię nie trafili, a partia Razem do rządu nie wejdzie w ogóle. Ta decyzja została podjęta po tym, jak do umowy koalicyjnej nie udało się wpisać głównych postulatów partii razem: depenalizacji aborcji, reformy prawa dotyczącego związków zawodowych, lepszej ochrony praw pracowniczych oraz zagwarantowania większego poziomu wydatków na zdrowie, edukację i mieszkalnictwo. Jako że partia razem ma tylko 7 członków, rząd dalej będzie cieszyć się większością (tym bardziej, że Partia Razem zadeklarowała że pomimo nie wstąpienia do rządu będzie go popierać), ale muszę przyznać, że mnie to trochę zaskoczyło. Pamiętajmy, że opozycja doszła do władzy dzięki temu, że drakońskie zmiany w prawie aborcyjnym wyprowadziły na ulice kobiety. Mówi sie, że głownym przeciwnikiem zdeklarowanego stanowiska w sprawie aborcji był Kosiniak-Kamysz, co jest dość dziwne, bo badania pokazują, że znakomita większość wyborców PSL jest za zwiększeniem prawa do aborcji. No ale może chodziło o to, że dzięki temu, że Razem nie wejdzie do rządu do podziału między resztę koalicjantów będzie więcej stołków?

Tak czy tak, upłynie jeszcze trochę czasu zanim nowy rząd będzie mógł zabrać się do roboty. I nie będzie miał łatwo. Teraz kiedy Morawiecki odgrywa szopkę z tworzeniem rządu tylko po to, żeby upadł w pierwszym głosowaniu, naprawdę ważne rzeczy dzielą się za kulisami. PiS robi wszystko, żeby rzutem na taśmę wyprowadzić z budżetu państwa tyle pieniędzy, ile to tylko możliwe. Decyzjami ministrów zwiększają pule na nagrody czy wysokość odpraw dla pracowników firm i instytucji państowwych. Minister Edukacji ustanawia nowy “ośrodek akademicki” mający “popularyzować polskie dziedzictwo renesansu i baroku”. Ale to są grosze. Zaraz po ogłoszeniu wyników wyborów Ministerstwo Sprawiedliwości ogłosiło, że rozda 15 000 000 zł z funfuszu pomocy ofiar przestępstw. Więc jeśli chcecie pomóc ofiarom przestępstw poprzez zakup czy remont jakich nieruchomości, lub kosztownego do nich wyposażenia, a jesteście akurat kolesiami Ziobry, jestem przekonany, że stając do tego konkursu dostaniecie sowite granty – z których 25% bedziecie mogli przeznaczyć na “administrację”.

PiS robi też wszystko co może, aby przyspawać swoich ludzi do stołków. Na przykład neo-sędziów. Presydent Duda zmienia procedury głosowania w Sądzie Najwyższym tak, żeby zamiast większości 2/3 wszystkich sędziów do przegłosowania uchwały wystarczyły głosy połowy obecnych. Dzięki temu nielegalni sędziowie będą mogli sobie przegłosowac, że są legalni. Prymitywne, ale skuteczne.

Odchodący rząd robi też wszystko, aby Donalda Tuska wsadzić na minę gdzie tylko się da. Na przykład Trybunał Julii Przyłębskiej nagle zapałał niesamowitą energią do zajęcia się sprawą niesprawiedliwej rewaloryzacji emerytur, która miała swój początek w 2009 roku i zdecydował, że emerygom należy się wyrównanie. Co jest oczywiscie sprawiedliwe, ale dlaczego nie zajęli się tym lata temu? Ano dlatego, że teraz to nowy rząd będzie musiał gdzieś znaleźć na to blisko pięć miliardów złotych.

To tylko jeden z niezliczonych przypadków. Rząd w nowym roku będzie musiał nawigować przez pole minowe, jednocześnie skacząc przez kłody rzucane mu przez nogi przez prezydenta i wciąż obecnych w instytucjach państwowych ludzi PiS, licząc na to, że Polakom starczy cieprliwości. A o to może być trudno. Na przykład bardzo możliwe, że ich rachunki za prąd pójdą w górę o nawet 70% – w tym roku były sztucznie zamrożone, a decyzję o tym, czy ta rządowa pomoc dla odbiorców indywidualnych przedłuży się na kolejny rok trzeba podjąć teraz. Nawet jeśli nowy rząd tego by chciał, nie może zrobić nic póki nie dojdzie do władzy. Więc wszystko co mogą teraz robić to siedzieć na tyłku i kręcić kciukami, patrząc jak Morawiecki odgrywa szopkę podczas gdy za jego plecami reszta PiSu buduje wszędzie jakieś zapadnie i pułapki.

To tyle o polityce głownego nurtu. A co tam jeszcze dzieje się w naszym kraju?

Oskar Szafarowicz, odrażająca twarz młodzieżówki PiS i jedna z mend, które publicznie ujawniły że to syn posłanki PO był ofiarą pedofila, a kiedy dziecko odebrało sobie życie w sposób wyjątkowo podły atakująca matkę dziecka (więcej o tym tutaj) stanął przed komisją dyscyplinarną na uniwersytecie którego jest studentem. Otrzymał tam naganę z ostrzeżeniem za zachowanie uwłaczające studentowi tej uczelni (czyli został potraktowany bardzo łagodnie) ale jak widać nic go to nie nauczyło. Wspierany przez całą machinę pisowskiej propagandy – od trolli Mateckiego po samego ministra edukacji – rozpętuje kolejną dramę histeryzując jak to jest ofiarą za wierność swoim patriotycznym poglądom. Oskar, ja Cię proszę: bycie chujem to nie są patriotyczne poglądy!

Tymczasem studentka, która stworzyła petycję o ukaranie Szafarowicza – pod którą podpisało się pond 30 000 osób – stałasię teraz obiektem kampanii nienawiści. Pisanie jej że jest brzydka to są najłagodniejsze rzeczy w internecie, wielu grozi jej gwałtem czy pobiciem.

Wydarzeniem które poruszyło Polaków była także kraksa na autostradzie Jadące – według ekspertów – ponad 300km/h BMW uderzyło w prawidłowo jadący samochód wiozący trzyosobową rodzinę, który momentalnie stanął w płomieniach. Jadące nim młode małżeństwo z dzieckiem spłonęło żywcem. Ku oburzeniu wszystkich, pomimo tego, że nagrania z kamerek pokazujące moment wypadku jak również jadące z szaleńczą prędkością BMW tuż przed momentem wypadku były szeroko dostepne w mediach społecznościowych, policja przez długi czas odmawiała traktowania sprawy jako wypadku, podążając za wersją, że Kia, którą jechały ofiary, z nieznanych przyczyn wjechała w barierę i zapaliła się sama z siebie. A to pomimo tego, że obecni na miejscu wypadku policjanci rozmawiali z kierującym BMW Sebastianem Majtczakiem na miejscu wypadku. A raczej kilkaset metrów dalej, bo dopiero tam zatrzymał się wrak samochodu, którym jechał ten szaleniec. Momentalnie zaczęły pojawiać się plotki, że kierowca BMW jest kryty, bo jego pasażerem jest prawnik który jest znajomym Zbigniewa Ziobry. Pasażer oczywiście zaprzecza, a tymczasem Majtczak wykorzystał dany mu przez policję czas i nawiał do Dubaju, gdzie w tamtejszym sądzie walczy z próbami ekstradycji skarżąc się, że z powodu publicznego oburzenia, jak również PiSowskich reform wymiaru sprawiedliwości, nie może w Polsce liczyć na sprawiedliwy proces.

A co nowego na froncie religijnym? Widać podział na polskę wschodnią i zachodnią. Na zachodzie samorządy zaczynają się buntować przeciwko konieczności płacenia za katechezę szkolną. Protestuje przeciwko temu na przykład Wrocław, argumentując, że nie chce płacić za zajęcia, które interesują jedynie mniejszość uczniów. I pamiętajmy, że ma rację: konkordat, owszem, nakłada na szkoły państwowe obowiązek organizacji lekcji religii, ale nie płacenia za nie. To ostatnie to wymysł rządów, i przez 30 lat nikt przeciwko temu nie protestował. Ale jak widać, czasy się zmieniają.

Ale nie wszędzie. W Zagórzu wystarczył jeden telefon lokalnego księdza aby lokalny ośrodek kultury odwołał planowany na Halloween pokaz horrowów. Najwyraźniej nie można robić takich rzeczy jesli budynek, w którym dziś mieści się dom kultury był kiedyś klasztorem.

W sferach akademickich nie milkną głosy oburzenia po tym, jak minister Czarnek po raz kolejny mieszał przy systemie punktowym za pubikacje naukowe. Oczywiście po raz kolejny w taki sposób, żeby bardziej opłacało się publikować w żurnalach wydawanych przez instytucje katolickie albo prowadzone przez jego kolegów. I tak jeśli chcecie uzyskać maksymalną możliwą ilość punktów za publikacje w renomowanym czasopiśmie naukowym, możecie spróbować szczęścia w “Nature” czy “Science”, ale możecie też wysłać swoją pracę do “Annałów Teologii Katolickiej” czy dziwnego tworu wydawanego przez Uniwersytet Papieski w Krakowie zatytułowanego “The Person and the Challenges. The Journal of Theology, Education, Canon Law and Social Studies Inspired by Pope John Paul II” – czyli w tłumaczeniu na polski “Osoba i wyzwania. Żurnal teologii, edukacji, prawa kanonicznego i nauk społecznych inspirowany przez papieża Jana Pawła II” (tak, to prawdziwy tytuł, sprawdźcie sobie jak nie wierzycie). No chyba, że studia teologiczne to nie wasza działka a nie bardzo wiecie jak wpleść nawiącania do nauczania Jana Pawła Drugiego w Wasz materiał o wytrzymałości dźwigarów z betonu sprężonego na przykład. Ale wtedy zawsze zostaje wam pismo “Cement, Wapno, Beton”, które też ma tyle samo punktów co “Nature”.

Ale jeśli świat wyższych uczelni to dla was zbyt dużo stresu to, jak mawiał najczęsciej cytowany w renomowanych pismach uczony niejaki Karol Wojtyła, “nie lękajcie się”. Są jeszcze zawody, w których nie ma żadnych stresujących sytuacji. Albo nawet, w których nie ma nic do roboty. Na przykład bycie pogranicznikiem na morskim przejściu granicznym w porcie Nowy Świat – czyli przy śluzie przekopu do Elbląga. Od otwarcia kanału do Elbląga na przejściu tym nie odprawiono ani jednej jednostki. Jedynymi chętnymi było kilku żeglarzy z obwodu Królewieckiego których – z oczywistych powodów – odprawiono z kwitkiem.

Ale zakończmy jakimś pozytywem. Regularni czytelnicy mogą pamietać charakterystyczne zdjęcie neofaszysty w biało-czerwonej opasce, stojącego na ławce z wyciągniętą pięścią. Zdjęcie te zrobił Kuba Gawron a przedstawia ono działacza konfederacji wygrażającego uczestnikom marszu równości w Lublinie (pisałem o tym w 86. odcinku tego cyklu)

Minęło ledwie pięć lat i widoczny na zdjęciu chłopak zmienił poglądy, opuścił Konfederację, przeprosił za swoje zachowanie a dziś sam współpracuje przy organizacji Marszu Równości jako wolontariusz.

Lubię takie historie, bo pokazują one, że jest jeszcze nadzieja dla tego kraju.


Tekst powstał dla portalu Britske Listy
Ilustracja: fragment skanu umowy koalicyjnej

Comments

comments

Dodaj komentarz